Temat: Rosja i Białoruś najeżdżają w 2009 Polskę
Położone w pobliżu granicy polskie instalacje wojskowe - zwłaszcza stacje radarowe i ośrodki łączności są obiektem zorganizowanej akcji sabotażowej. Lotnictwo białoruskie zaskakuje bazy lotnicze w Malborku i Mińsku Mazowieckim, niszcząc samoloty, pasy startowe i środko łączności. Białorusini siłami trzech brygad przekraczają granicę, a Wojsko Polskie rzuca się do panicznej ucieczki. Do linii Wisły resztki polskich wojsk docieraja tuż przed tysiącem z okładem czołgów białoruskich, za którymi podążają zmobilizowane w tajemnicy dwa korpusy armijne. Próby kontrataku zza Wisły z wykorzystanie lotnictwa i śmigłowców kończą się serią wypadków spowodowanych brakiem umiejętności pilotów. Po 24 godzinach od agresji armia Białorusi zatrzymuje się na linii Wisły i niszczy niedobitki sił polskich, które nie zdążyły jeszcze złożyć broni.
Polska obrona jest rozpaczliwie nieskoordynowana. Minister obrony przysłał do ministerstwa L-4. Premier gdzieś zniknął, a minister spraw zagranicznych w sprawach niecierpiących zwłoki odwiedził Wielką Brytanię. Prezydent zaapelował do Rady Północnoatlantyckiej i sekretarza generalnego NATO Rasmussena, powołując się na artykuł 5. o podjęcie natychmiastowych kroków militarnych. Jednocześnie zwrócił się bezpośrednio do prezydenta USA o pomoc. Barack Hussein Obama zadzwonił do prezydenta Łukaszenki, ale na centrali w pałacu prezydenckim w Mińsku telefon odebrał cieć i sądząc, że to żart, nie przełąćzył rozmowy do sypialni prezydenta. Tłumacz prezydenta USA miał też problem z oddaniem znaczenia sformułowania "A paszoł ty na chuj miałkimi szagami".
Prezydent Kaczyński pilnie wezwał do siebie szefa sztabu generalnego i zażądał natychmiastowego przeprowadzenia mobilizacji rezerwistów, co w ostrych słowach skrytkował w radiu Tok FM w wywiadzie udzielonym przez telefon komórkowy przebywający w Hiszpanii min. Nowak. Ministerstwo Informacji i Propagandy Białorusi poinformowało, że celem akcji sił białoruskich było uniemożliwienie agresji polskiej Białoruś. Po uchwale polskiego Sejmu z 17. września, Białorusini stwierdzili, że lada moment WP uderzy na nich w celu odzyskania terytoriów zajetych przez Armię Czerwoną we wrześniu 1939., nie pozostało więc im nic innego, niż zastosować uderzenie prewencyjne. Jednak, by dać dowód swojego humanitaryzmu, wojsko Białoruskie zatrzymuje się na linii Wisły, pod warunkiem, że WP powstrzyma się od jakichkolwiek akcji.
Na rogatkach Lublina powitał wojska białoruskie poseł Palikot, wymachujący swym ulubionym gumowym wackiem. Niestety, najeźdźcy nie docenili jego gościnności i dawszy mu parę razy w pysk kazali zamknąć do wariatkowa. Gdy poseł Niesiołowski dowiedział się o tym, wpadł w histerię i nie zdołał zapanować nad swoimi zwieraczami.
Polski Internet pełen był zjadliwych komentarzy pod adresem prezydenta Kaczyńskiego, który zdaniem młodego wyedukowanego elektoratu z miast nie dość, że sprowokował białoruski atak, to jeszcze przeprowadzając mobilizację przyczynia się do dalszego zaogniania sytuacji. "Nie będę umierać za Kaczora!" brzmi hasło dnia propagowane przez elektorat PO.
Tymczasem z propozycją mediacji występuje Rosja. Prezydent Miedwiediew, przebywający akurat w Mińsku odbywa najpierw długą rozmowę z Barackiem Obamą, Angelą Merkel, a następnie z prezydentem Łukaszenką. O wynikach rozmów zostaje powiadomoiony Lech Kaczyński. Białoruś ma bezzwłocznie wstrzymać wszelkie akcje zaczepne oraz wypuścić z wariatkowa posła Palikota, uznanego za więźnia politycznego. Na zajęte tereny zostaną dopuszczeni obserwatorzy ONZ. Aby byc pewnym, że armia Białorusi nie będzie próbowała forsować Wisły, na teren zachodnie części RP wkroczy kontyngent Bundeswehry.
Donald Tusk, przebywający, jak się okazuje w Berlinie, serdecznie podziękował wszystkim stronom za pomoc w rozwiązaniu konfliktu.
Krzysztof Kroczyński edytował(a) ten post dnia 28.09.09 o godzinie 12:43