Temat: Toksyczni Rodzice 2011
Beata Konczarek:
Zauważ, że ja dopytywałam Ciebie jak to u Ciebie jest i czekałam na Twoją odpowiedź, i zupełnie nie było intencją wciskać Ci, że ja znam meandry Twoich myśli, bo nie znam.:)
A dodam do tego (a przeciez o tym była mowa, to dlaczego znikneło to z drogo twoich rozważan), ze ja nic nie wiedziałam o rozmowach, one odbyły się poza mna. I Ty twierdzisz, ze to ja manipuluje i chce żeby było "po mojemu"? Strasznie pokreciłaś.
Inaczej: chciałabyś więcej nie słyszeć, że odbywają się jakieś rozmowy na Twój temat?
Możesz powiedzieć to dzieciom wprost?
Dzieci nie sa łase na pieniądze i dzieci NIGDY o nic nie prosiły. Sytaucja ma taki kierunek, ALE ZWROT PRZECIWNY(pewnie dlatego wiesz że dzwoni, ale pomyliłas gdzie), bo TO DZIADKOWIE obiecuja i "łowia dzieci", (a to juz moja interpretacja) by stworzyć sobie "rynek zbytu".
Jak rynek zbytu na swoje działania juz jest, można wtedy dokonywać ewolucji jakie się chce.
A co gdybyś zaproponowała dzieciom inną grę: że mogą honorowo zarobić u dziadków, zamiast zasługiwać na "nagrodę" pod różnymi warunkami?
Mówienie Laurze że jest odpowiedzialna za rozpad małzenstwa jest według Ciebie budowaniem ciepłych wiezi?
To jest akurat świństwo i oznaka bezradności dziadków.:(
Oni mi nie pomagaja i nie pomagali. A po ostatnich historiach wiem również, ze zadowolenia z ich towarzystwa tez nie bede miała.
Dopuszczasz myśl, że ich to zwyczajnie boli, że nikt ich teraz nie potrzebuje?
Jasne, że sami sobie na to ciężko zapracowali, ale czy dopuszczasz możliwość, że kompletnie nie byli świadomi tego, że tak się to wszystko poodwraca?
Dla nich ważny jest status majątkowy, gdyż sama mówisz iż sami do niego z trudem doszli..
No więc manipulują tym, co ich zdaniem mają najcenniejszego.
Jeszcze kiedy tam dyskutowaliśmy przyjmowałam teze Doroty, ze może się zdarzyć, ze jeśli my zaczniemy zmieniać relacje, moze mieć to wpływ na "NICH" i sytuacja zacznie sie normowac.
To działa trochę inaczej: jak my zmieniamy ocenę sytuacji, to zmienia sie nasz stosunek emocjonalny do niej. A le to wymaga zrezygnowania z pewnych racji, przekonań na dany temat. Czyli innych teorii o sytuacji, niż mamy.
Niestety moja historia pokazała, ze schematy są trwałe a ludzie się nie zmieniają.
A chore układy zataczają coraz większe kregi i kolejne pokolenia.
Tu się zgodzę, że choroby układów mogą przechodzić na następne pokolenia.
Ale nie dlatego, że ludzie się nie zmieniają i schematy są stałe, ale dlatego, że ludzie nie zawsze ryzykują porzucenie schematów na rzecz stworzenia jakichś nowych.
I ludzie się zmieniają przez całe życie, ale niekoniecznie tak, że jest z nimi łatwiej żyć.