Temat: REcenZJE, recesyeah
Twórca Paczor, clubbing.pl, dział proza.
RECENZJA: "Pojutrze"
Dwóch glacjologów i jeden klimatolog wiercą sobie beztrosko dziury w lądolodzie. W wyniku wykonania jednej dziurki za dużo pęka lądolód. Superamerykański profesjonalista naukowiec glacjolog zaskoczony pękaniem lądolodu pyta klimatologa "Co to?". Na to przytomnie odpowiada klimatolog "Pęka lądolód". Jednak minę ma zatroskaną więc wiadomo, że coś się za tym kryje.
Klimatolog z nadal zatroskaną miną opowiada o tym pękaniu i nie tylko, próbując zatroskać władze beztroskiego narodu amerykańskiego. Odbywa się to na konferencji. Beztroski senator ew. jakiś doradca (nie wiem bo jak były napisy to dokańczałem piwo i butelka mi zasłoniła) rządowy, najwyraźniej lekceważy klimatologa-specjalistę. Po konferencji zatroskany klimatolog spotyka beztroskiego Anglika-specjalistę-luzaka. Polubiają się.
Syn klimatologa ma kłopoty w szkole bo jest mądrzejszy od nauczyciela. Z tego powodu musi wziąć udział w wyjątkowo ekstremalnie trudnym quizie naukowym, w którym kluczową odpowiedzią jest "Atahualpa". Pytania nie zdradzam, żeby nie zdradzić puęty.
W tym czasie Anglik-specjalista-luzak, prawdopodobnie też klimatolog, wraca do Anglii, żeby sprawdzić wynik meczu Manchester United kontra Celtic. Sprawdzić jednak nie może bo mruga na czerwono światełko w komputerze, a zaraz potem mruga jeszcze następne, a po nim jeszcze jedno. Anglik-specjalista-luzak telefonuje więc do klimatologa z Ameryki, że ma dziwne notowania. Klimatolog, o dziwo!, wie że nie chodzi o wynik meczu z Celticami ale o spadek temperatury w rejonach północnych. Następuje naukowa wymiana zdań po której klimatolog ma jeszcze bardziej stroskaną twarz.
W tym czasie syn klimatologa wpada w turbulencje, a dokładnie wpada w nie samolot, którym leci do Nowego Jorku. Jest to świetna okazja do zachaczenia jednej laski, która będzie potrzebna na chwilę pod koniec filmu. Ale nie do tego co myślicie.
W tym czasie w Szkocji robi się nieco chłodniej i z tego powodu spadają trzy helikoptery. Uratowane cudem załogi próbują się z nich wydostać ale niestety zamarzają w połowie wysiadania z kabin. Zamarzanie odbywa się w dwóch wymiarach, ale nie od prawej do lewej czy na odwrót, ale od góry do dołu i jest szybkie bardzo.
Wszyscy już wiedzą, że to nie przelewki bo w Nowym Jorku pojawia się woda. Znaczy woda była już wcześniej ale grzecznie ułożona w rurach, a tu pojawia się nadprogramowo w postaci wielkiej fali. Fala przetacza się ulicami powodując zalewanie. Do wody za chwilę wrócimy bo w międzyczasie objawiła się inna siła natury - mianowicie wiatr.
Tworzące się jak psie kupy po porannym spacerze tornada dewastują Los Angeles oraz inne miasta amerykańskie. Nie mogę o tym wiele napisać bo wszyscy relacjonujący dziennikarze zostali porwani przez te tornada i niewiele wiadomo.
W Nowym Jorku woda w tym czasie przewala się ulicami, i ta niunia poznana w samolocie podczas turbulencji ma okazję przekonać się jak bardzo przydaje się znajomość języków obcych. Otóż w żółtym samochodzie, ewidetnie nowojorskiej taksówce zaklinowały się dwie kobiety mówiące w nieznanym narzeczu. Kierowca taksówki wybył, bo zapewne był to Czarnuch, a oni są strachliwi. Stojący obok policjant, o rany! również czarny próbuje się dogadać o co chodzi tym dwóm cudzoziemskim paniom zaklinowanym w samochodzie. Niestety z powodu wciąż obecnej w USA nierówności rasowej nie miał on okazji odebrania należytego wykształcenia i nie rozumie narzecza kobiet i w związku z tym nie może zrozumieć co do niego krzyczą przez szybę zamkniętego auta oraz dlaczego tak energicznie tłuką w nią pięściami. W tym momencie niunia z samolotu z turbulencjami dobiega do taksówki i rozmawia z zatrzaśniętymi kobietami. Dzięki rozmowie policjant odzyskuje władzę umysłową oraz fizyczną i rozbija tylną szybę taksówki uwalniając niedoszłe ofiary klaustrofobii. Uratowane są Francuzkami, więc chwila jest przełomowa ponieważ dwoje amerykańskich patriotów ratuje życie dwóm przedstawicielkom narodu, który nie chciał jechać do Iraku. Ale o tym później.
Nadchodzi wielka fala, więc syn klimatologa kończy rozmowę z tatą z której wynika, że ma zostać tam gdzie jest, czyli w Bibliotece Narodowej, i że ma się rozgrzewać do czasu, aż tata po niego przyjedzie. W międzyczasie okazuje się, że Francuzki zostawiły w taksówce torebkę a w niej paszport bez ktorego nie będą mogły brać dalej udziału w filmie. Zresztą okaże się później, że jak to Francuzi olały swoich wybawicieli, ale zdechły jak psy i dobrze im tak. Wróćmy jednak do torebki po którą bohatersko rzuca się niunia z samolotu z turbulencjami. Próba wyciągnięcia torebki mrozi krew w żyłach bo ulicą już płynie wspomniana wcześniej woda w postaci wielkiej fali. Ale syn klimatologa odwiesza słuchawkę i ratuje niunię. Dzięki temu się zakochują.
Fala przechodzi wprowadzając między budynki rosyjski rudowęglowiec z apteczką, w której znajduje się bardzo cenna penicylina, która przyda się później do ratowania niuni z samolotu oraz do przedstawienia stada wilków, które uciekło z klatki jakieś pół godziny wcześniej w filmie ale nie napisałem o tym bo zapomniałem.
W tym czasie na ratunek wyrusza klimatolog z zatroskaną twarzą ale warunki pogodowe są bardzo złe. Tak złe, że w Wielkiej Brytanii Anglikowi-specjaliście-luzakowi zostało już tylko kilka chwil życia w związku z czym wypija wraz z towarzyszami 12-letnią whisky. Klimatolog dociera z kolegami do zamarzniętego Nowego Jorku. Do miasta wchodzi od strony Statuy Wolności, której zręby wystają wciąż dumnie ponad lodową pokrywę. Statua Wolności znajduje się na wschodzie, klimatolog szedł z południa posługując się GPS-em, ale widzocznie ratując syna chciał trochę pozwiedzać stare kąty, bo przecież plątał się długo po Antarktydzie wiercąc dziury.
Syn zatroskanego klimatologa pali w Bibliotece książki podtrzymując ciepło ciała swojego oraz swoich kilku towarzyszy. Reszta ludzi uciekła mimo, że syn klimatologa ostrzegał ich że będzie w cholerę zimno i mogą sobie zrobić bubu. O dziwo, Francuzki też chyba poszły z ludźmi zlewając niunię i syna klimatologa, w sumie wybawców, oraz nieznajomość języka, ale mogę się mylić bo mi się bohaterowie trochę mylili.
Podczas gdy w kominku Bilbioteki wesoło trzaskają książki, klimatolog ma coraz bardziej zatroskaną twarz bo cała Biblioteka została zalana wodą, zamarznięta i zasypana śniegiem tak, że nic nie wystaje. Robi się smutno. Jednak klimatolog opiera się depresji i znajduje wejście do Biblioteki, a tam śpiącego w cieple syna.
Jest to druga scena kulminacyjna, w której widz już, już myśli, że teraz to mają przejebane, bo zamkniętych w Bibliotece o chłodzie i głodzie ludzi będzie teraz więcej, o klimatologa i jego kolegę, więc tylko patrzeć aż zaczną się nazwajem pożerać. A tu klimat się zaskakująco poprawia, co potwierdzają specjaliści na orbicie, którzy przecierają iluminatory i twierdzą, że chmury się zmniejszyły. Nadlatują z południa helikoptery i ratują wszystkich.
Podczas akcji ratunkowej klimatologa, władze meksykańskie zamknęły granice aby uchronić się przed falą majętnych uchodźców amerykańskich, którzy z braku jedzenia i spania chętnie zostawiliby w Meksyku swoje dolary. Jednak lud meksykański wie, że to tylko pozory i woli żyć w biedzie nie korzystając z okazji do bogacenia.
Wspaniałomyślny prezydent USA likwiduje dług krajów Ameryki Łacińskiej co wyzwala w Meksykanach tak ogromną radość, że pozwalają uchodźcom rozbić się wokół amerykańskiej ambasady.
Wszystko kończy się dobrze, a rząd amerykański zapewnia, że od teraz będzie proekologiczny i zielony co każe się domyślać, że nie będzie już więcej wierceń w lądolodzie. Oby!