Tomasz Pawluś

Tomasz Pawluś Fotografia
produktowa,
projektowanie, DTP

Temat: toksyczne związki

Agnieszka B.:
Hmmm ale w toksycznych zwiazkach jest specyficzna wiez kat- ofiara...
Znam jeden taki i nijak nie rozumiem postpowania kobiety. W jej przypadku to przywiaznie, z poddanstwem, uzaleznieniem i materializmie w jednym.

no i wszystko się zgadza, bo to kompletnie nieracjonalne, nie da się tego "zrozumieć" i wytłumaczyć logicznie. To zlepki różnych emocji z możliwością przetrwania, które porobiły się w wydarzeniach traumatycznych, i dopóki nie wyleczy tych traum, będzie w takim związku, czy związkach.
Dariusz K.

Dariusz K. ISO 27001 Auditor |
SIEM | SPLUNK |
AZURE | DLP | IT
SECU...

Temat: toksyczne związki

Agnieszka B.:
Hmmm ale w toksycznych zwiazkach jest specyficzna wiez kat- ofiara...
Znam jeden taki i nijak nie rozumiem postpowania kobiety. W jej przypadku to przywiaznie, z poddanstwem, uzaleznieniem i materializmie w jednym.
niestety ofiara zeb yzrozumiec, ktos musi je jto prekazac w taki sposob, zeby ona zrozumaila...
Dariusz K.

Dariusz K. ISO 27001 Auditor |
SIEM | SPLUNK |
AZURE | DLP | IT
SECU...

Temat: toksyczne związki

Tomasz Pawluś:
Agnieszka B.:
Hmmm ale w toksycznych zwiazkach jest specyficzna wiez kat- ofiara...
Znam jeden taki i nijak nie rozumiem postpowania kobiety. W jej przypadku to przywiaznie, z poddanstwem, uzaleznieniem i materializmie w jednym.

no i wszystko się zgadza, bo to kompletnie nieracjonalne, nie da się tego "zrozumieć" i wytłumaczyć logicznie. To zlepki różnych emocji z możliwością przetrwania, które porobiły się w wydarzeniach traumatycznych, i dopóki nie wyleczy tych traum, będzie w takim związku, czy związkach.
taka osoba powinna si ewziazc sie z siebie, a sygnal powinien bycz z zewnatrz na tyle mocny, zeby ja do tego przekonac, zeby ona sama, na sile to nic nie dalo sie i nie zrobic...

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Anna I.:
chciałabym tutaj poruszyć temat dość częsty mimo wszystko, i przytoczyć dość skrajny przypadek.
skorzystałam z wypowiedzi z forum na temat przemocy w rodzinie, za zgodą autorki oczywiście:)
wypowiedź jest długa, więc wycięłam tylko kilka zdań:

"(...)nie jestem typem „szarej myszki”- wręcz przeciwnie- zawsze w centrum, zawsze głośno i wyraźnie dawałam o sobie znać. Raczej osobowość wybuchowa i energiczna. Zajmuję się wieloma rzeczami od wielu lat, m mnóstwo pasji, mam wielu znajomych. Wydawało mi się zawsze, że jestem silna i mam swoje zdanie, nigdy nie dawałam sobie niczego „wcisnąć”. Byłam osobą, którą wszyscy znali, nie zawsze lubili (może dlatego że czasem potrafię być do bólu szczera?) Na pewno nie jestem typem ofiary. (...)Marcin (tak go nazwijmy) był ode mnie 10 lat starszy. Poznałam go na studiach – był moim wykładowcą. Wyglądał na bardzo spokojnego człowieka, skromnego. Bardzo szczupły, niski, o przyjemnym głosie no i przede wszystkim inteligentny.(...)Na początku było cudownie…ale po jakiś 3 miesiącach zaczęlo się…zaczął robic awantury o to, że spotykam się ze znajomymi, nie mówiąc o tym, że nie mogłam spotkać się z żadnym kolegą. Jego zazdrość zaczęla mnie przytłaczać…to nie była zwykła zazdrość. Kiedyś szliśmy ulicą i spotkałam kolegę z roku. Powiedział mi „cześć’, ja odpowiedziałam…Marcin zrobił mi na ulicy awanturę, zaczął wyzywać od dziwek, powiedział, że na pewno sypiam z tym kolegą, że on to zobaczył w jego oczach…itd. To nie była p[pierwsza taka awantura. Ja zawsze uciekałam z płaczem- on dzwonił i przepraszał. Potem jechaliśmy do domu, a on po drodze mnie znowu dręczył…i tak na okrągło. Powoli zaciskał pętlę na mojej szyi. Straciłam kontakt ze znajomymi. On kontrolował każdy mój ruch- jeśli mnie nie widział, dzwonił co 15 minut (dosłownie) przychodził po mnie na uczelnię (musiałam uważać, żeby nie uśmiechnąć się do kogoś, a tym ardziej odezwać) moje życie stało się koszmarem…codziennie chciałam odejść, ale on przepraszał, przytulał, mówił że kocha...
Najgorsze było to c działo się w jego mieszkaniu…seks- on kochał seks. Bardzo często się na początku kochaliśmy…tylko, że później zaczęło to być chore. W skrócie powiem- nie mogłam powiedzieć „nie”, ale tonie jest najgorsze…w trakcie kiedy się kochaliśmy, potrafił nagle zacząć pytać jak było mi z jego poprzednikami, z tym czymś strasznym w oczach. Odpychał mnie i zaczynał się wyżywać . czasem trwało to 2 godziny…ja kuliłam się gdzieś pod ścianą…czasem uciekałam do łazienki i płakałam…nie mogłam tego znieść. No i to był jedyny sposób, żeby on się uspokoił. Potem przychodził, przytulał i mówił „powiedz, że nikogo przede mną nie było” a ja mówiłam, bo się bałam. A on później zarzucał mi „przecież kłamiesz! Zawsze mnie okłamujesz??” i znowu się zaczynało…
Po jakiś 5 miesiącach przestałam prawie istnieć…tak czułam. Coraz częściej o wszystko mnie oskarżał, coraz częściej mnie …gwałcił właściwie (wtedy wmawiał mi że to ze mną jest coś nie tak – mówię „nie” a i tak się kochamy- krzywdzę go, bo sprawiam mu ból odmawiając seksu) wpadłam w totalną apatię. Przestałam czuć cokolwiek, ciągle tylko płakałam, nic innego mi nie pozostało. Jego szał też był coraz gorszy…znalazłam na niego sposób- zaczęłam się bić pięściami- po nogach, rękach…głowie…wtedy przestawał. Potem to nie pomagało – zaczęłam się ciąć- tak żeby nikt nie zobaczył- np. po udach…wtedy czułam, że jeszcze istnieję…ze jeszcze jestem. I tak jak zawsze wydawało mi się to totalną głupotą, że ludzie się samookaleczają- tak wtedy przynosiło mi to przyjemność…czułam, że jestem…"

Nie potrafiłam odejść, mimo, że robiłam to codziennie. W końcu kiedyś mnie uderzył – „żeby mnie uspokoić” potem wyrzucił za drzwi- rąbnęłam o ścianę…kiedyś wybiegłam z jego domu rycząc…ludzie na ulicy pytali czy mi nie pomóc. (...)
Tydzień przed powiedziałam że odchodzę (mówiłam to codziennie- więc nie uwierzył) byliśmy na dworze- on wyszedł na przystanek po mnie. Rozmowa trwała dwie godziny. Czułam w sobie siłę- wiedziałam, że jeśli nie odejdę to zabiję siebie albo jego. Po raz pierwszy miałam na tyle siły, żeby się nie złamać i nie wrócić z nim do mieszkania. Przez dwie godziny negocjacji („przecież cię kocham jak nikogo na świecie, potrzebuję cię a ty mnie tak bardzo krzywdzisz…dlaczego? Ja cierpię”) to zawsze działało- ja nie chciałam nigdy nikogo skrzywdzić…

Wtedy powiedziałam „dość!”. Zaczęłam wrzeszczeć, żeby w końcu zrozumiał. Schodziliśmy wtedy po schodach (przejście podziemne) Popchnął mnie. Na szczęście nie spadlam, ale spojrzałam mu po raz ostatni w oczy i zaczęłam…uciekać, biec ile sił w nogach. Uciekłam do autobusu."

chyba tyle starczy. co myślicie na temat takich związków?

Natrafilam na ten topic i czytajac powyższe tak sobie mysle... dlaczego po 3 miesiacach (to przeciez krotki okres czasu) na skutek tego "Kiedyś szliśmy ulicą i spotkałam kolegę z roku. Powiedział mi „cześć’, ja odpowiedziałam… Marcin zrobił mi na ulicy awanturę, zaczął wyzywać od dziwek" czyli wyzwisk pod adresem przeciez ukochanej (teoretycznie) osoby nie zostawila go??? Dla mnie takie awantury,slowa skreslaja kogos takiego raz na zawsze. Bo jesli raz nazwal dziwka to zrobi to drugi, trzeci, piecdziesiaty itd. Gdzie w tym byla jakakolwiek godnosc tej kobiety i szacunek do samej siebie?? Wg mnie dziewczyna sama weszla do paszczy lwa. Jest mi jej szkoda, ale ja na jej miejscu po 3m-cach zwiazku/znajomosci zamknielabym bezpowrotnie rozdzial pt "Marcin". Naprawde nie chce tutaj sie wymadrzac,ale czasem nie rozumiem osob ktore w cos sie pchają widząc po drodze wiele rys na szkle, a potem tak kończą.. Nie byl to przeciez na tyle zaawansowany 'czasowo' zwiazek by nie móc odejsc.

Ale to moje zdanie. Kazdy robi tak jak uwaza.

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Edyta D.:
Anna I.:
chciałabym tutaj poruszyć temat dość częsty mimo wszystko, i przytoczyć dość skrajny przypadek.
skorzystałam z wypowiedzi z forum na temat przemocy w rodzinie, za zgodą autorki oczywiście:)
wypowiedź jest długa, więc wycięłam tylko kilka zdań:

"(...)nie jestem typem „szarej myszki”- wręcz przeciwnie- zawsze w centrum, zawsze głośno i wyraźnie dawałam o sobie znać. Raczej osobowość wybuchowa i energiczna. Zajmuję się wieloma rzeczami od wielu lat, m mnóstwo pasji, mam wielu znajomych. Wydawało mi się zawsze, że jestem silna i mam swoje zdanie, nigdy nie dawałam sobie niczego „wcisnąć”. Byłam osobą, którą wszyscy znali, nie zawsze lubili (może dlatego że czasem potrafię być do bólu szczera?) Na pewno nie jestem typem ofiary. (...)Marcin (tak go nazwijmy) był ode mnie 10 lat starszy. Poznałam go na studiach – był moim wykładowcą. Wyglądał na bardzo spokojnego człowieka, skromnego. Bardzo szczupły, niski, o przyjemnym głosie no i przede wszystkim inteligentny.(...)Na początku było cudownie…ale po jakiś 3 miesiącach zaczęlo się…zaczął robic awantury o to, że spotykam się ze znajomymi, nie mówiąc o tym, że nie mogłam spotkać się z żadnym kolegą. Jego zazdrość zaczęla mnie przytłaczać…to nie była zwykła zazdrość. Kiedyś szliśmy ulicą i spotkałam kolegę z roku. Powiedział mi „cześć’, ja odpowiedziałam…Marcin zrobił mi na ulicy awanturę, zaczął wyzywać od dziwek, powiedział, że na pewno sypiam z tym kolegą, że on to zobaczył w jego oczach…itd. To nie była p[pierwsza taka awantura. Ja zawsze uciekałam z płaczem- on dzwonił i przepraszał. Potem jechaliśmy do domu, a on po drodze mnie znowu dręczył…i tak na okrągło. Powoli zaciskał pętlę na mojej szyi. Straciłam kontakt ze znajomymi. On kontrolował każdy mój ruch- jeśli mnie nie widział, dzwonił co 15 minut (dosłownie) przychodził po mnie na uczelnię (musiałam uważać, żeby nie uśmiechnąć się do kogoś, a tym ardziej odezwać) moje życie stało się koszmarem…codziennie chciałam odejść, ale on przepraszał, przytulał, mówił że kocha...
Najgorsze było to c działo się w jego mieszkaniu…seks- on kochał seks. Bardzo często się na początku kochaliśmy…tylko, że później zaczęło to być chore. W skrócie powiem- nie mogłam powiedzieć „nie”, ale tonie jest najgorsze…w trakcie kiedy się kochaliśmy, potrafił nagle zacząć pytać jak było mi z jego poprzednikami, z tym czymś strasznym w oczach. Odpychał mnie i zaczynał się wyżywać . czasem trwało to 2 godziny…ja kuliłam się gdzieś pod ścianą…czasem uciekałam do łazienki i płakałam…nie mogłam tego znieść. No i to był jedyny sposób, żeby on się uspokoił. Potem przychodził, przytulał i mówił „powiedz, że nikogo przede mną nie było” a ja mówiłam, bo się bałam. A on później zarzucał mi „przecież kłamiesz! Zawsze mnie okłamujesz??” i znowu się zaczynało…
Po jakiś 5 miesiącach przestałam prawie istnieć…tak czułam. Coraz częściej o wszystko mnie oskarżał, coraz częściej mnie …gwałcił właściwie (wtedy wmawiał mi że to ze mną jest coś nie tak – mówię „nie” a i tak się kochamy- krzywdzę go, bo sprawiam mu ból odmawiając seksu) wpadłam w totalną apatię. Przestałam czuć cokolwiek, ciągle tylko płakałam, nic innego mi nie pozostało. Jego szał też był coraz gorszy…znalazłam na niego sposób- zaczęłam się bić pięściami- po nogach, rękach…głowie…wtedy przestawał. Potem to nie pomagało – zaczęłam się ciąć- tak żeby nikt nie zobaczył- np. po udach…wtedy czułam, że jeszcze istnieję…ze jeszcze jestem. I tak jak zawsze wydawało mi się to totalną głupotą, że ludzie się samookaleczają- tak wtedy przynosiło mi to przyjemność…czułam, że jestem…"

Nie potrafiłam odejść, mimo, że robiłam to codziennie. W końcu kiedyś mnie uderzył – „żeby mnie uspokoić” potem wyrzucił za drzwi- rąbnęłam o ścianę…kiedyś wybiegłam z jego domu rycząc…ludzie na ulicy pytali czy mi nie pomóc. (...)
Tydzień przed powiedziałam że odchodzę (mówiłam to codziennie- więc nie uwierzył) byliśmy na dworze- on wyszedł na przystanek po mnie. Rozmowa trwała dwie godziny. Czułam w sobie siłę- wiedziałam, że jeśli nie odejdę to zabiję siebie albo jego. Po raz pierwszy miałam na tyle siły, żeby się nie złamać i nie wrócić z nim do mieszkania. Przez dwie godziny negocjacji („przecież cię kocham jak nikogo na świecie, potrzebuję cię a ty mnie tak bardzo krzywdzisz…dlaczego? Ja cierpię”) to zawsze działało- ja nie chciałam nigdy nikogo skrzywdzić…

Wtedy powiedziałam „dość!”. Zaczęłam wrzeszczeć, żeby w końcu zrozumiał. Schodziliśmy wtedy po schodach (przejście podziemne) Popchnął mnie. Na szczęście nie spadlam, ale spojrzałam mu po raz ostatni w oczy i zaczęłam…uciekać, biec ile sił w nogach. Uciekłam do autobusu."

chyba tyle starczy. co myślicie na temat takich związków?

Natrafilam na ten topic i czytajac powyższe tak sobie mysle... dlaczego po 3 miesiacach (to przeciez krotki okres czasu) na skutek tego "Kiedyś szliśmy ulicą i spotkałam kolegę z roku. Powiedział mi „cześć’, ja odpowiedziałam… Marcin zrobił mi na ulicy awanturę, zaczął wyzywać od dziwek" czyli wyzwisk pod adresem przeciez ukochanej (teoretycznie) osoby nie zostawila go??? Dla mnie takie awantury,slowa skreslaja kogos takiego raz na zawsze. Bo jesli raz nazwal dziwka to zrobi to drugi, trzeci, piecdziesiaty itd. Gdzie w tym byla jakakolwiek godnosc tej kobiety i szacunek do samej siebie?? Wg mnie dziewczyna sama weszla do paszczy lwa. Jest mi jej szkoda, ale ja na jej miejscu po 3m-cach zwiazku/znajomosci zamknielabym bezpowrotnie rozdzial pt "Marcin". Naprawde nie chce tutaj sie wymadrzac,ale czasem nie rozumiem osob ktore w cos sie pchają widząc po drodze wiele rys na szkle, a potem tak kończą.. Nie byl to przeciez na tyle zaawansowany 'czasowo' zwiazek by nie móc odejsc.

Ale to moje zdanie. Kazdy robi tak jak uwaza.

no tak to jest tak zwane zdominowanie...przez partnera
kiedyś przez coś takiego brnęłam..i czas (w moim przypadku akurat 3,5 roku) nie miał tu znaczenia, kiedy dojrzałam psychicznie temat ucięłam....teraz dziękuję opatrzności za to, że to co złe już za mną:)
Agnieszka B.

Agnieszka B. Żeby siedzieć i
czekać na księcia,
to trzeba mieć ojca
króla

Temat: toksyczne związki

o dzizas to jakas masakra...

Ale nie rozumiem jak mozna wierzyc, ze jemu sie odmieni ????
Jesli raz pozwolisz na przemoc to chyba nie dziwi ze ona bedzie sie pojawiac coraz czesciej.Agnieszka B. edytował(a) ten post dnia 11.02.09 o godzinie 12:24

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

hmmm z perspektywy czasu to się wie...
gorzej jak się w czymś takim tkwi...
na szczęscie przy pomocy bliskich można wyjść z opresji bez szwanku:)
Agnieszka B.

Agnieszka B. Żeby siedzieć i
czekać na księcia,
to trzeba mieć ojca
króla

Temat: toksyczne związki

Justyna bylam w nieudanym zwiazku ale nie byl on toskyczny. Nie wyobrazam sobie ze facet podniosłby na mnie reke...
Oddałabym ...

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Agnieszka B.:
Justyna bylam w nieudanym zwiazku ale nie byl on toskyczny. Nie wyobrazam sobie ze facet podniosłby na mnie reke...
Oddałabym ...


Zniżyłabyś się do jego poziomu...?
Agnieszka B.

Agnieszka B. Żeby siedzieć i
czekać na księcia,
to trzeba mieć ojca
króla

Temat: toksyczne związki

Hmm no wiesz nizej to juz chyba i tak nie mozna upasc.

Oddałabym

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

To po co iść z nim na to dno.:)

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Łukasz P.:
To po co iść z nim na to dno.:)

właśnie...:)

ps..
i co najśmieszniejsze...takimi "tyranami" są zazwyczaj ludzie niedowartościowani..żerujący na czyimś uczuciu..
paradoksalnie mało wiedzący o życiu..

ale na pocieszenie....zostaną sami, bo nikt mądry w czymś takim nie będzie tkwił:)

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Agnieszka B.:
Justyna bylam w nieudanym zwiazku ale nie byl on toskyczny. Nie wyobrazam sobie ze facet podniosłby na mnie reke...
Oddałabym ...

Nie wyobrazam sobie,zeby moj facet wypowiedzial w moim kierunku jakies wulgarne slowo, obrazil mnie, nie mowiac juz o czynach z tej kategorii... Dlatego tez w sytuacji gdybym zostala uderzona to w przyplywie negatywnych emocji i ogromnego zaskoczenia pragnelabym odwdzieczyc sie tym samym, lecz zapewne szybko bym sie opanowala stwierdzajac ze - wlasnie - nie bede sie znizac do jego poziomu i po prostu powiedzialabym mu cos od serca po czym zatrzasnelabym drzwi za soba raz na zawsze. Dla mnie taki facet jest zerem.Edyta D. edytował(a) ten post dnia 11.02.09 o godzinie 12:48

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Więc pozostają dwie wersję:
1) na każdym kroku mówić mu jaki to on nie jest wspaniały i wogole,\
2) odejść

Pozdrawiam

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

hmmm zgadzam sie tu ze wszystkimi :)
kwestia była taka ze ja miałam naście lat on był dojrzałym facetem...
może właśnie wiek jest tu dużym przyczynkiem...
w tym momencie, kiedy mam już szereg doświadczeń nie pozwoliłabym na takie traktowanie...
:))
pozdrawiam:)

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Dużo przeczytałam tutaj bardzo radykalnych wypowiedzi - niektóre przypominają mi siebie sprzed killu lat. Często zaczynałam wypowiedź od _ "ja nigdy bym" Życie jednak pokazuje, że słowo nigdy ma niezwykle kiepskie zastosowanie i lepiej wogóle go unikać, podobnie jak radykalnych wypowiedzi o danej sytuacji bo nie można być pewnym swojego zachowania dopóki w danej sytuacji sie nie znajdziemy.

Znam wile kobiet (męzczyzn też), o których mozna było powiedzieć - twardzi, pewni swojej wartości itp itd a "w zaciszu domowego ogniska" cierpieli i cierpią nadal. Można spytać dlaczego? I powtarzam - bedziemy wiedzieć dlaczego gdy znajdziemy się w takiej jak oni sytuacji czego nikomu nie życzę.

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Joanna Małgorzata Idziak:
Dużo przeczytałam tutaj bardzo radykalnych wypowiedzi - niektóre przypominają mi siebie sprzed killu lat. Często zaczynałam wypowiedź od _ "ja nigdy bym" Życie jednak pokazuje, że słowo nigdy ma niezwykle kiepskie zastosowanie i lepiej wogóle go unikać, podobnie jak radykalnych wypowiedzi o danej sytuacji bo nie można być pewnym swojego zachowania dopóki w danej sytuacji sie nie znajdziemy.

Znam wile kobiet (męzczyzn też), o których mozna było powiedzieć - twardzi, pewni swojej wartości itp itd a "w zaciszu domowego ogniska" cierpieli i cierpią nadal. Można spytać dlaczego? I powtarzam - bedziemy wiedzieć dlaczego gdy znajdziemy się w takiej jak oni sytuacji czego nikomu nie życzę.

Ja równiez unikam tego slowa - "nigdy", bo wiem ze lubi sie ono w jakis tam swoj dziwny magiczny sposob mścić, ot taka ironia losu czy przekora. Dlatego wszedzie wypowiadam sie w kategorii "nie wyobrażam sobie". Pisalam rowniez, ze nie chce sie wymądrzać, ale mialam rowniez kilka sytuacji w zyciu które pozwalają mi mieć na dany temat pewien pogląd. Oczywiscie zycie to weryfikuje, ale trzeba zachowan mimo to jakas czesc zdrowego rozsadku.

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

W związkach zdrowy rozsądek niestety zawodzi....

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Joanna Małgorzata Idziak:
W związkach zdrowy rozsądek niestety zawodzi....

eee całkowicie? no to jestem jakims ewenementem:D

konto usunięte

Temat: toksyczne związki

Można pozazdrościć:)Albo wysnuć wniosek, że nie byłaś jeszcze nigdy bardzo zakochana:)

Następna dyskusja:

Toksyczne związki




Wyślij zaproszenie do