Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Krzysztof J. ma obecnie 43 lata. Od 16. roku życia cierpi na SSPE, czyli podostre stwardniające zapalenie mózgu - rzadkie powikłanie po odrze. Pozbawiony świadomości mężczyzna jest od 27 lat przykuty do łóżka. Specjalistyczna aparatura umożliwia mu oddychanie. Jest żywiony pozajelitowo......
...Jest tylko symbolicznym wyrazem braku szacunku dla życia, uważa prof. Hołówka.

Zgadzacie sie z nim?

http://wiadomosci.wp.pl/title,Matka-walczy-o-eutanazje...

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Jeśli istnieje jakakolwiek forma kontaktu z nim (a co chwila gdzieś czytam, że można śledzić aktywność mózgu neuroobrazowaniem, aktywnością biochemiczną, a nawet, że naukowcy łączą neurony z elektroniką), można spróbować go zapytać, czy chce tak żyć. Z drugiej strony - tu jest Polska rzeczywistość i możliwości techniczne, a on nie jest ważnym politykiem ani milionerem, by ktoś dla niego "bawił się" w takie rzeczy.

Jeśli nie jest świadom, to i nie cierpi. Nie zgadzam się więc, że chodzi tu o "skrócenie jego cierpień". Być może chodzi o ulgę rodziny. Nie chcę jednak osądzać tych ludzi źle i nie piszę "ulgę" cynicznie. Chyba większość z nas nie była w takiej sytuacji, by stawiać się w roli sędziów sumień. To nie opieka nad chorym np. na Alzheimera, który w takim stanie będzie może rok, może kilka lat, tylko 3 dekady. Większość z nas tutaj będzie dyskutować z pozycji komfortowej, jak ja to nazywam "w ciepłych kapciach, z pełnym brzuchem, i mogących się samodzielnie podrapać".

Jeśli jest świadom, to być może można się z nim skontaktować i zapytać:
- Czy ma pan dość takiego życia? Czy chce pan je zakończyć?
- A może jednak można jakoś panu pomóc? Możemy zrobić dla pana to i to.
Chce pan spróbować? Niczego pan nie traci! Jeśli się nie uda, spełnimy pana wolę.

Jeśli jest świadom, a nie ma możliwości kontaktu z nim, to nie wiemy, czy dana osoba leży przerażona słysząc, że zaraz mu odbiorą życie, czy też dziękuje losowi, że zakończą jego wieloletnie cierpienia. Co wtedy?

Osobiście nigdy bym nie chciał znaleźć się w takim stanie i noszę stosowne oświadczenie przy sobie, choć wiem, że jest zapewne gie warte, bo i tak zdecydują lekarze. Całym sercem popieram ideę zalegalizowania eutanazji na życzenie pacjenta i zdjęcia wszelkiej odpowiedzialności karnej oraz ostracyzmu z lekarzy wpierających w tym chorego. Chyba każdy zainteresowany wolałby nie "schrzanić" tego i nie obudzić się "świadomą rośliną" na resztę krótkiego życia. A także istnienia ośrodków eutanazji, jak Dignitas (choć mam pewne zastrzeżenia do jej działalności). Odpieram od razu spodziewany zarzut, że taka legalizacja eutanazji prowadzi do "pozbywania się niewygodnych (chorych, niedołężnych) członków rodziny, bo rodzina "prosi lekarza o skrócenie cierpienia chorej mamie" - mam na myśli wyłącznie sytuację, gdy chory wyraził taką wolę, a jego stan nie rokuje poprawy. Względnie, gdy chory, będąc świadomym, upoważnił kogoś do podjęcia takiej decyzji. A jednocześnie zdecydowanie sprzeciwiam się bestialskim praktykom" eutanazji przez odłączenie respiratora (być może pacjent jest świadom i boleśnie się dusi), bądź odżywiania (śmierć głodowa). Są inne metody.

Tutaj jednak nie wiemy, czy pacjent kiedykolwiek wyraził taką wolę, a także - czy jest świadom tego, co się dzieje.

Istnieje oczywiście pole do nadużyć - wpływania na chorego, by podjął taką decyzję, bądź - dowodzenia, że chory nawet, jeśli chce, to "jest zdesperowany", więc i tak nic nie zrobimy.

Aha, aby odpowiedzieć na główne pytanie - jeśli ten człowiek naprawdę nie jest świadomy i już nigdy nie będzie - nie zgadzam się z tą opinią.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 23.11.11 o godzinie 20:44
Joanna Barszczyńska

Joanna Barszczyńska because your limits
are undiscovered

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

To chyba jest bardziej złożony problem i tak naprawdę nie do rozstrzygnięcia.
Z jednej strony syn, z którym nie ma kontaktu, nie wiadomo czy czuje, słyszy myśli, ma świadomość, a z drugiej strony matka, która nie tego życzyła swojemu synowi wychowując go, i pewnie też nie jest jej łatwo.
Ciężko jednoznacznie określić jakie rozwiązanie w takich sytuacjach jest "dobre". Eutanazja niesie ze sobą wiele wątpliwości, wiele niewiadomych. Dlatego w tym momencie lepiej jej nie robić, bo co jeśli... Nie wiem czy jest to podejście etyczne, ale na pewno mniej problematyczne, bo nie wiąże się z podejmowaniem ciężkich decyzji i przesądzaniu o czyimś życiu, a przecież teoretycznie życie jest największą wartością.
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Adrian Olszewski:
Jeśli istnieje jakakolwiek forma kontaktu z nim (a co chwila gdzieś czytam, że można śledzić aktywność mózgu neuroobrazowaniem, aktywnością biochemiczną, a nawet, że naukowcy łączą neurony z elektroniką), można spróbować go zapytać, czy chce tak żyć. Z drugiej strony - tu jest Polska rzeczywistość i możliwości techniczne, a on nie jest ważnym politykiem ani milionerem, by ktoś dla niego "bawił się" w takie rzeczy.

dokladnie

Jeśli nie jest świadom, to i nie cierpi. Nie zgadzam się więc, że chodzi tu o "skrócenie jego cierpień". Być może chodzi o ulgę rodziny.


zapewne i jest to zrozumiale(przynajmniej dla mnie)
Nie chcę jednak osądzać tych ludzi źle i nie piszę "ulgę" cynicznie. Chyba większość z nas nie była w takiej sytuacji, by stawiać się w roli sędziów sumień. To nie opieka nad chorym np. na Alzheimera, który w takim stanie będzie może rok, może kilka lat, tylko 3 dekady. Większość z nas tutaj będzie dyskutować z pozycji komfortowej, jak ja to nazywam "w ciepłych kapciach, z pełnym brzuchem, i mogących się samodzielnie podrapać".

Jeśli jest świadom, to być może można się z nim skontaktować i zapytać:
- Czy ma pan dość takiego życia? Czy chce pan je zakończyć?
- A może jednak można jakoś panu pomóc? Możemy zrobić dla pana to i to.

moja wyobraznia mowi mi ze nikt nie chcialby takiego zycia- powiem brutalniej : wegetacji
Chce pan spróbować? Niczego pan nie traci! Jeśli się nie uda, spełnimy pana wolę.

Jeśli jest świadom, a nie ma możliwości kontaktu z nim, to nie wiemy, czy dana osoba leży przerażona słysząc, że zaraz mu odbiorą życie, czy też dziękuje losowi, że zakończą jego wieloletnie cierpienia. Co wtedy?

Osobiście nigdy bym nie chciał znaleźć się w takim stanie i noszę stosowne oświadczenie przy sobie, choć wiem, że jest zapewne gie warte, bo i tak zdecydują lekarze. Całym sercem popieram ideę zalegalizowania eutanazji na życzenie pacjenta i zdjęcia wszelkiej odpowiedzialności karnej oraz ostracyzmu z lekarzy wpierających w tym chorego. Chyba każdy zainteresowany wolałby nie "schrzanić" tego i nie obudzić się "świadomą rośliną" na resztę krótkiego życia. A także istnienia ośrodków eutanazji, jak Dignitas (choć mam pewne zastrzeżenia do jej działalności). Odpieram od razu spodziewany zarzut, że taka legalizacja eutanazji prowadzi do "pozbywania się niewygodnych (chorych, niedołężnych) członków rodziny, bo rodzina "prosi lekarza o skrócenie cierpienia chorej mamie" - mam na myśli wyłącznie sytuację, gdy chory wyraził taką wolę, a jego stan nie rokuje poprawy. Względnie, gdy chory, będąc świadomym, upoważnił kogoś do podjęcia takiej decyzji. A jednocześnie zdecydowanie sprzeciwiam się bestialskim praktykom" eutanazji przez odłączenie respiratora (być może pacjent jest świadom i boleśnie się dusi), bądź odżywiania (śmierć głodowa). Są inne metody.

pelna zgoda

Tutaj jednak nie wiemy, czy pacjent kiedykolwiek wyraził taką wolę, a także - czy jest świadom tego, co się dzieje.

Istnieje oczywiście pole do nadużyć - wpływania na chorego, by podjął taką decyzję, bądź - dowodzenia, że chory nawet, jeśli chce, to "jest zdesperowany", więc i tak nic nie zrobimy.

Aha, aby odpowiedzieć na główne pytanie - jeśli ten człowiek naprawdę nie jest świadomy i już nigdy nie będzie - nie zgadzam się z tą opinią.
ja tez - bez wzgledu swiadomosc, bo nie wierze ze ktos chce w ten sposob wegetowac powodujac w ten sposob cierpienie u najblizszych

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Tak. Nie wiemy, czy on nie cierpi i nie błaga w myślach o skrócenie tego stanu, ani czy nie błaga o to, by mu "darować życie" i nie kończyć go tak.

Paskudna sytuacja i żaden wybór nie będzie do końca czysty.

Jeśli jest "pewna" metoda stwierdzenia, że on nie czuje i nie myśli, np. jest "odkorowany", to wtedy nie ma tego, co go określało - jego świadomość i ona już nigdy nie wróci.

Najlepiej by każdy z nas podjął jakąś decyzję, póki jest sprawny, piękny i młody. Bo nie znamy dnia ani godziny, a potem może być za późno i staniemy się więźniami własnego ciała. Na lata.
Piotr K.

Piotr K. "Żyj i daj żyć
innym"

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Joanna Barszczyńska:
To chyba jest bardziej złożony problem i tak naprawdę nie do rozstrzygnięcia.
Z jednej strony syn, z którym nie ma kontaktu, nie wiadomo czy czuje, słyszy myśli, ma świadomość, a z drugiej strony matka, która nie tego życzyła swojemu synowi wychowując go, i pewnie też nie jest jej łatwo.
Ciężko jednoznacznie określić jakie rozwiązanie w takich sytuacjach jest "dobre". Eutanazja niesie ze sobą wiele wątpliwości, wiele niewiadomych. Dlatego w tym momencie lepiej jej nie robić, bo co jeśli... Nie wiem czy jest to podejście etyczne, ale na pewno mniej problematyczne, bo nie wiąże się z podejmowaniem ciężkich decyzji i przesądzaniu o czyimś życiu, a przecież teoretycznie życie jest największą wartością.

zycie tak ale tu mozna powiedziec o wegetacji jak wspomnialem wyzej. Nie robiac nic skazujemy jego najblizszych na cierpienie a z duzym prawdopodobienstwem i samego chorego.
Zakladajac ze sam zainteresowany wyrazilby wole "zycia" dalej w taki sposob okazalby sie egoista powodujacym cierpienie bliskich - moze okrutne ale prawdziwe.

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Właśnie. Zawsze są dwie strony.

Np. chora matka i zdrowy syn, albo zdrowa matka i chory syn.

Każde myśli - nigdy nie pozwolę mojemu synowi/matce umrzeć w ten sposób, będę się nią opiekował latami. A to drugie może myśleć - nigdy nie pozwolę, by moja matka/syn spędzili przy moim "żywym grobie" tyle czasu i łez. Jakiś czas, by poczuć ich miłość i bliskość, ale potem chcę w spokoju odejść, nie dręcząc siebie, ani jego, nawet, jeśli on/ona dziś jest pewne, że to jego/jej obowiązek. To dobrze, że tak myśli, jestem dumny/a z matki/syna, ale on/ona jeszcze ma swoje życie i może zrobić coś dla innych / mieć swoje życie, zadbać o rodzinę, etc.

Trudne wybory.

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

na pewno będąc tyle lat na łasce ludzi, leżąc sobie po prostu na łóżeczku z odleżynami, jak roślinka, Krzysztof marzy o przedłużaniu swego zycia przynajmniej o 20 lat.Agata P. edytował(a) ten post dnia 26.11.11 o godzinie 21:28

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Tego właśnie nie wiemy. Możemy jedynie sądzić podług nas samych. Ja bym nie "marzył". A przynajmniej tak mi się wydaje obecnie, gdy jestem zdrowy. Nie wyobrażam sobie takiego cierpienia. Dokładnie jak piszesz, Agata.

Ale znana jest także historia sparaliżowanego (jeśli ktoś pamięta, może znajdzie artykuł, tak sprzed 2 lat bodajże), który prosił o eutanazję, gdyż miał już dość bezwładnego leżenia, a któremu zaproponowano w ramach pomocy jakąś prace biurową, którą mógł wykonywać dzięki urządzeniu reagującemu na ruch oczu (impulsy elektryczne z mięśni oka, ta sama zasada komunikacji co w protezach rąk) i podłączonemu do komputera. Ów człowiek napisał chyba autobiografię w ten sposób. Nie był "rośliną", gdyż miał w pełni sprawny umysł, ale był kompletnie zależny od innych - nie mógł nawet się zwyczajnie podrapać po głowie, gdyby mu usiadła na niej mucha. Nawet się nakryć kołdrą, nawet odkaszlnąć - kompletnie nic, poza drobnymi ruchami oczu. Umysł zamknięty w grobowcu ciała. Ten dopiero mógł mieć dość. Ale gdy dostał alternatywę, nie wybrał śmierci. Mówił, że dotychczas nie miał żadnej perspektywy, żył czekając na śmierć, nie mógł nic zrobić, a ten mały wynalazek pomógł mu jakoś zaistnieć. Co prawda nie słyszałem o nim więcej, może już nawet nie żyje, ale pamiętam tę sprawę.

Jeśli ktoś przed śmiercią napisał oświadczenie - nie powinno być problemu.

Jeśli ktoś świadomie prosi o to, nikt nie powinien mu tego bezwzględnie zabraniać (a jedynie starać się pomóc, ale nie przez odwlekanie w nieskończoność, lecz składając konkretne propozycje), ani ścigać prawnie lekarzy czy rodzinę, którą ów poprosił o pomoc.

Jeśli ktoś nie jest świadomy i można to potwierdzić i nigdy już nie będzie, też nie powinno być problemu - w końcu jego umysł, a więc to, co go definiowało - nie istnieje. Zwłaszcza, gdy pacjent ma "odkorowany" mózg.

Gorzej z pacjentami w śpiączce, którzy mają mózg sprawny, a nie wiemy, czy i jak reagują na otoczenie.

Nie chciałbym nigdy mieć w ręku czyjegoś "przełącznika" w takiej sytuacji.

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

pewnie masz rację.

natomiast ja rozumiem matkę i to, dlaczego chce zakończyć życie syna.

wierzę w jakość życia, nie po prostu jakąś egzystencję.

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Widzisz, tylko z tą jakością życia jest tak, że to zawsze indywidualna sprawa. Są ludzie bogaci, a znudzeni życiem, albo w ciężkiej depresji. Nic im po tych górach pieniędzy. Są ludzie biedni, a radośni. Są ludzie zdrowi, a narzekający, ale są też chorzy, którzy uczą się cieszyć z najprostszych rzeczy. Być może ma to zastosowanie także tu. Gdyby był świadomy.

Ale - by nie sprowadzać dyskusji do absurdu, bo tu mamy klarowny przypadek, zgadam się z Tobą. W przypadku tego człowieka trudno mówić o jakiejkolwiek "świadomej jakości" życia, a jeśli dodatkowo jeszcze odczuwa ból, chociażby z braku możliwości samodzielnej zmiany pozycji ciała, to jest to tortura.

Matka też nie poszła na łatwiznę, tylko 3 dekady się nim opiekowała (a na pewno niejeden lekarz mógł jej "pomóc"). Na pewno przeszła osobistą tragedię jako matka właśnie. Zapewne pogodziła się już, że inaczej nie będzie i chce w końcu to zakończyć.

A jeśli to prawda, że dzieci i matki łączy jakaś "specyficzna więź", to być może ona jakoś... czuje, że on się męczy.

... A pan profesor Hołówka jakby zbyt radośnie formułuje zarzuty tak ciężkiego kalibru w stosunku do tej matki.Adrian Olszewski edytował(a) ten post dnia 26.11.11 o godzinie 23:31

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

a może matka po tylu latach opieki zdała sobie sprawę,że ona nie będzie żyła wiecznie...

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Wiecie, to najtrudniejsze chwile. I moim zdaniem, jeżeli Mama chce tego dla swojego dziecka- dla Syna to...po prostu nie ma o czym tutaj dyskutować. Na pewno nie podjęła tej decyzji ot tak, dla poprawienia sobie humorku.
Miałam Mamę chora na raka. Umierała przy nas. Patrzeliśmy jak morfina robi jej papkę z mózgu, jak czeka na kolejną dawkę żeby nie czuć bólu... To jest bardzo trudne patrzeć jak ktoś się meczy, jak bardzo cierpi nie tylko fizycznie ale też psychicznie. Jak boi się śmierci i zarazem pragnie już zakończyć to wszystko...
Z drugiej strony (choć brzmi to makabrycznie) walczyliśmy o każdy oddech , o każdą niemal minutkę.
Przeżyłam to i nie potrafię określić swojego stanowiska.
To straszne bo do tej pory wydawało mi się to proste
Sobiesław P.

Sobiesław P. Mój profesjonalny
opis dostępny na
życzenie :).

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Nie wiem, czy się zgadzam, czy nie zgadzam.

Ale gdybym ja wskutek choroby czy wypadku stał się trwale takim bytem, to chciałbym, żeby moja żona miała prawo "wyjąć wtyczkę z kontaktu" i żeby ją wyjęła.
Sobiesław P.

Sobiesław P. Mój profesjonalny
opis dostępny na
życzenie :).

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Magdalena Z.:
Przeżyłam to i nie potrafię określić swojego stanowiska.
To straszne bo do tej pory wydawało mi się to proste

To jest cenny moment, dotyczący wielu dyskusji i "dyskusji" na tym forum.

Pokazuje, że bezczelną i arogancką chwilami pewność siebie traci się w sytuacji, kiedy samemu doświadczy się czegoś strasznego.

Myślę, że wielu wypowiadających się w sąsiednich tematach i w tym temacie, powinno spróbować empatycznie zrozumieć wypowiedź pani Magdy.

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Jestem pełen podziwu dla tych, którzy walczą jednak o życie swoich bliskich, którzy mają nadzieję.

Boję się też tego, że uzasadnienie eutanazji może się okazać czymś względnym. Ot, ktoś, kto ma depresję i cierpi, ktoś chory na PTSD po zdarzeniu traumatycznym, też w takiej sytuacji może domagać się dla siebie
prawa do eutanazji. To gdzie postawiliście granicę?

Czy można postawić granicę?

Znacie ten film? Awakenings? Gdy byłem studentem, oglądałem go z zapartym tchem.

Czy jutro, ci wszyscy ludzie-warzywa, za których zdecydowaliby bliscy, zostaliby zabici, przestaliby być "ciężarem"?

Nie wiem. Tak się tylko pytam.

Awakenings... jednen z moich najważniejszych, ulubionych filmów.
http://www.youtube.com/watch?v=fKLyhUgAA58&feature=rel...

Pytanie. Czy nie zbliżamy się do tego, co już doświadczyliśmy w ciemnych
wiekach XX.

http://www.youtube.com/watch?v=Ww800PzlJ6Y&feature=rel...Jacek K. edytował(a) ten post dnia 03.12.11 o godzinie 20:13
Mikołaj Gołembiowski

Mikołaj Gołembiowski Doktor nauk
humanistycznych,
poszukuje zajęcia

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Jacek K.:
Jestem pełen podziwu dla tych, którzy walczą jednak o życie swoich bliskich, którzy mają nadzieję.

Boję się też tego, że uzasadnienie eutanazji może się okazać czymś względnym. Ot, ktoś, kto ma depresję i cierpi,
Granica jest prosta. Jeżeli ma problem z depresją, to sam sobie w łeb palnąć może, a jakakolwiek pomoc osób z zewnątrz, powinna być traktowana przez każdy rozsądny sąd jako morderstwo.
Przypadki eutanazji dotyczą sytuacji, w których chory sam nie jest w stanie decydować o własnym losie.
Czy jutro, ci wszyscy ludzie-warzywa, za których zdecydowaliby bliscy, zostaliby zabici, przestaliby być "ciężarem"?

Nie wiem. Tak się tylko pytam.
Każde działanie wiąże się z ryzykiem popełnienia błędu. Im ważniejsze decyzje tym błędy są większego kalibru. Nie znaczy to, że mamy pozostać bezczynni. Jeżeli ktoś bezsensownie cierpi, to jesteśmy odpowiedzialni za to cierpienie. Jeżeli pomylimy się w diagnozie, będziemy odpowiedzialni za pomyłkę. Nihil novi - odpowiedzialność jest ceną wolności.
Piotr L.

Piotr L. • Weź Mnie •

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

piotr K.:
...Jest tylko symbolicznym wyrazem braku szacunku dla życia, uważa prof. Hołówka.

Zgadzacie sie z nim?

Ciekaw jestem co będzie gdy matka umrze, zachoruje, będzie miała wypadek itp. a synem nie będize miałsię kto zająć... potem w wiadomościch obejrzymy reportaż o tym jak to facet zmarł z głodu bo nikt nie wiedział... :]

Kurczowe trzymanie się życia jest uzasadnione jeśli mamy w tym jakiś cel, przymusowe trzymanie przy życiu kogoś innego jest poprostu szczytem samolubstwa i okrucieństwa :/ Co gorsza narzuca nam takie a nie inne zachowanie państwo, które coraz bardziej ingeruje w życie obywateli.

Osobiście zaproponowałbym coś w ten deseń:
po powiedzmy trzech latach można ubiegać się o eutanazję dla chorego, odpowiedni organ państwowy ma rok na studiowanie dokumentacji medycznej, konsultacje z lekarzami, prawdzenie czy podwodem złożenia wniosku nie są jakieś przekręty itp. po roku wydaje decyzję zezwalając na eutanazję lub nie - dalsze kroki zleżą wyłącznie od rodziny. Dodatkowo umożliwybył każdemu obywatelowi podpisanie w obecności notariusza i po badaniach psychologicznych (żeby sprawdzić czy z pewnością jest to jego wola) oświadczenia nakazującego odłączenie go od aparatury podtrzymującej życie w takich, a nie innych okolicznościach, co pozwalałoby ominąć wspomnianą wcześniej procedurę.

Sam podpisał bym coś takiego rękoma i nogami, niech biorą co się jeszcze nadaje na przeszczepy i finito :) JEśli skończyłbym przykuty do łóżka ze świadomością co się dzieje ale bez możliwości komunikacji, a rodzina mimo to trzymałaby mnie przez x lat przy życiu - za cholerę bym im tego nie wybaczył :/ Moze dlatego że nie lubie być ciężarem dla innych, może dlatego że tak jest prościej - nie istotne, ważne żebym miał możliwość decydowania co się ze mną stanie :)

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Jeszcze raz wracam do pytania o rozgraniczenie.

Czy "warzywem" jest człowiek, który całe dnie siedzi i nie komunikuje się ze światem?

A może warzywem jest już człowiek, który jest bezproduktywny, cierpi na depresję, którą leczy alkoholem, stracił rodzinę, wałęsa się jak demon, jak cień po osiedlu, no ale "porusza się".

My tutaj prowadzimy dyskusję taką samą jak Hitler ze swoim adiutantem Spitzym o eutanazji... Hitler "Przecież za te pieniądze mozemy pomóc jakiemuś biedniejszemu robotnikowi albo synowi chłopskiej rodziny" (a musi je przeznaczać na ośrodek). W piśmie, które podpisuje o mordowaniu chorych psychicznie, używa słowa Gnadetod. To przecież oznacza eutanazja.

Jak w temacie kary śmierci (równoległy wątek), dostrzegam zagrożenie tym, że granica co do tego, kto ma umrzeć a kto nie, będzie płynna i coraz bardziej przesuwana ku większej ilości zabitych. Uważam, że "zabitych" to właściwa sematyka w tym kontekście. Nie chodzi tu przecież o temat: "Pani, musimy odłączyć Pani dziecko, tu już nie ma sygnału z mózgu, nie da się uratować, dziecko będzie cierpieć. Czy pani się zgodzi by ratować inne dzieci, które potrzebują przeszczepu". Chodzi tu o przepisy eutanazyjne określające warunki eutanazji, pozbawiania życia, żyjących i czujących ludzi. Mam z tym duży problem.

Użyję tego samego argumentu jak przy karze śmierci... kiedy mielibyśmy pierwsze śmierci osób, których chce się pozbyć rodzina ze względów np. spadkowych, albo osoby niewygodne, których chce się pozbyć zorganizowana grupa przestępcza ze swoim lekarzem, prokuratorem...

Boję się tego. Nie wyobrażam sobie ustawy eutanazyjnej. Wieje mi czerwono-brunatną ideologią o inżynierii społecznej. Eutanazja-aborcja-in-vitro-kara śmierci... i małymi kroczkami mamy wprowadzoną w Polsce eugenikę.

Posłuchajcie, co lewica miała kiedyś do powiedzenia na ten temat:
G.B.Shaw i humane gas

"Sir, madam, would you be kind enough to justify your existence"

Czy to jest następny logiczny krok?

http://www.youtube.com/watch?v=hQvsf2MUKRQJacek K. edytował(a) ten post dnia 04.12.11 o godzinie 10:36

konto usunięte

Temat: Matka walczy o eutanazję dla syna.

Mikołaj Gołembiowski:
Przypadki eutanazji dotyczą sytuacji, w których chory sam nie jest w stanie decydować o własnym losie.

Każde działanie wiąże się z ryzykiem popełnienia błędu. Im ważniejsze decyzje tym błędy są większego kalibru. Nie znaczy to, że mamy pozostać bezczynni. Jeżeli ktoś bezsensownie cierpi, to jesteśmy odpowiedzialni za to cierpienie. Jeżeli pomylimy się w diagnozie, będziemy odpowiedzialni za pomyłkę. Nihil novi - odpowiedzialność jest ceną wolności.

No to ja jestem przeciwny podejmowaniu decyzji przez jakiekolwiek władze, lekarzy etc. na temat zabijania takich osób.

Jak będzie wyglądała diagnoza? Ta osoba jest "unfit" by żyć wg kryteriów a) b) c)?

Wiecie, co to jest eugenika? Gdy podnosi się dyskusję kto ma umrzeć bo jest niezdolny do życia, kto (w innym wątku) ma się rozmnażać (in-vitro) i jakie otrzymać wsparcie od Państwa... no i mamy tez akcję anty-religijną (nie dyskutuję o jakości proboszczy tylko o eliminacji nauczania historycznego i etycznego) nikomu nie zapala się lampka komunistyczno, nazistowskiej utopii
która zwie się (napiszę grubymi literami)

EUGENIKA Wojna przeciw słabym.

http://www.youtube.com/watch?v=qFqxeeMGIRk

Mam inny żal do naszego Państwa, naszych prawników i lekarzy. Kobiety rodzą w polskich szpitalach w okropnych warunkach. Płacą za możliwość godniejszego porodu w osobnej salce, mniej obskórnej z obecnością męża, za znieczulenie. Sierocińce są przepełnione i niedoinwestowane.

Pamiętam jak przyklaskiwałem Wyborczej, gdy prowadziła akcje typu Rodzić po Ludzku. To był aktywizm, który niezmiernie mi się podobał. Dziś już jakoś nie ma takich akcji... a sytuacja się nie zmieniła.

Jednak do badań nad jak najwcześniejszymi wcześniakami z jednej strony a z drugiej na jak najdłuższym pozaustrojowym utrzymaniem płodu są KAŻDE PIENIĄDZE. Na ile to jest dla dobra rodzin, spełnienia chęci posiadania dzieci, a na ile to jest eksperyment nieetyczny. Mengele też prowadził badania nad rozrodem, miały służyć zwiększeniu populacji wybranych. Czy mam na to dowody? Znam odczucia wielu ludzi, którzy przeżyli często nie szczęście ale horror porodu i spotkali się z różnymi dziwnymi rzeczami w szpitalach, niezrozumiałymi dla nich.

Czy mamy do czynienia z odrodzeniem się uśpionych demonów?Jacek K. edytował(a) ten post dnia 04.12.11 o godzinie 11:09

Następna dyskusja:

Barbara Jackiewicz apeluje ...




Wyślij zaproszenie do