Temat: Paradoks rozstania
Beata Ś.:
obiektywnie....
Panie Marku - jak tak można powiedzieć... że tatuś jest ok bo po latach nieobecności w życiu dziecka stwierdza "byłem niedojrzały" i dalej lekceważy dziecko???? to sprawę załatwia?
Pani Beato, nikt nie mówi że ojciec po latach nieobecności w życiu dziecka jest ok. Ale po pierwsze to ojciec , na własne życzenie najwięcej stracił. Po drugie jeżeli taki człowiek ma w sobie refleksję i potrafi przyznać się do błędu, nie należy go ani hołbić, że ów błąd zechciał zauważyć, ani kopać, bo ma się gościa dosyć. Pani nawet swego ex nie musi lubić, ale on wciąż pozostaje ojcem dziecka.
Widzi Pani ja mam takie wrażenie, ze Pani strasznie identyfikuje swoją krzywdę z krzywdą dziecka i odwrotnie. A tak być nie powinno. Z własnym poczuciem krzywdy musi Pani sobie sama poradzić, przetrawić to tak aby nie to rozżalenie Pani nie spaliło od środka ( piszę to bez złośliwości czy moralizatorstwa - po prostu znam z autopsji sytuację kiedy kobieta - moja matka- nie przemyślała i nie poukładała sobie rozpadu małżeństwa, przyjęła postawę ofiary i nie pozwoliła wygasnąć wewnętrznemu gniewowi na ex męża - to zatruło ją i zatruło mi dzieciństwo).
Zdaję sobie sprawę, że Panią strasznie boli kiedy widzi Pani zawód w oczach dziecka , rozczarowanie, lub łzy spowodowane nieodpowiedzialną postawą ojca. Ale w życiu realnym stykami się i z radościami i ze smutkami, z sukcesami i rozczarowaniami, a czasami i bólem który zadają bliscy. Nie da rady Pani ochronić przed tym dziecka. I nie powinna Pani tego robić. Jestem matką i wydaje mi się, że rolą rodzica w takich sytuacjach jest być przy dziecku, wyjaśniać nasze zdanie na dany temat i pozwalać dziecku na własne przemyślenia i opinie (które w sposób naturalny n im dziecko młodsze tym bardzie są naszymi opiniami, a im starsze ty bardziej będa nabierać cech indywidualności, aż do momentu w którym dziecko zaprezentuje zupełnie przeciwstawną naszej, własną opinie). Z tego z rozumiem Pani dziecko jest chore (pisała pani o delfinoterpii) być moze dlatego chce Pani je ochronić przed wszystkimi innymi krzywdami tego świata. Ale nie może go pani schować pod klosz, bo robiąc to odetnie pani dziecko nie tylko od rozczarowań ale także od całego wachlarza doznań jakie oferuje na życie.
a krzywda?
dzieje się dziecku - po latach taki tatuś się nagle odnajdzie i powie dziecku "matka mnie wyrzuciła".... i dziecko po raz kolejny krzywdzony... a tatuś co? znów labilność? niedojrzałość?
Dzieci są bardzo mądre i spostrzegawcze, jesli dać im szansę doskonale i bezbłędnie wyrobią sobie opinię na dany temat, na temat danej osoby, czy jej zachowania. I tak powinno być. Dziecko odkrywa świat empirycznie i nie da sie mu zawczasu czegoś wytłumaczyć na własnym przykładzie żeby wiedziało, nie popełniało takich błedów, ono musi doświadczyć aby zrozumieć. Czasami doświadczyć kilka razy. A do tego aby czuć sie w pełni akceptowalnym, budować własne zdrowe poczucie wartości dziecko potrzebuje obojga rodziców. Dziecko tak samo kocha mamę i tatę, nawet jeśli ten tata jest labilny. I są oni mu w takim samym stopniu potrzebni. W sytuacji kiedy ojciec jest labilny to niestety na matce spoczywa ciężar aby dziecku wyjaśnić sytuację tak aby nie wlewać w to własnych żali, być przy dziecku kiedy jest rozczarowane i dawać mu siłę i poczucie miłości.
pisze tatuś bo w wiekszości przypadków taka "niedojrzałość" dotyczy niestety w Polsce ojców... nie jest to przejaw dyskryminacji i negatywnego nastawienia z uwagi na własną sytuację
Hmm. Nie uznawałabym Polskich ojców za wyjątkowo niedojrzałych osobników. To trąci trochę stereotypami. Myślę, ze po prostu są facetami i ich miłość rodzicielska nie jest taka jak u matki. Są inni od nas nie tylko pod względem fizycznym ;). To trochę jak powiedzenie , że kobiety w Polsce są przeważnie beznadziejnymi kierowcami - też stereotyp. W moim najbliższym otoczeniu (rodzina i znajomi) mam przykład rozpadu 4 małżeństw w 3 przypadka skrajną nieodpowiedzialnością wykazują się kobiety.
zgadzam się z Panem że izolacja czasami jest konieczna - chociaż i tak dzieci tęsknią :-(
Izolacja jest konieczna jedynie w przypadku przemocy fizycznej wobec dziecka, lub w sytuacjach, kiedy rodzic/ ojciec swoim zachowaniem (lub z uwagi na stan zdrowia psychicznego) naraża życie i zdrowie dziecka, lub zagraża jego bezpieczeństwu (np. mógłby je uprowadzić).
a niestety nie ma w Polsce (i chyba nigdzie na świecie) skutecznych mechanizmów weryfikacji czy dziecku dzieje się obiektywna krzywda i czy należy zastosować izolację - i takie rozwiazanie czyli brak izolacji w uzasadnionych przypadkach uważam jednak za większą krzywdę - co widać po DDA i tym podobnych przypadkach......
To co dla Pani jest krzywdą dziecka wcale nie musi być tym samym dla dziecka ...
co do opieki naprzemiennej - jest absolutnie niewskazana w przypadku nieporozumień między rodzicami, brakiem współpracy - czyli w przypadku tego forum w większości przypadków...
Brak współpracy dotyczy relacji między rodzicami, a nie miedzy rodzicem a dzieckiem.
Rodzice wiele mogą zrobić dla dobra dziecka: mogą pójść na wspólną terapię rodzinną, zgłosić sie do mediatora rodzinnego w przypadku trudności z wypracowaniem porozumienia, mogą zdecydować się na takie zamieszkanie aby dziecko mogło uczęszczać do jednej szkoły mieszkając raz z mamą a raz z tatą ...itd.Takie działania to logiczna konsekwencja wielu decyzji : o małżeństwie, dziecku a potem o rozwodzie. To także wysiłek i dostosowanie swojego zycia do pewnych ograniczeń wynikających z takiej sytuacji. Jeżeli któryś z rodziców rezygnuje, z różnych powodów z podjęcia tego, wysiłku sam się skazuje na osłabienie kontaktów i relacji z własnym dzieckiem, co rzutować będzie na przyszłość.
To trochę jak na moim podwórku. W ciągu minionego roku ogromnej zmianie uległy moje relacje z matką - w wyniku terapii inaczej patrzę na wiele rzeczy, co nie odpowiada mojej matce. W ramach "ukarania" mnie moja matka przestała się kontaktować z wnukami. Ja mam do mojej matki wiele żalu, a na dzień dzisiejszy nie umiem powiedzieć czy ją kocham, był czas kiedy byłam na nią wściekła. Ale nigdy nie broniłam jej kontaktu z moimi dziećmi a jej wnukami i na odwrót nie ograniczałam dzieci; przy dzieciach nie mówiłam źle o ich babci; zapraszałam na rodzinne uroczystości; kiedy dzieci zadawały pytania czemu babcia na przyjechała na moje urodziny tłumaczyłam nie kłamiąc ale wyjaśniając że to nie ich wina. Jednym słowem nie alienowałam dzieci. Moja matka to dorosła osoba i jeśli będzie chciała zawsze może do dzieci zadzwonić, decyzję o nie kontaktowaniu się z dziećmi też podjęła samodzielnie. Czy jest mi z tego powodu smutno, przykro, żal dzieci -oczywiście. Ale szanuję jej decyzję. Konsekwencje swojej decyzji moja matka już zbiera, dzieci rzadko o niej mówią, powoli staje się ona babcią ze zdjęcia i tylko tym - na własne życzenie.