Zbigniew J
Piskorz
www.PISKORZ.pl
sMs692094788
kreowanie wizerunku
...
Temat: Potrójny agent Al-Kaidy zadał CIA największy cios od 30...
Osama bin Laden znowu uderzył.Potrójny agent Al-Kaidy zadał CIA największy cios od 30 lat
Mustafa Abu al-Yazid, jeden z przywódców Al-Kaidy przyznał, że ataku dokonała jego grupa
Amerykański wywiad jest przekonany, że zamach z 30 grudnia ubiegłego roku, w którym zginęło siedmiu agentów CIA, w tym kilku najwyższych ekspertów od islamskiego terroryzmu, został zaplanowany i zlecony przez najbliższe otoczenie dowódcy Al-Kaidy.
To był największy cios zadany CIA od 1983 r. 30 grudnia Jordańczyk Humam Khalil Abu Mulal al-Balawi, z zawodu lekarz, a ostatnio potrójny agent: CIA, wywiadu Jordanii i Al-Kaidy, wszedł do jednej z baz amerykańskiego wywiadu położonej w afgańskiej prowincji Khost w pobliżu granicy z Pakistanem. Strażnicy nawet go nie przeszukali przy wejściu, tak wielkim zaufaniem cieszył się w kręgach agencji.
Miał również pozwolenie na przebywanie wśród więcej niż dziesięciu agentów CIA jednocześnie, co również świadczyło o zaufaniu, jakim się cieszył w amerykańskim wywiadzie. Tyle że tego dnia miał przyklejone do ciała pakunki z materiałami wybuchowymi.
Po przekroczeniu bramy al-Balawi udał się do siłowni, gdzie trenowali agenci CIA, i uruchomił zapalnik. W eksplozji oprócz niego zginęło 4 agentów CIA, trzech ochroniarzy agencji oraz agent wywiadu Jordanii.
To był potężny cios zadany amerykańskiemu wywiadowi. Jak powiedział gazecie "The Times" Michael Scheuer, były szef komórki CIA tropiącej Osamę bin Ladena, wśród zabitych oficerów tej agencji było kilku z pierwszej piątki najwyższych ekspertów ds. Al-Kaidy w Stanach Zjednoczonych. - Kiedy traci się tak ważnych ekspertów, niezwykle trudno jest ich zastąpić innymi. I jest to niemożliwe w krótkim czasie - powiedział Scheuer.
Dodatkowym ciosem dla amerykańskiego wywiadu jest fakt, że najprawdopodobniej atak był zaplanowany przez najbliższe otoczenie bin Ladena i wspierany przez klan Hakkanich, silną grupę talibów ochraniającą bin Ladena i kontrolującą duży obszar na pograniczu afgańsko-pakistańskim.
Jak powiedział "The Times" jeden z oficerów wywiadu, niemożliwe, by cała operacja al.-Balawiego została przeprowadzona bez wsparcia Hakkanich. - Oni kontrolują wszelką aktywność na swoim terenie - dodał Michael Scheuer. - Bez ich wiedzy w tym regionie nic się nie może wydarzyć, co dotyczy ich lub ich przyjaciół. A takimi są bin Laden i jego świta.
Klan Hakkanich, których założyciel Jalaluddin Hakkani był weteranem wojny sowiecko-afgańskiej, jest w dodatku otaczany ochroną przez rząd pakistański. Amerykanie podejrzewają, że członkowie klanu mogą być traktowani jako źródła informacji przez pakistański wywiad. Pakistańskie wojsko systematycznie odmawia Stanom Zjednoczonym przeprowadzenia ataków na pozycję grupy Hakkanich.
Zamach al-Balawiego na nowo wzbudził obawy, że Osama bin Laden nie tylko robi wszystko, by nie dać się złapać Amerykanom, ale że jego pozycja jest silna i ciągle jest on w stanie zadawać potężne ciosy. W mniemaniu bin Ladena zabicie siedmiu agentów CIA jest wielkim sukcesem. Bo dla takiej osoby jak on największym wrogiem jest właśnie CIA.
Zamachowiec-samobójca pozostawił po sobie list, w którym wyjaśnił, że zabicie agentów CIA jest zemstą Al-Kaidy za wcześniejsze amerykańskie uderzenia w pakistańskich liderów tej organizacji. Wśród nich był Baitullah Mehsud, organizator zamachu na pakistańską premier Benazir Bhutto, zabity przez amerykańską rakietę 5 sierpnia ubiegłego roku.
Amerykański wywiad przyznał, że al-Balawi był największą od lat nadzieją CIA na schwytanie osoby numer dwa w Al-Kaidzie Ajmana al-Zawahiriego, a może nawet samego bin Ladena. Agencja sądzi, że to niedaleko bazy, w której doszło do zamachu, ukrywa się bin Laden, tyle że po pakistańskiej stronie granicy.
Operacja al-Balawiego była planowana od dawna. Jordańczyk kilka miesięcy wcześniej zgłosił się do jordańskiego wywiadu z informacjami na temat mniejszych akcji planowanych przez Al-Kaidę. Jego informacje potwierdzały się i w ten sposób zdobył zaufanie jordańskiego wywiadu. Według gazety "New York Times" to właśnie jordański wywiad polecił al-Balawiego oficerom CIA jako człowieka, który może doprowadzić ich do Osamy bin Ladena.
Al-Balawi był jednak wciąż wiernym wyznawcą dżihadu i fanatykiem Al-Kaidy. Na stronach internetowych dżihadu pisał, że od dziecka jest zwolennikiem świętej wojny i że marzy o tym, by w przyszłości stać się męczennikiem w wojnie z Zachodem. W sierpniu ubiegłego roku wzywał do zakładania wybuchowych pasów i atakowania wrogów w zemście za krzywdę, jaką Izrael zadaje palestyńskim dzieciom w Gazie. Jordański wywiad takie jawne głoszenie ekstremalnych poglądów uważał za doskonałą przykrywkę dla jego "prawdziwej" działalności wywiadowczej.
Również CIA musiała niezwykle poważnie traktować al-Balawiego jako własnego agenta, skoro na spotkanie z nim w bazie w regionie Khost przybyło z Kabulu aż siedmiu agentów amerykańskiego wywiadu. Zdaniem byłych oficerów CIA, którzy wypowiadali się dla gazety "The Times", tak duża liczba wysłanych agentów świadczy o tym, jak desperacko CIA pragnie schwytać bin Ladena