konto usunięte
Temat: Nie rozumiem faceta... a było przecież dobrze.
Witammam problem z pewnym panem S.
Pana S. poznałam rok temu temu, za granicą, na zawodach (trenujemy to samo i mamy takie same zainteresowania). Po kilku miesiącach, na innych zawodach poznaliśmy się bliżej. Jako że pan S. jest obcokrajowcem, często podróżuje po świecie w związku z pracą, widzieliśmy się kolejny raz dopiero po ponad 3 miesiącach, ale utrzymywaliśmy przez ten czas świetny kontakt przez internet, a inicjatywa wychodziła z obu stron. Świetnie się gadało układało, póki do pana S. nie przyjechałam w odwiedziny do domu.
Pan S. wiedział, że mam bardzo dużą przerwę jeśli chodzi o relacje z mężczyznami (ostatniego miałam jakieś 1.5 roku temu...) i to samo się tyczy spraw łóżkowych. Zapewniał, że to będzie tylko "tulenie", natomiast de facto poleciał z bomby pierwszego dnia by iść do łóżka - gdy sprawy zaszły za daleko, grzecznie odmówiłam mówiąc, że nie dziś, może później (szczerze mówiąc miałam wiele akcji typu że facet chciał tylko "tego" choć fajnie się układało i dlatego chciałam poczekać a nie lecieć do łóżka zaledwie godzinę po przybyciu). Wydawało się że jest ok, następny cały dzień spędziliśmy razem, wieczorem randka, poszło fajnie... pomyślałam, czemu nie, fajny miły facet, starszy; znamy się tyle czasu, utrzymujemy super kontakt od miesięcy, tyle wspólnych bliskich znajomych mamy, pasujemy do siebie pod wieloma względami począwszy od życiowej pasji, poprzez kuchnię i kubki smakowe, podobne pomysły, poglądy, a na tych samych gustach filmowych, książkowych i teatralnych (nie)skończywszy.... a w sumie można wymieniać i wymieniać...
No i stwierdziłam że jeśli on chciał to może ja teraz zrobię pierwszy krok po położeniu się do łóżka... no i bang. Coś się stało i teraz nie wiem co.
Pan S. odmówił - ogólnie tłumaczył, że jest zarobiony, ja jestem bardzo miłą dziewczyną, dużo nad tym myślał, i przeprasza za całą akcję, nie chciał i nie chce mnie do niczego zmuszać, bo często tak naprawdę zazwyczaj spotyka się z kobietami tylko w jednym celu ze względu na brak czasu, myślał że w sumie przyjeżdżam trochę się zabawić... i tylko to pamiętam bo po prostu byłam w jakimś takim szoku, nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Poszliśmy grzecznie spać. I w sumie byłoby to ok, ja nie byłam zła na niego, problem w tym że znajomość się kompletnie zawiesiła. Stwierdził, że siedzę na niego zła i naburmuszona (a jak już mówiłam, wcale nie byłam), prawie w ogóle nie chciał już ze mną rozmawiać, zaczął mnie jakoś dziwnie unikać, w towarzystwie często mówił w swoim narodowym języku (którego ja nie znam z kolei). Przeprosiłam go za całą akcję, powiedziałam, że nie chcę niczego popędzać i powiedziałam, że nie jestem na nie go zła, a po prostu nie wiem jak się w ogóle zachować teraz i co myśleć o tym wszystkim.
Spędzaliśmy sporo czasu razem u niego w domu, ale panowała zwykle głucha cisza pomimo prób nawiązania jakiejkolwiek interakcji, trudno nawet było znaleźć temat do rozmowy...jeśli nie robił rzeczy związanej z pracą to wolał się zająć fejsem albo oglądaniem swoich seriali... Jak miał czas to wolał go tak naprawdę spędzić z kimś innym, mnie zaczął traktować jak powietrze. Na wspólnych treningach więcej czasu spędzał z ludźmi których ma na co dzień. W rzeczywistości byłam bardziej smutna niż zła. W końcu przybyłam do niego z zagranicy i jestem tylko na kilka dni... Nie robiłam mu jednak wyrzutów, bo po co, siedziałam cicho.
Próbowałam porozmawiać z nim na ten temat kilka dni po powrocie ale nie wyszło, temat został automatycznie urwany... stwierdziłam więc, że nie ma co się śpieszyć w takim razie, może tak będzie lepiej jak sprawa ucichnie. Po pewnym czasie jednakże próby nawiązania jakiejkolwiek luźnej rozmowy znowu idą na marne tak jak to miało miejsce podczas wyjazdu... a wiadomo, kontakt polega na dialogu nie monologu... natomiast pan S. po odczytaniu nie raczy już nawet odpisać jak mu leci z nowymi projektami, treningami i zawodami...
Nie nastawiam się na wychodzenie za mąż za pana S... po prostu nie chcę tego tak od razu wszystkiego skreślać za coś takiego, szczególnie że po prostu lubię gościa już od dawna i wiele nas łączy. Nie chcę też tego tak zostawiać, bo niestety z kilkoma "kolegami" już tak mam, że nie ważne czy z daną osobą coś zrobiłam, czy w porę powiedziałam "nie" - to nawet nie jesteśmy już na cześć...
Z początku się obwiniałam, przeprosiłam pana S... potem stwierdziłam, że jednak nic nie zrobiłam złego przecież... a biorąc pod uwagę jak jeszcze TO wyglądało i w jakich okolicznościach, i jak się zachowywał...
Proszę o pomoc w tej sprawie... od całej akcji wkrótce minie miesiąc i wciąż nie wiem co z tym zrobić, co myśleć...
Pozdrawiam. M.Ten post został edytowany przez Autora dnia 22.03.15 o godzinie 02:42