Temat: Ciekawe wnioski z artykułu "Kosmos pod flagą USA"
Łukasz W.:
....
Z tą okupacją Ksieżyca to bardzo ciekawe. Szczególnie pod kątem międzynarodowego prawa kosmicznego, które jasno mówi, że przestrzeń wokółziemska (oraz Księżyc) należy do wszystkich narodów i nie może być traktowana jako terytorium danego państwa.
Kolega pewnie na myśli Traktat o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 roku w skrócie zwany "Układem o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi, zwany też Traktatem o Przestrzeni Kosmicznej"
Jak to z umowami czas umowami międzynarodowymi bywa, istnieje
w nich tzw. klauzula denuncjacyjna, która dopuszcza możliwość wypowiedzenia umowy.
Wystarczy ze USA jednostronne uzna ww. umowę za wygasłą i będzie po traktacie.
Tak nawiasem mówiąc od pewnego czasu krążą plotki o anulowaniu bądź zmianie treści tego traktatu, bowiem sprawia on sporo problemów do pokojowego wykorzystania kosmosu. Chodzi tutaj o kwestie urządzeń które mogą mieć podwójne zastosowanie (cywilne i militarne), np. źródła energii wykorzystując e przemianę jądrową, satelity naprawcze lub inaczej nazwane "wspomagające deorbitacje" ;) itp.
Tak na marginesie to polecam książkę Robert A. Heinleina "Luna to surowa pani (The Moon is a Harsh Mistress)" Polecam przeczytać oryginał.
Najbardziej smakowite jest powiedzenie "nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch".
Sądzę że niektórzy z Was znają ją pod skrótem TANSTAAFL z ang.
"There Ain't No Such Thing As A Free Lunch"
To taka gra podobnych angielskich słów "Lunch" i "Launch"
Komuś musi się to opłacać.
Mnie zastanawia jedno, czy należy podejrzewać że amerykanie poważnie liczą się z faktem iż przemysłowe wykorzystanie syntezy termojądrowej jest tuż-tuż.
Na Księżycu Helu-3 jest w bród a w opinii niektórych OilPeak się zbliża nieubłaganie.
Podsumowując swoją wypowiedź:
- "nie ma czegoś takiego jak darmowy start"
:)))
Krystian Górski edytował(a) ten post dnia 27.02.07 o godzinie 02:48