Temat: Wrażenia z Poznania
Krzysztof C.:
Cześć,
Sam jestem ciekaw wrażeń. Na Anthony'ego nie poszedłbym,bo byłem wcześniej na Harvie - Robbinsa koleżce po fachu - i jedna wielka manipualacja przeszyta na wylot marketingiem i sprzedażą kolejnych "rewelacyjnych" szkoleń, na których bogaci sie jedynie Harv. Przypuszczam, że tutaj nie było lepiej tylko na większą skalę. Wojtku jeśli nie chcesz póki co pisać na forum, to będę wdzięczny jeśli opiszesz sowje wrażenia przesyłając je na priv.
Ależ napiszę, przepraszam - kompletnie nie miałem do tego głowy. Zacznę może od tego, że w przeciwieństwie do wielu osób z którymi tam rozmawiałem sam miałem już dobre "przygotowanie" jeśli chodzi o programy T.Robbinsa. Wpadło mi w ręce kilka jego audiobooków, w tym programów typu "Lessons in mastery", ale również zapisów z
amerykańskich seminariów. Niektóre z tych programów pochodziły jeszcze z lat 90' i były wydane na kasetach!
Moim zdaniem jego filozofia życiowa i "system" jaki oferuje to potęga, nie mają sobie równych. Uzbrojony w tę wiedzę naiwnie spodziewałem się czegoś extra, czegoś świeżego i nowego co uporządkuje moją wiedzę a może będzie jakimś przełomem i pchnie mnie do działania. O słodka naiwności!
Wydarzenie rozpoczęło się z ok. godzinnym zaplanowanym opóźnieniem. Najpierw było skakanie i klaskanie, potem przynudne i przydługie przemówienie Ł.Milewskiego. W końcu pojawił się Tony, głos chyba silniejszy niż kiedykolwiek. Ktoś powiedział, że Tony był bardziej spontaniczny niż inni mówcy. Nic bardziej mylnego. Tony mówił całymi zdaniami jakby wyjętymi z seminariów sprzed x lat. Gdy zaczynał coś mówić to wiedziałem jak skończy, wiedziałem jaką historię czy anegdotę opowie. Poza tym miał promptery/monitory, które podpowiadały mu sekwencję zdań (czasem można je było zobaczyć na telebimie). OK, nie mam mu za złe tego że był świetnie przygotowany ...tylko niestety nie było tu żadnego elementu zaskoczenia, nic nowego. Jedyne z czym nie spotkałem się wcześniej to historia biegającej zakonnicy Madonny. Niestety ledwo jakiś temat został "liźnięty", a już następowały gry i zabawy - wstańcie i skaczcie, bijcie pięścią w powietrze i krzyczcie "yesss! yesss!". Stoperem nie mierzyłem, ale odnoszę wrażenie że te podskoki zajęły większość "czasu antenowego". Po przerwie Tony'ego ni śladu za to kolejna zabawa, w "koło fortuny" gdzie można było wygrać wyjazd na Fiji albo parę USD. Podsumowując - program powinien nazywać się raczej "Tony Robbins basics with a lot of jumping".
Co mnie z kolei zniesmaczyło to nieustanne (od wielu lat) powoływanie się Tony'ego na pracę z osobami, które niestety na ten temat się nie wypowiedzą bo nie żyją - Księżna Diana, Matka Teresa itd. Czarę goryczy przepełniło odwoływanie się do śmierci Robina Williamsa - jego podobizna została pokazana na telebimach, a Tony miał już gotową receptę i wyjaśnienie czemu popełnił on samobójstwo! Na bardzo dawnych seminariach mówił w tym kontekście o innych aktorach, no ale widocznie potrzebował "świeższego" przykładu. Moim zdaniem jest to bardzo nieetyczne i kontrastujące z polską tradycją. Na domiar złego niedawno zasugerowano, że R.WIlliams cierpiał w ostatnich tygodniach życia na postępujące zaburzenia psych. co stawia Tony'ego i jego "odkrycia" w jeszcze gorszym świetle.
Podsumowując - jak dla mnie za mało "cukru w cukrze", za dużo powtarzania się i aktorstwa.
Pozdrawiam,
Wojtek