Temat: toksyczne związki
Anna I.:
ale widać, że jeszcze na złego człowieka nie trafiłaś i obyś się nie przekonała jak słowa "poczucie własnej godnosci" zmieniaja szybko znaczenie
Nie jestem psychologiem, wiec calkiem byc moze, ze tezy, ktore tu zamieszcze ktos obali, ale mimo to sprobuje napisac coskolwiek o swoich spostrzezeniach i przemysleniach w tym temacie.
Wydaje mi sie, ze w toksycznym zwiazku przynajmniej jedna z osob ma, jesli nie od razu zaburzenie osobowosci w czystej formie (osobowosc narcystyczna, borderline itp.), to co najmniej jakies tego lub pokrewnego typu wieksze zwichrowanie w sferze psyche. Ewentualnie do samej realcji podchodzi w patologiczny sposob (milosc obsesyjna, symbiotyczna, ambiwalentna itp.)
Tak czy owak toksyczny zwiazek ma swoje zrodlo w emocjonalnym naduzyciu. Bedac nawet osoba wzglednie zdrowa emocjonalnie naprawde wcale nietrudno znalezc sie w oku emocjonalnego cyklonu, ktory jest naturalnym srodowiskiem zaburzonego partnera. Po pierwsze dlatego, ze myslac normalnie nawet nie przychodzi nam do glowy jak pokretna logika moze sie kierowac ktos taki, a po drugie, bo relacje o silnym zabarwieniu emocjonalnym sa potwornie uzalezniajace.
To jest jak zostac zaproszonym na diabelski mlyn, na ktorym na dobra sprawe traci sie orientacje gdzie jest niebo, a gdzie ziemia.
A nikt nie konstruuje tak perfekcyjnie diabelskich mlynow jak emocjonalni popaprancy. Przyciagaja i odpychaja, szantazuja, wysylaja sprzeczne sygnaly, klamia, glaszcza i rania, troszcza sie i olewaja, sa na przemian ulegli i dominujacy - mistrzowie chaosu.
Mysle, ze natknac sie na takiego raz - powinno wystarczyc, zeby wiedziec czego sie w przyszlosci wystrzegac.
Natomiast jesli problem sie powtarza, wydaje mi sie, ze wypadaloby sie gleboko zastanowic dlaczego nieustannie ladujemy sie w tak chore relacje. Nie wierze, zeby odbywalo sie to bez zadnej przyczyny.
Aneta S. edytował(a) ten post dnia 06.09.08 o godzinie 15:06