Temat: Watpliwosci
Marta G.:
OCZEKIWANIE...mnie niszczy. Ta, wiem, projekcja w przyszlosc- no ale w takim razie matka, ktora nie ma na jogurt dla dziecka- co ma zrobic? zaakceptowac i nie czekac na lepsze jutro? cieszyc sie,ze ma to co ma bo ma wszystko. A dzieciak ma dziurawe buty i chodzi niedokarmiony....tu znow sie zakopalam....
Można by powiedzieć, że kłania się
piramida Maslow'a - trudno oczekiwać że ktoś, kto nie ma zapewnionych fundamentalnych potrzeb egzystencjalnych, będzie miał ochotę zgłębiać istotę swojego jestestwa ;)
I rzeczywiście - w praktyce tak to wygląda. Jednak nie dlatego, że w przypadku takich ludzi, czy takich sytuacji podejście Tolle'a nie działa, tylko dlatego, że tacy ludzie są tak przytłoczeni tą "trudną" sytuacją, że o wiele trudniej zobaczyć im iluzję tej trudności. Budują w swojej głowie tak realistyczny obraz tej iluzorycznej trudności, że nawet inna osoba patrząc z zewnątrz zaczyna ją widzieć i w nią wierzyć. Prawa natury w takich sytuacjach są nieubłagane - im bardziej człowiek wierzy w tą zbudowaną w swojej głowie iluzję, tym bardziej cierpi i tym bardziej, zgodnie z prawem przyciągania, materializuje sobie taką rzeczywistość.
Jak w krzywym zwierciadle, człowiek zaczyna mylić przyczynę ze skutkiem. Pojawia się myślenie: Jak uporam się z trudnościami materialnymi, wtedy odetchnę, wtedy będę widzieć przyszłość w lepszych barwach, wtedy mogę się uspokoić. Czyli człowiekowi wydaje się, że przyczyną jego napięcia/cierpienia są okoliczności zewnętrzne i jak tylko się one zmienią, cierpienie ustąpi.
W rzeczywistości jest jednak przecież dokładnie na odwrót...
Jak pomóc takim ludziom? Z mojego doświadczenia wynika, że po pierwsze zaakceptować, że tak mają. Jeśli doświadczają takich rzeczy to znaczy, że są im te doświadczenia do czegoś potrzebne. Są dla nich darem, choć oczywiście oni zupełnie inaczej to postrzegają. Po drugie nie ma lepszego sposobu niż własny przykład. Na siłę nikogo nie przekonasz, że błądzi. Jednak kiedy taka osoba osiągnie już kres, próg bólu, zrozumie, że jedynym wyjściem z sytuacji jest jakaś radykalna zmiana, zacznie zwracać się do osób, które uporały się już z tym wszystkim. Bądź taką osobą, a płynącej w obie strony wdzięczności nie będzie końca... :)
Wracając jeszcze do pierwszego Twojego pytania:
Marta G.:
ludzie, ktorzy nie praktykuja tych zalecen bo ich nie znaja, bo nie wierza, z roznych przyczyn, osiagaja sukcesy, dopinaja swego...no wiec jak to jest?
To nie tak, że są tacy, którzy nie wiedząc nic na temat życia w "tu i teraz", żyjąc w stresie i napięciu osiągają swoje cele - dopinają swego.
W rzeczywistości wszyscy bez wyjątku mamy dokładnie te same cele: chcemy być szczęśliwi i żyć w miłości :)
Ludzie różnią się tylko koncepcjami na temat tego co jest im potrzebne do tego, żeby ten stan osiągnąć. Reklamy, normy, konwenanse, słowem system w którym żyjemy robi wszystko, żebyśmy uwierzyli, że szczęście jest możliwe wyłącznie kiedy masz dom, rodzinę, sukces zawodowy, poważanie, kasę na koncie, wspaniałe zdrowie itd. Robi wszystko aby odciągnąć nas od chwili obecnej i wciągnąć nas w iluzję. Cóż - robi to skutecznie :)
Jednak ilu znasz ludzi, którym wybudowanie domu czy zakup nowego samochodu dało autentyczne spełnienie, ukojenie, wprowadziło w ich życiu szczęście i harmonię? Czy nie jest tak, że jak tylko osiągnęli to co wydawało im się, że przyniesie im szczęście zobaczyli, że nadal nie są szczęśliwi i pędzą dalej w jego poszukiwaniu. Oczywiście często podświadomie oszukują siebie i wszystkich wokół starając się sobie udowodnić, że właśnie o to im chodziło, że właśnie na tym im zależało, bo gdyby przyznali, że nowy dom nie dał im szczęścia z przerażeniem stwierdziliby, że nie wiedzą gdzie go szukać...
Jesli chodzi o mnie to widze olbrzymie zmiany w sobie, tam w srodku-czuje spokoj mimoo wszystko, radosc -wszystko to o czym mowia Nauczyciele-ale zycie chodzi po mojej powloce zewnetrznej i czuje,ze brakuje mi tego czy tamtego. Z drugej strony obawiam sie by nie popasc w jakis nienaturalny stan, ktory spowoduje oderwanie sie od rzeczywistosci-takie bujanie w chmurach-cos jak "nawiedzeni"....juz raz tak mialam niestety jeszcze jako zazarta katoliczka...
Na tą chwilę moja odpowiedź na tą kwestię jest jedna:
The Work. Jeżeli go poczujesz, na początku zrobi ci niezłą "rozpierduchę" w głowie. Wszystkie iluzje jakie mozolnie system wdrukowywał nam w głowy padają jak domki z kart. Jednak stan, którego doświadczasz zaraz potem jest nie do porównania z czymkolwiek innym...
Polecam serdecznie to doświadczenie :)