Temat: Huna: Czwarta zasada szamańska: MANAWA

Hawajskie słowo “manawa” znaczy “czas, sezon, data, chronologia, okres czasu, od teraz”.
Wszystko ma swój czas. Tyle, że nie zawsze umiemy ten czas rozpoznać. Wstawiamy na kuchenkę potrawę, którą chcemy zagotować lub usmażyć. Możemy przytrzymać ją zbyt krótko albo zbyt długo. Nie trafimy wtedy w odpowiedni czas. Potrawa będzie niegotowa lub zniszczona.
W życiu, w przypadku praktyk szamańskich obowiązuje ta sama zasada. Od jej zrozumienia zależy w istocie wszystko. Przykład z bioenergoterapią. Energetyzujemy jakiś narząd lub czakrę i czujemy, że więcej energii nie przyjmie. To jest odpowiednia “manawa uzdrawiania”. Zdejmujemy dłoń i więcej nie wypuszczamy energii. Jeżeli nadal będziemy energetyzować, możemy zepsuć czakrę, kanały energii, przenergetyzować ciało.
Dając za mało energii, nie rozpoczniemy procesów uzdrawiania. Musimy zmieścić się w odpowiednim momencie.
Na innej płaszczyźnie działa to np. w haipule. Niektórzy nie rozumiejący zasady MANAWA chcą efektów od razu. Haipule jednak może przynieść widzialny efekt później. W tym momencie ważne jest, by wiedzieć, iż tak działa natura. Nie da się tego zmienić. Każdy chyba rolnik by chciał, aby jego zasiew wzrastał natychmiast. Lecz nie da się tego zrobić.
Często myli się szamanizm z biblijnymi cudami. Cuda, jeżeli się zdarzają, w co wątpię, nie muszą liczyć się z prawami natury. Bóg w żydowskich klechdach sam interweniuje i dokonuje creatio ex nihilo, czyli tworzy wydarzenie nie mające naturalnych przyczyn.
W szamanizmie działamy według praw natury i korzystamy z inteligencji i energii naturalnych. Dlatego musimy czekać na efekty, gdy zasialiśmy nasze ziarno - tyle czekać, ile potrzeba.
Poznanie i zrozumienie tej zasady może okazać się dla ciebie kluczowe. Dzięki temu zrozumiesz, że nie ma sensu się stresować. Stres i zacietrzewienie nic nie zmienią. Twój pełen cierpienia wysiłek na nic się nie zda, jeżeli nie czas na pewne zmiany.
Współpraca z zasadą MANAWA powala się wycofać, zwolnić. Rolnik, który stoi ciągle na polu, pochylony nad swoimi ziarnami, albo rozdziobujący glebę by sprawdzić, czy rośliny zaczęły już wzrastać, czy mają dostateczne korzenie itd. może przyczynić się albo do własnego szaleństwa, albo do zniszczenia potencjalnych plonów.
Musi zaufać prawom i siłom natury. Dzięki nim żyje, oddycha, we właściwym czasie pojawił się na tym świecie i dzięki nim zbiera plony.
To jest zaufanie do swojej natury, nie zaś tylko do czegoś na zewnątrz. Ufamy naturze na zewnątrz, ponieważ zaufaliśmy tej wewnętrznej. Otrzymujemy wsparcie od kosmosu, gdy odnaleźliśmy wsparcie w sobie.
MANAWA jest jednym z kluczowych pojęć nie tylko w szamanizmie, ale i w życiu. Nie chodzi tu o jakieś ontologiczne spekulacje nad istotą czasu. Rzecz jest bardzo prosta, wyjaśnia ją pewne powiedzenie zen: kiedy jestem głodny - jem, kiedy jestem zmęczony - śpię. Kiedy jestem głodny - pojawia się czas na jedzenie, kiedy jestem zmęczony - pojawia się czas na drzemkę.
Tak żyć powinniśmy zawsze, zacznijmy od teraz. Nie czekajmy.
Gdy czuję, że nie jest to odpowiednia pora na jakieś działanie, ponieważ nie jestem przygotowany ani przekonany, nie robię go. Odkładam na potem. Teraz o nim nie myślę. Robię coś innego, coś, co w tym momencie odczuwam jako potrzebę wewnętrzną czy zewnętrzną, płynącą z ciała, umysłu lub z ducha.
Teraz jest czas na robienie tego, czego naprawdę chcemy. Jeśli nabawimy się odkładania naszej prawdziwej woli na potem, możemy jej nie urzeczywistnić, nie znajdziemy na to okazji.
Gdy jemy niedojrzałe owoce, są one cierpkie. Czy nie masz wrażenia, że twoje życie jest cierpkie? Może za pewne rzeczy zbyt wcześnie się zabierasz? Może twoja praca, twój związek czy cokolwiek innego podjęte zostały, gdy byłeś niedojrzały? Coś cię przerasta, ponieważ niedojrzały, nie rozwinięty podjąłeś się tego.
Daj sobie czas - na wszystko. Nie spiesz się. “Festina lente!” powtarzał cesarz August, co znaczy po łacinie “Spiesz się powoli!”. Moja babcia też nauczyła mnie tego powiedzenia w dzieciństwie i dużo dla mnie znaczy do dzisiaj.
Ty czujesz, że na coś w twoim życiu jest niewłaściwy czas, ponieważ ty jesteś źródłem i bogiem swojego życia. Tylko że nie traktujesz tego poważnie. Nauczyłeś się ufać kategoriom umysłowym, stałeś się mądry mądrością pojęć i słów, pochodzącą z zewnątrz. Zamknąłeś się na intuicję, swoją mądrość wrodzoną. Umysł przedkładasz nad ducha. Poznanie przez dyskurs, dyskursywną myśl, pokawałkowane przez intelekt stawiasz ponad bezpośrednie poznanie intuicyjne, świadomościowe, duchowe, a potem przeżywasz tego skutki. Spóźniasz się, bo tyle czasu zajmuje to całe zastanawianie się. Albo przychodzisz zbyt wcześnie, jako że twoje myślenie ciągle cię niepokoiło i nie mogłeś się doczekać.
Ludzie szukają duchowych doświadczeń gdzieś tam i kiedyś. Hmm... Gdy odciąłeś dyskursywną myśl, inne duchowe doświadczenie niż to, które masz gdy obierasz ziemniaki lub zmywasz talerze nie jest ci potrzebne. Każde doświadczenie przebudzonej świadomości jest duchowe. To jeden z aspektów istoty nauk i praktyk zen. Nie ma specjalnych duchowych doświadczeń, których potrzeba szukać poza chwilą obecną.
Przestań myśleć. Szybko znajdziesz się tu i teraz. Gdy samuraj pomyślał, już nie żył. Nie ma czasu na myślenie jeżeli chodzi o MANAWA, o życie.
Myślenie może być czynnością, którą wykorzystujesz w jakimś celu, umysł ze swoimi reakcjami mentalnymi może być towarzyszem ducha, ale myślenie nie powinno być sposobem, na jaki żyjesz i tym, z czym się identyfikujesz.
Gdy czujesz potrzebę skorzystania z toalety doświadczasz we własnym ciele zjawiska związanego z zasadą MANAWA. Jest czas na pójście do ubikacji. To nie jest czas na inne działania, chyba, że nie będzie ci przeszkadzać duża i niezbyt ładnie pachnąca plama ma spodniach.
W swojej pracy z klientami metodami szamanizmu wykorzystuję zasadę MANAWA. Próbuję kierować się intuicją gdy coś do nich piszę czy mówię, by we właściwym momencie przekazać właściwe rzeczy. Wielu z nich jeszcze nie dojrzało do pewnych informacji, także jeżeli chodzi o efekty haipule. Potrzebują rozwoju, by dorosnąć i zacząć jeździć. Do wielu rzeczy ja nie dorosłem, do których dorośli moi nauczyciele. Nie wiem kiedy będę na tyle dojrzały, by robić to, co oni i umieć to, co oni, ale ufam, że rozwijam się we właściwym tempie - ani za szybko, ani za wolno. I biorę z nich przykład, co nie oznacza, że ich małpuję. Nie chcę tutaj ingerować z poziomu umysłu. Umysł jest tym średnio ograniczonym.
Oto bajka o trzech “braciach” - głupim, średnim i genialnym. Pierwszy brat to ciało (ku), drugi to umysł (lono) a trzeci to duch (kane). Jeżeli chcemy prowadzić genialne życie, powinniśmy słuchać się genialnego brata.
Duch pokazuje nam na co jest właściwy czas. Daje nam intuicje: “jeszcze nie teraz”, “jeszcze nie pora, nie idź tam” itd. To są płynące z naszej istoty informacje. Ponieważ rzadko kiedy ją znamy, towarzyszą one innym, pochodzącym z umysłu i ciała. Ciało mówi: “już, natychmiast, chcę rozładować napięcie, chce mi się np. seksu”. Umysł “zastanów się, przeanalizuj to, tak nie od razu”. A duch pokazuje właściwą porę.
(Jeżeli dominuje cię ciało, twoje słowa brzmią: "chce mi się" a nie "chcę". W żądzy nie ma wolności.)
Co od tego zależy w naszym życiu? Wszystko. Ludzie słuchający ciała zakładają związki dla seksu, by natychmiast rozładowywać napięcie lub szukają “podwórkowych przygód” jak uliczne kundle. To niegodne. To bardzo mało uduchowione osoby, posłuszne głupiemu bratu. Nie dbam o to, co na to powiedzą zwolennicy “powszechnej tolerancji”. Nie mam tolerancji dla tego, co uważam za niegodne człowieka.
W naszym życiu to są najpraktyczniejsze rzeczy na świecie. Czujemy się popychani do zrobienia czegoś już, natychmiast. Idź to pracy, znajdź partnera, szybko, szybko, nie ma czasu do stracenia itd. Korzystaj z życia, żyj przyjemnie. Zwierzęta mają w naturze zaspokajanie swoich popędów. Dla człowieka nie jest to naturalne. On swoje popędy ma możliwość i moralny obowiązek poddawać duchowi i świadomości. Świadomość przekształca je w narzędzia, w moce, w dyspozycje.
Ale nie wtedy, kiedy wyznajemy zasadę “im szybciej, tym lepiej”. Gdy nauczyliśmy swoje ku reagowania na popędy, pożądania jako na coś, co powinno być bezwzględnie realizowane, bez prześwietlenia tego światłem świadomości ducha, sami skazujemy się na cierpienia: na nieudane związki, na niechciane ciąże, na AIDS czy zobojętnienie wskutek współżycia z wieloma partnerami, na wypadki drogowe spowodowane brawurą, na pochopne decyzje odnośnie do zawodu, edukacji, pracy, biznesu, zakupu domu itd.
Czy nie czujesz się w tym momencie przez coś pchany i niepokojony? Jakaś siła jakby mówi ci: no działaj, co tak siedzisz, musisz działać, nie ma czasu. Możesz odpowiedzieć tej sile: MANAWA. Mam czas. Mam mnóstwo czasu. Cały czas należy do mnie. Wezmę się za konkretne rzeczy w odpowiednim czasie. Do niczego się nie spieszę. Wszystko wykonuję w odpowiednim momencie. To ostatnie to bardzo dobra afirmacja do powtarzania.
Rodzice, nauczyciele, pracodawcy wychowali nasze ku by ciągle było popędzane, jak koń pociągowy czy wyścigowy. Nawet gdy nic nie robimy, odczuwamy działanie tych nawyków. Zwłaszcza gdy uczymy się medytacji lub koncentracji możemy to odczuć. Usiedzenie w spokoju przez kilka nawet minut to wielki problem. Ku i lono zajęte są ciągłym dążeniem do czegoś na zewnątrz, robieniem czegoś, śpieszeniem do czegoś, co w ogóle nie ma sensu w tym momencie.
W medytacji możesz to sobie uświadomić. W życiu codziennym zazwyczaj sobie tego nie uzmysławiasz, dlatego to realizujesz.
Gdy jestem głodny - jem, gdy jestem zmęczony - śpię. Proste, ale jakże trudne, gdy nasze ku ma tak wiele nawyków, które sprawiają, że jemy wtedy, gdy wypada i śpimy wtedy, gdy wypada. To jednak, co wypada, wcale nie musi być właściwym czasem.
Umysł człowieka nie rozumie i nigdy nie zrozumie natury. Tylko duch ma kontakt z naturą, jako że sam jest tą naturą i tylko on może znać właściwy czas na wszystko. Umysł, który mierzy czas, gubi się w jego paradoksach jak np. doczesność w wieczności itd. Duch nie ma takich problemów. Dla niego istnieje tylko tu i teraz. Wszystko inne to złudzenia, wytwory umysłu.
Gdy chcemy coś usilne przyśpieszać, ulegamy ku, czyli ego, które się w oparciu o nie pojawia w umyśle. Pragniemy wszystko zmieniać, by było inne, niż jest. To wielki problem człowieka. Zamiast odczytywać naturę, rzeczywistość, on chce ją pisać i poprawiać. Mądrym, oświeconym można stać się tylko poprzez spotkanie się z prawdą, wyjście naprzeciw rzeczom, a nie stworzenie siebie jako mądrego czy oświeconego. Poprzez spotkanie z tym, co jest obiektywne, w czym duch może rozpoznać siebie jako wolnego od iluzji.
To odbywa się w tu i teraz. MANAWA jest w istocie tym, co w zen nazywa się “satori”. To rozpoznanie prawdziwej natury w chwili obecnej, przebudzenie się do tu i teraz. Pozostawienie przeszłości i przyszłości. Przeszłość i przyszłość nie istnieją, to tylko projekcje umysłu. Dlatego przebacz, by tego ze sobą absurdalnie nie nosić.
Nie działasz dla przyszłego celu - nie tak postępują kahuni. Uzdrowienie nie ma być osiągnięte za miesiąc, za rok, ale teraz, w tym momencie. Teraz jest moment mocy. Najpierw zaistnieje ono na poziomie duchowym, a jeżeli dojdzie do tego w tym momencie, reszta jest tylko manifestacją tego uzdrowienia na innych poziomach.
Nawet gdy masz plany, formułuj je tak, jakbyś już osiągnął to, co planujesz osiągnąć. Nie zniekształcaj swojego doświadczenia przyszłością, perspektywą przyszłości. Przejęty przyszłością nie będziesz w stanie dostrzec właściwego momentu dla spraw, które powinny zostać wykonane teraz.
Będziesz ślepo dążył do zewnętrznego celu, choć zen głosi, że mądry łucznik zawsze celuje w samego siebie i nie strzela dla nagrody.
Jeżeli chcesz wiedzieć, co jest dla ciebie naturalne, nie słuchaj swojego ciała ani umysłu. Możesz naczytać się książek o diecie wegetariańskiej czy jej braku, różnych zasad zdrowego życia itd. Twoja głowa może być pełna schematów, albo i cennych wiadomości, które mogą zostać wykorzystane twórczo i szczegółowo. Ale prawdziwym źródłem wiedzy o naturze, ostatecznym źródłem wiedzy o naturze są duch i doświadczenie duchowe. To nie jest jakieś tam dziwne przeżycie absolutu za chmurami, ale przeżycie samego siebie. (W ogóle bezpośrednie doświadczenie czegokolwiek jest doświadczenie duchowym, o czym wiedzą mistrzowie zen. Na poziomie doświadczenia bezpośredniego nie ma dualizmu na duchowe doświadczenie i nieduchowe.)
To słuchanie się swojego serca i podążanie za jego głosem. Rób tak, a twoje życie będzie takie, jakie zawsze pragnąłeś, by było, bez nerwowej chęci zmiany wszystkiego i wszystkich.
Zamiast wykładać cały świat asfaltem, załóż buty.
Niech twoją intencją będzie odczytanie tego, co mówi do ciebie serce w tym momencie a potem robinie tego i tylko tego we właściwym, wskazywanym przez intuicję czasie.
Ta intuicja nie jest jakimś tam mistycznym odczuciem, ale przejawia się w umyśle i w ciele, w energii i oddechu. Gdy skierujesz się do ducha, do wnętrza, zmieniasz orientację z cielesnej i umysłowej na duchową, informacje od ducha będą docierały i przejawiły się w ciele i umyśle jako zjawiska, reakcje, odczucia, cała seria przeczuć itd.
Ciało i umysł staną się tym, czym zawsze być powinny: narzędziami i tylko narzędziami dla ducha, nie zaś źródłem dla twojego życia i podstawą dla podejmowania decyzji.
Jeżeli zechcesz kiedykolwiek nawiązać kontakt z chwilą obecną, możesz skupić się podczas czterech kolejnych oddechów kolejno na: (1) wrażeniach wdechu i wydech przez nos, (2) na ruchach klatki piersiowej i brzucha, (3) na biciu serca i pulsie, (4) na całym ciele. Możesz dla wzmocnienia efektów dodać jeszcze afirmację podczas kolejnego, piątego oddechu. Podczas wdechu przenosisz się kontakt z chwilą obecną, podczas wydechu mówisz: “tu i teraz świadomy jestem całego swojego jestestwa”.
To ćwiczenie nazywa się w hunie "Ha!" (znaczy to tyle, co "oddech") i możesz je wykonywać gdzie chcesz, kiedy chcesz, nawet wiele razy za koleją, jeżeli przynosi ci korzyści. Dobrze jest zaczynać nim różne inne praktyki huny.
Co się dzieje, gdy spóźniasz się na pociąg? Nie pojedziesz nim. W życiu mamy wiele różnych pociągów i często się na nie spóźniamy. Nie to jest jednak problemem. Nasz naturalny cel nie znajduje się na zewnątrz. Zewnętrzne okoliczności mogą być albo “nasze”, czyli twórczo przez nas zorganizowane, wywołane, albo “nie nasze”, a wtedy czujemy się pochłonięci przez przypadkowość.
Gdy skupiamy się na chwili obecnej możemy dowiedzieć się co jest “nasze” a co nie jest “nasze”. Co jest dziełem naszego ducha, a co wytworem otoczenia, z którym się utożsamiamy.
Dla przykładu studiujemy jakiś kierunek i "coś" w nas "pragnie" to robić dalej, ale w chwili obecnej doświadczamy poczucia “nie nasze”. Choć pragniemy, to nie zjawiamy się na zajęciach, bycie na zajęciach stałoby się dla nas torturą, czymś wbrew sobie. Ale pod warunkiem, że mamy kontakt z duchem w chwili obecnej. Od umiejętności wsłuchania się, odnalezienia się w chwili obecnej, a nie we własnych projekcjach umysłu i pragnieniach zależy to, czy rozpoznamy nasz właściwy pociąg i czy się na niego nie spóźnimy.
Bywa, że wsiadamy do nie naszych pociągów (bo na nasz się spóźniliśmy) i potem dojeżdżamy tam, gdzie nie chcemy dojechać. Rozpoczynamy kierunek studiów albo podejmujemy pracę, które nie są naszą pasją, a potem przez lata męczymy się, gnębimy i w ten sposób osłabiamy swoje zdrowie zmuszając się do robienia tego, czego w rzeczywistości nie chcemy robić.
Kiedy robisz to, czego nie chcesz robić pojawia się właściwy czas - czas na to, by przestać to robić. Życie ma sens tylko wtedy, gdy robimy to, czego naprawdę chcemy. A to, czego naprawdę chcemy, możemy poznać tylko w chwili obecnej, traktując to, co przeżywamy tu i teraz, a nie to, co myślimy o przyszłości (pragnąc mieć np. papierek studiów wyższych albo dobrze płatną pracę, by ludzie na nas patrzyli z dołu i nas podziwiali, uwielbiali, zaliczali nas do “wykształconych” i “dobrze zarabiających”) za podstawę dla naszej decyzji.
Gdy zaczniemy nadawać mocy temu, co przeżywamy w tym momencie, kiedy będziemy żyć tak, jakby nigdy miało nie nadejść żadne “jutro” ani nigdy nie istniało żadne “wczoraj”, zawsze zdążymy na nasz pociąg. Ba, sami będziemy pisać sobie rozkład jazdy.
(Wizje celów są ważne, ale tylko oparte na doświadczeniu tu i teraz mają moc się spełnić, jako że płyną z obiektywnych możliwości.)
Nie będziemy pracować dla pieniędzy, ale dla ducha. Nie będziemy studiować dla papierka, ale dla ducha, dla jaźni.
Robienie wszystkiego dla ducha, dla jaźni w jodze nazywa się “purusartra”.
Człowiek powinien mieć duchowy cel w życiu, urzeczywistnienie ducha powinno być jego celem, w przeciwnym razie chybia celu w każdej dziedzinie, która pozornie nawet nie ma nic wspólnego z duchem.
Gdy odkrywamy siebie w chwili obecnej, stajemy się słońcem swojego życia zamiast być jego satelitą. Wiesz, że jesteś centrum i wszystko jest dla ciebie, dla ducha, jaźni. To nie ty jesteś dla czegoś innego. Masz pozycję króla a nie niewolnika. Jest to już treść piątej zasady huny, która nazywa się MANA (co oznacza “władza”). By jednak spełniać funkcję panującego, potrzeba najpierw osadzenia w chwili obecnej. Pochłonięci myślami o przeszłości i przyszłości i emocjami nie będziemy w stanie panować nad własnym myśleniem, tym bardziej nad energią i materią.
Co czujesz w tym momencie? Zróbmy ćwiczenie. Skup się na swoim ciele. Poszukaj miejsc, które czujesz jako napięte lub niewygodne. Zwróć uwagę na oddech i ciało energetyczne, które się w nim manifestuje. Jaki jest twój oddech? Popatrz na swoje ciało emocjonalne, w jakim jest stanie? Czego teraz potrzebuje? Spójrz na swoje myśli, czyli ciało mentalne.
Dzisiaj stale pędzimy i nie mamy czasu, by usiąść i sobie to wszystko uświadomić. Dlatego pogłębiamy stres, napięcie, chorobę, cierpienie, niezadowolenie, poczucie bycia zniewolonym, które płynie z faktycznego zniewolenia myślami, egoizmem i stresem.
Ego jest myśleniem. Gdy myślenie ustaje, ego znika. Myślenie ustaje, ale nie świadomość. Ustaje w tym sensie, że nie dominuje twojej świadomości. Myśli nadal występują, ale niejako na jej peryferiach i służą za narzędzia, nie zasiadają jednak na tronie twojego życia.
W mitologii nordyckiej istnieje mit o bogu Odynie i jego dwóch posłańcach, krukach - Huginie (Myśl) i Muninie (Pamięć). Myśl wybiega w przyszłość a Pamięć w przeszłość. Ale oba kruki służyły Odynowi. Były na jego rozkazy. Odyn był kimś różnym od swoich kruków.
My jednak nie widzimy tej odmienności, gdy jesteśmy stale zabiegani. Myśl i Pamięć stają się Odynem. Ale nie ma takiego mitu w mitologii nordyckiej.
Jeżeli mamy panować, jeżeli mamy być bogami swoich żyć, Hugin i Munin muszą stać się naszymi sługami. Nic nie może oddzielać nas od doświadczenia chwili obecnej (stać powyżej bezpośredniego przeżywania jako autorytet). A ona przynosi nam ciągle nowe doświadczenia i lekcje.
Uczy nas odczuwania bezpośrednio, patrzenia bez masek, bliskości i bezpośredniości, otwartości serca na rzeczywistość i innych. Zamiany imitacji i fantazji myślowych na prawdziwe skarby natury.
Gdy tylko przestaniemy uciekać od tego momentu, stajemy się studentami natury. Uczymy się co jest właściwe a co niewłaściwe, co jest istotne a co nieistotne. Uczymy się odróżniać ducha od ciała i umysłu, współczucie i miłość od żądzy, wiedzę od niewiedzy, iluzję od rzeczywistości. Uczymy się rozpoznawać właściwy czas by zacząć jakieś działanie i właściwy czas by go zaniechać.
Żeby jednak brać udział w wykładach i ćwiczeniach na tych studiach, potrzeba być tutaj, potrzeba znajdować się na sali wykładowej a nie bujać w obłokach czy podążać za swoimi wyobrażeniami czy wspomnieniami siebie i swoich niepowodzeń czy bliskich i ich porażek.
W tym momencie odkrywamy przeogromne, niewyczerpane możliwości. W życiu wiele z pewnością straciliśmy. Uciekło nam wiele pociągów. Nie były to jednak ostatecznie nasze pociągi. Tego, co naprawdę nasze nie można ani stracić, ani zyskać. Względnie można stracić szansę na zdrowie, udany związek czy duże pieniądze, ale nigdy nie da się stracić szansy na to, by odkryć w tym momencie, w samych sobie moc, aby przerwać pasmo niepowodzeń i zacząć odnosić sukcesy.
Największym sukcesem, sukcesem wszystkich sukcesów jest rozpoznanie swojej prawdziwej natury jako różnej od ciała i umysłu. Wiesz wtedy, że wszystko, co straciłeś lub zyskałeś na poziomie ciała i umysłu, czy były to pieniądze, czy wykształcenie, czy nawet zdrowie, ładny wygląd itd. nie było naprawdę zyskiem ani stratą dla ciebie, dla ducha.
Gdy poświęcisz pieniądze i wykształcenie swojej duchowej ścieżce, przede wszystkim intencji wyzwalania od cierpienia innych, całego świata, nie zabraknie ci ani pieniędzy, ani wiedzy czy zdolności intelektualnych, otworzysz też źródło uzdrowienia. Chwila obecna będzie dla ciebie jak Lampa Aladyna a nie Puszka Pandory.
I nie mówię tu o jakimś fałszywym, egoistycznym altruizmie. Nie wyzwolisz od cierpienia innych, jeżeli najpierw nie wyzwolisz siebie. Nie dasz innym tego, czego sam nie masz. A najcenniejsze, co możemy dać innym, to nie pieniądze czy tym podobne, ale właściwy przykład, który pokaże im co to znaczy wolność od cierpienia, co to znaczy żyć jak człowiek oświecony i na każdym kroku odnosić sukcesy dzięki swojej wewnętrznej mocy, MANIE.
Gdy będziesz słaby, staniesz się przykładem słabości. Stare przegenialne łacińskie powiedzenie głosi: Verba docent, exempla trahunt (Słowa uczą, przykłady pociągają).
Pokaż innym jak to jest panować nad swoim życiem i mieć wiedzę o sensie życia oraz tym, co dalej. Nie martw się tym, że będziesz niezrozumiały, twoje słowa nie mają tu nic do rzeczy.
Nie martw się tym, czy cię inni zrozumieją i skorzystają z twoich właściwości. Możesz nie wypowiedzieć ani słowa - twoja bliskość w chwili obecnej zacznie działać oświecająco.
Dlatego nie ma potrzeby ciągle mówić “szamanizm” czy “duchowość”. Po co odwracać swoją uwagę od teraźniejszości, od autentyczności, by snuć historie na temat abstrakcji?
Dziś pada tak wiele słów, zwłaszcza w dobie Internetu. Był pewien mistrz zen, który szukał kogoś, z kim mógłby porozmawiać bez słów. Chwila obecna ma największą moc. Jak w opowieści z życia Buddy. Przyszedł do niego człowiek, który zalał go pytaniami. Budda jednak milczał. Człowiek ten wreszcie przestał mówić, pokłonił się, podziękował za naukę i wyszedł. Zrozumiał istotę buddyzmu poprzez działanie zasady MANAWA.
Urządź sobie tak życie, by ci się podobało, byś się w nim dobrze czuł, by było to naprawdę twoje życie. Nie pełne warunków: będę szczęśliwy, jeżeli. Nie nieustannie wpatrzone w przyszłość. Wpatrzenie w przyszłość to ślepota. Zapewne wielu potrąconych przez samochody na przejściach dla pieszych wpatrywało się w przeszłość lub w przyszłość. Nie twórz wypadków. Nie stawaj się "ofiarą losu".
Zorganizuj sobie tak życie, by to, co przeżywasz w tym momencie, było dla ciebie kryterium. By czuć się zawsze dobrze tu i teraz, nie kiedyś tam. Nie gdy skończysz studia czy dostaniesz dobrą pracę. Teraz. Stań się pępkiem swojego świata. Dlaczego nie - bądź pozytywnie próżny. Masz prawo żyć w sposób, który jest dla ciebie wygodny i inspirujący. Wygoda (nie utożsamiajmy jej z rozwiązłą rozpustą, którą nazywa się po łacinie “luxuria”) to przeciwieństwo tego, co Budda nazywał “dukkha”, w sanskrycie mówi się o tym “sukkha”. Słowo “dukkha” jest jak sądzę źródłem słowa “dukać”, czyli “mówić niepłynnie, z przeszkodami”. Używano go dla oznaczenia źle działającego koła garncarskiego. “Sukkha” zaś to właściwe, poprawne działanie tego koła. (Można nieco skomplikować Czytelnikowi życie i wprowadzić tu wątek czakr jako kół energetycznych). W swobodzie nie ma egoizmu. Egoizm wiąże się z odczuwaniem dukkhi. Gdy pracujesz jak wół i bijesz się z samym sobą za każdym razem, gdy masz pójść do pracy - to jest egoizm. Nie to, że spontanicznie i łatwo zarabiasz pieniądze oraz opływasz w nie. Pieniądze sprawiają, że życie jest łatwe, jest sukkha. Pieniądze są duchowe, buddyjskie. Bieda, stres, wymęczająca praca, robienie czegoś wbrew sobie to dukkha. Są ludzie, którzy lubią wykonywać ciężkie prace. Jeżeli jednak ty wykonujesz taką pracę i tego nie lubisz, robisz to z egoistycznych pobudek.
Możemy się w myślach podziwiać: jak ja ciężko pracuję, jakie to wspaniałomyślne, jestem człowiekiem uczciwie zarabiającym. Ciężka praca i uczciwość to dwie różne rzeczy. A samo myślenie o sobie w kategoriach wspaniałomyślności to ewidentny egoizm.
Mądry jest mędrzec, który o tym nie wie. Jeżeli zaczynasz studia by czuć się kimś mądrym, z wyższej półki, obiecuję ci, że staniesz się głupszy im bardziej będziesz się czuł mądrzejszy. Twojej niewiedzy przybędzie.
Gdy połączysz się z chwilą obecną, nikt i nic nie będzie ci musiał mówić co masz robić. Jesteś głodny to jesz, jesteś zmęczony to śpisz. I tysiące innych rzeczy oraz pomysłów. Masz kontakt z tym, co istnieje, w chwili obecnej odbierasz różne sygnały, intuicje, informacje ze swojego ciała, umysłu i ducha. Czego więcej ci potrzeba, by żyć właściwie? Chyba tylko jeszcze głębszego wchodzenia w bliskość i bezpośredniość, pozbywania się tego, czego się nauczyłeś, tych wszystkich “wielkich mądrości”, które są “wielką głupotą” ludzkości. Gdy jesteś świadomy tego, co dzieje się w tym momencie, nie potrzeba ci niczego więcej, nie masz żadnej drogi do przejścia.
Wówczas to, co robisz i twoje życie zaczynają płynąć z ciebie. Jesteś jak drzewo owocowe: rozwijasz się, kwitniesz we właściwym czasie i we właściwym czasie wydajesz owoce. To oczywiście tylko metafora - nie jesteś drzewem. Drzewo nie może być niemądre, nie może kwitnąć przedwcześnie. Ale człowiek może. Może zahamować swój rozwój, może chcieć przyspieszyć lub opóźnić to, co powinno pojawiać się naturalnie. I wtedy je zielone jabłka, od których cierpnie mu język narzekając, że życie jest złe, że jego związek jest zły, niesmaczny, że seks przestał cieszyć itd. Albo staje się jak nastolatek, który siada za kierownicą za wcześnie, by powodować wypadki i porozbijać karoserię, nabijając sobie przy tym kilka guzów (to oczywiście bardzo oszczędne w drastyczne wątki porównanie).
Podejście starożytnych sceptyków jest najlepsze. Czekali oni na odpowiedni moment by wypowiedzieć jakiś sąd o świecie. Dawali się przekonywać samemu światu, nie uprzedzali faktów myśleniem. Czegoś doświadczali i o tym mówili. A jeżeli nie doświadczali, nie byli “kopani w tyłek” przez rzeczywistość, nigdzie “nie szli” i nic “nie robili”. To się nazywa duchowe prowadzenie, taoistyczny głupiec.
Taoiści czekają na odpowiednie wiatry, prądy energetyczne, które ich niosą - to są te cudowne taoistyczne “właściwe momenty”, działanie w niedziałaniu (wu-wei). Po co wiosłować, skoro można żeglować? Wymaga to jednak otwartości na chwilę obecną, kontaktu z tym, co dzieje się tu i teraz.
Ciało i umysł obciążone myśleniem o przyszłości i przeszłości nie mają siły ani przestrzeni, nie mają możliwości by połączyć się z tym, co ma miejsce w teraźniejszości.
Rozmyślanie o przeszłości i przyszłości skutkuje stresem, troską, obawami i brakiem uwagi dla nadjeżdżającego samochodu czy też dobrej okazji na zrobienie dobrego biznesu.
Moja sceptycka, nieco zabawna i praktyczna zasada, kongenialna zasadzie MANAWA brzmi: "zwlekaj ze wszystkim tak dalece, jak to tylko możliwe, byle nie bardziej". Szkielet dla tej półżartobliwej zasady powziąłem z powiedzenia Einsteina: "wszystko powinno się upraszczać, ale nie bardziej, niż jest to możliwe".
MANAWA to maksymalna prostota, która żyje chwilą obecną, ponieważ jest to proste (a zarazem tak trudne dla ludzi o określonych nawykach). Należy jednak odróżniać prostotę od prostactwa.
http://www.muninszaman.blogspot.com