Temat: Wyalienowane dzieci
Co prawda temat przysechł jakiś czas temu, ale mimo to postanowiłam dodać coś od siebie.
Mam 35 lat, jestem matką 2 dzieci ( 3 i 8 lat). od1,5 roku uczęszczam na indywidualną terapię z powodu rocznego okresu bezsenności, która (co wiem już dzisiaj) wynikała z silnego uzależnienia od toksycznej matki (ale nie jest to jedyny problem natury emocjonalnej z jakim się borykam).
Pochodzę z rozbitej rodziny. Rodzice rozstali się gdy miałam 7 lat (mój brat 5). Ojciec wyprowadził się do innej kobiety i zasadniczo nasze kontakty z nim szybko przestały istnieć , rodzice przebywali w stanie separacji przez ok. 5-7 lat, dopiero po tym czasie matka wystąpiła o rozwód. Wychowywała nas matka. Na dzień dzisiejszy nie znam tak naprawdę ojca (kontakty z nim wznowiłam jako dorosła już osoba), ani jego rodziny (choć jego siostra jest moją matką chrzestną i mam 3 kuzynów), z ojcem ojca nie utrzymuję żadnych kontaktów, matkę ojca (babkę) ostatni raz widziałam w wieku 12 lat, i raz krótko rozmawiałam z nią telefonicznie tuż przed jej śmiercią - nie czuję żadnej więzi emocjonalnej z tymi ludźmi, jedynie ojciec jest mi bliższy ale bez przesady.
Dopiero na terapii dotarło do mnie, że matka wychowywała nas stosując przemoc psychiczną i fizyczną, szantaż emocjonalny oraz że oboje z bratem jesteśmy ofiarami syndromu alienacji rodzicielskiej.
Odkąd pamiętam rodzice zawsze się kłócili. Matka często przy tym krzyczała, wyrzucając ojca z domu, a potem płakała mówiąc jak bardzo ją krzywdzi. Kiedy małżeństwo moich rodziców ewidentnie chyliło się ku upadkowi nie obecności ojca były coraz częstsze i dłuższe. Początkowo matka mówiła nam, że to z powodu delegacji. Nie pozwalała jednak nam nosić ubrań i bawić się zabawkami, które przywoził z tych "delegacji" jako prezenty. Po wyprowadzeniu ojca szybko została uświadomiona, że ojciec odszedł do innej kobiety, że bardzo skrzywdził mamę, a nas potraktował jak zabawki, które można rzucić w kąt, oraz że delegacje wcale nie były delegacjami tylko wizytami u "tej pani" jak wyrażała sie moja matka, a prezenty to według jej zdania były rzeczy po dzieciach tej kobiety.
Z perspektywy czasu (oraz z myślę , ze także z powodu nieodkopania całej przeszłości) nie jestem w stanie ocenić jak wielki udział miała moja matka i działania jakie podejmowała w zrezygnowaniu przez ojca z kontaktów z nami. Z drugiej strony był dorosłym człowiekiem ...
Tak czy siak wszystkie wizyty ojca wyglądały podobnie: nie wolno mu było nas nigdzie zabrać, widzenie były tylko u nas w domu pod nadzorem matki, która przysłuchiwała się naszej rozmowie - nie mieliśmy żadnej przestrzeni dla siebie; każda wizyta kończyła się niebotyczną awanturą o pieniądze i oskarżeniami w naszej obecności, że ojciec nie płaci alimentów, że to ma skrzywione pojęcie bo to nie dla niej tylko dla nas i jak on to może robić swoim dzieciom. Matka doprowadziła do tego, że ani przedszkole ani szkoła nie informowały ojca o naszych postępach w nauce, nie powiadamiała go o wywiadówkach, problemach w nauce które miałam w 2 i 3 klasie ( w kolejnych 2 latach po rozstaniu się rodziców), o ucieczce mojego brata z domu itp. Kilkukrotnie w naszej obecności poinformowała ojca, że on jest teraz tylko i wyłącznie od płacenia alimentów, a od wychowania dzieci wara mu.
Częściej ojca widywałam podczas wizyt u dziadka (ojca ojca), które moja matka traktowała jako obowiązkowy co miesięczny program, wówczas zdarzało się, ze dziadek ścigał na ten dzień ojca do siebie ku zaskoczeniu i niezadowoleniu mojej matki.
W domu z jednej strony matka mówiła nam, że ojciec nas kochał bardzo ale kiedy poznał "tę panią" - coś mu do głowy strzeliło. Z drugiej przy każdej nadarzającej okazji podkreślała wszelkie wady mojego ojca, że leniwy, że póki się z nią nie ożenił to nic nie miał, podobnie było z bieżącą sytuacją, kiedy to przy każdej możliwej okazji słyszeliśmy, ze nie ma pieniędzy na to czy na tam to bo ojciec nie płaci alimentów, że nie wie czy ją ojciec kiedykolwiek kochał. Ojcu nie wolno nas było odwiedzać podczas nieobecności matki, a nam cieszyć się prezentami od niego (były chowane i koniec). Pamiętam jak kiedyś ojciec zabrał nas do swojej siostry z okazji jakiejś uroczystości i ubrał mnie przy tym w sukienkę którą wcześniej mi sprezentował (miałam jakieś 9 lat), nie chcialam jej założyć, byłam przerażona bo wiedziałam że matka wpadnie w szał kiedy się o tym dowie ale z drugiej strony nie wiedziałam jak mam mu odmówić - skończyło się na awanturze ze strony matki o potwornym laniu. Jako dziecko bardzo często chorowałam, bardzo przeżywałam wszystkie wizyty ojca: kolatanie serca, nadmierne pocenie się, dolegliwości żołądkowe, do dziś kłócący się ludzie wywołują u mnie silną reakcję stresową, nadmierne pocenie się, bóle brzucha, kluchę w gardle...
Matka wielokrotnie nam opowiadała o ojcu, jego rodzicach czy siostrze z negatywnym wydźwiękiem: a ciotka to interesowna, chciwa i płytka podobna do swojej matki; matka (moja babka) nigdy nie dbała o dzieci, tylko o imprezy i swój wygląd, podbiera nam cukier, nie chce mamie pomagać tyko ją krytykuje i wyciąga rękę po 1/2 czynszu, choć wie, że jej syn nie płaci alimentów, do tego nie traktowała nas jak wnuki a mojego brata w ogóle nie lubi. Nie szanowaliśmy babki i gdyż wiedzieliśmy, że matka jej nie szanuje. Wiedzieliśmy kiedy miała odbyć się każda ze spraw alimentacyjnych, matka nadmiernie to przeżywała informując nas że to przez ojca serce ją boli - byłam tym przerażona bo myślałam że dostanie zawału i umrze i już nikt nie będzie nas kochał. Także byliśmy informowani o przebiegu spraw w sądzie, o tym jak bezczelnie zachowywał się ojciec itp.
Za pomocą tych słownych manipulacji, oczerniania, pomawiania powtarzanych przez lata matka doprowadziła do całkowitego zerwania naszych więzi z rodziną ojca zaraz po tym jak zmieniliśmy miejsce zamieszkania (miałam 12 lat). W stosunku do ojca mojego ojca uzyskała nawet opinię z poradni psychologicznej, że niewskazane są widzenia z dziadkiem i na tej podstawie uzyskała sądowny zakaż wizyt dziadka. Przed badaniem, byliśmy poinformowani w jakim celu tam jedziemy, a po uzyskaniu opinie o jej treści też zostaliśmy poinformowani : nie musicie się widywać z dziadkiem, bo on wam szkodzi. Byłam wówczas w okresie wielkiego gniewu na ojca, nauczyłam się, że krzywdząc matkę skrzywdził i nas, że nas nie kocha i nie chce, że mało tego że odszedł to nawet nas utrzymywać nie chce, że jest leniwy i nieodpowiedzialny egoista. W tym też mniej więcej czasie (może rok wcześniej) moja matka postanowiła złożyć sprawę o rozwód i zażądać całkowitego ograniczenia praw ojcowskich - do tej pory miał ograniczone. W tym celu postanowiła nas spytać o zdanie uzasadniając że zrobi to tylko na nasze żądanie, bo jej to po nic, ale nas to w przyszłości uchroni przed płaceniem alimentów draniowi, który się własnymi dziećmi nie interesował. Doszło do tego, że mając 18lat zmieniłam nazwisko na panieńskie matki, co sprawiło jej wiele zadowolenia. Moje kontakty z ojcem były miałkie, powierzchowne jakbyśmy ledwo się znali, nie mogłam mu nic o tym co dzieje się w domu mówić, natomiast po spotkaniach matka zawsze nas wypytywała szczegółowo jak ojciec wyglądał co mówił itp. To dziwne,bo kiedy byliśmy już starsi i udawało na się spotkać z ojcem gdzieś na zewnątrz nie w domu przy matce, to ten wspólny czas był bardzo miły, ale po powrocie do domu i z nie znanych mi przyczyn dyskredytowaliśmy go, naśmiewaliśmy się itp. - jak na jakimś sabacie czarownic.
Jak to wpłynęło na mnie : jestem osobą o niskim poczuciu własnej wartości, niepewną siebie, nie umiejącą mieć nadzieii, pełną leków do których nie chcę się przyznawać, zyjącą w poczuciu oderwania od korzeni, nie czuję więzi emocjonalnej z rodziną ojca, ojca mam ale do dziś mu do końca nie ufam ... choć teraz nie mam po temu żadnych powodów; już nawet jako dorosła osoba odczówłam poważne wyrzuty sumienia w stosunku do matki za kazdy kontakt z ojcem, każdą wizytę u niego czy jego w moim domu, za udział w jego ślubie matka się na mnie obraziła. Byłam silnie uzależniona od opinii i akceptacji matki, nie zdolna niemal do podejmowania samodzielnych decyzji, tak naprawdę nie znam siebie, nie wiem czego chcę, nie znam swoich uczuć, bo od zawsze je ukrywałam gdzieś głęboko na dnie.