Temat: Refleksje
Nie wiem dlaczego, ale historyjka o budyniu jakoś tak skojarzyła mi się z ludźmi, którym wydaje się, że wiedzą czym jest wybaczanie (radykalne w szczególności ;-) ), ale swoją postawą, zachowaniem, wypowiedziami pokazują, że ich rozumienie tego pojęcia niewiele różni się od budyniu waniliowego :-)
Ta historyjka pokazuje czym mogą skończyć się próby stosowania wiedzy, która na poziomie intelektu wydaje się całkiem jasna i zrozumiała, ale do prawdziwego jej zrozumienia niezbędny jest odpowiedni poziom rozwoju emocjonalnego.
A tego niestety nie da się nauczyć z książek i przy użyciu choćby najbardziej błyskotliwego rozumu...
Wg mnie przypowieści w stylu cytowanych tutaj są pięknymi nośnikami różnych głębokich idei, ale jako człowiek na co dzień stąpający po ziemi, często po przeczytaniu takiego zestawiku, zadaję sobie proste pytanie:
No dobra - świetna myśl, świetna idea, coś nowego zrozumiałem, być może nawet poczułem, ale jak to się ma do mojego "tu i teraz".
Jak mam zmodyfikować swój plan zajęć na najbliższe dni, aby uwzględnić w nim te wspaniałe idee? Z którego spotkania zrezygnować, a może jakieś inne zorganizować? Co konkretnie zrobić?
Dlatego chyba bliższe mi są historie bardziej z życia wzięte, ot choćby taka (autentyczna):
Kilka lat temu rozpisano na polskich uczelniach technicznych konkurs na granty unijne. Mogli się o nie ubiegać studenci mający pomysły na ciekawe, innowacyjne projekty badawcze, którzy potrzebowali wsparcia finansowego.
Komisja oceniająca poszczególne pomysły zadawała dwa pytania:
1. Czy znasz największe światowe autorytety oraz ich dorobek w dziedzinie, w której chcesz przeprowadzić swój projekt.
Już na tym etapie wielu studentów miało kłopoty z wymienieniem jakichś nazwisk, bo ogarniali temat na poziomie swojej uczelni, ewentualnie kilku najbliższych uczelni. O aktualnych światowych trendach wiedziało niewielu.
Tym, którzy potrafili wymienić te najbardziej znane nazwiska komisja zadawała następne pytanie:
2. W czym twój projekt jest lepszy od badań aktualnie prowadzonych przez te światowe sławy? Co nowego wniesie on do nauki, czego nie wniósł nikt inny na świecie?
W tym momencie prawie wszystkim opadały szczęki i wychodzili oburzeni na komisję - jak można żądać od polskiego studenta, żeby był konkurencyjny w stosunku do największych światowych sław.
A wg mnie komisja podchodziła do sprawy bardzo mądrze - jak można wydawać pieniądze na badania, które i tak nie wniosą nic wartościowego do światowej nauki.
Nie można ograniczać swoich horyzontów, swoich celów i dążeń do swojego własnego, dobrze znanego podwórka. Jeżeli nie będziemy wychodzić z szufladek, w które sami się powkładaliśmy lub nas powkładano, nie oczekujmy, że nasze życie się zmieni.
Co więcej, ograniczając swoje horyzonty możemy narobić krzywdy sobie i innym, jak choćby ten minister z opowieści o sokole.
Jasne - trzeba zmierzyć się ze swoimi lękami, wydumanymi ograniczeniami i całą masą innych rzeczy, którymi tak hojnie obdarował nas świat przede wszystkim w dzieciństwie, ale gdyby nie to, życie byłoby nudne w swej doskonałości... ;-)