Temat: Znudzenie....?
Karol "Puzon" C.:
TM: /BO TY DAWAŁAŚ MI ZUPĘ KIEDY JA POTRZEBOWAŁEM
CZEKOLADY./
tak jest, że potrzeby drugiej strony cześto nie
mają nic wspólnego z naszym wyobrazeniem o jej
potrzebach. A to tylko dlatego, że zamiast mówic o > tym co dla nas wazne wolimy liczyć na to, ze ktoś się domyśli,
moim zdaniem, żeby mówić o tym, co dla nas wazne, musimy mieć to zdefiniowane.
przykład z życia, który mnie ostatnio rozłożył na łopatki. bo co powiedzieć,
jeśli facet żyje w związku z kobietą przez 15 lat i nie daje żadnych znaków/sygnałów itp., że coś jest nie tak - przeciwnie, realizuje swoje cele i plany przy wsparciu żony,
a potem się okazuje, że
w sieci /podczas godzin pracy/ wynajduje kobietę, z którą wymienia w miesiąc 1500 maili,
i nagle już wie,
że odnalazł swoją drugą połowę, więc
zostawia rodzinę na rzecz owej Pani
/bo Ona ma własną firmę, a nie jak żona pracuje na etacie,
bo Ona nie ma dzieci, a nie jak żona chowa awanturniczą dwójkę,
bo Ona kasę inwestuje w firmę i szybkie samochody, a nie jak żona w żarcie dla rodziny i spłatę rat za dom/
w międzyczasie wyprowadza się z domu
/niby do samotni/
bo "musi sobie przemyśleć" ale tam okazuje się, że samotność nie jest dobra, więc Ona mu ją urozmaica...
i tłumaczy żonie całą sytuację
/dlaczego jednak nam nie wyszło/ słowami:
BO TY MI DAWAŁAŚ ZUPĘ KIEDY JA POTRZEBOWAŁEM CZEKOLADY
przy czym ani zupa, ani czekolada nie zostają zdefiniowane ani nawet na moment użycia tegoż obrazu
/już nie powiem o tych chwilach w przeszłości, kiedy to ona rzekomo mu coś dawała lub czegoś nie dawała/
to dziękuję.
starajcie się kobiety dalej
dawajcie zupę z czekolady
powodzenia
:)
a sami zamiast słuchać wolimy sobie wyobrazać,
co dla kogoś będzie
najlepsze ;-)
nie no:
po wysłuchaniu ze zrozumieniem tekstu:
tylko zupa z czekolady ma rację bytu i jakieś rokowania na przyszłość.
Jeżeli potrafimy rozmawiać i mówić oswoich potzrebach z przyjaciółmi, to dlaczego nie > robimy tego wobec ponoc najbizszych nam osób???
moim zdaniem NIE potrafimy.
i potrafi to brutalnie zweryfikować partner - toteż z nim o tym NIE rozmawiamy.
natomiast "rozmawiamy" o tym z przyjaciółką.
znaczy - nawalamy, że GDYBY ON robił to czy tamto, lub GDYBY ON był taki czy inny - a ona potakująco kiwa głową.
bo i skąd ma wiedzieć, jak naprawdę jest??
kiedy wiecie, że nie jesteście olewani?
to widać, słychac i czuć. Oczywiście mogę sie
mylić, ale mylic się jest przecież rzeczą ludzką. > Słowa, ton głosu,mowa ciała. Sklada sie an to cąła > masa szczegołów, a jeszcze cześciej zwyczajnie odrzucający ogół osoby. Osoba, > która jest zainteresowana inaczej rozmawia,
inaczej sie porusza, inaczej patrzy i się usmiecha. I widać, czy robi to
naturalnie, czy jest to efekt stosowania
wynalazków neurolingwinistycznej szarlatanerii.
Zostaje jeszcze intuicja, która rzadko mnie w
zyciu myli co do ludzi. Oczywiscie istnieje też
margines błędu takowej oceny, ale myślę, ze lepiej > bazowac czasami na instynkcie samozachowawczym i
odrzucić coś, co rodzi poczucie zagrożenia, niz
wbrew sobie ładowac sie w coś bez przyszłości.
HA
:)
no to teraz czekam na Pawła (e)N, aż Ci powie
"WYDAJE CI SIĘ"
:D