Temat: Złośliwość, czy specyficzne poczucie humoru?
Beata Ślusarek:
Katarzyna B.:
Beata Ślusarek:
czasami lepiej posiedzieć w ciszy i poczekać aż ktos sam wszystkie bzdurne słowa z głowy wysypie:)
brak korekt może powodować bezrefleksyjne pławienie się obiektu we własnych racjach...
ale skąd wiesz, że Twoja racja jest słuszniejsza od racji tej osoby?:)))
możecie mi wytłumaczyć skąd to ciągłe przekonanie, że ktoś kto mówi co myśli zmusza innych do przyjęcia jego punktu widzenia? mam swój punkt widzenia i go prezentuje. nie robię tego żeby wciskać komuś swoje "racje". raczej po to żeby porozmawiać o argumentach za i przeciw. zobaczyć inny punkt widzenia. mogę go kupić lub nie. c nie oznacza, że jak nie kupuję to zmuszam drugą stronę do przyjęcia mojego punktu widzenia.
są osoby, z którymi się zgadzam i takie z którymi nie. mogę o tym dyskutować, spierać się, nawet koty drzeć.. ale przekonywać do przyjęcia moich racji?! a po jasną niespodziewaną cholerę? :)
czy nie można się nie zgadzać w dyskusji bez wywoływania poczucia ataku? i skąd to poczucie u osób, które mówią że są pewne swoich poglądów? :)
nie wiem, może można nie reagować tylko czy to uczciwe...?
jeśłi ktoś lubi soje bagienko to po co go z niego wyciągać?
a dlaczego nie reagować na prezentowanie bzdur, na brak szacunku? ja nikogo z niczego nie wyciągam. w bagno pakujemy się sami i sami z niego wychodzimy. między innymi słuchając innych i dyskutując o innych punktach widzenia. ale to my sami decydujemy jak czysta jest woda, w której siedzimy.
uśmiechanie się do siedzącego w bagnie i potakiwanie kiedy mówi, że siedzi w krystalicznym strumieniu... to jakiś rodzaj okłamywania siebie i jego.
można się odwrócić i odejść. a można powiedzieć "gościu, cuchniesz i pijawki cię oblazły". czy powinien się obrażać? :)
Łatwiej nalać "mądrości" w puste naczynie niż w pełne:)))))
ono się nie oczyszcza... ono się umacnia. :)
no niby tak:)
no :)
ale z drugiej strony kto dał nam prawo do pouczania innych?:)
a kto mówi o pouczaniu? poza Beatą... :)
mamy prawo mówić co nam się podoba, a co nie. mamy prawo reagować na to co ocenimy jako bzdurę, podłość, kłamstwo, brak szacunku. mamy też prawo komentować inne punkty widzenia... to co inni zrobią z nasz opinią, to już inna sprawa.
partner, któremu potakujemy dla świętego spokoju nie może dobrze zareagować kiedy nagle mu powiemy "od zawsze gadasz bzdury"...
tak i jak w stylu "się nigdy nie zrozumiemy"..odcinając gilotynką jakąkolwiek próbę konstruktywnego dialogu:)
wiem ile może zepsuć brak reakcji i udawanie, że nic się nie dzieje, przymykanie oczu, pobłażliwość dla czegoś co nas boli. kiedy się nam wreszcie uleje, druga strona jest niepomiernie zdziwiona i uważa to za złośliwość, nieuprawniony atak, koniec miłości, przyjaźni... bo do tej pory było tak samo i było ok, a tu nagle taka zmiana...
dlatego warto mówić od razu, że coś boli zamiast łudzić się, że ktoś się sam zorientuje że powinien coś zmienić. skoro się uśmiechamy, to skąd ma wiedzieć, że powinien?
tak samo jest z głupotą. udawanie, że jest cool i że nam nie przeszkadza nie jest specjalnie mądrą polityką. głupota się uwielbia rozpychać.