Temat: nałogi a masturbacja
Jerzy B.:
Zbiór sformułowań, jakie wymieniłeś jest zestawem wziętym bezpośrednio z książki Teorie osobowości Halla (skądinąd dobrze opracowanej)
Zapewne m.in. też, aczkolwiek sorry, nie tylko Hall posługuje się terminologią psychoanalityczną.
a jeśli musisz koniecznie tak naiwnie czepiać się "słownikowości"
Nie wiem co miało by znaczyć "naiwnie" i "czepiać się" w sytuacji, w której jedynie odpisuję na wątek, który sam poruszyłeś (patrz: "Dobrze, że zacząłeś operować słownikowymi pojęciami") ;))
to uświadom sobie, że nabijam się z wymieniony przez Ciebie
kilku podstawowych pojęć z psychoanalizy, które znajdziesz w
każdym słowniku psychologicznym (sic!) o psychoanalitcznym nie > wspominając.
Wszystko sie zgadza, poza tym, że proponuję na przyszłośc też konkludować, bo to, że się "nabjasz" mało wnosi do dyskusji (żeby nie napisać, iż nic ;) Skoro masz powody do nabijania się z danej terminologii, może napisz coś na ten temat, np. dlaczego Cię śmieszą? :D Ja się chętnie dowiem ;D
Problem, że te słownikowe zwroty niczego kompletnie nie wnoszą
do dyskusji w temacie.
Bardzo wiele wnoszą, gdyż:
1) stanowią jedyną tak spójną bazę terminologiczną, dzięki której można w sposób precyzyjny i jednoznaczny opisywać zjawiska z zakresu psychopatologii chociażby;
2) opierają się na jedynym tak spójnym modelu osobowości, jak psychoanalityczny Freuda;
3) dają - osobom, które znają tę bazę terminologiczną - swobodnie i konkretnie porozumiewać się oraz rozumieć o co chodzi rozmówcy;
4) w temacie Freuda trudno o bardziej adekwatny zasób pojęciowy ;D
To tylko mądrzenie się Twoje bez sensu.
Ech, to tylko - szczególnie przykre, jak na doktora - ocena personalna bez żadnej wartości merytorczynej.
Dyskusja nie polega na pisaniu: "Mądrzysz się", "jesteś taki, owaki", tylko na podaniu wyjaśnień z czym się nie zgadzasz i dlaczego, a z czym się zgadzasz, w ten sposób budując przejrzysty i MERYTORYCZNY komunikat.
Po tym co teraz napisałeś, chyba wycofam swoją propozycję wyjaśnienia, dlaczego irytujesz innych i zastąpię ją innym, tj. możliwe, że ludzie wjeżdżają na Ciebie, bo piszesz do nich personalnie i oceniając ich, zamiast argumentować rzeczowo. Stąd być może też jeden z Twoich rozmówców zakpił z Twojego doktoratu. Mnie też to razi - masz doktorat a piszesz jak ktokolwiek (każdy potrafi pisać inwektywy, mało kto argumentować rzeczowo).
O niczym nie świadczące poza tym, że coś gdzieś słyszałeś.
To chwyt erystyczny, bo tak można napisać na temat każdej wypowiedzi, a nawet każdej pozycji naukowej. Np. można napisać, że Twoja praca magisterska to zbiór zasłyszanych pojęć. Pomijam absurdalność tego, co napisałeś, wszak jakimi innymi słowami można się posługiwać, jeśli nie POZNANYMI, już wcześniej istniejącymi? :D Przecież na tym polega funkcja komunikacyjna języka, że ludzie najpierw uczą się ustalonej bazy pojęciowej, żeby póxniej ją stosować między sobą.
Widzisz, chyba nie opłaca Ci się ciągnąc prób deprecjacji mojej osoby, bo w połajance wyjdzie na Twoją nie korzyść. Dlatego proponuję Ci, żebyś napisał coś na temat, a więc np. wyjaśnił, co wg Ciebie jest nie tak w terminologii o jakiej piszemy. Przynajmniej będzie O CZYMŚ z Twojej strony, a nie O KIMŚ :D
Chodzi Ci o postfreudystów czy neofreudystów? A może Zygmuś wstał z grobu? Któraż to podana przez Ciebie "lektura" ma związek z tematem?
Po pierwsze - jaka lektura? Ja żadnej nie podałem :)
Po drugie, dlaczego uważasz, że żebym polemizował, muszę identyfikować się z jakąś grupą i na nią powoływać (na ich paradygmat)? Nie mogę stosując określoną terminologię samodzielnie opiniować co na dany temat uważam?
Po trzecie, chyba widać, że neofreudyzm, aczkolwiek wcale nie musi to oznaczać, że chodzi o ustaloną zmodyfikowaną terminologię danego środowiska psychologów, wręcz przeciwnie - jak pisałem, mam prawo mieć własne wnioski na ten temat. Może to być bliższe freudystom, a móże być bliższe neofreudystom, a może być jeszcze bardziej zawierające novum. Taka klasyfikacja nie dotyczy mojej osoby, bo nie kieruję się całościowymi teoriami przyjmując je na słowo honoru. Nie lubię religii po prostu ;)
Jak się chcesz bawić w analizę mojej osoby, zacznij od swojej
reakcji na moją osobę :-D
Przyjrzyj się co napsałeś a co ja wtedy napisalem. Gdzie widzisz w próbie wyjaśnienia reakcji osób z Twojego otoczenia do Twojej tezy, że ja oceniam Ciebie? :D Ty to Twoje otoczenie? ;)
Jaki to ma związek z tematem?
Żaden. To kontynuowanie dygresji którą zrobili Twoi rozmówcy. Ale widzę, że Ty się lepiej czujesz w pisaniu o kimś, niż w pisaniu na jakikolwiek temat neutralny :)
Nadal nie podałeś jakiejkolwiek terminologii, która miałaby związek z tematem wątku... no tak, rzuciłeś 4 nagłówkami z opracowań teorii Freuda, szkoda, że z tego nic nie wynika...
Udowodnij, że nic nie wynika :D Samo takie stwierdzenie niczego nie przesądza. Może zarówno oznaczać, że masz rację, jak i że nie masz, a więc, że po prostu nic nie rozumiesz, albo jeszcze inaczej - może oznaczać, że rozumiesz, ale jesteś osobą, która unika dyskusji merytorycznej z powodu swojej niepewności co do swoich racji ;) Więc żebyś miał rację, musisz to wykazać. Proszę - weź moje wypowiedzi i wykaż, że są tam np. błędy logiczne, rzeczowe, terminologiczne etc. Umieram z ciekawości czy są :)))
Zacznij pisać do rzeczy, bo takie przekomarzanki licealne mnie
bawią ale jedynie do trzeciego postu...
Masz na myśli Twoje oceny mojej osoby, zamiast pisać odnośnie tezy jaką postawiłem? To prawda, też zauwazyłem, że przez te 3 posty Cię bawi przekomarzanie zamiast dyskusji na temat. Smutne, Panie doktorze.