Temat: Sejm odrzucił projekty o związkach partnerskich
Beata B.:
Mają, jednak argumentacja emocjonalna, kontra ekonomicznej jest moim zdaniem bez sensu.
o widzisz, teraz Ty uważasz argumenty innych za głupie :)))
Pewnie mogę się mylić i raz na tysięczny raz ktoś podchodzący do prawa i ekonomii emocjonalnie usłyszy? Ale ja nie czuję się misjonarzem, ani rewolucjonistą, więc zwyczajnie mi się nie chce w ten sposób "dyskutować"
i rozumiem, że z powodu "mi się nie chce" mamy dyskutować po twojemu? albo rzucisz tekst, że ktoś kwituje twoje argumenty "głupie", mimo że tego nie zrobił?
Tak, Ty tak to widzisz...
takie jest zbójeckie prawo prezentowania swoich opinii, że pisze się to co się myśli, prezentuje swój punkt widzenia... oczywiście są wyjątki piszące to co się innym podoba, ale ja nie startuję do parlamentu. :)
A ja stoję na stanowisku, że jeśli już jest trucie, to nie kombinujmy z filtrami na które nas nie stać, ale zróbmy tańszą segregację śmiecia, którym się pali.
ooooo, nie. :))) teraz to już manipulujesz na maksa.
to co teraz proponujesz to by była dyskusja o rozwiązaniach o którą proszę od wczoraj (filtry X lub Y, segregacja, spalarnie itp). a Ty mówisz od wczoraj o braku fabryk, bo fabryki demoralizują. jednoczenie ochoczo korzystając z tego co wyprodukowały i produkują obecnie na twoje potrzeby. i argumentem jest: "bo ja nie widzę sensu w nowej produkcji lewackich wymysłów".
Wykorzystajmy hale na kluby sportowe, mieszkania i warsztaty, skoro nie umiemy produkować bez trucia i kupmy od takich, co to potrafią potrzebne produkty, wpłyńmy na opinię, aby odechciała chcieć rzeczy trujące.
przekładając na związki: u nas są małżeństwa, a jak komuś nie pasuje niech jedzie do UK? :)
z ekonomicznego punktu widzenia istotna jest własna produkcja, bo daje niezależność. ale oczywiście można żyć złudzeniami, że zamknięcie fabryk to idealne rozwiązanie. kolejna utopia, a nie rozwiązanie problemu.
Czyli ja stoję na stanowisku: nie malujmy trawy, nie naprawiajmy trującego trupa, ale wykorzystajmy co mamy. Jak najniższym kosztem osiągnijmy jak najwyższy cel. Niekoniecznie ten, który pierwszy przyszedł nam na myśl.
jakim niższym? dla kogo niższym? likwidacja fabryk twoim zdaniem obniży koszty? brak własnej produkcji jest ekonomicznie uzasadniony dla jakiegokolwiek państwa...? koszty bezrobocia, koszty braku rozwoju, koszty zakupu potrzebnych produktów, uzależnienie co i za ile kupimy?... wiesz co....kupmy te filtry. :))))
Ja się zgadzam, że to jest koniec dyskusji, skoro upieramy się: albo filtr, albo nie chcę cię słuchać.
rozumiem, że Ty prezentujesz własne zdanie, a inni się ... upierają? urocze podsumowanie w ustach kogoś kto nie chce podać konkretnego argumentu na wpływ nowego prawa na odpowiedzialność. kogoś kto pytany o wpływ na tę odpowiedzialność przerzuca się na lewacki materializm. :)
No ale ja nie mogę odpowiadać za to, co piszą inni ludzie. Nie mogę też zgodzić się, aby mnie wrzucać do tego samego wora, co ludzi będących na nie, bo nie.
ale nie zrzucam na Ciebie odpowiedzialności za cokolwiek. i nie odmawiam ludziom prawa do bycia na nie, bo nie. jeśli to otwarcie mówią bez "szycia" nietrafionych argumentów. a i wtedy rozmawiam żeby zobaczyć czy to rzeczywiście ja widzę dobrze.
nie zarzucam Ci również uporu tylko dlatego, że masz swoje zdanie. nie mówię, że brak zgody to traktowanie moich argumentów jako głupich.... ja Ci tylko pokazuję efekty tej rozmowy. rozmowy wielu osób.
W obecnym stanie prawnym jedyną grupą, która jest prawnie upośledzona jest grupa homoseksualna. Oni nie mają żadnego wyboru i faktycznie są zmuszani do wyższych koszów, jeśli chcą osiągnąć to samo co małżeństwa. I to jest bezprawie.
Jednak nie mogę się zgodzić, że ludzie heteroseksualni nie mają wyboru.
mają. mogą żyć w jednym przyjętym modelu albo na kocią łapę. nie chcą ani tak, ani tak.
Mają.
Ale nie chce się im z niego korzystać, ale korzyści mieć.
prawa i obowiązki. bez ślubu.
Moim zdaniem to nie jest powód, aby zmieniać prawo, gdyż w istniejącym mają wszystko, czego żądają od nowego prawa oprócz nazewnictwa i łatwości rozstań.
mają też dodatkowe opłaty za notariusza, konieczność przewidywania jakie papiery mogą im być potrzebne żeby na jakimś etapie życia nie musieć sterczeć na korytarzu szpitala, bo lekarz powie "nie taki papier"... bo dzisiejszy brak praw powoduje, że spadek obłożony jest podatkiem i nie chroni przez zachowkiem dla rodziny...
pytam po co taki tor przeszkód? bo ktoś kogo to nie dotyczy nie widzi powodu?
Nasze państwo jest nieudolne, nie radzi sobie z zadaniami, które sobie wymyśla "dla dobra obywateli", więc po co chce następnych zadań? Jakim kosztem? Dokąd to zmierza? Kiedy doczekamy się czasów, że będziemy robić swoje, płacić powszechnie znośne podatki i faktycznie móc liczyć na własne państwo?
to co sobie wymyśla państwo to inna sprawa. nie można ludziom odmawiać praw, bo ministerstwo wymyśliło wcześniej głupią ustawę dotyczącą tyczek do chmielu.
zamiast się zadyskutować nad prawami dla tysięcy par, praw które nas osobiście nie dotyczą, może lepiej kontestować to głupie prawo państwa? może zamiast siać w parlamencie nienawiść i hasła o wyższości jednych nad drugimi może warto się zająć głupim prawem? może to rozsądniejsze niż obecne zachowanie?
bo tak, to państwo ciągle robi głupio, a my się mścimy za to na ludziach walczących o swoje prawa.
bo łatwiej się sprzeciwiać prawom Kowalskiego niż powalczyć o wyprostowanie razem z Kowalskim tego co państwo spieprzyło.
Mnie nie podoba się, że państwo zamiast zadbać o powszechność respektowania prawa, samo szykuje furtki i furteczki dla jego omijania. W ten sposób nigdy nie będzie taniej, mądrzej. W ten sposób samo państwo robi z obywateli cwaniaczków. I jeszcze nazywa to "nowoczesnością"
też widzę koszmar furteczek i uników....
ale prawo dla związków to nie są furteczki.
znowu mówiąc o ogólnym problemie sugerujesz, że dotyczy on prawa o którym rozmawiamy. to poproszę o konkrety.
Czy teraz jest jasny mój punkt widzenia?
bardzo. tylko mówisz o ogólnych zasadach i brakach naszego prawa, wykorzystując to jako argument przeciwko konkretnemu rozwiązaniu prawnemu, które nie jest ani furtką, ani bublem, ani brakiem... nie podałaś ani jednego konkretnego argumentu, że jest.
co do zasady, rozumiem twój punkt widzenia i go podzielam. ale nadal związku z tym tematem nie widzę.
tak jak nie widziałam znaków równości pomiędzy prawem dla związków, odpowiedzialnością i ludzką przyzwoitością.
Katarzyna B. edytował(a) ten post dnia 30.01.13 o godzinie 21:58