Temat: Prequele, Sequele, Preludia, Oh my! ;)
Ja, póki co, z niekanonicznych opowieści przeczytałem tylko Dżihad. Zupełnie inny ciężar gatunkowy - po gładkiej i spójnej prozie (a czasami też poezji) sześciu części, przeniosłem się w okolice bardziej... hm... prozaiczne?
Widzę to zarówno pod względem języka, jakim operuje duet, jak i konstrukcji fabuły. Czytając Herberta Seniora zawsze można było liczyć na szersze spojrzenie - jakąś podsumowującą myśl, intrygujący wątek. U młodszych autorów przebija się pewna prostolinijność. Oczywiście Herbert pisząc samemu, tworząc całe uniwersum przez wiele lat, prawdopodobnie dokładnie wiedział, dokąd chce dotrzeć w swoich opowieściach. Jego spadkobiercy zdani są tylko na własną interpretację gotowych publikacji i garść notatek, które pozostawił.
No ale to zawsze chyba jest problem - czy kontynuować czyjeś dzieło narażając się na niedoskonałość, czy też publikować tylko strzępki?
Czytając Dżihad, z początku odnosiłem wrażenie, że jego syn po prostu postanowił zarobić na pracach ojca... Było to nieco frustrujące, bo odebrałem to jako atak na coś, co uważałem za jedną z lepiej dopracowanych koncepcji literackich (i naukowych, w pewnym popularnym sensie), jakie wedle mojej świadomości zostały stworzone.
Z czasem moje poglądy nieco złagodniały - ponieważ książka mimo swoich niedociągnięć daję jakąś wartość... dodaną :-) Odnoszę wrażenie, że duet spadkobierców jednak się postarał i włożył w tę pracę sporo wysiłku.
I dochodzę do wniosku, że nie można oczekiwać skopiowania pracy mistrza, jeśli ma ona nieść ze sobą jakąś nową wartość... Przecież... Mistrz był ylko jeden ;-)