Temat: Hunowate EFT czyli Dynamind (DMT)
Joanna Chełmicka:
Gdyby intencja była wystarczająca to EFT ani żadne inne narzędzie czy technika nie było by potrzebne, więc sama intencja to najczęściej za mało.
Inną kwestią jest to, czy jest to problem w obszarze samej intencji np. jest za słaba, nie zgodna z naszą prawdziwą potrzebą, wartościami, itp, itd czy też mamy za słabą wolę i/lub siłę, aby naszą intencją wywrzeć wpływ na energię i materię, więc realizacja naszych pragnień jest wolniejsza, osadzona w czasie i musimy się nad nią nagimastykować stosując różne techniki, min EFT.
>
Kiedy uczyłam się Chi Kungu mój nauczyciel powiedział mi, że jak nie mam czasu na formę mogę ją sobie wyobrazić choćby w autobusie czy pociągu i też zadziała. Podobną informację o EFT znalazłam na stronie jednej z polskich trenerek tej metody. A czemu sama intencja nie wystarcza - z punktu widzenia huny według Kinga nasze niższe Ja szybciej i lepiej reaguje na sugestie wspartą fizycznym działaniem, zwłaszcza jeśli to działanie opiera się na jakiejś teorii, w którą wierzymy. Akupunkty EFT wynikają z chińskiej koncepcji energetycznej człowieka. System hinduski, choć też hm, energetyczny, jest inny - a ajurweda i joga kundalini działa, system tantry tybetańskiej jest jeszcze inny - też działa, podobnie z polinezyjskimi centrami energetycznymi. Co więcej - co ambitniejszy autor New Agowy tym więcej ciał energetycznych, czakramów i koniecznych interwencji terapeutycznych wymyśli - a jednak wiele z tych new agowych technik energetycznych też działa. Może ciało i sposób jego funkcjonowania jest tylko metaforą umysłu? Wybieramy sobie jakąś metaforę, która bardziej nam pasuje niż inne i ona zadziała dla nas a już nie dla kogoś innego. Tak mi przyszło do głowy, kiedy na Nerwicy.com internauci bardzo nerwowo i irracjonalnie wręcz zareagowali na informacje o skuteczności EFT. Lata ekperymentów psychiatrów, dobierających leki na chybił tarfił, lata nieskutecznej psychoterapii i ci ludzie osadzili się we własnym micie o ciężkiej, bolesnej, wieloletniej chorobie więc robili sobie cuda ze świadomością, zamiast po prostu się opukać choćby na próbę. To of topic bo powinnam napisać to w innym wątku, ale może skuteczność EFT bierze się stąd, że ludzie tak naprawdę nie lubią się męczyć, tracić czas i pieniądze na żmudne i mało skuteczne tradycyjne terapie. A tu mogą sami się opukać - już to samo niszczy mit chorego, który bez pomocy maga-lekarza czy terapeuty szczeźnie. Jak ktoś uwierzy, że może szybko, łatwo i bezboleśnie rozwiązać sam swój problem to po prostu to zrobi. Taka myśl mi przyszła kiedy oglądałam te skany aktywności mózgu podczas terapi EFT, terapi behawioralno-kognitywnej i terapi farmakologicznej. W dwóch pierwszych przypadkach się zmieniały - moim zdaniem dlatego, że pacjent wierzył, że się leczy poprzez afirmacje, opukiwanie czy manipulacje myśleniem. A jak brał tylko leki to tego po prostu nie było - było coraz silniejsze przekonanie " Jestem chory, bez magicznej pigułki rozsypie się." Co zresztą się działo, CBDO:)
Wracając do czystej intencji - może Castanedzie Don Juan uroił się w głowie, a może był jak Hellinger - wymyślił coś czego sam nie rozumiał i nie potrafił do końca się tym posługiwać, ale bardzo ciekawe rzeczy pisał właśnie o intencji. O tym jak długo i żmudnie trzeba się uczyć ją posługiwać. Może dlatego, że społeczeństwo i kultura skutecznie nas tego oduczyły wmawiając nam, że samo chcenie czegoś nie wystarczy. Trzeba się jeszcze nad tym solidnie napracować. A nasze zachodnia cywilizacja z tym treningiem przyszłych czempionów zaczynającym się już w przedszkolu nam to jeszcze wzmacnia.
A zresztą w czym problem - można metodą Silwy czy sztuczkami Huny sprawić, że przyjaciel do nas sam zadzwoni, ale szybciej i prościej jest samemu wykonać telefon. Skoro opukiwanie działa, rany boskie, co to jest w prównaniu z latami farmakoterapii czy lataniem od terapeuty do terapeuty.