Temat: Dlaczego istnieje raczej coś niż nic?
Jeden krok niżej ale za to w bardziej skomplikowany sposób podchodzą do tego zagadnienia fizycy, którzy głoszą się kontynuatorami filozofów .
Otóż powtarzając za chyba najbardziej znanym fizykiem końca ubiegłego wieku - Stephenem Hawkingiem, który wraz z Leonardem Mlodinowem twierdzi, że nie istnieje koncepcja rzeczywistości, niezależna od teorii.
Zaprezentowana przez nich, w książce "Wielki projekt" koncepcja realizmu zależnego od modelu, głosi że obraz świata czyli teoria fizyczna jest modelem i zbiorem zasad, łączących elementy modelu z obserwacjami.
Ich zdaniem, "według realizmu zależnego od modelu nie nie ma sensu pytać czy model jest realny. Natomiast ważne jest czy zgadza się z obserwacją", a gdy istnieją dwa modele pozostające w zgodzie z obserwacją można skorzystać z wygodniejszego modelu - w danej sytuacji, do opisu.
Taki model uważa, że uznanie faktu, że rzeczy materialne nie znikają, gdy ich nie widzimy - jest wygodniejsze do opisu. Jednocześnie, ci autorzy wskazują, że wszechświat nie ma tylko jednej historii, że nasz mózg może nas zwodzić co do widzianego obrazu, a żyjący w latach 1685 - 1753 George Berkley uznawał, że istnieje tylko umysł i jego idee.
Autorzy też wskazują na występowanie teorii, zwanej zasadą holograficzną, która ich zdaniem głosi że jesteśmy cieniem w pięcio-wymiarowej rzeczywistości. Inne teorie wskazują zaś, że istnieje 10 lub jedenaście wymiarów, z których 7 jest malutkich i zwiniętych, co powoduje, że ich nie dostrzegamy.
Natomiast według fizyki kwantowej, zajmującej się cząstkami elementarnymi, która kieruje się zupełnie innymi zasadami, niż znana nam fizyka, zajmująca się znanym nam powszechnie światem -
świat nie ma określonej jednoznacznej ciągłości (przyszłości), ani przeszłości (historii) i jest ona zaburzana przez obserwacje. Ponadto czas i jego początek rozmywa się innych wymiarach i według koncepcji braku brzegu nie ma początku, podobnie jak z bieguna północnego nie można dostać się dalej na północ, chociaż nie jest granicą przestrzeni.
Zaś wracając pół kroku wyżej, wspomniani fizycy - w swojej publikacji twierdzą, że zgodnie z zasadą nieoznaczoności Heisenberga nie może istnieć pusta przestrzeń, a próżnia fluktuuje, co można sobie wyobrażać jako powstawanie par cząstek i antycząstek, najpierw oddalających się od siebie, a następnie zbliżających się do siebie, aby w końcu anihilować.
Według nich są to cząsteczki wirtualne, bo nie da się ich zarejestrować za pomocą detektora ale można zmierzyć - związane z nimi małe zmiany orbit elektronów i zgadzają się one, z dużą dokładnością - z przewidywaniami teoretycznymi oraz mają energię.
Z drugiej strony Hawking i Mlodinov zwracają uwagę, że w takiej sytuacji, zgodnie z ogólną teoria względności (bo tych cząsteczek, a zarazem energii jest niekończenie wiele) - wszechświat musiałby być zakrzywiony do nieskończenie małych rozmiarów, co nie jest zgodne ze stanem faktycznym, co z kolei powoduje poszukiwanie dalszych teorii np. supergrawitacji, zawierającej w sobie określenie supersymetrii, pierwotnie opracowanej dla teorii strun. Przez kolejne dywagacje dochodzimy do M-teorii, zwanej teorią wszystkiego z której wynika, że istnieje 1 z 500 zerami wszechświatów.
Jednak pomimo głoszenia, że ta książka odpowiada na pytanie będącę tytułem naszego bieżącego wątku, ja w niej odpowiedzi na to pytanie nie znalazłem, a wskazana przez jej autorów - teoria, która uzasadnia ten fakt występowaniem spontanicznej kreacji wszechświatów, typowej dla bardzo wczesnego ich okresu, co wynika ze wskazanej powyżej koncepcji fizyki kwantowej - nie jest ani uzasadnieniem takiej odpowiedzi, ani uzasadnieniem braku Boga, nawet w oparciu koncepcję Feynmana, głoszącej że cząsteczki kwantowe (z których zbudowana jest większa materia) mają wszystkie możliwe historie jednocześnie (mamy tu do czynienia z dwoistością, gdyż w kosmologii przyjmuje się, że wszechświat ma tylko jedną historię).
A to, że taki model może zgadzać się z poglądami wyznających go fizyków oraz powiązaniem czasu z grawitacją i przestrzenią - oczywiście nie jest jednoznaczne z jego rzeczywistą realnością. Tym bardziej, że zgodnie ze zdaniem autorów, w różnych wszechświatach - mogą występować różniące się od siebie prawa fizyki.
Również koncepcja spontanicznej kreacji występującej, zdaniem autorów - z powodu istnienia grawitacji nie potwierdza tej realności, gdy spojrzymy na ten aspekt sprawy z poza sposobu spostrzegania przez nas wszechświata lub koncepcji wszechświatów. Tak, jak zarazem nie podważa istnienia Boga, który mógł zaprogramować taką kreację i prowadzące do niej czynniki.
Chociaż stwierdzenie Kartezjusza: "Cogito ergo sum" (myślę więc jestem) jest wygodniejsze dla opisu sytuacji, co do której sądzimy, że istnieje ;)
Z drugiej strony, przyglądając się sytuacji, z punktu widzenia możliwości występowania naraz ogromnej ilości wszechświatów warto się zastanowić czy wszystko, przynajmniej pozornie jest możliwe i czy nie możemy mieć wpływu na wybór rzeczywistości w jakiej będziemy istnieć - w mniejszym lub większym zakresie, jak głoszą niektóre psychologiczne koncepcje samorozwoju i realizacji celów ?
Ten post został edytowany przez Autora dnia 12.07.21 o godzinie 11:05