Temat: Toksyczni Rodzice 2011
Beata B.:
O rany ale drzewo teraz bedzie
Zauważ, że ja dopytywałam Ciebie jak to u Ciebie jest i czekałam na Twoją odpowiedź, i zupełnie nie było intencją wciskać Ci, że ja znam meandry Twoich myśli, bo nie znam.:)
To sie zgadza
Inaczej: chciałabyś więcej nie słyszeć, że odbywają się jakieś rozmowy na Twój temat?
Możesz powiedzieć to dzieciom wprost?
Tak już zrobiłam, czasem najtrudniejsze są najprostsze rzeczy.
Zwyczajowo oni przyjeżdzali od dziadków i od taty i opwiadali.
A opowiadaja wszystko. Chyba musiało to nastapić, zeby widzieć lepiej cala sytuacje
A co gdybyś zaproponowała dzieciom inną grę: że mogą honorowo zarobić u dziadków, zamiast zasługiwać na "nagrodę" pod różnymi warunkami?
Ale my to mamy opracowane. Laura pracuje, a Misiek wykonuje jakies tam czynnosci drobne i u dziadków tez pracuja tylko nie za kasę.
Grabią, Misiek pomaga dziadkowi w garazu.
Oni to robia i nawet do głowy im nie przychodzi, zeby brac za to kasę.
Nie bede im podpowiadac, bo jeszcze wezma.
Mówienie Laurze że jest odpowiedzialna za rozpad małzenstwa jest według Ciebie budowaniem ciepłych wiezi?
To jest akurat świństwo i oznaka bezradności dziadków.:(
No właśnie
Oni mi nie pomagaja i nie pomagali. A po ostatnich historiach wiem również, ze zadowolenia z ich towarzystwa tez nie bede miała.
Dopuszczasz myśl, że ich to zwyczajnie boli, że nikt ich teraz nie potrzebuje?
To ze my ich nie potrzebujemy jest konsekwencją ich postępowania Beata.
Oni na prawdę starali sie byc przykrzy.
Jasne, że sami sobie na to ciężko zapracowali, ale czy dopuszczasz możliwość, że kompletnie nie byli świadomi tego, że tak się to wszystko poodwraca?
Tak myślę, ze arogancko nie brali tego pod uwage.
Ale ja nie mam siły na bycie Matka Teresą. Mozesz mnie xle oceniac, ale ja chcę się od nich odciac.
Wróciliśmy do łodzi 3 ,ata temu i relacje sie bardzo poprawiły, zmuszałam sie do kontaktów bo nie chciałam popsuć wypracowanego kompromisu.
Ale teraz widzę, ze ten kompromis był iluzję i to na dodatek tylko moją.
Już nie chce nic wypracowywać.
To są dziadkowie dzieci nie moi, wiec ja spokojnie moge sie wyoutować z tego ukladu.
Oczywiscie nie nastawiajac dzieci.
Dla nich ważny jest status majątkowy, gdyż sama mówisz iż sami do niego z trudem doszli..
No więc manipulują tym, co ich zdaniem mają najcenniejszego.
No tak, ale to porusza takie najnizsze instynkty. Mnie się to nie podoba
Jeszcze kiedy tam dyskutowaliśmy przyjmowałam teze Doroty, ze może się zdarzyć, ze jeśli my zaczniemy zmieniać relacje, moze mieć to wpływ na "NICH" i sytuacja zacznie sie normowac.
To działa trochę inaczej: jak my zmieniamy ocenę sytuacji, to zmienia sie nasz stosunek emocjonalny do niej. A le to wymaga zrezygnowania z pewnych racji, przekonań na dany temat. Czyli innych teorii o sytuacji, niż mamy.
Ok daj mi tydzien, ochłonę i pewnie wtedy bedę "zdolniejsza", trochę mnie poniosło emocjonalnie.
Niestety moja historia pokazała, ze schematy są trwałe a ludzie się nie zmieniają.
A chore układy zataczają coraz większe kregi i kolejne pokolenia.
Tu się zgodzę, że choroby układów mogą przechodzić na następne pokolenia.
Ale nie dlatego, że ludzie się nie zmieniają i schematy są stałe, ale dlatego, że ludzie nie zawsze ryzykują porzucenie schematów na rzecz stworzenia jakichś nowych.
I ludzie się zmieniają przez całe życie, ale niekoniecznie tak, że jest z nimi łatwiej żyć.
I wcale mnie nie pocieszyłaś, ale uwazam ze masz rację (pewnie dla obu - niestety)