Temat: Pułapka "wielkich ludzi"

Tzw. "wielki człowiek" ma bardzo wiele zajęć zewnętrznych. Musi przecież w jakiś sposób utrzymywać swoją wielkość. Czasami czuje potrzebę, by na każdym kroku jej dowodzić oraz oczywiście ją eskalować (bo wiąże się to zarazem z jego dochodem).
Widzimy "wielkich ludzi" w mediach, jak gazety, filmy, programy itd. Jesteśmy "zalewani" gwiazdkami i gwiazdeczkami. Jest tego tak wielki przepych, że dawno zapominamy o tym, iż serwuje nam się totalny kicz, na najniższym poziomie gustów.
Piszę to z pełną odpowiedzialnością: DZISIEJSZA KULTURA MEDIALNA TO PASZA DLA OSŁÓW.
Tego jest dużo, tak dużo, że staje się to w naszych oczach wielkie. Wielkość ta jednak zasadza się na niestabilnym i ulotnym fundamencie.
Któż z nas nie chciałby być sławny? Sławę kojarzy się z sukcesem. Popularność, "wszechobecność medialna" czyni cię dla ludzi bogiem. Skoro jesteś tak "rozpowszechniony", to jesteś boski.
Sława zdarza się jako efekt uboczny. Ale może również stać się celem. Można uzależnić się od sławy, popularności i pewnej władzy, jaką ma się wówczas nad ludźmi. Traktują cię już specjalnie, inaczej, noszą na rękach. Kiedy chorujesz wszyscy są zakłopotani, a kiedy umierasz wszyscy płaczą.
Twierdzę, że "wielcy ludzie" są skutkiem moralnego upadku społeczeństwa. Jedni stają się lepsi niż inni. Śmierć gwiazdy to tragedia, śmierć "szarej myszki" to statystyka.
Media na różne sposoby zakłamują rzeczywistość. Żywią się oczywiście na sławnych ludziach, "wielcy" z kolei robią to na mediach - zachodzi zjawisko symbiozy. Ofiarą z kolei, tym, który jest pochłaniany, przeżuwany i trawiony, jest "normalny" człowiek, płatnik podatków i konsument komercyjnej papki.
Rzecz jasna wielcy są wytworami małych. Gdybyśmy znali swoją godność i prawdziwą naturę, nigdy nie pojawialiby się żadni "wielcy", ponieważ nic większego, niż nasza prawdziwa istota dla nas nie istnieje. Nasza "godność" to "godness", "boskość" (choć nie znalazłem odpowiedniej etymologii, nieważne, człowiek ma prawo tworzyć słowa, jeśli są mu one potrzebne).
W Jodze mówi się o tym "aham brahmasmi", "aham atman" - jestem boskością, jestem boskim duchem itd. Hawajskie "akua" znaczy "bóg wewnątrz". Świadomie używam małej litery, nie chodzi mi o Boga Absolutnego. Ja nie jestem twoim Stwórcą ani ty moim, jesteśmy natomiast panami swojego losu, bogami swojego przeznaczenia.
Ta boskość cechuje się wolnością i odpowiedzialnością. "Wielcy ludzie" poruszają się po falach kultury masowej. Dlatego na ogół brakuje im osobistej energii i umiejętności radzenia sobie w rzeczywistości. Gdyby zgasły flesze i kamery, zgaśliby oni. Gdyby nikt na nich nie patrzył, znikliby w swoim własnym mniemaniu.
"Wielkość" to oszustwo medialne. To pułapka, w którą wpadnięcie dla wielu może wiązać się z kompletnym życiowym zagubieniem i frustracją. To zaślepia oczy na realność. Media masowe działają jak krzywe zwierciadło. Tworzą swoisty sen, z którego wielu tzw. artystów budzi się wskutek przedawkowania, wypadku, śmiertelnej choroby czy rujnującej w jakiś sposób afery.
Niektórzy nie budzą się wcale. Całe życie śnią swoją wielkość do momentu, aż "kat opuści topór".
Gdy byłem trochę młodszym człowiekiem, na początku mojej świadomej drogi zawodowej i życiowej usłyszałem piękne zdanie w jednym, i to niszowym filmie: największymi odkrywcami są odkrywcy ludzkich serc. W jakiś sposób stało się to dla mnie jedną z maksym życiowych, charakteryzujących moje podejście do życia, do wszystkiego.
Prawdziwie wielkim jest ten człowiek, który odkrywa własną naturę, poznaje samego siebie, zdobywa wiedzę o życiu, śmierci i reinkarnacji. Wiedzę, a nie głupawą wiarę, gdzie przyjmuje się możliwość wcielenia w roślinę. Wiedzę płynącą z doświadczenia, czyli poznanie bezpośrednie.
Każda inna wielkość to mrzonka, to fortel, iluzja, to malizna i tandeta.
Każdego z nas stać na to, by być w ten sposób wielkim. Wszystko zależy jedynie od tego, czy nasza orientacja skieruje się na zewnątrz, czy do wewnątrz.
I potrzeba pokory, by uznać swoją niewiedzę oraz zacząć szukać wiedzy; pokory, której brakuje opętanym światem zewnętrznym, sławą, forsą, seksem i karierą "wielkim ludziom".
Dobrze - Czytelnik wybaczy mam nadzieję ten sarkazm - uczy nas język grecki, bo słowo "eidolos", od którego wywodzi się "idol" znaczy m.in. "bałwan".
===
Uzdrowienie sfery pieniędzy, związku, ciała i psychiki, relacji towarzyskich i rodzinnych oraz duchowej ścieżki! Bezpłatne diagnozy ze zdjęcia. Metody huny wg Serge’a Kahili Kinga na odległość, kursy i warsztaty: http://muninszaman.blogspot.comTen post został edytowany przez Autora dnia 05.11.14 o godzinie 10:37