Temat: Złośliwość, czy specyficzne poczucie humoru?
Beata Ślusarek:czasami lepiej posiedzieć w ciszy i poczekać aż ktos sam wszystkie bzdurne słowa z głowy wysypie:)
brak korekt może powodować bezrefleksyjne pławienie się obiektu we własnych racjach...
ale skąd wiesz, że Twoja racja jest słuszniejsza od racji tej osoby?:)))
możecie mi wytłumaczyć skąd to ciągłe przekonanie, że ktoś
a dlaczego "my"?:)))) jesteśmy "my" i "wy" ???:))))
bo są "my" i "wy". tak jak jestem ja i Ty. bo "my" i "wy" to nie antagonizowanie tylko naturalne wskazanie inności.
nie każdy na kontrargumenty reaguje natychmiast "bo ty mi wciskasz racje". stąd podział.
kto mówi co myśli zmusza innych do przyjęcia jego punktu widzenia? mam swój punkt widzenia i go prezentuje. nie robię tego żeby wciskać komuś swoje "racje". raczej po to żeby porozmawiać o argumentach za i przeciw. zobaczyć inny punkt widzenia. mogę go kupić lub nie. c nie oznacza, że jak nie kupuję to zmuszam drugą stronę do przyjęcia mojego punktu widzenia.
jakoś ten cytat " brak korekt może powodować bezrefleksyjne pławienie się obiektu we własnych racjach... " skłonił mnie do myśli w tym kierunku:)
pokazanie, że czyjaś racja nie jest jedyna nie oznacza przekonywania go do innej. to jest błąd logiczny. :)
nie wiem z czego wynika ten natychmiastowy krzyk o ataki i racje. ze strachu, braku pewności siebie, a może poczucia nieomylności... badania trwają, opublikuję wyniki :)
są osoby, z którymi się zgadzam i takie z którymi nie. mogę o tym dyskutować, spierać się, nawet koty drzeć.. ale przekonywać do przyjęcia moich racji?! a po jasną niespodziewaną cholerę? :)
ano właśnie:)
no to mamy jasność w tym punkcie.
czy nie można się nie zgadzać w dyskusji bez wywoływania poczucia ataku? i skąd to poczucie u osób, które mówią że są pewne swoich poglądów? :)
a tego to ja już nie wiem:)
a to nie wynika z tego, że się boją oceny?:)
każdy się boi egzaminu. ale to nie powód dziobania kogoś kto chce sprawdzić argumenty „za” skoro z taką ochotą prezentujemy swój punkt widzenia. Dziadek mnie nauczył żeby nie akceptować u nikogo odpowiedzi "bo tak mówię i już". :)
a często jest tak, że ktoś tu prezentuje rewolucyjne teorie, a na „sprawdzam” krzyczy na całe forum że go niszczą. może warto się czasem zastanowić nad sobą, a nie nad weryfikującym... :)
nie wiem, może można nie reagować tylko czy to uczciwe...?
jeśłi ktoś lubi soje bagienko to po co go z niego wyciągać?
a dlaczego nie reagować na prezentowanie bzdur, na brak szacunku? ja nikogo z niczego nie wyciągam. w bagno pakujemy się sami i sami z niego wychodzimy. między innymi słuchając innych i dyskutując o innych punktach widzenia. ale to my sami decydujemy jak czysta jest woda, w której siedzimy.
uśmiechanie się do siedzącego w bagnie i potakiwanie kiedy mówi, że siedzi w krystalicznym strumieniu... to jakiś rodzaj okłamywania siebie i jego.
można się odwrócić i odejść. a można powiedzieć "gościu, cuchniesz i pijawki cię oblazły". czy powinien się obrażać? :)
Ja raczej się włączam wtedy, gdy ktoś mi mówi, że ugrzązł i prosi by mu podac rękę:)
nie wyrywam się do pomocy kiedy ktoś nie prosi.
ale jak widzę, że się w towarzystwie rozpycha ktoś kto, przepraszam, pieprzy ładnie opakowane farmazony, bo nikt nie śmie mu przerwać to mówię „podaj argumenty”. czasami wychodzi fajna dyskusja, a czasami wychodzi że w opakowaniu brak jakiejkolwiek głębszej treści... weryfikowałam na własne potrzeby... co zrobi weryfikowany i reszta towarzystwa nie mój biznes.
wtedy chyba jest większa otwartość na zmianę:)
pewnie tak
Łatwiej nalać "mądrości" w puste naczynie niż w pełne:)))))
ono się nie oczyszcza... ono się umacnia. :)
no niby tak:)
no :)ale z drugiej strony kto dał nam prawo do pouczania innych?:)
a kto mówi o pouczaniu? poza Beatą... :)
pouczanie...tak mi się kojarzy wytykanie komuś "głupoty" :)))
widzisz.. jest różnica pomiędzy powiedzeniem „jesteś dureń”, a pytaniem o argumenty. nikt z nas nie ma monopolu na mądrość i głupotę. każda ocena nas i nasza może zostać zweryfikowana. skoro coś mówimy to bierzemy za to odpowiedzialność.
mamy prawo mówić co nam się podoba, a co nie. mamy prawo reagować na to co ocenimy jako bzdurę, podłość, kłamstwo, brak szacunku. mamy też prawo komentować inne punkty widzenia... to co inni zrobią z nasz opinią, to już inna sprawa.
jeśli ktoś krzywdzi innych..bez dwóch zdań trzeba reagować..choć i tu jest pewne zagrożenie. Zazwyczaj "kat" wybiera osobę słabszą i uderza w jej słabe strony. Jakby nie patrzeć dzięki "złu" ta osoba może zobaczyć co w niej samej nie trybi i jeśli za nią powiemy basta..to ta osoba nie ma szansy przepracowania tego i wyznaczenia własnych granic i następnym razem znów się nie obroni..lub da pokaleczyć
ale to takie gdybanie ...
nigdy nie wiadomo kiedy ingerencja w czyjeś problemy pomoże, a kiedy narobi szkód.... to fakt.
partner, któremu potakujemy dla świętego spokoju > ale to takie gdybanie ...
partner, któremu potakujemy dla świętego spokoju nie może dobrze zareagować kiedy nagle mu powiemy "od zawsze gadasz bzdury"...
tak i jak w stylu "się nigdy nie zrozumiemy"..odcinając gilotynką jakąkolwiek próbę konstruktywnego dialogu:)
wiem ile może zepsuć brak reakcji i udawanie, że nic się nie dzieje, przymykanie oczu, pobłażliwość dla czegoś co nas boli. kiedy się nam wreszcie uleje, druga strona jest niepomiernie zdziwiona i uważa to za złośliwość, nieuprawniony atak, koniec miłości, przyjaźni... bo do tej pory było tak samo i było ok, a tu nagle taka zmiana...
dlatego warto mówić od razu, że coś boli zamiast łudzić się, że ktoś się sam zorientuje że powinien coś zmienić. skoro się uśmiechamy, to skąd ma wiedzieć, że powinien?
tak samo jest z głupotą. udawanie, że jest cool i że nam nie przeszkadza nie jest specjalnie mądrą polityką. głupota się uwielbia rozpychać.
:)
to wynika z lęku przed stratą..to też taka głupia gra ego...zbytnia uległość własnym kosztem..z czasem tama nie wytrzyma naporu i pójdzie lawina:)
zaczynam się zastanawiać po co ludziom związki jeśli tyle się mnoży na własne życzenie przeszkód w wzajemnym zrozumieniu?:)))
po to żeby je pokonywać i cieszyć się byciem razem. są osoby, dla których warto się starać. i są osoby, przy których problemy z wzajemnym zrozumieniem to czysto teoretyczna dyskusja... :)