Temat: Podnoszenie kwalifikacji...
Moje podnoszenie kwalifikacji jest podnoszeniem tylko z mojego punktu widzenia (no i promotora i kilku podobnych). Już widzę ten urywający się telefon po skończeniu studiów, hehe. Jak stwierdziłam gdzie indziej najlepszym miejscem dla tego jest rubryka hobby, bo tylko tam nie rzuca się w oczy, a jednocześnie usprawiedliwia kilkuletnią przerwę w pełnoetatowej pracy.
co do wszerz czy wgłąb. Jedną dziedzinę w głąb, kilka wszerz. Trzeba znać jedną dziedzinę super dobrze, bo bez tego nazwa "specjalista" nam nie przysługuje. I dopiero od tej super dobrze znanej dziedziny możemy porównywać inne.
Ale spójrzcie na świeżoupieczonych studentów. Ledwo październiak się zaczyna już myślą o kolejnym kierunku. Są naturalnie tacy, którzy bez najmniejszej szkody dla pierwszego potrafią studiować i drugi, jednak lwią część stanowią ci, którzy studiują, bo wielu studiuje, bo modne, bo się przyda, bo na wszelki wypadek, bo jeśli nei znajdę pracy po kierunku x to znajdę po kierunku y. I przypadkowość wyborów. "Studiuję pedagogikę, co do niej?" albo "Czy do ekonomii pasuje anglistyka?" Nie dość, że sposób wyboru daremny (sama też nie wybierałam po długich przemyśleniach ;), to studiowanie po łebkach. Zamiast uczestniczyć w zajęciach to łaszą się, czy nie mogliby się zwolnić, bo mają w tym samym czasie inne zajęcia, i egzamin przełożyć, a w ogóle to ocenę przepisać i dlaczego nie można. Problem niepodręcznikowy bywa nie do przejścia, bo zamiast się interesować choć kapkę życiem społecznym to gdzie tam, przecież nie ma czasu.
Zdolność do uchwycenia kontekstu, Januszu, rodzi się wtedy gdy nauczyło się refleksji, zdolności i do analizy i syntezy. To, że ma się wykute regułki z dwóch dziedzin nie oznacza, że będzie się umiało je połączyć. Refleksja wymaga czasu, a w trybie życia nakreślonym powyżej, za który chwytają się ludzie niezdolni do takiego trybu, nie ma czasu nie tylko na refleksję, ale i by usiąść i zjeść.
Podnoszenie kwalifikacji.. Takie warunki czasem są stawiane w ogłoszeniach o pracę, że oczekuje się gotowości do podnoszenia kwalifikacji. W sumie to śmieszne, że trzeba takiej gotowości oczekiwać, jeśli papierkomania ogarnęła nie tylko maturzystów i młodszych studentów, ale i dorosłych dorosłych. Że zawsze lepiej mieć wiedzę i papier skończenia czegoś tam niż nie mieć, tak na wszelki wypadek.
Nie to, że sama temu trendowi nei ulegam, owszem ulegam i to bardzo ;)