Temat: "Rzeczywista astrologia" Johna Frawleya, czyli nowa książka
Książka Frawleya, którą przeczytałem z przyjemnością (bo astrolog to on jest, jaki jest, ale pisze świetnie) będzie bardzo pożyteczna jako tzw. zimny prysznic dla tych adeptów astrologii, którzy - dokładnie tak, jak pisze Autor! - nie rozumieją zasadniczej roli astrologa, którą Leon Zawadzki nazwał
rolą Ambasadora Niebios, czyli kogoś, kto pomaga człowiekowi zrozumieć cel życia na Ziemi. Sam nazywam "to"
warstwą przeznaczeniową horoskopu i definiuję jako
wszystko to, co się w życiu wykona, czy się wierzy w horoskopy, czy nie, ba! do czego sami z własnej i nieprzymuszonej woli doprowadzimy a pytani po latach odpowiemy "gdybym miał(a) jeszcze raz wybór, zrobiłbym/zrobiłabym to samo bez wahania". Horoskop to (na ogół) nie fakty, to zapis doświadczeń, które zrozumiawszy, będziemy wiedzieli, żeśmy na darmo nie żyli! Zadaniem
astrologa jest przygotowanie klienta do możliwie najwyższego poziomu tego zrozumienia. Mało tego; nie ma "złych"
horoskopów, albowiem zapis horoskopowy to wszystko, do czego jesteśmy doskonale dostosowani, zaś "wyczytane z gwiazd" nieszczęścia biorą się nie z horoskopu, ale z braku należytych warunków do jego godnej realizacji. Owo godne zrealizowanie horoskopu daje szczęście, choć niekoniecznie to z wielkoformatowych reklam. Niekoniecznie to estetyczny i bez zahamowań partner, pokaźne konto i dzieci w "lepszych" szkołach; czasem pustynia na której zepsuł się samochód i trzeba go naprawić, czasem zrozumienie sensu choroby, czasem pożegnania... Jeśli owe doświadczenia są zgodne z zapisem horoskopowym, człowiek powie "na nic bym tego nie zamienił". Takie rozumienie horoskopu
nazywam
ekologicznym, i objaśniam słowami "horoskop to miejsce i rola osobnika w ekosystemie", unikatowa i nie do zastąpienia misja każdego człowieka na Ziemi. Ekofilozofia, której jestem entuzjastą, powiada, że Wszechświat ma ciekawsze rzeczy do roboty, niż gnębić ludzi horoskopami, że Wszechświat (i horoskop każdego z nas) jest dla nas BEZPIECZNY - jeśli sami go nie spaskudzimy.
A co to ma wspólnego z książką Frawleya? - A to, że namnożyło się astrologów, którzy, nie rozróżniając prymitywnego hedonizmu i głęboko zrealizowanego szczęścia, mamią swoje ofiary
widzeniem świata na miękko, nie mają pojęcia co to etyka, co odpowiedzialność, co namiętność, co walka o siebie albo walka o bliskich ludzi - i wmawiają każdej mizerocie Bóg wie jakie zdolności, tym samym ją unieszczęśliwiając. Frawley, bystry złośliwiec i kpiarz, właśnie przeciwko takim astrologom kieruje swoje ostrza. Przypomina o tym, że jesteśmy tu po coś i unikanie tego "czegoś" to marnowanie życia. A że robi to w takiej a nie innej formie, mało strawnej dla pięknoduchów... zdarza się przenikliwym filozofom.
Czytajmy ze zrozumieniem! Książka Frawleya nie jest podręcznikiem wróżenia z planet, jest ważnym i świetnym literacko głosem w dyskusji o astrologii jako takiej, o jej miejscu we współczesnej, podobno
kosmicznej świadomości.
Włodzimierz Zylbertal edytował(a) ten post dnia 16.05.10 o godzinie 12:08