Sylwia K.

Sylwia K. czlowiek w
kosmicznym nieladzie

Temat: umieram...z bólu....

moi drodzy...kiedy mój ukochany, moja miłość, moje szczęście, patrzyl gleboko w moje oczy z rozpacza i blagal o pomoc chcialam oddac swoje zdrowie, wszystkie pieniadze, podpisac cyrograf z diablem zeby tylko wrocic mu zdrowko. bylismy razem cudowne 15 lat i 7 miesiecy...widzialam jak sie rodzil i niestety czulam jak polozyl delikatnie swoja glowke na mojej dloni gdy jego piekne serduszko gaslo...ja nie wiem jak mam zyc bez niego ...nie potrafie ..byl dla mnie jedyna radoscia...odszedl ode mnie, nie mam juz nic...
a jego zycie zabrali mi lekarze, ktorym zaufalismy a okazalo sie ze popelnili najprostsze bledy w rozpoznaniu smiertelnie groznego schorzenia...moj wspanialy piesek przezyl koszmarne 2 tyg gdy cierpialo jego male cialko odchodzac powoli-a mozna bylo tego uniknac!!! trzy lata temu niepokoilo mnie ze jego serduszko bardzo mocno bije.odnalazlam w szczecinie klinike w ktorej pracuja "podobno swietni" specjalisci. na wizycie powiedziano nam ze moj piesek ma lekka arytmie ale to naturalne u pieskow w jego wieku i nie grozi to wiekszymi powiklaniami jesli bedzie zazywal karsivan. dwa lata temu w tej samej klinice zrobilam badania kontrolne krwi-chcialam wiedziec jak tam watrobka i nereczki. wszystko bylo pozytywne. cieszylam sie ze moj psiak jest silny, zdrowy i w fantastycznej kondycji. a tu nagle okolo 6 marca tego roku zaczal kaszlec. 11 marca wizyta w tej samej klinice-lekarka po osluchaniu i zdjeciu rtg (powiekszone serduszko)przepisala furosemidum. kilka dni pozniej piesek zaczal slabnac w oczach z dnia na dzien. sadzac ze to reakcja na ten lek-postanowilismy go odstawic.kilka dni poznije -gdy nie widzielismy zadnej poprawy jego stanu zadzwonilam do kliniki i zapytalam dlaczego tak sie dzieje. lekarka wszystko zrzucila na wiek- w ogole nie interesujac sie tym co ja mowie-ze przed wizyta moj ukochany przyjaciel byl w super kondycji,a przez 15 lat nigdy nigdy nie chorowal-nawet na przeziebienie!! na moje pytanie czy furosemid odwadnia- odparla: NIE! jak szokujace dla mnie bylo to klamstwo gdy nastepnego dnia skonsultowalam sie z innym lekarzem, ktory jednoznacznie stwierdzil ze ten lek odwadnia i to bardzo! natychmiast
podjelam akcje nawadnianai psiaka ale juz wtedy byl slaby na tyle ze stracil apetyt a dodatkowo od kilku dni zwracal dwa razy dziennie gesta sluzowata slina. przy wymiotach tych niemalze mdlal. piatek, 4 kwietnia pojechalam do tej kliniki bo psiak poczul sie jakby gorzej. lekarz kardiolog osluchal,obadal dokladnie ale w zastrzyku dal tylko witaminy i znow furosemid -mimo mojego sprzeciwu!na drugi dzien to samo. w poniedzialek i wtorek podano kroplowke zeby go nawodnic i odzywic.poczul sie po tym gorzej.w srode pojechalam do innego lekarza zeby ratowal moje male wielkie szczescie! tony serca byly slabo wyczuwalne. trzy dni nawadniania, wzmacniania. jakby lepiej sie poczul. pomachal ogonkiem.ale wymioty wciaz nie ustepowaly. w sobote rano zarzadalam jakiegos silnego srodka przeciwymiotnego i lekow nasercowych. DLACZEGO JA SAMA MUSIALAM OTO POPROSIC???? otoz ostatnie kilka dni siedzialam w internecie i szukalam RATUNKU!!!wyczytalam o podobnych dolegliwosciach i jednoznacznie stwierdzilam ze lekarze zamiast leczyc serduszko mojego psiaka zajmuja sie "zgadywaniem" skad te dziwne wymioty.niestety serduszko nie mialo sil juz walczyc...
dlaczego przy pierwszej wizycie nie podano lekow nasercowych-gdy wszystkie objawy wskazywaly na kardiomopatie!!???dlaczego zamiast ratowac serduszko-podjeto sie odwodnienia pieska az do granic wytrzymalosci organizmu!!???dlaczego ...dlaczego ..dlaczego...przeciez kariomopatia to najczestrze schorzenie serca u psow....przeciez prosty objaw naglego kaszlu w wieku 15 lat juz sugeruje jego kardiogenne pochodzenie...przeciez 15 letniego pieska nie mozna narazac na takie oslabienie organizmu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! gdybym ja to wszystko wiedziala PRZED!!!!! a tak niestety ...nie zdazylam...bol rozdziera mi serce... przekazcie to wszystkim znajomym ktorzy maja pieski...niech czytaja jak najwiecej o chorobach swoich pupili ..bo jak doswiadczenie pokazuje lekarze czasami lecza nasze psy jakby mogli a nie chcieli...lepiej wiedziec co moze nas i czworonoga czekac. przeczytajcie o kardiomiopatii-podstepnej i nagle rozwijajacej sie chorobie, ktorej mozna przeciwdzialac dzieki regularnym wizytom i badaniom...nam niestety nigdy tego nie powiedziano...
kocham go . odszedl. nigdy sie z tym nie pogodze. umarlam razem z nim.
Anna Czerwińska

Anna Czerwińska Account Director

Temat: umieram...z bólu....

Sylwio, moja Niunia odeszła 21 lutego tego roku. Wiem co czujesz - Ona była całym moim światem. I ja też umarłam razem z nią. Udaję, że jest ok, ale nie jest - ryczę w poduszkę jak nikt nie widzi...

Był wtorek wieczór, poszła na spacer, spotkała swojego ulubionego dalmatyńczyka-kolegę. Podokazywali razem, poskakali, nawet poturlali się. Godzinę później nie mogła już ustać na łapkach, dostała silnych wymiotów, biegunki i drgawek. Dwa dni później podjęliśmy decyzję o uśpieniu - najgorszą decyzję jaką przyszło nam kiedykolwiek w życiu podjąć. Ale Koruni całkowicie przestały działać nerki, całkowicie wysiadła jej wątroba. Musiała cierpieć już wcześniej, ale była dzielna - nie okazywała słabości.

Dlaczego o tym piszę - bo wieczorem po spacerze, gdy tak nagle zaniemogła, przyjechał do nas weterynarz, który znał Korę i stwierdził, że to wodobrzusze i ropomacicze i że trzeba ją uśpić. Ot tak - miał facet rentgena w oczach. Zabraliśmy ją do innej lekarki, zrobiła jej USG i badanie krwi - oczywiście nie było żadnego wodobrzusza, o ropomaciczu nie wspominając i popieram stuprocentowo Twój apel - nie ufajmy ślepo, jeśli weterynarz bez zrobienia badań postawi diagnozę.

Ale chciałabym też powiedzieć, że uważam, iż dobrą decyzję podjęłam usypiając moją Myszkę. To jest tragedia, ale większą tragedią byłoby narażanie jej na powolną śmierć w cierpieniach. Wiem, że dałam jej wszystko, co mogłam, że nic ją już nie boli. Zawsze będę ją kochać. Zawsze...

Trzymaj się Sylwio, bądź dzielna, Twój Pyś pokazał Ci jak bardzo można być dzielnym - weź z niego przykład i nie poddawaj się. Jestem z Tobą całym sercem...

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Bardzo mi przykro:(Powiem szczerze ,masz wiekszą wiedzę medyczną niz niejeden lekarz wet....

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Mój psiak (suczka) odszedł wczoraj. Prawdopodobnie była to sepsa. Jako, że ostatnio pieskiem opiekowała się moja mama, można powiedzieć, że umarł na jej rękach. Sunia bardzo się męczyła, dyszała, a na koniec pociekła jej krew z pyszczka i noska i wyzionęła ducha. Dziś coś we mnie pękło i często płakałem i cały czas o niej myślę i jest mi przykro. Również wraz z jej śmiercią coś we mnie umarło :(
Hanna Wójcik

Hanna Wójcik Ekspert ds
windykacji

Temat: umieram...z bólu....

bardzo współczuje Piotrze :(
wiem jak cierpisz, sama straciłam dwa pieski i wiem jaki to ból :(((

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

ojej
nie wiem co napisać:(
Trzymaj się!!!

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Piotrze...bardzo mi przykro :(
ja się nawet boję myśleć, że mój pusiu kiedyś odejdzie za tęczowy most :(((
Monika T.

Monika T. krupier, casino

Temat: umieram...z bólu....

Dziękuję za te ważne informacje... bardzo mi przykro z powodu Twojego przjaciela...

Temat: umieram...z bólu....

Bardzo Wam wszystkim współczuję, bardzo. Trzy lata temu pożegnałam mojego Przyjaciela. Strasznie cierpiałam. Później bałam się pokochać jakiekolwiek inne zwierzę. Do tego stopnia, że mając kolejnego psa w domu uciekałam od kontaktów z nim. Aż do pewnego momentu, który nastał rok temu...
Historia dość długa, ale myślę warta opowiedzenia.
Bardzo wcześnie rano spieszyłam się na pociąg, wsiadłam do samochodu i popędzałam kierowcę jak tylko mogłam. I niestety, nagle na drogę wyskoczył nam pies. Wielki, ogromny... Bogu dzięki, osoba która prowadziła samochód była oporna na moje prośby o przyspieszenie i pies wyszedł cało. Tak mi się przynajmniej wydaje. Biorąc pod uwagę prędkość, dziś myślę że może miał lekkie obrażenia. Po uderzeniu zaczął uciekać, próbowałam coś zrobić, ale tak szybko biegł, że zniknął po kilku sekundach. Gryzie mnie to do dziś. Ale szybko miałam okazję na rehabilitację:) Tydzień po tym zdarzeniu, a było to w zeszłym roku w listopadzie wracałam z pracy i zobaczyłam małego pieska siedzącego na wsi na poboczu drogi krajowej. Padał okropny śnieg, dlatego zastanowiło mnie co ta psinka robi taka samotna. Wieczorem moi rodzice jechali tą samą trasą więc poprosiłam, żeby zwrócili uwagę na psinę. Niestety jednak nic nie wypatrzyli. Następnego dnia znowu tamtędy jechałam i ta biedna psina siedziała w dokładnie tym samym miejscu.. Dodam, że przez noc napadało dużo śniegu i było 'poniżej zera'. Wyskoczyłam z auta jak z procy, wzięłam koc i ostrożnie podeszłam. Pies nie miał siły ze mną walczyć. Zresztą miał takie łagodne i zmęczone oczka. Wzięłam ją (bo okazała się sunią) na ręce i pojechałam do weterynarza. Udałam się do lecznicy, która znałam. Sądziłam, że tam spotkam się z fachową pomocą. Lekarz stwierdził, że sunia ma połamaną miednicę i jest strasznie, ale to strasznie wychudzona (to oczywiście zauważyłam sama). Stwierdził też, że nie będzie jej znowu łamał, żeby nastawić miednicę, a ona sama z czasem wróci do normy, bo tego się ani nie drutuje ani nie wsadza w gips. Uprzedził, że piesek może być troszkę 'krzywy'. Modliłam się, żeby przeżyła, co mi więc z tego, że nie będzie 'wystawowa'. Nie wspomniałam jeszcze, że jest kundelkiem. Zawsze się śmieję, że to mini doberman, bo troszkę tak wygląda.
Pytałam lekarza czy może sunia jest w ciąży. Zadałam to pytanie tyle razy, że aż się pan na mnie zdenerwował i potraktował z lekceważeniem. Cóż... wyszłam z założenia, że rozmawiam ze specjalistą... I to był mój największy błąd!
Jechałam z sunią do domu i widziałam, że zostaniemy razem:)
Prawie dzień w dzień jeździłyśmy do lecznicy. Pies niestety wciąż nie chodził. (Notabene wyobraźcie sobie co działo się u mnie w domu...)
Minęło kilka tygodni i widziałam, że psu wraca życie. Zaczęło mi oczywiście powoli 'odbijać' na jej punkcie:) Aż pewnego dnia pojawiły się bardzo dziwne objawy. Od razu wsiadłam w samochód i pojechałam do znanej już lecznicy. Lekarz stwierdził ciążę urojoną i podał mojej Mimi hormony. Pojechałam do domu szczęśliwa, że 'po sprawie'. Minęło kilka dni i od nowa to samo. Ten sam 'lekarz' stwierdził ropomacicze. Umówiłam się więc na sterylizację. Podczas zabiegu, który wykonywał inny lekarz w tej samej lecznicy okazało się, że moja sunia była w ciąży. Czyli dokładnie tak jak sądziłam, że może być! Gdy pomyślę, że 'specjalista' hormonami zabił to szczenię i skazał moją psinkę na noszenie rozkładającego się płodu to mam ochotę podać tu jego nazwisko. Dodam, że to jedna z bardziej szanujących się lecznic we Wrocławiu i cała opowieść dotyczy jej szefa...
W każdym razie - sunia dochodziła do siebie jeszcze długo. Zmieniliśmy lecznicę. Zaprzyjaźniła się z Gofciem, którego mieliśmy wcześniej, a przed którego miłością strasznie się broniłam. Dziś kocham oba psiurki i wiem, że są najszczęśliwsze:) Patrzę jak się bawią i myślę, że już nigdy nie będę miała jednego psa, zawsze dwa, są wtedy szczęśliwsze.
Cała historia jest dość długa, wiele szczegółów Wam 'darowałam', starając się zachować główny wątek i mało zbaczać. A w ogóle mam nadzieję, że komuś chciało się to przeczytać:)
Moja sunia daje mi teraz chęć życia:)

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

:)
Ula Ł.

Ula Ł. Koordynator w Dziale
Obsługi Klienta,
Bayer Sp. z o.o.

Temat: umieram...z bólu....

A mój Przyjaciel odszedł dzisiaj - prawie 15 lat razem.... ale boli...

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Ula Ł.:
A mój Przyjaciel odszedł dzisiaj - prawie 15 lat razem.... ale boli...
oj...
trzymaj się.
Wiadomo boli:(
Czas leczy rany, będzie dobrze.
Ula Ł.

Ula Ł. Koordynator w Dziale
Obsługi Klienta,
Bayer Sp. z o.o.

Temat: umieram...z bólu....

Dziękuję Asiu, zapewne masz rację...

Temat: umieram...z bólu....

Bardzo, bardzo współczuję. Czas leczy rany, ale swoje trzeba przecierpieć... Tylko wtedy może przyjść lepszy czas...
Trzymaj się!
Anna Czerwińska

Anna Czerwińska Account Director

Temat: umieram...z bólu....

Trzymaj się! Strasznie mi przykro...
Ula Ł.

Ula Ł. Koordynator w Dziale
Obsługi Klienta,
Bayer Sp. z o.o.

Temat: umieram...z bólu....

Emila, Ania - bardzo Wam dziękuję

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Ula Ł.:
A mój Przyjaciel odszedł dzisiaj - prawie 15 lat razem.... ale boli...

Ula,
lepiej ci troszkę???
Może nowe zwierzątko???
Ula Ł.

Ula Ł. Koordynator w Dziale
Obsługi Klienta,
Bayer Sp. z o.o.

Temat: umieram...z bólu....

Asiu, dziękuję.
Troszkę lepiej, czas leczy rany, ale..... wszędzie go widzę....

A na nowe zwierzątko jeszcze za wcześnie. Tak naprawde to nie wiem, czy chcę.

konto usunięte

Temat: umieram...z bólu....

Przelej ból w miłość i zakup nowe zwierzątko. W moim przypadku 2 razy pomagało :) to nie znaczy ze musisz zapomnieć bo nie zapomnisz nigdy. Ale ciepło bedzie w sercu na widok nowego maleństwa.
Ula Ł.

Ula Ł. Koordynator w Dziale
Obsługi Klienta,
Bayer Sp. z o.o.

Temat: umieram...z bólu....

Dzięki za dobre słowo,
Masz rację, ja go nie zapomnę,ciepło na serduchu jest na samo wspomnienie... a na nowego psiaka na pewno nie jestem jeszcze gotowa...

Następna dyskusja:

kurs specjalistyczny terapi...




Wyślij zaproszenie do