Anna K.

Anna K. Specialist Customer
Care Department

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Podobniez u nas tak za 2-3 lata ma powstac cos z prawdziwego zdarzenia. Oby.
Urszula B.

Urszula B. Shell Polska Sp. z
o.o.

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Witam wszystkich
Mam bilet do Berlina i nie moge sie doczekac koncertu
Widziałam Dave'a w maju tego roku w Woodland (TX) i było super :)
Kto z Was nocuje w Berlinie po koncercie?

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Ja mam nadzieję, że do Polski nigdy nie przyjadą:) A wiecie dlaczego? Bo ta kolejna już trasa koncertowa świadczy o tym, że Europa zaczyna ich słuchać... Ja wcale nie chcę DMB na listach przebojów, bo to oznacza, że piosenka musi być krótka i wszystkim musi się podobać... I przez takie myślenie powstały "Every day" i "Stand Up", a ja tęsknię za takim albumem jak "Before These Crowded Streets"...

Bilety do Berlina już czekają...
Jadę z grupką znajomych, nocujemy po koncercie. Jeśli ktoś z Was zostaje to pewnie spotkamy się gdzieś, w końcu rozpoznamy się bez trudu po koszulkach:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Nie za bardzo rozumiem. Myślisz, że jak zdobędą silną pozycję w Polsce i Europie to będą grali krótkie piosenki? Mają nie grać w Polsce i to nigdy? To bez sensu. Oni mają taką pozycję w USA, że inni oglądają ich plecy i z taką sytuacja mamy do czynienia od jakiś 12-13 lat. Blisko 12 milionów sprzedanych biletów na koncerty DMB w latach 1999-2009 daje im w tej kategorii pierwsze miejsce w USA i sprawia, że chłopaki robią co chcą i kiedy chcą a do tego mają gdzieś listy przebojów. Co do Stand Up - kawałki ze Stand Up grane na żywca są zajebiste i trwają często po 10-15 minut (American Baby Intro, Smooth Rider, Louisiana Bayou, You Might Die Trying). Stand Up nie jest wcale takim złym albumem - to był pewnego rodzaju eksperyment z brzmieniem i nie wszystkim się to podobało ale 100 razy bardziej wolę Stand Up od cukierkowego i mdłego Everyday (i tu pełna zgoda). Do tego popatrz na ostatni album - genialny a zawierający krótkie kawałki. Tak więc myślę, że komercha chłopakom nie grozi. Robią swoje a kryzys w zespole mają już za sobą. Pozdrawiam i życzę dobrej zabawy na koncercie. Też tam będę.
Piotr S.:
Ja mam nadzieję, że do Polski nigdy nie przyjadą:) A wiecie dlaczego? Bo ta kolejna już trasa koncertowa świadczy o tym, że Europa zaczyna ich słuchać... Ja wcale nie chcę DMB na listach przebojów, bo to oznacza, że piosenka musi być krótka i wszystkim musi się podobać... I przez takie myślenie powstały "Every day" i "Stand Up", a ja tęsknię za takim albumem jak "Before These Crowded Streets"...

Bilety do Berlina już czekają...
Jadę z grupką znajomych, nocujemy po koncercie. Jeśli ktoś z Was zostaje to pewnie spotkamy się gdzieś, w końcu rozpoznamy się bez trudu po koszulkach:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Miejsce nie jest problemem. Problemem jest to, że nikt o nich w Polsce nie zabiega.
Anna K.:
Podobniez u nas tak za 2-3 lata ma powstac cos z prawdziwego zdarzenia. Oby.

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Przyjadą, następna trasa nie ominie Polski.
Adam Zagajewski:
Takie tam krakanie:)

Przyjadą przyjadą:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Niestety jest tak, że zwykle sukces komercyjny odbija się na poziomie artystycznym. Rynek amerykański owszem, ale na nim tak naprawdę nie kończy się wszystko, bo i tak muzycznym centrum jest Europa. Możemy się oczywiście spierać, ale dla mnie faktem jest to, że poza małymi wyjątkami najlepsze były trzy pierwsze płyty DMB. Nie tylko ja tak twierdzę. No i Lillywhite Sessions, czyli w sumie wszystko co zrobili z Lillywhitem. I nie zgodzę się też z tym, że Everyday był taki zły, nie był absolutnie albumem zespołowym, wszyscy zagrali jak muzycy sesyjni, Carter zupełnie zniknął, ale piosenki były solidnie napisane i album stanowił całość mimo, że zupełnie inną niż poprzednie. A Stand Up to zlepek melodii, pomysłów, z których połowa powinna wylądować w koszu, a znalazła się na płycie dlatego tylko, że próbowali ratować dobrego ducha zespołu zachwycając się wszystkim co tworzą:) Oczywiście, są tam piosenki, które zachwycają, ja na przykład kocham "Steady As We Go" ale lubię patrzeć na płyty w całości.

Ich popularność w USA wynika z tego, że są niesamowitym zespołem koncertowym, który mimo braku fajerwerków daje świetne show, Dave ma niepowtarzalną osobowość i kontakt z publicznością. Tylko, że ludzie w Polsce mają inne podejście do muzyki. Wystarczy spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego DMB, chociaż grało trasy koncertowe w Europie już w latach 90tych, nie było w ogóle znane w Polsce? Bo nie trafiało na listy przebojów. Piosenki z "BTCS" były bardzo nisko w Trójce, w której jedynie się pojawiły, chociaż były to znakomite "Crush" i "DDTW". A potem przyszło American Baby, Funny The Way It Is, trzyminutowe melodyjne piosenki o niczym, i nagle lądują na szczycie:) Niestety tak już jest u nas, że im coś jest bardziej płytkie a kolorowe, tym bardziej popularne... I koncert w Polsce to trochę będzie oznaczało to, że zrobili się na tyle przystępni dla szerszej polskiej publiczności, że im się to zaczęło opłacać:)

A ja tęsknię za czasami "BTCS" kiedy Dave miał jeszcze coś ważnego do powiedzenia, a niektórych piosenek można było słuchać jak mantry... "Big Whiskey" muzycznie jest światną płytą, ale czy jest jakaś piosenka, która naprawdę porusza jakąś głębszą nutę?

Przepraszam za długi wywód:) Do tego chyba w nieodpowiednim wątku:)
Maciej Warda

Maciej Warda muzyk, redaktor

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Przemek Zdanowicz:
Przyjadą, następna trasa nie ominie Polski.
Adam Zagajewski:
Takie tam krakanie:)

Przyjadą przyjadą:)

Sądzicie, że Alter Art o nich nie zabiega? Myślę, że w końcu (pewnie nie w tym roku) uda im się ściągnąć DMB

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Po pierwsze nie lubię takiego biadolenia – Polacy są sracy owacy… Zapraszam DMB do Polski i wiem, że kiedyś tu przyjadą a ty możesz wtedy zostać w domu i wybrać się 3 miesiące później na koncert np. do Madison Square Garden. Why not? Wszyscy jesteśmy wolni i mamy prawo do decydowania o swoim życiu. DMB generalnie byli mało znani w Europie. Nie grali na starym kontynencie a ich albumy ciężko było zdobyć. Do chwili obecnej nie są w Europie bardzo popularni i właściwie tylko we Włoszech, Portugalii i Anglii są w stanie zapełniać wielkie sale koncertowe. Polska nie była, nie jest i nie będzie w tej kwestii jakimś wyjątkiem.

Po drugie: w USA słuchają hip-hopu i country, Niemcy słuchają folks melody i Modern Talking a włosi Italo Disco i Drupiego. Nie wiem w czym Polacy są gorsi. Chodzi ci pewnie o Dodę i Feel`a – uwierz mi w każdym kraju są takie szajsy, nie tylko u nas. Europa nie jest też żadnym centrum muzycznego świata, są nią Stany Zjednoczone. Tam rock znaczy najwięcej, płyty sprzedają się najlepiej i tam gra się największe koncerty. Dlatego nadal nie rozumiem jak popularność w Europie (w tym w Polsce???) może wpłynąć na multi-milionerów z DMB, którzy obecnie już tylko i wyłącznie bawią się muzyką, mając gdzieś listy przebojów i inne niepotrzebne bzdety. Widziałeś teledyski do Funny The Way It Is czy do Why I Am? To jest najlepszy dowód na to, że tak jest. Liczy się tylko muzyka.

Po trzecie - Lista Trójowa jest wdzięczna i sympatyczna ale kompletnie niemiarodajna, o niczym nie decyduje bo jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Nie bierze pod uwagę sprzedaży płyt czy singli tylko to ile razy kto kliknie w klawiaturę a można klikać w nią wielokrotnie w tym samym notowaniu. Może zwyczajnie Funny The Way… grali częściej w radiu od kawałków z BTCS. Zresztą piosenki z BTCS kompletnie nie nadawały się na listy przebojów bo – o zgrozo – były za długie. Jeżeli uważasz, że krótkie piosenki są generalnie złe to jest to zbyt duże uogólnienie jak dla mnie. Pomyśl sobie co by na to powiedział taki John Lennon? Długość nie ma znaczenia – w każdym razie nie w muzyce.

Po czwarte: dla mnie żaden album DMB nie nadaje się do kosza. Najmniej lubię właśnie popowy Everyday - czyli zlepek pop-rockowych piosenek, których nie chcesz w wykonaniu DMB słuchać. Stand Up - wolę zdecydowanie bardziej od Everyday i paradoksalnie zaczynam się do tego albumu coraz bardziej przekonywać. Nie wiem jak bardzo słuchasz DMB ale taki Louisiana Bayou (solo Boyda wymiata), Smooth Rider, Hello Again czy American Baby Intro (jeden z największych koncertowych czadów) to absolutne koncertowe killery. Polecam Weekend On The Rocks – ten 8-płytowy, nie skróconą wersję. Tam grają praktycznie cały Stand Up i robią to znakomicie udowadniając, że na tym albumie było ogromnie dużo wielkiej muzy. Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać ale będę bronił Stand Up bo to wcale nie był taki zły album.

Po szóste: Funny The Way It Is nie jest o niczym - przeczytaj tekst i przypomnij sobie co stało się w roku 2008. Na Big Whiskey jest cała masa zajebistych kawałków (Squirm, Time Bomb, Seven, Lying In The Hands Of God, Baby Blue). Nie wiem jak możesz pisać, że Dave nie ma nic do powiedzenia. Zespół przeżył tragedię i nagrał album dla swojego zmarłego przyjaciela. Album, z którego LeRoi byłby dumny. Album momentami niesamowicie osobisty (w Baby Blue Dave śpiewa łamiącym się głosem, nie słyszysz tego???) Taki był cel i to się absolutnie udało.

Masz sentyment do BTCS i tyle. Czas iść do przodu. Nie będzie drugiego BTCS tak jak nie będzie drugiego The Wall, Physical Graffiti czy Strange Days.

Pozdrawiam fana DMB – życzę wszystkiego najlepszego w 2010 roku.

PS. "Mimo braku fajerwerków" - rozumiem że chodzi o pirotechnikę, bo muzycznie fajerwerków jest na koncertach DMB cała masa.

Piotr S.:
Niestety jest tak, że zwykle sukces komercyjny odbija się na poziomie artystycznym. Rynek amerykański owszem, ale na nim tak naprawdę nie kończy się wszystko, bo i tak muzycznym centrum jest Europa. Możemy się oczywiście spierać, ale dla mnie faktem jest to, że poza małymi wyjątkami najlepsze były trzy pierwsze płyty DMB. Nie tylko ja tak twierdzę. No i Lillywhite Sessions, czyli w sumie wszystko co zrobili z Lillywhitem. I nie zgodzę się też z tym, że Everyday był taki zły, nie był absolutnie albumem zespołowym, wszyscy zagrali jak muzycy sesyjni, Carter zupełnie zniknął, ale piosenki były solidnie napisane i album stanowił całość mimo, że zupełnie inną niż poprzednie. A Stand Up to zlepek melodii, pomysłów, z których połowa powinna wylądować w koszu, a znalazła się na płycie dlatego tylko, że próbowali ratować dobrego ducha zespołu zachwycając się wszystkim co tworzą:) Oczywiście, są tam piosenki, które zachwycają, ja na przykład kocham "Steady As We Go" ale lubię patrzeć na płyty w całości.

Ich popularność w USA wynika z tego, że są niesamowitym zespołem koncertowym, który mimo braku fajerwerków daje świetne show, Dave ma niepowtarzalną osobowość i kontakt z publicznością. Tylko, że ludzie w Polsce mają inne podejście do muzyki. Wystarczy spróbować sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego DMB, chociaż grało trasy koncertowe w Europie już w latach 90tych, nie było w ogóle znane w Polsce? Bo nie trafiało na listy przebojów. Piosenki z "BTCS" były bardzo nisko w Trójce, w której jedynie się pojawiły, chociaż były to znakomite "Crush" i "DDTW". A potem przyszło American Baby, Funny The Way It Is, trzyminutowe melodyjne piosenki o niczym, i nagle lądują na szczycie:) Niestety tak już jest u nas, że im coś jest bardziej płytkie a kolorowe, tym bardziej popularne... I koncert w Polsce to trochę będzie oznaczało to, że zrobili się na tyle przystępni dla szerszej polskiej publiczności, że im się to zaczęło opłacać:)

A ja tęsknię za czasami "BTCS" kiedy Dave miał jeszcze coś ważnego do powiedzenia, a niektórych piosenek można było słuchać jak mantry... "Big Whiskey" muzycznie jest światną płytą, ale czy jest jakaś piosenka, która naprawdę porusza jakąś głębszą nutę?

Przepraszam za długi wywód:) Do tego chyba w nieodpowiednim wątku:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Myślę, że nie zabiega. Jeszcze nie.
Maciej Warda:
Przemek Zdanowicz:
Przyjadą, następna trasa nie ominie Polski.
Adam Zagajewski:
Takie tam krakanie:)

Przyjadą przyjadą:)

Sądzicie, że Alter Art o nich nie zabiega? Myślę, że w końcu (pewnie nie w tym roku) uda im się ściągnąć DMB
Adam Zagajewski

Adam Zagajewski Project Manager -
projektant -
www.triangoo.com

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

koszt kocertu na festiwalu w przypadku DMB to coś okolo 300 000 zielonych:)
Maciej Warda

Maciej Warda muzyk, redaktor

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Czasami, gdy jest "po drodze" z innymi koncertami, można ponegocjować ;-)

Ale zgadzam się, że to jeszcze odległa perspektywa.

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Po pierwsze nie lubię takiego biadolenia – Polacy są sracy owacy… Zapraszam DMB do Polski i wiem, że kiedyś tu przyjadą a ty możesz wtedy zostać w domu i wybrać się 3 miesiące później na koncert np. do Madison Square Garden. Why not? Wszyscy jesteśmy wolni i mamy prawo do decydowania o swoim życiu. DMB generalnie byli mało znani w Europie. Nie grali na starym kontynencie a ich albumy ciężko było zdobyć. Do chwili obecnej nie są w Europie bardzo popularni i właściwie tylko we Włoszech, Portugalii i Anglii są w stanie zapełniać wielkie sale koncertowe. Polska nie była, nie jest i nie będzie w tej kwestii jakimś wyjątkiem.

Jeżeli o to chodzi, to w takim razie polecam sprawdzić kiedy zaczęli grać w Europie, był to 1995 rok, zaraz po wydaniu pierwszego albumu. Grali przy okazji trasy Crash, grali przy okazji BTCS, mieli grać też w 2001 roku, koncerty zostały odwołane z powodu 11 września. Miałem bilety na koncert w Hamburgu.
Płyty ciężko było dostać, bo w 2002 roku wyczerpał się kontrakt DMB z europejskim oddziałem BMG i zwyczajnie nie były w dystrybucji. To, że kontrakt został odnowiony a sprzedaż płyt ruszyła świadczy tylko i wyłącznie o woli zespołu na zaistnienie w Europie, a nie o tym, że myślą tylko o muzyce.
I czy napisałem cokolwiek o tym, że nie wybrałbym się na koncert w Polsce? Zauważyłem tylko, że ogranizacja koncertu przekłada się na sprzedaż, a sprzedaż przekłada się na przystępność materiału. Nie można udawać, że na koncerty przychodzą sami koneserzy, bo bilety w ogóle by się nie sprzedawały. I to nie jest biadolenie, to tylko stwierdzenie faktu.

Po drugie: w USA słuchają hip-hopu i country, Niemcy słuchają folks melody i Modern Talking a włosi Italo Disco i Drupiego. Nie wiem w czym Polacy są gorsi. Chodzi ci pewnie o Dodę i Feel`a – uwierz mi w każdym kraju są takie szajsy, nie tylko u nas. Europa nie jest też żadnym centrum muzycznego świata, są nią Stany Zjednoczone. Tam rock znaczy najwięcej, płyty sprzedają się najlepiej i tam gra się największe koncerty. Dlatego nadal nie rozumiem jak popularność w Europie (w tym w Polsce???) może wpłynąć na multi-milionerów z DMB, którzy obecnie już tylko i wyłącznie bawią się muzyką, mając gdzieś listy przebojów i inne niepotrzebne bzdety. Widziałeś teledyski do Funny The Way It Is czy do Why I Am? To jest najlepszy dowód na to, że tak jest. Liczy się tylko muzyka.

Co do tego, co słuchają narody, to tak duże uproszczenie jak w przypadku Feel i Dody w Polsce. No i chyba nie zrozumieliśmy się co do centrum muzycznego świata... Może dlatego, że ja nie podchodzę do muzyki komercyjnie, więc nie jest dla mnie centrum kraj, który chociażby ze względu na powierzchnię i liczbę ludności ma największą sprzedaż i największe koncerty. Zastanów się lepiej skąd pochodzi większość istotnych grup, które tworzą dzisiaj lub tworzyły na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. USA? Celowałbym w Wyspy Brytyjskie.

A co do trasy i opłacalności... Muzycy - owszem, zgodzę się z tym, że grają dla przyjemności. Niestety nie robią tego sami. Trasa koncertowa DMB to jest ogromna machina, setki ludzi, tony sprzętu, i koncert musi się zwyczajnie opłacać. I mylisz się, jeśli uważasz, że sprzedaż płyt w danym kraju nie ma wpływu na decyzje o koncertowaniu. Muzycy może i mogliby grać za darmo, ale na pewno nie będą do tego dokładać. A na pewno nie zrobi tego wytwórnia. Muzyka jako jedyny czynnik przestaje się liczyć w momencie, w którym podpisujesz kontrakt. I to bez względu na to, ile masz zer na koncie. Dlatego m.in. Radiohead wydali ostatni album na własną rękę.
Po trzecie - Lista Trójowa jest wdzięczna i sympatyczna ale kompletnie niemiarodajna, o niczym nie decyduje bo jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Nie bierze pod uwagę sprzedaży płyt czy singli tylko to ile razy kto kliknie w klawiaturę a można klikać w nią wielokrotnie w tym samym notowaniu. Może zwyczajnie Funny The Way… grali częściej w radiu od kawałków z BTCS. Zresztą piosenki z BTCS kompletnie nie nadawały się na listy przebojów bo – o zgrozo – były za długie. Jeżeli uważasz, że krótkie piosenki są generalnie złe to jest to zbyt duże uogólnienie jak dla mnie. Pomyśl sobie co by na to powiedział taki John Lennon? Długość nie ma znaczenia – w każdym razie nie w muzyce.

Lista Trójki czy jest taka czy inna, ale dociera do słuchaczy. Nie ma znaczenia, czy bazuje na sprzedaży, czy na klikaniu, DMB leci w radiu i ludzie tego słuchają. Jest to chyba jedyna lista, na której można spotkać ten zespół. Zarówno Crush jak i DDTW miały swoje radiowe wersje, więc to nie jest kwestia długości piosenki. Może po prostu brak chwytliwego refrenu?
A Lennona nie możemy porównywać do DMB... To zupełnie innego. Co nie zmienia faktu, że to, co Lennon robił z The Beatles to była okrutna komercja, piękna ale komercja. I nie powiesz mi, że każdy artysta marzy o tym, żeby nagrywać tylko piosenki o długości 4min...
Po czwarte: dla mnie żaden album DMB nie nadaje się do kosza. Najmniej lubię właśnie popowy Everyday - czyli zlepek pop-rockowych piosenek, których nie chcesz w wykonaniu DMB słuchać. Stand Up - wolę zdecydowanie bardziej od Everyday i paradoksalnie zaczynam się do tego albumu coraz bardziej przekonywać. Nie wiem jak bardzo słuchasz DMB ale taki Louisiana Bayou (solo Boyda wymiata), Smooth Rider, Hello Again czy American Baby Intro (jeden z największych koncertowych czadów) to absolutne koncertowe killery. Polecam Weekend On The Rocks – ten 8-płytowy, nie skróconą wersję. Tam grają praktycznie cały Stand Up i robią to znakomicie udowadniając, że na tym albumie było ogromnie dużo wielkiej muzy. Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać ale będę bronił Stand Up bo to wcale nie był taki zły album.

DMB jest zespołem, który z nawet najbardziej durnej piosenki zrobi wspaniałą koncertową ucztę. To jest fakt, i oczywiście Weekend On The Rocks to pokazuje świetnie. Ale rozmawialiśmy o albumach, czyli o materiale wyjściowym do koncertowej zabawy... Poza paroma wyjątkami piosenki, które znajdują się na Stand Up mogłaby wydać każda inna grupa. Oczywiście, tak jak to mówię, zrobili z tego na koncertach świetne rzeczy, ale czy naprawdę na miarę swojego talentu, czy są to rzeczy niepowtarzalne?
Po szóste: Funny The Way It Is nie jest o niczym - przeczytaj tekst i przypomnij sobie co stało się w roku 2008. Na Big Whiskey jest cała masa zajebistych kawałków (Squirm, Time Bomb, Seven, Lying In The Hands Of God, Baby Blue). Nie wiem jak możesz pisać, że Dave nie ma nic do powiedzenia. Zespół przeżył tragedię i nagrał album dla swojego zmarłego przyjaciela. Album, z którego LeRoi byłby dumny. Album momentami niesamowicie osobisty (w Baby Blue Dave śpiewa łamiącym się głosem, nie słyszysz tego???) Taki był cel i to się absolutnie udało.

Może źle się wyraziłem... Może bardziej chodzi o to, że wszystko jest tak gładko podane, oczywiste, dosłowne. Płyta jest piękna, uwielbiam ją i bardzo często słucham od dnia premiery. Tyle, że wysłuchasz albo przeczytasz teksty raz, zrozumiesz, i chyba już wszystko wiesz... Ciężko będzie odkrywać drugie, trzecie dno. Nie wiem, czy jest na tej płycie jakaś piosenka na miarę Two Step, Bartender, Jimi Thing, #41, DDTW... Taka, która zostanie na stałe w setliście, doczeka się tysiąca wersji o różnych długościach, z różnym tekstem, z licznymi goścmi na scenie. Piosenki ze "Stand Up" lub "Everyday" prawie zniknęły...
Masz sentyment do BTCS i tyle. Czas iść do przodu. Nie będzie drugiego BTCS tak jak nie będzie drugiego The Wall, Physical Graffiti czy Strange Days.

:) Sentyment sentymentem, ale nie wierzę, że jeśli po wysłuchaniu "Stand Up" włączysz BTCS, nie rozpłyniesz się chociażby przy dźwiękach "Spoon" czy "Pig" kiedy Boyd z LeRoi'em rozmawiają używając instrumentów... Ta płyta to jest kopalnia muzycznych pomysłów, smaczków, planów dźwiękowych, które często odkrywa się słuchając jej dopiero po raz n-ty...
Pozdrawiam fana DMB – życzę wszystkiego najlepszego w 2010 roku.

PS. "Mimo braku fajerwerków" - rozumiem że chodzi o pirotechnikę, bo muzycznie fajerwerków jest na koncertach DMB cała masa.

Pozdrawiam również i życzę jak największej liczby koncertów DMB w najbliższych latach. Obojętnie gdzie, ważne, żeby tam być:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Nie ma co rozkręcamy to forum na dobre.

Spoko, DMB wraca do wielkiej formy i nowa płyta jest dowodem, że tak jest. Czy nagrają kiedyś taką płytę jak BTCS? Nie wiem, ja lubię Big Whiskey. Fajnie, że wracają do Europy i fajnie, że zapowiadają, że będą do niej już wracać regularnie. Co do Everyday i Stand Up to pamiętajmy, że te albumy są słabsze jak na skalę DMB ale generalnie ile na rynku pojawia się teraz ciekawszych tytułów. To wciąż jest bardzo wysoki poziom.

Spoon, Dreaming Tree czy Pig to wielka sztuka ale na Big Whiskey też jest sporo wielkiej muzy, która z czasem może uzyskać status kultowej. Zobaczymy.

Wiem, że grali wcześniej w Europie ale były to głównie festiwale albo granie jako support Santany czy The Rolling Stones. Nic wielkiego. Zrobili mini trasę w 2007 roku i zauważyli, że więcej osób przyszło na koncerty DMB aczkolwiek hale i tak nie były wyprzedane. Zrobili kolejną trasę w 2009 roku ale to były głównie występy na festiwalach plus kilka małych koncertów solowych. Teraz robią większą trasę i faktycznie mają plan zwiększenia popularności zespołu w Europie. Zobaczymy jak będzie. Życzę im tego aby odnieśli w Europie sukces na jaki zasługują i tyle.

Oczywiście, że trasa DMB to duże przedsięwzięcie ale w Europie trasy DMB to co najwyżej ćwierć gwizdka. W Paryżu Dave sam powiedział, że zabrali do Europy tylko kilku ludzi ze swojej ekipy. Jeżeli teraz mają grać w O2 w Londynie czy PalaLottomatica w Rzymie to rozumiem, że zabrali całą ekipę.

A jeżeli chodzi o kasę to chyba jednak wciąż bardziej opłaca się DMB dać serię 10 koncertów więcej w USA dla 30 tyś osób/koncert niż grać w L`Olympia w Paryżu dla 700 osób... hm? Nie wiem czy ruszyła w Europie sprzedaż płyt DMB. Nie wydaje mi się aby doszło pod tym względem do jakiejś wielkiej rewolucji. Raczej kapela postanowiła grać tu koncerty i w ten sposób dojść do słuchaczy i zdobyć fanów. Tak więc kolejność jest odwrotna – najpierw koncerty a potem fani a nie najpierw fani a potem koncerty. Muzyka jest najważniejsza dodajmy, że w przypadku DMB najważniejsza jest muzyka grana na żywo.

Piotr S.:
Po pierwsze nie lubię takiego biadolenia – Polacy są sracy owacy… Zapraszam DMB do Polski i wiem, że kiedyś tu przyjadą a ty możesz wtedy zostać w domu i wybrać się 3 miesiące później na koncert np. do Madison Square Garden. Why not? Wszyscy jesteśmy wolni i mamy prawo do decydowania o swoim życiu. DMB generalnie byli mało znani w Europie. Nie grali na starym kontynencie a ich albumy ciężko było zdobyć. Do chwili obecnej nie są w Europie bardzo popularni i właściwie tylko we Włoszech, Portugalii i Anglii są w stanie zapełniać wielkie sale koncertowe. Polska nie była, nie jest i nie będzie w tej kwestii jakimś wyjątkiem.

Jeżeli o to chodzi, to w takim razie polecam sprawdzić kiedy zaczęli grać w Europie, był to 1995 rok, zaraz po wydaniu pierwszego albumu. Grali przy okazji trasy Crash, grali przy okazji BTCS, mieli grać też w 2001 roku, koncerty zostały odwołane z powodu 11 września. Miałem bilety na koncert w Hamburgu.
Płyty ciężko było dostać, bo w 2002 roku wyczerpał się kontrakt DMB z europejskim oddziałem BMG i zwyczajnie nie były w dystrybucji. To, że kontrakt został odnowiony a sprzedaż płyt ruszyła świadczy tylko i wyłącznie o woli zespołu na zaistnienie w Europie, a nie o tym, że myślą tylko o muzyce.
I czy napisałem cokolwiek o tym, że nie wybrałbym się na koncert w Polsce? Zauważyłem tylko, że ogranizacja koncertu przekłada się na sprzedaż, a sprzedaż przekłada się na przystępność materiału. Nie można udawać, że na koncerty przychodzą sami koneserzy, bo bilety w ogóle by się nie sprzedawały. I to nie jest biadolenie, to tylko stwierdzenie faktu.

Po drugie: w USA słuchają hip-hopu i country, Niemcy słuchają folks melody i Modern Talking a włosi Italo Disco i Drupiego. Nie wiem w czym Polacy są gorsi. Chodzi ci pewnie o Dodę i Feel`a – uwierz mi w każdym kraju są takie szajsy, nie tylko u nas. Europa nie jest też żadnym centrum muzycznego świata, są nią Stany Zjednoczone. Tam rock znaczy najwięcej, płyty sprzedają się najlepiej i tam gra się największe koncerty. Dlatego nadal nie rozumiem jak popularność w Europie (w tym w Polsce???) może wpłynąć na multi-milionerów z DMB, którzy obecnie już tylko i wyłącznie bawią się muzyką, mając gdzieś listy przebojów i inne niepotrzebne bzdety. Widziałeś teledyski do Funny The Way It Is czy do Why I Am? To jest najlepszy dowód na to, że tak jest. Liczy się tylko muzyka.

Co do tego, co słuchają narody, to tak duże uproszczenie jak w przypadku Feel i Dody w Polsce. No i chyba nie zrozumieliśmy się co do centrum muzycznego świata... Może dlatego, że ja nie podchodzę do muzyki komercyjnie, więc nie jest dla mnie centrum kraj, który chociażby ze względu na powierzchnię i liczbę ludności ma największą sprzedaż i największe koncerty. Zastanów się lepiej skąd pochodzi większość istotnych grup, które tworzą dzisiaj lub tworzyły na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat. USA? Celowałbym w Wyspy Brytyjskie.

A co do trasy i opłacalności... Muzycy - owszem, zgodzę się z tym, że grają dla przyjemności. Niestety nie robią tego sami. Trasa koncertowa DMB to jest ogromna machina, setki ludzi, tony sprzętu, i koncert musi się zwyczajnie opłacać. I mylisz się, jeśli uważasz, że sprzedaż płyt w danym kraju nie ma wpływu na decyzje o koncertowaniu. Muzycy może i mogliby grać za darmo, ale na pewno nie będą do tego dokładać. A na pewno nie zrobi tego wytwórnia. Muzyka jako jedyny czynnik przestaje się liczyć w momencie, w którym podpisujesz kontrakt. I to bez względu na to, ile masz zer na koncie. Dlatego m.in. Radiohead wydali ostatni album na własną rękę.
Po trzecie - Lista Trójowa jest wdzięczna i sympatyczna ale kompletnie niemiarodajna, o niczym nie decyduje bo jest kompletnie oderwana od rzeczywistości. Nie bierze pod uwagę sprzedaży płyt czy singli tylko to ile razy kto kliknie w klawiaturę a można klikać w nią wielokrotnie w tym samym notowaniu. Może zwyczajnie Funny The Way… grali częściej w radiu od kawałków z BTCS. Zresztą piosenki z BTCS kompletnie nie nadawały się na listy przebojów bo – o zgrozo – były za długie. Jeżeli uważasz, że krótkie piosenki są generalnie złe to jest to zbyt duże uogólnienie jak dla mnie. Pomyśl sobie co by na to powiedział taki John Lennon? Długość nie ma znaczenia – w każdym razie nie w muzyce.

Lista Trójki czy jest taka czy inna, ale dociera do słuchaczy. Nie ma znaczenia, czy bazuje na sprzedaży, czy na klikaniu, DMB leci w radiu i ludzie tego słuchają. Jest to chyba jedyna lista, na której można spotkać ten zespół. Zarówno Crush jak i DDTW miały swoje radiowe wersje, więc to nie jest kwestia długości piosenki. Może po prostu brak chwytliwego refrenu?
A Lennona nie możemy porównywać do DMB... To zupełnie innego. Co nie zmienia faktu, że to, co Lennon robił z The Beatles to była okrutna komercja, piękna ale komercja. I nie powiesz mi, że każdy artysta marzy o tym, żeby nagrywać tylko piosenki o długości 4min...
Po czwarte: dla mnie żaden album DMB nie nadaje się do kosza. Najmniej lubię właśnie popowy Everyday - czyli zlepek pop-rockowych piosenek, których nie chcesz w wykonaniu DMB słuchać. Stand Up - wolę zdecydowanie bardziej od Everyday i paradoksalnie zaczynam się do tego albumu coraz bardziej przekonywać. Nie wiem jak bardzo słuchasz DMB ale taki Louisiana Bayou (solo Boyda wymiata), Smooth Rider, Hello Again czy American Baby Intro (jeden z największych koncertowych czadów) to absolutne koncertowe killery. Polecam Weekend On The Rocks – ten 8-płytowy, nie skróconą wersję. Tam grają praktycznie cały Stand Up i robią to znakomicie udowadniając, że na tym albumie było ogromnie dużo wielkiej muzy. Oczywiście możesz się z tym nie zgadzać ale będę bronił Stand Up bo to wcale nie był taki zły album.

DMB jest zespołem, który z nawet najbardziej durnej piosenki zrobi wspaniałą koncertową ucztę. To jest fakt, i oczywiście Weekend On The Rocks to pokazuje świetnie. Ale rozmawialiśmy o albumach, czyli o materiale wyjściowym do koncertowej zabawy... Poza paroma wyjątkami piosenki, które znajdują się na Stand Up mogłaby wydać każda inna grupa. Oczywiście, tak jak to mówię, zrobili z tego na koncertach świetne rzeczy, ale czy naprawdę na miarę swojego talentu, czy są to rzeczy niepowtarzalne?
Po szóste: Funny The Way It Is nie jest o niczym - przeczytaj tekst i przypomnij sobie co stało się w roku 2008. Na Big Whiskey jest cała masa zajebistych kawałków (Squirm, Time Bomb, Seven, Lying In The Hands Of God, Baby Blue). Nie wiem jak możesz pisać, że Dave nie ma nic do powiedzenia. Zespół przeżył tragedię i nagrał album dla swojego zmarłego przyjaciela. Album, z którego LeRoi byłby dumny. Album momentami niesamowicie osobisty (w Baby Blue Dave śpiewa łamiącym się głosem, nie słyszysz tego???) Taki był cel i to się absolutnie udało.

Może źle się wyraziłem... Może bardziej chodzi o to, że wszystko jest tak gładko podane, oczywiste, dosłowne. Płyta jest piękna, uwielbiam ją i bardzo często słucham od dnia premiery. Tyle, że wysłuchasz albo przeczytasz teksty raz, zrozumiesz, i chyba już wszystko wiesz... Ciężko będzie odkrywać drugie, trzecie dno. Nie wiem, czy jest na tej płycie jakaś piosenka na miarę Two Step, Bartender, Jimi Thing, #41, DDTW... Taka, która zostanie na stałe w setliście, doczeka się tysiąca wersji o różnych długościach, z różnym tekstem, z licznymi goścmi na scenie. Piosenki ze "Stand Up" lub "Everyday" prawie zniknęły...
Masz sentyment do BTCS i tyle. Czas iść do przodu. Nie będzie drugiego BTCS tak jak nie będzie drugiego The Wall, Physical Graffiti czy Strange Days.

:) Sentyment sentymentem, ale nie wierzę, że jeśli po wysłuchaniu "Stand Up" włączysz BTCS, nie rozpłyniesz się chociażby przy dźwiękach "Spoon" czy "Pig" kiedy Boyd z LeRoi'em rozmawiają używając instrumentów... Ta płyta to jest kopalnia muzycznych pomysłów, smaczków, planów dźwiękowych, które często odkrywa się słuchając jej dopiero po raz n-ty...
Pozdrawiam fana DMB – życzę wszystkiego najlepszego w 2010 roku.

PS. "Mimo braku fajerwerków" - rozumiem że chodzi o pirotechnikę, bo muzycznie fajerwerków jest na koncertach DMB cała masa.

Pozdrawiam również i życzę jak największej liczby koncertów DMB w najbliższych latach. Obojętnie gdzie, ważne, żeby tam być:)

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Nie chce mi się wierzyć aby Szwajcarzy z jazzowego festiwalu w Montereux czy też Włosi z jazzowego Festiwalu w Lucce zapłacili tyle kasy za ich występ. Ale kto tam ich wie?
Adam Zagajewski:
koszt kocertu na festiwalu w przypadku DMB to coś okolo 300 000 zielonych:)
Adam Zagajewski

Adam Zagajewski Project Manager -
projektant -
www.triangoo.com

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Z moich nieautoryzowanych informacji wynika, iż płyta BIG w Polsce sprzedaję się niezwykle dobrze.
Informacja Traffic oraz Empik.

Oczywiście niezwykle dobrze - jak na zagraniczna produkcję stosunkowo nieznaną w Polsce.

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

To cieszy, choć na Śląsku gdzie mieszkam trafienie na jakąkolwiek płytę DMB w sklepie muzycznym wciąż graniczy z cudem.
Adam Zagajewski:
Z moich nieautoryzowanych informacji wynika, iż płyta BIG w Polsce sprzedaję się niezwykle dobrze.
Informacja Traffic oraz Empik.

Oczywiście niezwykle dobrze - jak na zagraniczna produkcję stosunkowo nieznaną w Polsce.

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

A wracając do meritum:
Orientuje się ktoś w poruszaniu się po Berlinie samochodem? W sensie, że do centrum nie można wjechać podobno, więc gdzie zostawić samochód i w co się przesiąść, żeby dojechać do Temopdromu?

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Urszula G.:
Witam wszystkich
Mam bilet do Berlina i nie moge sie doczekac koncertu
Widziałam Dave'a w maju tego roku w Woodland (TX) i było super :)
Kto z Was nocuje w Berlinie po koncercie?

Ja i moja znajoma pewnie tez:) a mozesz coś w miarę blisko polecić? I czy Tempodrom jest juz w tej dzielnicy, gdzie wymagają ekologicznych nalepek?

konto usunięte

Temat: Wed, Feb 17 Berlin, Germany Tempodrom - ktoś chętny?

Witam witam
Dawno do Was nie zaglądałam - a na koncert jadę! ;) Co do możliwości zabrania kogoś - nie mam jeszcze pewności odnośnie wolnych miejsc w aucie - wiem, że będę jechać już 16.02. a powrót 18.02. z Wrocławia. Kto jedzie z Wro?
Pozdrawiam

Następna dyskusja:

koncert Dave Matthews Band,...




Wyślij zaproszenie do