Temat: samotność w wielkim mieście
Krystyno ... oczywiście jest w tym moja wina - temu nie przeczę. ;-)
Piotrze ... nie jestem specjalistą jakby , to tylko taka moja opinia.
Natomiast w Holandii byłem 3 x 3 miesiące, więc też nie wiem jak to
wygląda w sprawach długodystansowych niepowierzchownych znajomości.
Jednak przypuszczam, że żadna z tych osób nie pożyczyła by mi samochodu ;-D
To może jeszcze do tych reklam dodamy wcześniejszy komunizm ? Tzn. kiedyś
trudniej było określić status materialny osoby, kiedy większość nic nie miała,
więc wprowadzenie kapitalizmu w pewien sposób stworzyło "dążenie do bycia kimś"
i demonstrowanie tego - niestety zwykle poprzez pieniądze. To ma też związek z piramidą masłowa oczywiście.
Też pewnym rodzajem bariery jest egocentryzm. Ja np. jestem na tyle bezczelny i zły, że z jednej strony nie dam bezdomnemu funduszy, ale z drugiej na tyle miły, że mogę z nim chwilę pogadać. W ogóle z kimkolwiek. Kiedyś wpakowałem się w sytuację, że zapomniałem przestawić czasu i zamiast 12 miałem na zegarku 11, więc siedziałem sobie na rynku czekając na odpowiednią godzinę - przysiadł się jakiś jegomość emeryt - okazało się, że z tym samym problemem (czekał na mszę w pobliskim kościele) i tą godzinę spędziliśmy rozmawiając o Wrocławiu po II wojnie światowej (ja miałem wiadomości z książek, on z obserwacji - było o czym pogadać).
Jakby "towarzyskość" to nie jest cecha, którą się włącza i wyłącza w zależności od potrzeb. Jeżeli na co dzień ktoś siedzi cały czas w zamkniętym pokoju to trudno, żeby nawet po wyjściu na imprezę nagle stał się duszą towarzystwa. Ponieważ artykuł dotyczy też "samotności" w rozumieniu "ojej, nie mam dziewczyny/chłopaka" to dodam, że właśnie taka próba "bycia towarzyskim", jeżeli jest inicjowana na potrzeby kontaktu z ciekawą partnerką, podczas gdy na co dzień nie rozmawia się z nikim, zapewne nie pójdzie najlepiej.