konto usunięte
Temat: Karma a natychmiastowe oświecenie
Marcin P.:Niekoniecznie, ponieważ - choć w swej sansarycznej wersji - to jednak wszystkie te cztery stany są obecne w życiu jednostki i można je kultywować i rozwijać właśnie poprzez tą praktykę mimo, iż nie rozpoznało się natury zjawisk - tak też się ją wykonuje, i można poprzez tą praktykę rozwinąć dowolną właściwość /nie tylko te cztery/, mimo, iż nie rozpoznało się natury zjawisk.
Radek D.:
Marcin P.:Właśnie dlatego nie ma wglądu, że ich życie się nie zmienia. Praktyka zmienia, jeżeli jednak nie ma to miejsca, to znaczy tyle, że z praktykowaniem jest coś nie tak.
Generalnie chodzi mi o to że ludzie medytują latami nie doznając żadnego wglądu a ich życie się nie zmienia.
to liczenie na cud...
To weźmy np. praktykę pięciu wojowniczych sylab. Tak jak ja to rozumiem, zmiana życia ma się dokonać dzięki dostępowi do jednej z Czterech Niezmierzoności (miłość, radość, współczucie, bezstronność), co może stać się dopiero po doświadczeniu rigpy (za pomocą sylaby A doświadczamy przestrzeni/pustki, za pomocą sylaby OM wchodzimy w rigpę). Jeśli moje zrozumienie i interpretacja praktyki są właściwe to w tym wypadku zmiana życiowa wynikałaby właśnie z rozpoznania naturalnego stanu umysłu.
To co tutaj proponujesz, to wg mnie pewne nieporozumienie :-)
To nie jest praktyka dwóch sylab a pięciu ;-)
Trochę się tu wymądrzę.
To nie jest tak, że rozpatruje się ją w jakiś fragmentach bez uwzględnienia kontekstu całości, ponieważ działa ona jako całość z jednej strony, a z drugiej jest zorientowana na określony proces. Zmiana wynika tu z procesu, gdzie masz: pustkę /a/, przytomność /om/, ich jedność /gung/, energię /ram/ i działanie /dza/ - a nie ma działania, nie ma zmian w życiu. Mogę siedzieć latami w jaskini i spoczywać w a, om, hung, ale jeżeli wrócę do świata, to potrzebuję także ram i dza.
Ujmę to trochę szerzej.
Ta praktyka ma swe dwa wymiary, oparte na celach; tzw dalekosiężnym celem jest zrealizowanie stanu buddy trzech ciał, a bliskim celem może być coś, co wspiera cel dalekosiężny.
Jeżeli jest tak, że siadam raz, drug,i trzeci, potem przez parę dni nie praktykuję, potem znowu kilka dni raz dziennie wykonam tą praktykę i tak pomykam sobie przez rok cały czas podchodząc w niej do realizacji celu dalekosiężnego, to łatwo się rozżalić bo efekt wprawdzie pewnie będzie, ale na subtelnym poziomie, który nawet nie będzie postrzegalny, bo przytłoczony prozą życia. Jeżeli w tej sytuacji nie rozpoznaje się, że coś tu nie tak i brnie sie tak dalej, to jest i nieporozumienie i może być żal, wątpliwości i spekulacje /lub porzucenie praktyki/.
W dzogczen mówimy o rozpoznaniu swej własnej kondycji i podkreśla się, iż to jest istotne, znaczy to tyle, że tak dobiera się praktyki, by wspierał nas w zależności od tego w jakim jesteśmy stanie. Nie znaczy to jednak skakania z praktyki na praktykę.
Załóżmy, że to powyżej praktykowanie pozbawione jest mocy determinacji, że by w istocie mówić o osadzeniu się w tej praktyce, potrzeba miesiąca, lub dwóch, po dwie sesje dziennie, by ją poczuć, przyswoić i rozwinąć, brak jednak do tego determinacji i praktykuje się raz dziennie w kratkę. Mierząc siły na zamiary i wykorzystując tą samą praktykę mogę wzbudzić poprzez nią determinację. Wykorzystuję tu tą praktykę do realizacji bliskiego celu, który pozwoli mi wesprzeć realizację celu dalekosiężnego.
Zmierzam tu do tego, że jasne, iż celem jest rozpoznanie naturalnego stanu, ale trzeba też właściwie dobierać styl praktyki - to co się w danym okresie praktykuje i jak - bo oczywiście można się uprzeć, że zerwie się jabłko, które mamy trzy metry nad głową i stracić masę czasu na kombinowanie i podskoki, zamiast spokojnie odejść, wziąć drabinę i ... zerwać jabłko. Cel długoterminowy jest ważny, ale zafiksowanie na niego może doprowadzić, że po latach obudzić się można z ręką w nocniku ;-)