konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

[było minęło]Agnieszka Kawula-Kubiak edytował(a) ten post dnia 08.09.09 o godzinie 19:26
Maciej Wojewódka

Maciej Wojewódka analityk, manager,
badacz, organizator,
uhonorowany za kr...

Temat: rozwód w genach???

Teraz jestem pod jeszcze większym wrażeniem tego co robisz i Twoich tekstów, Agnieszko!

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

Maciej W.:
Teraz jestem pod jeszcze większym wrażeniem tego co robisz i Twoich tekstów, Agnieszko!

Dziękuję, ale nie wyobrażam sobie, żebym miała robić inaczej :-)
Życie.

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

oooAldona P. edytował(a) ten post dnia 25.09.08 o godzinie 19:25
Paweł Magura-Duliński

Paweł Magura-Duliński prezes/właściciel,
Magoora sp. z o.o. w
Krakowie

Temat: rozwód w genach???

No właśnie ... To nie sam rozwód (rozstanie) jest tak bolesne dla dzieci, co widziana agresja pomiędzy 2 ukochanymi osobami - ojcem i matką. Jeszcze bardziej bolesne gdy muszą stanąć po którejś ze stron, bo zostają w konflikt przez rodziców wmanewrowani.

A tak celem odpowiedzi na temat wątku, to:

1. wg mojej skromnej wiedzy, to osobowość jest w dużej mierze formowana przez poziom różnych hormonów, a ten jest jak najbardziej genetycznie dziedziczny
2. rola wyuczonych w dzieciństwie zachowań jest niezaprzeczalna

Stąd statystyki absolutnie potwierdzają prawdopodobieństwo recydywy w kolejnych pokoleniach. Ale oczywiście życie jest mocno bardziej skomplikowane i historie ludzkie mocno pokręcone, stąd miliony przykładów na sytuacje odwrotne - również moją :)))

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

oooAldona P. edytował(a) ten post dnia 25.09.08 o godzinie 19:25

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

było minęło...Agnieszka Kawula-Kubiak edytował(a) ten post dnia 06.01.09 o godzinie 17:40

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

było minęło...Agnieszka Kawula-Kubiak edytował(a) ten post dnia 06.01.09 o godzinie 17:41

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

oooAldona P. edytował(a) ten post dnia 25.09.08 o godzinie 19:25

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

było minęło...Agnieszka Kawula-Kubiak edytował(a) ten post dnia 06.01.09 o godzinie 17:41

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

oooAldona P. edytował(a) ten post dnia 25.09.08 o godzinie 19:26

konto usunięte

Temat: rozwód w genach???

było minęło...Agnieszka Kawula-Kubiak edytował(a) ten post dnia 06.01.09 o godzinie 17:41
Anita R.

Anita R. audytor CFE, CGAP

Temat: rozwód w genach???

drogi Filipie
nie to że się czepiam, ale na KULu nie ma medycyny, w Lublinie jest Akademia Medyczna, poza tym medycyny nie mozna studiować zaocznieAnita Rogóz edytował(a) ten post dnia 18.01.08 o godzinie 10:48
Tomasz Sznurowski

Tomasz Sznurowski właściciel, Oficyna
Wydawnicza Logos

Temat: rozwód w genach???

Beata L.:
Co do skomplikowania istoty ludzkiej to sie całkowicie zgadzam... ;)))

natomiast jeszcze raz powtarzam, iż nie chodzi tu jedynie o to czy rodzice się rozwodzili czy nie...moim zdaniem chodzi bardziej o to jaka atmosfera panowała w domu...czy była miłość między rodzicami czy nie, dzieci podświadomie wyczuwają pewne rzeczy...często bycie ze sobą dla tzw. "dobra dzieci" bywa gorsze niż rozwód...panuje w domu miła ale nieprawdziwa atmosfera, niby wszystko dobrze a jednak coś nie gra tak do końca.

Moi rodzice się rozwiedli nim skończyłam rok...w chwili obecnej ma za sobą łącznie 2 rozwody i raz została wdową...ma już 4 partnera
Na mnie odbija się to tak, iż nie wyszłam do tej pory za mąż...

W takiej sytuacji jak sądzę, dobrze jest poszukać właściwych wzorców i odpowiednie autorytety, tzn np małżeństwo, które owszem kłóci się i sprzecza ale umieją sie w końcu dogadać i ustąpić lub pójść na kompromis.Takie podpatrywanie właściwych wzorców pomoże Ci nabrać przekonania, że można inaczej, że jest to możliwe.A rodzicom wybaczyć i dobrze życzyć.

Tomek
Beata M.

Beata M. "[...] kiedy się
uczysz czegoś nowego
musisz być dla
sie...

Temat: rozwód w genach???

tomasz Sznurowski:

W takiej sytuacji jak sądzę, dobrze jest poszukać właściwych wzorców i odpowiednie autorytety, tzn np małżeństwo, które owszem kłóci się i sprzecza ale umieją sie w końcu dogadać i ustąpić lub pójść na kompromis.Takie podpatrywanie właściwych wzorców pomoże Ci nabrać przekonania, że można inaczej, że jest to możliwe.A rodzicom wybaczyć i dobrze życzyć.

Tomek
Okropnie mi się to czyta...w stylu odpowiedzi gazetowe.
Kompromis to słowo, które się pojawia dośc często a co oznacza...odczuwalną stratę dla obu stron.
Synergia to jest moim zdaniem właściwe słowo. Bo dzięki niej budujemy nie odczuwając straty.
Widzisz związek moim zdaniem nie powienien powodować uczucia straty, jeśłi z czegoś rezygujemy i nie odczuwamy straty, wówczas rezygnacja jest dobra i budująca, ale jeśli odczuwamy...daleko nie zajdziemy.

Podpatrywanie wzorców...no cóż to powoduje,że budujemy sobie złudzenia i tworzymy w głowie obraz-jak ma wyglądac bo widziałem/widziałam i wiem. Z tego później powstaje sporo niedomówień, bo tak naprawdę. Nie widzimy na codzień emocji jakie ze sobą niesie związek.

Związek to dni radości i smutku...to czasami gruchanie jak gołąbki i kłótnie...o tym powinniśmy pamiętać i chcieć to razem przetrwać i przeżyć.Beata L. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 13:45
Tomasz Sznurowski

Tomasz Sznurowski właściciel, Oficyna
Wydawnicza Logos

Temat: rozwód w genach???

Beata L.:
tomasz Sznurowski:

W takiej sytuacji jak sądzę, dobrze jest poszukać właściwych wzorców i odpowiednie autorytety, tzn np małżeństwo, które owszem kłóci się i sprzecza ale umieją sie w końcu dogadać i ustąpić lub pójść na kompromis.Takie podpatrywanie właściwych wzorców pomoże Ci nabrać przekonania, że można inaczej, że jest to możliwe.A rodzicom wybaczyć i dobrze życzyć.

Tomek
Okropnie mi się to czyta...w stylu odpowiedzi gazetowe.
Kompromis to słowo, które się pojawia dośc często a co oznacza...odczuwalną stratę dla obu stron.
Synergia to jest moim zdaniem właściwe słowo. Bo dzięki niej budujemy nie odczuwając straty.
Widzisz związek moim zdaniem nie powienien powodować uczucia straty, jeśłi z czegoś rezygujemy i nie odczuwamy straty, wówczas rezygnacja jest dobra i budująca, ale jeśli odczuwamy...daleko nie zajdziemy.

Podpatrywanie wzorców...no cóż to powoduje,że budujemy sobie złudzenia i tworzymy w głowie obraz-jak ma wyglądac bo widziałem/widziałam i wiem. Z tego później powstaje sporo niedomówień, bo tak naprawdę. Nie widzimy na codzień emocji jakie ze sobą niesie związek.

Związek to dni radości i smutku...to czasami gruchanie jak gołąbki i kłótnie...o tym powinniśmy pamiętać i chcieć to razem przetrwać i przeżyć.Beata L. edytował(a) ten post dnia 01.04.10 o godzinie 13:45

Uważam, że życie z drugą osobą, to nie tylko synergia czy współdziałanie.Właściwie jesli kompromis rozumieć jako wyrzeczenie się czegoś dla uzyskania korzyści (być może innej) ale jednak korzyści, to rzeczywiście na początku odczuwamy stratę ale potem zaczyna się nowy "dreszczyk", nowy zysk i tak naprawdę
powstaje coś lepszego.Zauważ cała wegetacja roślinna w wielu przypadkach musi rozpocząć się od straty czyli od obumarcia nasienia.Potem wyrasta coś większego, lepszego ?Zauważ też często bywa tak, że jeśli tracisz lub rezygnujesz z własnej woli np z treningu sportowego ; pływania(zakładam że lubisz pływać) na poczet spotkania z dzieckiem(np z twoim własnym, lub z przyjacielem, który potrzebuje twojej natychmiastowej pomocy czy wsparcia), to tracisz bo nie poszłaś popływać ale zyskujesz bliższą relacje i rozpoznajesz kogoś w potrzebie.Jesteś bogatsza , bo wiesz jak ktoś reaguje w trudnych chwilach a ty dajesz coś od siebie.I to potem do ciebie wraca w postaci głebszej, bliższej znajomości z ta osobą.
Kompromis to również synergia, to współdziałanie wzajemne dla czegoś głębszego i wartościowszego.
Usiłowałem zobrazować ci podobieństwo między synergią a kompromisem.Uważam jednak, że najlepiej jest po prostu spróbowac i przekonać się.
I jeszcze jedno słowo o wzorcach czy przykładach.Tak jak to w życiu bywa sa dobre i złe przykłady(zakładam, że istnieje podział na dobro i zło) ale trzeba poszukiwac tych dobrych przykładów.
Wzorce i przykłady to tylko kropla w morzu, to tak jak wyobrażenie czy marzenie, od którego wszystko sie zaczyna.Potem trzeba pracować i samemu doświadczać.I o to chodzi.
Ale jesli myślisz inaczej to ok.Zawsze masz prawo mieć swoje zdanie.
Tomek
Gośka J.

Gośka J. Urząd
Wojewódzki/Wydział
Bezpieczeństwa i
Zarządzania Kr...

Temat: rozwód w genach???

Katarzyna Prusinowska:
ciekawa jestem waszej opini czy "rozwód mozna wyssać z mlekim matki"
Obydwoje z mzem pochodzimy z rodzin gdzie rodzice się rozwiedli, dodatkowo moi dziadkowie również, kolejne małżenstwa teściów tez się rozpadły---Pomyslicie ale ze mnie patologia
Ale i ja często zastanawiamsię nad tym --i nie wnikajcie co tam nie gra-
Poprostu pytam czy dzieci rozwodników mogą byc skazane na to samo

Rozwód jest aktem woli, a nie chorobą genetyczną.
Edyta Adamczewska

Edyta Adamczewska PRODUKCJA-REXAM HPC
ŁÓDZ SP.O.O

Temat: rozwód w genach???

Witam Kasiu,niestety wydaje mi się,że mamy duże szanse na to iż związki dzieci z rodzin rozbitych również się nie udadzą,to jednak chyba zależy od wzorców jakie dostaniemy i wychowania,a nie od genów.pozdrawiam
Mirek F.

Mirek F. Stażysta, ZESPÓŁ
SYNAGOGALNY - MUZEUM
WE WŁODAWIE

Temat: rozwód w genach???

Powiedzcie mi czy to jest tak samo jak się jest DDA. Moi rodzice też się rozwiedli gdy miałem 7 lat. Mnie siostrę i brata wychowywała mama przy pomocy babci. Ojca swojego widuję raz na rok. Mam długi i zapytałem się go czy nie pomógł by mi w znalezieniu pracy. Wiedziałem, że jeździł za granicę ze swoją żoną. Wymigał się więc powiedziałem mu wprost, żeby pocałował się w dupę. To fakt takim osobom jak my brakuje wzorca. Dojrzewałem jak większość z nas w okresie znacznych zmian. Być może to miało wpływ na ukształtowanie mojej osobowości. Rozbitej w depresji ale jednak nie poddającej się. Miałem kiedyś taki moment poważnego załamania. Teraz też jest podobnie dlatego potrzebuję pomocy. Mieszkałem sam pod W-wą w wynajmowanym pokoju w domu na wsi. Ciekawe kto by wpadł na taki pomysł jak ja to zrobiłem. Była zima jak teraz, mróz 20- kilka stopni. Drzewa w szopie jak na lekarstwo. Co robić? Najgorsze było to, że woda w studni była zamarznięta. Mając 22 lata myśli się inaczej niż teraz. Znalazłem sznurek. Przyczepiłem do niego siekierę. Cały czas tylko myślałem, żeby nie zerwała się. Rozbijałem obuchem lód, żeby dostać się do wody. Śniegu też używałem ale wtedy było go mało, nie tak jak teraz. Inwencja twórcza nie ma granic nawet i moim przypadku. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Jestem też żonaty a moja żona również pochodzi z rozbitej rodziny. Ktoś powiedziałby, że to jest powielanie albo kalkowanie postępowań naszych rodziców. Geny trudno powiedzieć. Moje małżeństwo od dłuższego czasu wisi na "włosku". Z żoną nie sypiamy od jakiś 3 lat. I co tu mówić o związkach. To jest nasza karma, którą musimy odrobić jak lekcję zadaną na następny dzień.

Następna dyskusja:

"No fault" divorce, czyli r...




Wyślij zaproszenie do