Jacek M.

Jacek M. Likwiduję swój
profil na
Goldenline.

Temat: Ręczne sterowanie przez właściciela

Postanowiłem przenieść ten wątek i rozwinąć go w osobnym temacie.

Problem dotyczy firm, które rozwijały się z małych, prywatnych interesików. Nagły sukces spowodował gwałtowny rozwój firmy niestety nie spowodował równie gwałtownego rozwoju mentalności właściciela. Spędziłem swojego czasu wiele godzin na rozmowach z właścielem dużej, prywatnej firmy motoryzacyjnej z kapitałem polskim. Firma trafiła bezbłędnie w swoją niszę i w ciągu kilku lat rozrosła się do potężnych rozmiarów. Rozmiar przedsiębiorstwa wymusił dość rozbudowaną strukturę dyrektorów i kierowników, dość dobrze dobranych przez zarząd, lojalnych i kompetentnych. Firma stabilizowała się na rynku, wykresy rosły, pieniędzy w kasie przybywało. Właściciel był przerażony gwałtownym sukcesem a jednocześnie przekonany o własnym jego autorstwie. Faktycznie był tym, który trącił kamyk wywołujący lawinę rozwoju ale później interes już sam się napędzał.
Siedział w firmie 20 godzin dziennie i na każdym kroku węszył spiski. Nie istotne, że nie było żadnych symptomów spisku. To tylko oznaczało, że spiskujący management chcący pozbawić go kontroli doskonale się maskował.
Dochodziło do takich sytuacji: Właściciel schodził na produkcję i wydawał szeregowym pracownikom polecenia kompletnie sprzeczne z poleceniami brygadzistów, kierowników, dyrektorów. Przestawiał stanowiska produkcyjne, zmieniał kolejność cyklu, ingerował w technologię.
Zupełnie nie rozumiał przemysłowych metod wytwarzania i na siłę sprowadzał fabrykę do poziomu manufaktury. Wszystko w atmosferze podejrzliwości i wszechobecnych wrogów.
W końcu podejrzenia właściciela zaczęły się ziszczać. Spadła wydajność, pracownicy kompletnie zdezorientowani zaczęli odchodzić. Kierownicy również. Właściciel triumfował. "...A nie mówiłem, że to w końcu musiało się rozlecieć..." Dotychczasowe kierownictwo przeszło do konkurencji i nagle konkurencja zaczęła rosnąć w siłę. To był jeszcze jeden powód do triumfu. "...Widzisz zdrajców ?! Pewnie od początku dla nich pracowali !..."
Koniec był smutny dla 200 zwolnionych pracowników i radosny dla właściciela, który przekonał się nie tylko o swoich "talentach" organizacyjnych ale również objawionych zdolnościach jasnowidzenia.

pozdrawiam
Grzegorz O.

Grzegorz O. TRENER / DORADCA +48
666 300 037

Temat: Ręczne sterowanie przez właściciela

Bardzo dobre :).

Ja miałem troszkę inny przypadek z góry przepraszam, ale się rozpiszę. Natrafiłem kiedyś na spółkę, która w bardzo szybkim tempie z kilkunastoosobowej firmy rozrosła się do spółki zatrudniającej kilkaset osób willa zamieniona została na bardzo nowoczesny kompleks biurowo magazynowy. Z początku nie zastanawiałem się nad sukcesem firmy, w jaki to magiczny sposób udało jej się tak fenomenalnie rozwinąć. Moje pierwsze wrażenie było nawet pozytywne, ale nic bardziej zgubnego.
Moje wszelkie wątpliwości rozwiały rozmowy z pracownikami i system raportujący. Firma się rozrosła w 80% bazując na jednym kliencie (po przez przejęcie pracowników konkurencyjnej firmy), którego na dzień dzisiejszy traci, obroty handlowców były tak fenomenalne, że z wyliczeń wyszło mi, że więcej zarobimy jak ich wszystkich zwolnimy i przeszkolimy nową kadrę (firma posiadała szereg umów podpisanych lata wcześniej na których mogła się utrzymać), dział zakupów (zabagniony) wyłącznie bazował na cenach katalogowych proponowanych przez producentów a po latach jego pracownicy nie dostrzegali potrzeby zmian twierdząc, że mają tu takie doświadczenie, że wiedzą lepiej (Tym akurat się ubawiłem). Rotacja pracowników na takim poziomie, że uśredniając wyszło mi, że w ciągu dziesięciu lat wymieniano pracownika na każdym ze stanowisk 25 razy.
Po tygodniu moje niezadowolenie z panującej sytuacji sięgało zenitu, główne zajęcie pracowników polegało na donoszeniu i wewnętrznych grach politycznych, wszystko potęgował fakt, że kilku moich poprzedników pozostawiło masę rozgrzebanych tematów i ulotniło się gdzie pieprz rośnie, Członkowie zarządu ingerowali w najdrobniejsze szczegóły każdej transakcji, z czego każdy z osobna miał inne rozwiązanie a na wspólnych spotkaniach krytykowali wszystkie rozwiązania nawet te, które wcześniej sami zaproponowali :). Podczas prywatnych spotkań z członkami zarządu zauważyłem, że skłaniają pracowników do donoszenia, drobnego szpiegowania itp. (chcieli wiedzieć wszystko).
Po kolejnych kilku dniach zauważyłem, że ktoś grzebie w moich rzeczach (miarka się przebrała, potem dowiedziałem się, że to prezes ma taką tradycję w odniesieniu do kadry kierowniczej). Postanowiłem odnowić rozmowy z poprzednimi firmami oferującymi zatrudnienie i uciec w pracę do czasu odejścia. Na wstępie wyprostowałem rozgrzebane tematy większość to były przetargi ceny sprzedaży były wyższe niż zakupu po negocjacjach. Ciężka praca sen z laptopem i dwoma telefonami zaowocował, udało się i w tym momencie trafiłem na celownik (wystąpiłem przed szereg) na szczęście po tygodniu i tak już mnie tam nie było.

To miejsce było dla mnie życiową lekcją jak ingerencja zarządu potrafi zniszczyć prawidłowe funkcjonowanie firmy także na polu interpersonalnym prowadząc do zachowań patologicznych. I tego że w pewnym etapie rozwoju firmy lepiej zainwestować w doświadczoną kadrę zarządzającą.

Pozdrawiam
GOL
Krzysztof Liszkowicz

Krzysztof Liszkowicz Dyrektor Produkcji

Temat: Ręczne sterowanie przez właściciela

No dobra ... to co piszecie jest prawdą (wiem z autopsji).
Ale czego ma generalnie dotyczyć ten wątek?

Mnie bardziej interesuje jak sobie poradzić z tym problemem a nie tylko go opisać.

Następna dyskusja:

W Kielcach najlatwiej znale...




Wyślij zaproszenie do