Temat: "Jeździec wielorybów" ("Whale Rider") 2002/2005
Maja Pułtorak:
Dlatego wspomniałam o baśniach z bardzo odległych stron świata, bo nie tak popularne jak baśnie, które na ogół
Niestety baśń w naszym kręgu kulturowym podobnie jak przypowieść itd traci na znaczeniu. Mnie jeszcze baśnie opowiadano pełnym tchem:)
czyta się dzieciom, ale za to poruszające wiele głębszych aspektów ludzkiego bytu. Po książkę sięgnę na pewno. A owe
Taka na jeden wieczór, ale warto + muza :)
"uelastycznienie" tradycji pomaga, de facto, jej przetrwać, choć koniec był bliski, bo jak to w życiu bywa, często nie widzimy tego co mamy tuż przed oczami. A przeznaczeniu i tak się nie ucieknie :-)
Przeznaczenie zależne jest od predyspozycji :)
A mała (wówczas) Keisha Castle-Hughes w roli przywódcy - genialna :-)
Mnie na szczęście ani szum, ani prasa nie zwiodła, już dawno dałem sobie spokój z wszelkimi ocenami recenzentów. Chodzę na filmy ze świeżym umysłem z dala od parcia na szkło. Dopiero po jakimś czasie dowiedziałem się że film wywoływał tyle kontrowersji. Mnie zainteresował z powodu etnicznych i muzycznych wątków.
Dwa lata temu przyjaciel opowiadał mi jak w Nowej Zelandii jechali samochodem i w biały dzień nagle rozległ się alarm. Ludzie jak stali pozostawiali otwarte samochody zdążyli wybiec z biur i w garniturach od armańca pognali na wybrzeże, aby ratować wyrzuconego wieloryba. Suknia, spodnie, nie istotne tak się po prostu "zadurzyli w ratowaniu".
Nawet jeśli dla kogoś jest to zapomniana mitologia to coś w nas w takich momentach ożywa. Bez względu na pochodzenie, jest coś w tym ekologicznego, ale i mistycznego.
Film w podobnych klimatach; Himalaya. Polecam :)