Temat: Bliski Wschód w kinie:)
Do naszych kin dotarl juz głośny film animowany
"WALC Z BASZIREM"
Parę słów o filmie i wywiad z autorem filmu.
http://www.stopklatka.pl/film/film.asp?fi=34136
[24.WFF] Surrealizm dokumentalny
Animowany dokument - brzmi jak oksymoron, ale w filmie Ariego Folmana sprawdza się znakomicie. Klasyczna formuła filmu dokumentalnego, z wywiadami i prywatnym śledztwem, znajduje tu zaskakujące zastosowanie. Technika animacji - trzeba dodać, że imponująca - niby obraca w puch fundament dokumentu, czyli tzw. "rzeczywistość obiektywną", a jednak osiąga autentyzm i prawdę, których czasem trudno uświadczyć w standardowych produkcjach. To prawda emocji i pamięci - rozchwianych, balansujących między realnością a podświadomością, w której tkwi wyparta trauma.
Niesamowita początkowa sekwencja, żywcem wyjęta z surrealistycznego nocnego koszmaru, dobrze oddaje specyfikę "Walca z Bashirem". Jest ona istotnie ilustracją snu, który reżyserowi opowiada przyjaciel. Dwadzieścia sześć ujadających psów odpowiada w nim liczbie czworonogów zabitych przez mężczyznę podczas wojny w Libanie (szczekając, alarmowały palestyńskich uciekinierów). Folman, jak reszta bohaterów wiernie na ekranie odtworzony, okłamuje przyjaciela, mówiąc, że sam nie ma podobnych wizji. Wokół nich tymczasem obraca się cały film, przy czym najważniejsza jest ta dotyczący masakry uchodźców dokonanej przez chrześcijańskich falangistów. Folman niczego z niej nie pamięta. Za namową znajomego psychoterapeuty stara się znaleźć odpowiedź na dręczące go wątpliwości. Rozpoczyna się podróż w meandry pamięci i wyobraźni.
Główną rolę grają tu wspomnienia z wojny. Folman dociera do kolejnych jej uczestników, którzy opowiadają własne historie. Przybierają one formę ponurej groteski, momentami tak absurdalnej, że jako żywo przypominającej narkotykowe odjazdy z "Las Vegas Parano" Gilliama. Świetne zastosowanie animacji przypomina o spostrzeżeniu najwcześniejszych teoretyków kina: film doskonale oddaje nasze życie psychiczne i mechanizmy odbioru oraz przepracowywania rzeczywistości. "Walc z Bashirem" pokazuje, jak koloryzowane i przekształcane wspomnienia stają się sposobem na obronę przed bolesną rzeczywistością. W niezwykłych plastycznie i zainscenizowanych z dużą inwencją kadrach dostajemy obrazy, których surrealizm i mroczne piękno po prostu zachwycają. Wyparte treści pojawiają się w wersji "odciążonej", choć przecież i tak niepokojącej. Wojenna trauma jest oswajana, ale przyjdzie czas, że trzeba będzie się z nią zmierzyć.
Jedną z rozmówczyń reżysera jest pewna pani profesor, która opowiada właśnie o procesie, na końcu którego znajduje się konfrontacja ze strasznym wspomnieniem, pozbawionym nierealnej otoczki. Śledztwo coraz bardziej przybliża Folmana do tego starcia. I oto obraz się dopełnia, a za pointę robi już reporterski materiał. Przejście od surrealizmu do realizmu to zwieńczenie drogi Folmana, snującego narrację o własnym borykaniu się z traumą. Absurd wojny i zabijania to zadra, której nic nie jest w stanie usunąć. A gdy człowiek pozna prawdę, ta pozostanie z nim na zawsze. Wieńczące film obrazy zmasakrowanych ludzi będzie Folman nosił w sobie do końca życia.
"Walc z Bashirem" to nowy głos w dziedzinach animacji i dokumentu. Film Folmana nie ma w sobie jednak nic z pustego formalnego eksperymentowania - każdy użyty środek wyrazu znajduje swoje uzasadnienie w charakterze opowiadanej historii. Subiektywizm idzie pod rękę z psychologiczną precyzją, a przeżywanie osobistej traumy skutkuje jednym z najbardziej przerażających obrazów wojennej gehenny, jakie miałem okazję widzieć.
Animowany dokument
Czy film dokumentalny może być animowany? Oczywiście, że tak szczególnie jeśli przedstawiane w nim wydarzenia miały miejsce 25 lat wcześniej, a na ich potwierdzenie nie ma żadnych archiwalnych materiałów. Dowodem na to rewelacyjny "Waltz with Bashir" pochodzącego z Izraela Ariego Folmana, który jako młody chłopak brał udział w pierwszej wojnie w Libanie i nie potrafi sobie przypomnieć co się wtedy wydarzyło. Jego film to próba rekonstrukcji wydarzeń, a na podstawie rozmów z towarzyszami broni Folman chce przypomnieć sobie, czego doświadczył w tamtym okresie. Najważniejsze jest dla niego odnalezienie wypartych zupełnie wspomnień z pewnej wrześniowej nocy w 1982 roku, kiedy falangiści, chrześcijańska milicja libańska, dokonała w obozach dla uciekinierów w Sabrze i Shatili rzezi trzech tysięcy Palestyńczyków. Ich działania wspierali izraelscy żołnierze, a Folman, choć wcale tego nie pamięta, znajdował się w ich szeregach.
Rozmowy, które animowany Folman przeprowadza ze swoimi wojennymi kolegami powoli tworzą obraz wydarzeń, których świadkiem i uczestnikiem był reżyser w młodości. Subiektywne doznania każdego z rozmówców Folmana, jego sny i powracające wspomnienia dowodzą o bezsensowności nie tylko tych wojennych działań, których byli uczestnikami, ale przekonują o nonsensie wszystkich wojen. Są mocnym głosem przeciwko wszelkim działaniom zbrojnym, przeciwko nieuzasadnionej agresji i destrukcji, jakiej dopuszczają się zmanipulowani żołnierze gotowi wymierzać broń przeciwko każdemu kogo ich zwierzchnicy uznają za wroga, bez względu na to czy to starzec, kobiet czy dziecko.
"Waltz with Bashir" ma wielkie szanse na uplasowanie się wśród klasyków kina antywojennego. Niewątpliwie także w najbliższym czasie zbierał będzie nagrody na światowych festiwalach, a w przyszłym roku na pewno powalczy o Oscara dla najlepszego filmu animowanego.
Pożegnanie z bronią
http://www.tygodnikforum.pl/forum/in...5247&page=text
Wojna jest zawsze głupia
Świat dzieli się na dwa obozy: tych, którzy wierzą w non violence, i pozostałych. Nie ma żadnej szarej strefy – twierdzi Ari Folman, twórca demaskatorskiego filmu animowanego „Walc z Baszirem”, który opowiada o konflikcie na Bliskim Wschodzie.
Rozm. François Armanet, Gilles Anquetil
Kręcąc „Walc z Baszirem” (polska premiera w piątek 27 marca – przyp. FORUM), chciał pan zrealizować film antywojenny na użytek młodzieży?
Ari Folman: Na użytek wszystkich. Myślę, że wielu nastolatków postrzega wojnę, jak gdyby to był amerykański film wojenny, gdzie bohaterowie są fajni, piękni, dzielni i pewni siebie. Idą do dżungli odpalać petardy, zabawiają się, zawsze potrafią wyjść z tarapatów dzięki duchowi zespołu. W moim filmie nie zobaczycie żadnej z tych rzeczy: nie ma solidarności, braterstwa ani odwagi. Jest po prostu grupa ludzi, którzy nie mają bladego pojęcia, co się dzieje, dokąd i po co ich wysyłają. Strach jest wszechobecny. Główni bohaterowie ni w ząb nie rozumieją otoczenia, w którym się znaleźli. Jest ono dla nich zupełnie obce i właśnie to poczucie izolacji nadaje filmowi uniwersalne przesłanie.
Powiedział pan, że ten film mógłby zostać nakręcony przez amerykańskiego weterana z Wietnamu czy z Iraku albo przez Rosjanina, który wrócił z Afganistanu. Ale przecież dla żołnierza Cahalu (izraelska armia – przyp. FORUM) Liban jest sąsiednim krajem, nieskończenie mniej obcym.
Tak, oczywiście, w tym wypadku to wygląda inaczej. Amerykański żołnierz potrzebuje sześciu dni, aby z Iraku dostać się do swojej Oklahomy. Natomiast kiedy ja dostawałem przepustkę, wystarczało 20 minut lotu helikopterem, żebym mógł wrócić do Hajfy, gdzie mieszkali moi rodzice. Przechodziłem od stanu wojny do cywila w ciągu 20 minut: to zmiana tak trudna, że można oszaleć. Wysiadasz z wojskowego helikoptera i widzisz ładne dziewczyny na plaży, która zresztą przypomina libańskie plaże: to samo niebo, to samo morze, ten sam piasek. Ludzie wokół palą jointy, dokoła słychać muzykę. Zmiana w porównaniu ze stanem wojny jest brutalna i traumatyzująca.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".\
Wojna jak z sennego koszmaru
Rafał Świątek
To arcydzieło. Ari Folman stworzył animowany dokument, w którym zabiera widzów w podróż przez meandry własnej pamięci.
Jak uwolnić się od zbrodni
Reżyser "Walca z Baszirem" należy do pokolenia, które w 1982 roku wzięło udział w inwazji Izraela na Liban. Kryptonim operacji – "Pokój dla Galilei". Upiorna nazwa. W trakcie walk libańscy falangiści zmasakrowali palestyńskich uchodźców w obozach Sabra i Szatila. Armia izraelska nie interweniowała.
Folman wyparł ten koszmar. Jednak upiorna przeszłość wraca w snach. Reżyser decyduje się odwiedzić kolegów z wojska, by z ich wspomnień poskładać obraz wydarzeń sprzed lat.
Jak zrekonstruować traumatyczne doświadczenie, a zarazem pokazać mechanizm funkcjonowania pamięci? Folman wybrał zaskakujące rozwiązanie. Połączył animację z metodą działania dokumentalisty. Rozmowy z dawnymi znajomymi posłużyły mu jako materiał wyjściowy do stworzenia animowanych obrazów, które stają się fantasmagorycznymi wizjami libańskiej wojny.
Wykreowane w ten sposób kadry są uwodzicielsko piękne. Ale Folmanowi nie chodziło o estetyzację koszmaru. Bliskie poetyce snu rysunki pozwalają wydobyć piekło i absurd wojny.
Konwencja zastosowana przez Folmana znakomicie tłumaczy również wpływ podświadomości na wyobrażenia o przeszłości. Pamięć w "Walcu z Baszirem" w miejsce czarnych dziur (wypartych doświadczeń) podsuwa człowiekowi surrealistyczne obrazy. Reżyser, zmagając się z własnym umysłem, przedziera się przez gąszcz onirycznych wizji. Aż w końcu odziera wspomnienia z fantazyjno-sennego sztafażu. Poetyckie rysunki zastępuje dokumentalnymi zdjęciami zmasakrowanych zwłok. Efekt konfrontacji z prawdą jest wstrząsający.
Oglądając finał filmu, przy-pomniałem sobie ostatnie słowa pułkownika Kurtza z "Czasu Apokalipsy": "Groza... groza...". Folman, jak kiedyś Coppola, dotknął natury wojny i sugestywnie pokazał jej psychiczne konsekwencje.
Rzeczpospolita
http://www.rp.pl/artykul/2,284246.html