Kochani, ale zima się jeszcze właściwie nie zaczęła...
Moim zdaniem kluczem jest odzież - inaczej zimowe zakończysz bieganie w łóżku:
Po pierwsze jeśli chodzi o komfort termiczny - zainwestuj w rękawiczki do biegania (czyli nieco cieńsze niż normalne, np. jedwabne,. Polarowe się nie sprawdzają) - przekonałem się na własnej skórze, że rację ma Skarżyński pisząc, że o wiele mniej odczuwasz chłód, jeśli nie marzną ci ręce. Oczywiście założysz je kiedy temperatura jest poniżej 3-5 stopni - inaczej szybko się zagrzejesz i czym prędzej je zdejmiesz.
Po drugie ciuchy - skorzystaj z odzieży termicznej, trójwarstwowej. O ile to, co założysz na "dół" jest mniej skomplikowane (polecam długi lycry z power-strechu, czyli jakby "podbite" polarkiem założone na krótkie lycry) - ważne tylko , żeby nie nabawić się rwy kulszowej, czyli cholernie bolesnego zapalenia nerwu kulszowego. Ale nogi raczej nie są problemem...
Na górę załóż termiczną, biegową koszulkę i polarową bluzę z wyższym kołnierzykiem (typu golf) zapinanym na suwak - i to właściwie (jak dla mnie) załatwia sprawę bólu gardła. Na wierzch cienka wiatrówka całkowicie wystarcza - tyle tylko, żeby nie przewiało polarka. Druga rzecz to technika oddychania - i tu zgadzam się z kolegami. Po kilku dniach mrozu przywykniesz.
No i na finał - nakrycie głowy i buty. Ja używam polarowej opaski - czapka gotuje mi musk ;-p , a opaska zabezpiecza zatoki (!) ale nie uniemożliwia odparowania przegrzanej mózgownicy. A buty - najlepiej trailowe, bo w szosowych wybijesz zęby na śniegu.
W takim zestawie biegałem przy minus 15 i żyję... A satysfakcja z biegania w zimę jest jeszcze większa.
Pozwodzenia