Temat: Żona dzwoni do kochanki swojego męża ...
Karol Jacek C.:
Może nie miąłem jeszcze tylu zobowiązań, ale wyobraź sobie, że podejmowałem "walkę", wybaczałem, wydawało mi się, że zapominałem. A później tak jeszcze kilka razy.
Zdrada potrafi boleć.
Z calym szacunkiem, Karolu - zgadzam sie z Toba.
Zgadzam sie z Toba na Twoim etapie - czlowieka mlodego, bez zobowiazan, bez bagazu wspolnych doswiadczen itd.
Zdrada na POCZATKU zwiazku jest czym innym niz np. po 10 latach malzenstwa.
Wiem - teoretycznie bluznie :))) zdrada ZAWSZE jest zdrada.
Ale zdrada na poczatku zwiazku (np. po rocznej znajomosci, bez slubu, zobowiazan finasowych, dzieci itd) jst czym innym niz w "starym" ukladzie malzenskim.
I sam bede namawial mlodego czlowieka, by OLAL, totalnie odcial sie od osoby, ktora klamie juz na pocztku znajomosci.
Bo jakze bydowac zwiazek na klamstwie/zdradzie/oszustwie?
Ja ufac czlowiekowi z ktorym sie chce spedzic zycie?
Ale gdy sie juz czesc tego zycia spedzilo, zmienia sie perspektywa.
Jesli zdrada jest powazna, dluga, NIE ROKUJE itd - oczywiscie: po krotkiej walce/wyjasnieniu sam powiem: kop w dupe i do widzenia.
Ale NAJPIERW trzeba wyjasnic: DLACZEGO (przyczyny, co zradzany zle robil, ze zdradzany byl), ZAAWANSOWANIE zwiazku "na boku" (czy to przygoda, czy definitywny rozpad "legalnego" zwiazku i chcec przeskczenia w inne ramiona) i jesli ROKUJE poprawe, a zdradzajacy wyraza skruche - powalczyc o zwiazek.
Bo moze to TYLKO przejsciowy problem :)
Ale powtorze - zdrada na poczatku zwiazku, tym bardziej przed legalizacja zwiazku i jego konsekwencjami: dzieci, wspolny dom, inwestycje itd - zgadzam sie z Toba Karolu CALKOWICIE:
TYLKO DRASTYCZNE kroki.
Tez widziałem szarpaniny i męczenia sie. Sam to przeżywałem przez dwa lata, więc wiem przynajmniej, że nigdy więcej:-] najprostsze metody są najbardziej skuteczne. Z kulturą, spokojem czasami trzeba pozwolić drugiej stronie poczuć, że coś jest nie tak i że na szczęście pracuje się razem...
To podziwiam Twoje poswiecenie, zaangazowanie, wyrozumialosc.
Wielki szacun dla uczucia, ktore dawaly Ci na to wszystko sile.
Pisze to szczerze.
Mnie - robaka marnego - na taki ekumenizm na POCZTKU zwiazku (!!!) nie bylo by stac.
:(((
Tak ma prawo do szczęścia - choćby bycia nie ranionym, no chyba, że komus to sprawia satysfakcję, ale o takich przypadkach nie rozmawiamy.
No comments.
Czy walkę o zdradzającego nazywasz szczęsciem???
rzeczywiste szczęście i nigdy nie znikająca obawa w sercu. niepokój, zal i ból. Co z zaufaniem?
Przekreciles nieco moja wypowiedz w pierwszych wyrazach powyzszego wpisu ;)
A reszta: obawa, zaufanie, zal, bol - zgadzam sie z Toba calkowicie!
Chyba lepiej z każdym z osobna, ale przynajmniej ze szczęśliwym rodzicem, niż pod jednym dachem z dziwnym klimatem. ;)
Zalezy.
Zalezy od zwiazku - to INDYWIDUALNA sprawa.
W kazdym przypadku rozpatrywac trzeba indywidualnie i oddzelne lekarstwa stosowac.
Przepraszam, ale przyzwyczajenie się i majatek, nie sa dobrym powodem, bypozostać razem... chyba, że oczywiście komuś taka sytuacja odpowiada.
Znow przekrecasz ;)
SAMO przyzwyczajenie i majatek NIE JEST powodem - masz racje (choc - uwaga - wieu to wystarcza, by ciagnac dalej)
Powodem jest przeszlosc i przyszlosc, powodem sa dzieci i uczucie do siebie, powodem jest walka o partnera i siebie samego. Powodem jest PROBA odbudowy zwiazku.
Juz pisalem ten przyklad o betoniarce: jak do niej nasikasz, cement nie stezeje. bo sol to uniemozliwia.
Zdrada na poczatku znajomosci jest sikaniem w betoniarke i proba stworzenia gmachu zwiazku na niepewnych fundamentach.
Ale bywa, ze w OKAZALYM, solidnym gotowym "gmachu" ktos sie czasem zesika ;)
Wystarczy wtedy wytrzec, przewieczyc, zamalowac.
I probowac o tym nieprzyjemnym incydencie :)
CZASAMI sie udaje.
Wierz mi, widzialem takie wlasnie sytuacje.
I podziwiam tych ludzi i i solidnosc ich "gmachu".
:)))))