konto usunięte
Temat: Robić coś, odpuścić? - poradźcie
To podobno z kobietami nie można dojść do porozumienia...Może ktoś cos poradzi, bo ja już sama nie wiem co robić, czy może właśnie nic nie robić.
Mój kochany, od lat najlepszy kumpel z dnia na dzień zaczął mnie traktować jak powietrze.
No niezupełnie jak powietrze, bo akurat pracujemy razem, więc w pracy porozumiewa się ze mną na tematy służbowe, oficjalnie i wtedy kiedy musi.
Nie było żadnej kłótni, sprzeczki, żadnej sytuacji, że ktoś coś powiedział, coś tam zrobił, nic z tych rzeczy.
Zresztą sprawa ciągnie się od prawie trzech miesięcy, więc nawet gdyby coś takiego było to by się już wyjaśniło.
O jakiejkolwiek rozmowie mowy nie ma, bo udaje, że nie wie o co mi chodzi. Najpierw próbowałąm sprawę wyjaśnić, bo jesteśmy przeciez dorośli i zawsze się potrafiliśmy dogadać, potem udawałam, że nie widzę co się dzieje i wszystko jest po staremu, potem też strzeliłam focha, w końcu nie wiem co powinnam zrobić i czy coś w ogóle powinnam.
Ponieważ nie mogę po prostu zapytać o co chodzi, a właściwie mogę i zapytałam, ale jakbym pytała słupa, siedzę i wymyślam różne teorie, które po jakimś czasie upadają.
Ostały się dwie - on się we mnie zakochał i myśli, że nie ma szans, dlatego się oddala, albo się we mnie nie zakochał, ale boi się, że ja się zaangażowałam, a głupio mu powiedzieć, żebym dała sobie spokój.
Co do pierwszej - mam pewne poważne powody, żeby tak sądzić, a te powody, to zadbany mój samochód, dolany olej, wymienione wycieraczki, dopompowane koła - chociaż nie prosiłam i mnóstwo innych tego rodzaju sytuacji, które równie dobrze mogą nic nie znaczyć, jak i coś znaczyć. To też piękne piosenki o miłości podsyłane czasami wieczorem albo w weekend, zwierzenia i godzinami prowadzone rozmowy. Ale nigdy nie padło żadne słowo, które mogło coś zasugerować.
I nagle jednego dnia wszystko się odwróciło, unika mnie, rozmawia ze mną wtedy kiedy musi, zimno i tylko o pracy.
No i teraz nie wiem co mam zrobić, bo jeśli on myśli, że nie ma szans, to się trochę myli. To znaczy ja już sama nie wiem co czuję, bo zawsze mi się wydawało, że jest moim kumplem i raczej darzę go siostrzanymi uczuciami, ale teraz już sama nie wiem.
Dopiero jak go straciłam zrozumiałam, że coś dla mnie znaczył.
Przyszło mi do głowy, żeby mu dać do zrozumienia, że jednak ma szanse, ale...
No właśnie, bo jeśli w grę wchodzi druga opcja, że on ucieka przede mną, bo myśli, że był tylko miły, a ja się zakochałam, to trochę się ośmieszę.
I będzie mi niezręcznie, bo razem pracujemy.
Ja tego nie ogarniam. Jak kożna szukać czyjegoś towarzystwa, troszczyć się o kogoś i nagle zacząć traktować tę osobę jak powietrze.
Mogłabym dać sobie spokój, chyba powinnam, tylko boję się, że może wciąż nam obojgu zależy, a ze strachu przed ośmieszeniem albo odrzuceniem miniemy się i stracimy.