Temat: Wielka Środa - "śmiecie" do rowu :(
Andrzej:"Bardzo proszę Elu przekaż również najserdeczniejsze podziękowania - od nas i całego szczęśliwego stadka.
Tak - "szczęśliwego" - myślę, że spokojnie mogę to napisać - bo odkąd głód odszedł w zapomnienie, ściany domu lub (w ciągu dnia) solidne ogrodzenie zabezpiecza przed obcymi - zarówno ludźmi jak i innymi stworzeniami - "rodzince" pozostaje błogie lenistwo, sen w cieple z pełnym brzuszkiem i zabawy, zabawy, zabawy.
Do tego częsty kontakt z nami - bo tak rozkładamy zajęcia, żeby ktoś zawsze był.
Czy to już jest psie szczęście? Chyba tak - do kompletu pozostaje jeszcze "własny" Człowiek - na wyłączność
A na dzisiaj:
Wyjec (jak ich znów nie pomyliłem)
I oczywiście mój syn....
No tak to oczywiscie Uszatka:)Moj syn na drugim planie:)
Obiecane aktualne zdjęcia Viki trochę się przeciągnęły (źrebol
napluł w aparat - suszy się z wyjętą baterią - nam nadzieję, że będzie ok.)
Zdjecia uratowanego zrebaka.
Trzeba miec nadzieje ,ze przezyje, dzisiaj jego krew zostala odwieziona do kliniki w Warszawie do przebadania....
19.04.2010
Teraz mamy istny „cyrk na wrotkach” – nawet o wybuchu wulkanu dowiedzieliśmy się dopiero wczoraj (przez telefon)
Dla zainteresowanych – przyszły wyniki badań krwi źrebaka.
Dziś wieczorem,byla pierwsza kroplówka...."
20.04.2010
Andrzej:"Zaraz mam Wetkę i ciąg dalszy „sportów ekstremalnych”= kroplówy itp.
Czemu „sporty ekstremalne”? Bo źrebel nie tak do końca rozumie, że chcemy mu jedynie pomóc – a moje ok. 60 kilo usiłujące utrzymać jego głowę – żeby nie próbował wstawać w trakcie – to chyba deko za mało.
Mam nadzieję, że dziś będzie troszkę spokojniejszy, bo wczoraj wyglądało to tak, że maleństwo podnosiło główkę (wraz ze mną) a następnie (jak mu brakowało siły) lądowaliśmy razem na powrót w słomie. Wetka zaś „strzepywana” regularnie z tylnej nóżki uparcie wracała dokończyć swoje.
Gdyby nie tragizm sytuacji – biedne stworzenie ohydnie zaniedbane przez swojego *******,
Jego rozpaczliwa walka (bo nie rozumie) – można by całą „akcję” nagrać, wstawić youtuba albo jeszcze lepiej na demotywatory.pl z dopiskiem „Weterynaria – sport ekstremalny” i nieźle się uśmiać....
Tu jednak nie było zdjęć – nikt nie robił bo po pierwsze brakowało rąk – a po drugie w tej sytuacji „fotograf” byłby postrzegany jako najpaskudniejsza odmiana „paparazzi”.
Wyniki źrebola: masakryczny niedobór wszystkiego co się tylko da (wapń, potas, żelazo itp.)
Oraz nadmiar tego co nie potrzeba i świadczy o stanie zapalnym i problemach z wątrobą. Tyle od laika co umie powtórzyć – na szczęście są przy nim Ci, którzy się znają i wiedzą co robić.
CHWAŁA IM WIELKA za troskę, za poświęcany czas, za zarwane noce, za siniaki!!!
,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
Widziałam na zdjęciach, jaki był duży i piękny, jak bystro patrzył, tulił się do rąk w poszukiwaniu pieszczot. Andrzej opowiadał, że Źrebak chce wstawać, uwielbia marchewki, uczy się jeść paszę w granulacie, nie wie co to siano, ale za to ładnie wciąga słomę, dostaje codziennie po troszeczku zielonki, przeszukuje kieszenie, podskubuje nogawki spodni. Do końca miałam nadzieję, że usłyszę, że jest nadzieja, można nadal próbować, może klinika, jakaś operacja, może podwieszanie na pasach... A potem krótki sms, że to już koniec, że Źrebaka już z nami nie ma.
Największą ironią losu jest, że w warunkach, w jakich się znajdował do tej pory, w ogóle przyszedł na świat. Że przeżył poród. Odchował się. Odwapniony, leżący, karmiony byle czym. Żył. A gdy jego życie odmieniło się, jak w bajce, trafił do ludzi, którzy zrobiliby wszystko, aby Źrebaka ratować - on odszedł za Tęczowy Most. Jakby nagle jego czas się skończył, parka bezlitośnie przecięła nić.
Iza, Andrzej... słowa to za mało. Jestem z Wami. Dziękuję Wam.
Ela G. edytował(a) ten post dnia 22.04.10 o godzinie 14:46