Piotr Z. CEO, Evobikes Polska
Temat: Lajtowa wycieczka?
Na dobry początek wrzucam krótką historyjkę z pewnego jesiennego przedpołudnia o tym jak mało wiarygodny bywa net :)Wczesnym rankiem wybrałem się na zwiedzanie fajnej, lajtowej traski enduro (tak ją nazwał autor opisu), o której przeczytałem w necie, a którą częściowo już znałem z widzenia, bo pokrywa się z trasą moich rodzinnych wypadów z psami. Otóż zaczyna się przy żużlowej górze EC Siekierki na wysokości Wilanowa i biegnie w górę wisły aż do starego mostu kolejowego na wysokości Góry Kalwarii.
Pierwsza część trasy rzeczywiście lajtowa - głównie szutry i ubita gleba. Jak to na Mazowszu trochę mało zakrętów, ale kilka driftów udało się zaliczyć. Trzeba tylko uważać na sprzęt budowlano-transportowo-rolniczy pojawiający się z nikąd. Po dojechaniu do Ciszycy czas zjechać na lewą stronę wału, czyli na wąskie, trawiasto-błotniste ścieżki. Czy do takiego rodzaju nawierzchni nadają się opony typu "szosowe ednduro" ? Czy widząc to należy się dalej pakować w tarapaty? Kto by zawracał! Po czwartej bodaj wywrotce i nadzianiu się klatą na owiewkę, co odebrało mi dech na całkiem długą chwilę - postanowiłem zmniejszyć tempo i zrezygnowałem z dzidowania z prędkością około 15 km/h na rzecz bezpiecznych 4 km/h. W końcu dojechałem po mokrej od porannej rosy trawie (leżąc jeszcze 2 razy) do wjazdu na wiślane łachy. No - to miejsce znam dość dobrze, więc odsapnąłem troszkę i... odkręciłem gaz. Jeden, dwa, minąłem 10 metrowy bród o głębokości ok 30 cm, wskoczyłem na mały nasyp, a następnie wylądowałem w czymś przypominającym ruchome piaski Motocykl stanął jak w ryty od razu zakopany po osie. Ja widać miałem większy pęd, bo zatrzymałem się jakieś 3 metry dalej Odwracam się zły lekko. Stoi. Zaryty. Dumny z siebie. Zdejmuję kask, rozglądam się. Tak - bez wątpienia jestem sam. Nawet bardzo sam. Z resztą to chyba nie dziwne w tym miejscu o 8.30 rano. Po 10 minutach przeszukiwania pobliskich krzaków znalazłem kawałek deski. Piękna łopata - pomyśłałem i zacząłem odgrzebywać gnoja. Kilka kołysek i już pędzę samiutkim brzegiem wzdłuż Wisły co chwila wjeżdżając w wodę, co sprawiało mi wielką radość. Radość tak wielką, że nie zauważyłem, iż w miejscu, w którym postanowiłem zawrócić jest dokłądnie taki sam piach, jak tam gdzie się wykopywałem. Już po chwili znów się więc wykopywałem (tym razem zgniecioną 5 litrową butlą po wodzie). Jedni powiedzą "fajna przygoda" inni (w tym ja) " no naprawdę kretyn". Ponieważ nie miałem już siły postanowiłem czym prędzej wrócić na stały ląd i zakończyć tę część eskapady. W pewnym sensie udało mi się. Co prawda musiałem stawiać moto jeszcze 5 razy, a stawianie tej lochy (200kg) przypomina mistrzostwa świata w rwaniu, ale udało się. Godzinę później wjeżdżałem już na wał wąską błotnistą alejką. Określenie błotnistą jest tutaj kluczowe. Otóż w połowie podjazdu tylna opona o przydomku (enduro) - tutaj serdeczne pozdrowienia dla firmy Michelin - była już tak zalepiona błotem, że przypominała raczej gładziudki jak pupa mojej żony obważanek niż cokolwiek do jazdy w terenie. W efekcie moto po chwili walki nakryło mnię i razem zsunęliśmy w dół się. Poleżeliśmy sobie chwilkę dla złapania oddechu. Wtem! Myśl! Większy rozpęd wezmę! Jak Pit pomyślał, tak zrobił. Tym razem się udało. Niestety po drugiej stonie (tam gdzie planowałem się zatrzymać) wał pokryty był mokrą trawą.
No co jeszcze?! Zdążyłem powiedzieć do siebie lecąc po raz nie wiem który w stroną szybko zbliżającej się ziemi. Wróciłem na asfalt. Została mi do oblookania ostatnia miejscówka z opisu. Hopy przed starym wiaduktem kolejowym. Kiedy dojechałem do miejsca, gdzie odbija się z szosy w krzaki zobaczyłem wąską błotnistą alejkę jak te wcześniej. Oooooo nieeeee. Pomyślełem zdecydowanie.... Niestety. Rezygnacja nie leży w mojej naturze. Zapiąłem dwa i heja. Tu już tylko raz leżałem. Miejscówka fajna. Warto pojechać, żeby polatać. Po powrocie na szosę zdecydowałem się wrócić do domu. 3 i pół godziny przeprawy to więcej niż moje stare ciało może wytrzymać o poranku. Zaraz napiszę kolesiowi komentarz do traski.
NAPRAWDĘ BARDZO FAJNA I LAJTOWA! POLECAM SZCZEGÓLNIE KOBIETOM W CIĄŻY I DZIECIOM DO 5 ROKU ŻYCIA!
PitPiotr, Evobikes Polska edytował(a) ten post dnia 09.06.09 o godzinie 10:44