Michał C.

Michał C. Przez pracę - dzień
krótszy; przez
lenistwo - życie.

Temat: Coś na dobry humor :)

Pewna kobieta przechodziła obok domu publicznego, gdzie odbywała się wyprzedaż sprzętów. Kupiła papugę w klatce, przyniosła ją do domu. Klatka była przykryta płachtą, którą kobieta podniosła.
- O, nowy burdel, nowa burdel-mama - odzywa się papuga.
Kobieta szybko zakryła z powrotem klatkę płachtą. Po jakimś czasie ze szkoły przychodzą córki i dopominają się, aby im pokazać papugę. Matka postanawia zaryzykować i odkrywa klatkę:
- O, nowy burdel, nowa burdel-mama i nowe panienki...
Klatka zostaje z powrotem zakryta. Przychodzi z pracy mąż i też chce widzieć papugę. Kobieta postanawia dąć jej ostatnia szansę i odkrywa klatkę:
- O, nowy burdel, nowa burdel-mama, nowe panienki, tylko Zygmuś ten sam stary, wierny klient...
Michał C.

Michał C. Przez pracę - dzień
krótszy; przez
lenistwo - życie.

Temat: Coś na dobry humor :)

Siedzi dwóch kolesiów w kinie, a przed nimi taki wielki, łysy drechol, grube karczycho, złoty kajdan na szyi - z dziewczyną siedzi. Jeden z tych kolesiów do drugiego:
- Stary, założę się z tobą o 50 zeta, że nie klepniesz łysego w glace.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi i klepie łysego w glace.
Łysy się odwraca, a koleś:
- Krzychu, to Ty? A nie... To przepraszam...
Łysy:
- Żaden Krzychu, ku...a, dotknij mnie jeszcze raz to Ci jeb...e! - i się odwraca.
Na to ten pierwszy koleżka do drugiego:
- Stary, świetnie to rozegrałeś, ale idę z tobą o 200 zeta, że go drugi raz nie klepniesz.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli sobie ten drugi i pac łysego w glace.
Łysy zjeżony się odwraca, a koleś:
- Krzychu, no kur...a, 8 lat w podstawówce, ze 3 lata w jednej ławce przesiedzieliśmy, Krzychu, no nie pamiętasz mnie?
Łysy:
- Kur...a, nie byłem w żadnej podstawówce, zaraz ci tak przyp....dole, że się nie pozbierasz!
Zaczyna się podnosić, żeby wylutować kolesiowi, ale dziewczyna łapie go za rękaw i mówi:
- No daj spokój, Józek, film jest, a Ty będziesz jakiegoś cieniasa bił, chodź do pierwszego rzędu i ogladajmy...
Łysy niezadowolony, ale idzie z dziewczyną do pierwszego rzędu, siadają. Pierwszy
koleś znowu do drugiego:
- Stary, naprawdę jestem pod wrażeniem, nieźle to wymyśliłeś, ale idę o 1000, że go trzeci raz nie klepniesz.
- No dobra, w sumie co mi szkodzi - myśli ten drugi.
Idą do drugiego rzędu, siadają za łysym i koleś wali łysego w łeb. Łysy się odwraca, na maksa napięty, a koleś:
- Krzysiu, to ja tam na górze jakiegoś łysego w glace napier...lam, a Ty tu w pierwszym rzędzie siedzisz!

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

ahahahaahahha :):):)

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Sprzedawca, zaopatrzeniowiec i ich szef znaleźli starą lampę.
Jak zwykle przy takim znalezisku, okazało się, że jest w niej dźin,
który obiecał spełnić im po jednym życzeniu.
Pierwszy wyrwał się sprzedawca:
- Chciałbym być na Wyspach Bahama, pływać ścigaczami,

bez trosk, bez problemów o nic.
Puf - znikł. Następny był zaopatrzeniowiec:
- Chcę być na Hawajach, leżeć na leżaku, być masowanym

przez moją osobistą masażystkę, z nieskończonym zapasem drinków pod ręką.
Puf - znikł. Przyszła kolej na życzenie szefa.
- A ja chcę, żeby ta dwójka była w biurze za pół godziny.

Morał: Zawsze czekaj, zanim szef nie powie swojego.

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Idzie Niemiec, Polak i Rusek dżunglą i nagle z krzaków wyskakuje szamanka. Niemiec i Rusek uciekli i szamanka mówi do Polaka:
- Jestem szamanka z doliny kokosów, naskocz mi na p*zdę, nie dotykając włosów.
A na to Polak:
- Jestem Polak, bronię swój kraj, naskocz mi na ch*ja, nie dotykając mych jaj

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

-Od czasu stworzenia Internetu ruch obrotowy Ziemi jest przede wszystkim napędzany przez zbiorowe obracanie się nauczycieli języka polskiego w grobach.

-W maju 2010 r. do Polski przyleci Benedykt XVI. Na miejsce spotkania papieża z wiernymi wybrany został Grunwald - tradycyjne miejsce spotkań Polaków i niemieckiego duchowieństwa.

pozdrawiam :)

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Środek grudnia. Od dwóch miesięcy Norwegia ma w Stanach swojego nowego ambasadora. W jego biurze właśnie dzwoni telefon.
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times'a, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, Panie Smith: nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy. Następnego dnia dziennikarz z New York Times'a dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę. Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu.
Dwa dni później The New York Times publikuje:

Co ambasadorowie chcieliby na gwiazdkę:

Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie.
Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio-zachodnich stosunków.
Szwedzki ambasador życzy sobie, aby zniknął problem głodu trzeciego świata.
Norweski ambasador chce koszyk owoców! ;)

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocie.

Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy- a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem.

Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako, że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki- nie nastręcza mi to wiele problemów.

Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj- niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć.

Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, wypierdalać więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane- ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść- taka technologia po prostu.

Czasem kot skacze na klamkę ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę upierdalał- a wtedy wiadomo- wąż.

Dobrze więc- uporządkuję- żona- delegacja, ja praca- wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem- ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni- więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały skurwiel jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja pierdolę. Nie ni ch^*a to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k^%#@ za duży- żeby przejść tym syfonem.

Ale słyszę tylko pizdut- oż k^%#@ no to nie mogło mi się zdawać- coś ciężkiego poszło w pion. k^%#@ wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k^%#@ popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek. Lecę k^%#@ na dół do piwnicy- choć może powinienem od razu do schroniska- zanim wróci moja żona- nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego skurwiela z białą krawatką, nie było jej kilka dni może się nie połapie.

Ale ch&j – najpierw do piwnicy- zbiegam po schodach, słucham coś drapie w rurze, pion kawałek płaskiej rury, miauczy- jest k^%#@, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie- to ch&j przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch^*a trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje. Znalazłem taki wziernik gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici kici. Ni ch^*a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten k^%#@ głąb zamiast przyjść do mnie to k^%#@ chce iść tam skąd przyszedł czyli do góry w pion. Ja go wołam a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół.

No pojebało i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem- i ni ch^*a- uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda- fight fire with fire- ogień zwalczaj ogniem. Zatkałem tą rurę przy wzierniku deszczułkami którymi używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla- geberit i woda w dół- bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach- podziałało.

Wbiegam do piwnicy i k^%#@ koniec świata. Nie ma moich deszczułek- no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w ch&j i kota też nie słychać już.

Ja pierdolę. k^%#@ gdzie ta rura teraz idzie- coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów- może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze. Biegnę na ulicę, jest studzienka- mam nadzieję, że to od mojego domu.
Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery- najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl auto stoi na ulicy- mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny- poszło aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie.

Smród jak cholera ale złażę tam- ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. k^%#@ mam w aucie, chujowa ale może starczy.

Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije- przywykłem po chwili. Zaglądam i jest oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja pierdolę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi a na dodatek ktoś mi zwali tą pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.

Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie, taśmy samoprzylepne, plastry żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tą otwartą studzienkę nie wpierdolił bo na ulicy ciemno.

Sąsiad k^%#@- ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc a teraz ch&j złamany stoi i się dopytuje.

Co mam mu k^%#@ powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację?

Idźżesz w ch&j pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach- a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.

Wracając do kota- bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe- więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie.

k^%#@ drugi sąsiad przyszedł- po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa- k^%#@ ludzie to są barany.

Idę do domu, obie wanny pełne, ognia- spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch^*a to go musi wygonić albo utopić.

Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. k^%#@ mać- urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki- w ch&j- jak się to gdzieś przytka to będę miał przejebane.

Znowu do domu po drugi pogrzebacz bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę- a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja pierdolę! Jak on k^%#@ wyszedł- którędy? Ano k^%#@ wziernikiem w piwnicy- zostawiłem otwarty. Ja k^%#@ stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Zajebie. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. k^%#@ mać. Przynajmniej kuleje.

Straty- zajebane łazienki, w obu przelała się woda z wanien, zajebana piwnica- bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wyjebania, brezent z reklamą firmy- poszedł w ch&j, latarka- w ch&j, pogrzebacz w ch&j.
Afera na ulicy jak ch&j.

Żartuje nie mam takiego szkodnika.

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Artur Z.:

oooo men:)
Artur a możesz to streścić :))))...?

Temat: Coś na dobry humor :)

Adam i Ewa spacerują po raju.

- Adam, kochasz mnie?

- A kogo mam kochać...

Temat: Coś na dobry humor :)

P: Jaka jest najczęściej spotykana wada postawy u żonatych facetów?

O: Dupa na boku.

Temat: Coś na dobry humor :)

Dzwoni telefon. Mąż mówi do żony:

- Jak do mnie to powiedz, że nie ma mnie w domu.

Żona odbiera i mówi:

- Mąż jest w domu...

Mąż:

- Czemu tak powiedziałaś, przecież mówiłem?!?

- Bo to był telefon do mnie! - odpowiada żona.

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Wraca pijany jak bela facet do swojego domu, nagle wyrżnął twarzą w gałąź, zezłościł się i postanowił że je zetnie! Wchodzi do domu i od progu krzyczy do żony!
-gdzie piła?
-ja nie piła..
-pytam jeszcze raz gdzie piła?!
-u sąsiada
-czemu dała?
-bo piła..

=)))))))))

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

hehehehe :)
Anna Gawart

Anna Gawart Specjalista ds.
Rekrutacji i Rozwoju
- Allianz Polska
S.A.

Temat: Coś na dobry humor :)

Na radzie sióstr zakonnych....Siostra przewodnicząca przemawia:

- W naszym zakonie był mężczyzna!
Wszystkie zakonnice mówią: uuuuuuuuu.....a jedna hihihihi......

- I ten mężczyzna był u którejś z sióstr w pokoju!
Wszystkie zakonnice mówią: uuuuuuuuu.....a jedna hihihihi......

- I ten mężczyzna był u którórejś z sióstr w łóżku!
Wszystkie zakonnice mówią: uuuuuuuuu.....a jedna hihihihi......

- I w tym łożku znaleziono prezerwatywę!
Wszystkie zakonnice mówią: uuuuuuuuu.....a jedna hihihihi......

- I w tej prezerwatywie była dziurka!
Wszystkie zakonnice mówią: hihihihihi....a jedna UPS......

Temat: Coś na dobry humor :)

1. Wejdź na: http://maps.google.pl
2. Wybierz "Pokaż trasę".
3. W adresie początkowym wpisz "Tokio".
4. W adresie końcowym wpisz "San Francisco".
5. Kliknij "Pokaż trasę".
6. Zobacz instrukcje w punkcie 24 i 38
:D

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Iwona K.:
1. Wejdź na: http://maps.google.pl
2. Wybierz "Pokaż trasę".
3. W adresie początkowym wpisz "Tokio".
4. W adresie końcowym wpisz "San Francisco".
5. Kliknij "Pokaż trasę".
6. Zobacz instrukcje w punkcie 24 i 38
:D

Haha!

24. Przepłyń kajakiem Ocean Spokojny
Wjazd na teren: Stany Zjednoczone (Hawaje) - 6 243 km

38. Przepłyń kajakiem Ocean Spokojny
Wjazd na teren: Waszyngton - 4 436 km

konto usunięte

Temat: Coś na dobry humor :)

Anna Gawart:
Dobre dobre :)

Temat: Coś na dobry humor :)

Głos z radia:- Czas na poranną gimnastykę.
Jesteście gotowi?
No, to zaczynamy!
Góra-dół, góra-dół. A teraz druga powieka!!!



Wyślij zaproszenie do