Tomasz L.

Tomasz L. informatyk

Temat: puella aeterna

Katarzyna B.:
to jest wieczny dylemat przy definiowaniu singli. :) dla mnie singlem jest osoba, która z przekonania nie chce wchodzić w związki. dłuższe, stale... nieważne. jest jej lepiej solo.
osoba, która nie ma partnera ale chce go mieć i ciągle szuka kandydata... singlem nie jest. kiedyś się takie osoby nazywało samotnymi. ale to nie brzmi tak niezależnie jak singiel więc na okresy przejściowo-poszukiwawcze większości samotnych przybija się tabliczkę "singiel" dając tym do zrozumienia, że to wybór a nie konieczność. :)
myślę, że jest więcej wariacji
trudno żeby ktoś się nazywał 'samotnym' jeśli takim się nie czuje
wydaje mi się nawet, że w dzisiejszych czasach pajęczyn komunikacyjnych
i dziesiątek atrakcyjnych możliwości spędzania czasu
trudniej poczuć się samotnym będąc bez partnera niż z parnerem, który np. nas dzisiaj nie rozumie
nie chce z nami gdzieś iść itd.
bo tzw. singiel tworzy sobie od razu sieć zainteresowań, znajomych i ma support:)
człowiek w związku odrzucony przez partnera, bądź niezrozumiały zostaje często bardziej boleśnie sam
bardziej mu wtedy pasuje statut 'samotnego':)
z nazewnictwem jest trudno, bo jak nazwałabyś omawiany powyżej przypadek kogoś
kto sam jest, samotny się nie czuje, a szuka partnera ze względu na pożyteczność społeczną?:)
Izabela Ł.

Izabela Ł. sami konstruujemy
swoją rzeczywistość

Temat: puella aeterna

Katarzyna B.:
Izabela K.:
:) z punktu widzenia przydatności dla społeczeństwa są bezuzyteczni
jak można powiedzieć, że ktoś kto pracuje, płaci podatki, nie łamie prawa... jest dla społeczeństwa bezużyteczny? bo nie tworzy stałych związków? bo nie ma dzieci? powiesz to samo osobom w stałych związkach, które są bezdzietne?
z punktu widzenia ich własnego dobra- mogą skazywać sie na samotność
w przyszłości, bo czas w którym byli najatrakcyjniejsi dla potencjalnych
partnerów spędzili na zabawie zamiast budowaniu trwałych relacji
to tak w uproszczeniu:)
a może wcale nie będą bardziej samotni niż ludzie po 50 latach małżeństwa, którzy w domu siedzą razem ale osobno? może dzięki temu jacy są będą otoczeni przez wielu ludzi?
zdaje mi sie, ze bycie singlem rzadko jest wyborem, przeważnie to
ale wieczne dziewczynki to nie synonim singielki. znowu artykuł - one mają związki (czasami nawet sporo), czasem dzieci... tylko nie chcą spoważnieć.
chyba jednak brak sensownej alternatywy
a czy jedyną sensowną jest łapanie męża/żony i spełnianie "ról społecznych"? serio ktoś tu wychodził za mąż/żenił się i płodził dzieci dla dobra społecznego? żeby być użytecznym dla narodu? że nie dodam ZUSu... :)
wiem,wiem,wiem
to co napisałam nie jest moim punktem widzenia i spojrzeniem jednowymiarowym
oczywiście nie wszyscy "muszą" mieć dzieci i z racji ich nieposiadania nie są
bezużyteczni społecznie,
niemniej są tacy, którzy tak sądzą
a jeśli chodzi o samotność? to oczywiście można być bardziej samotnym
w stałym związku, niż będąc singlem
posiadanie stałego partnera nie jest gwarancja na szczęście
Izabela Ł.

Izabela Ł. sami konstruujemy
swoją rzeczywistość

Temat: puella aeterna

Tomasz L.:
Izabela K.:
zdaje mi sie, ze bycie singlem rzadko jest wyborem, przeważnie to
chyba jednak brak sensownej alternatywy
a nie odwrotnie?:)
dla mnie nie, ale kazdy ma swoja bajkę:)

konto usunięte

Temat: puella aeterna

Tomasz L.:
myślę, że jest więcej wariacji
no masz, wariacji jest jak mrówek! :)
Marek M.

Marek M. "Mieć w górze niebo,
w sobie spokój, pod
sobą krzesło a ś...

Temat: puella aeterna

no i czasem się zastanawiam o czym dyskutujemy :)
chyba tylko poszukując w dyskusjach jeszcze kolejnych nie wymienionych wariacji
lubię te dyskusje tylko czasem niechcący zapytuje siebie czy do czegoś innego poza samym dyskutowaniem służą. (choć "a jeśli dom.." jest dla mnie źródłem wielu inspiracji :) )

mogę robić za tego co przyczynę aktualnych ludzkich problemów widzi w tym, że sorry takie mamy czasy. staram się nie oceniać czy lepiej było kiedyś czy lepiej jest teraz, słysząc jednak takie oceny wg jednego kryterium od razu pcha mi się chęć do poszerzania oceny o kolejne kryteria. kiedyś (i chyba podświadomie wybieram takie aby tworzyć opozycję dla ogółu) było pod pewnymi względami lepiej i pod innymi gorzej tak jak teraz pod pewnymi względami lepiej jest być singlem niż w związku, lepiej być odpowiedzialnym czy beztroskim.
każdy ma swoje indywidualne priorytety i dla jednych beztroska bycia wiecznym dzieckiem czy to od piotrka czy od calinki może wydawać się jednostką chorobową a dla innych najlepszym przystosowaniem do rzeczywistości - kwestia układu odniesienia, który się wybiera przy ocenie. tak można rozkładać każdy temat, zagadnienie, problem a wszystkich znaczących kryteriów i tak nie określimy przez co obiektywizm wciąż pozostanie tylko teoretycznym pojęciem.

o przydatności dla społeczeństwa też chciałbym powiedzieć swoje zdanie: większą mają single i bezdzietni niż rodzice, których teraz coraz więcej, produkujący kolejne dzieci, dla których nie mają czasu a które poza sobą nie zauważają innych ludzi (no chyba że mają w związku z nimi jakieś własne potrzeby do zaspokojenia) - taka kolejna moja frustracja, bo znowu zdaję sobie sprawę, że ci rodzice mogą być postrzegani za idealnych tak dobrze przygotowując swoje dzieci do życia ;D
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: puella aeterna

a kogo bardziej pożądają korporacje?
Matek z trójką dzieci, ojców, młodych małzeństw w wieku prokreacyjnym czy samotnych dyspozycyjnych?
Odpowiedź jest prosta.
Mozna powiedzieć,ze to rynek ukształtował taki model, powtarzanie sie schematu zycia u takich osób jest wręcz banalne i przewidywalne do bólu- praca praca, szkolenia, wyjazdy w tzw miedzyczasie fitness lub inny sport akutalnie modny - pracownik wysportowany jest bardziej wydajny- wieczorami lekcje angielskiego ew spotkanie z kolegami gejami i przytulenie kota.
Uważam,ze kazdy ma to na co się godzi wiec jeśli to dziewczynom odpowiada - ok, dziwne tylko, ze z wiekiem zaczynaja płakac nad samotnoscią, brakiem bliskości i rodzinnym obiadem czy świętami bo dotąd nie było czasu na zwiazek a ten z żonatym kochankiem czy kolega z działu jakoś na dłuzszą mete nie satysfakcjonuje. Są rzeczy, których nawet za korporacyjne pieniądze kupić nie mozna i tak jak samotne bardzo starsze wdowy skupiają sie w kosciele czy swoim małym gronie szydełkując lub jeśli wzrok im pozwala ogladajac wspólnie tv czy grajac w karty tak single póki sa młodzi maja z kim wyjsc i z kim wyjechać. Potem rónie bywa ale kazdy niech zyje jak chce.
Marek M.

Marek M. "Mieć w górze niebo,
w sobie spokój, pod
sobą krzesło a ś...

Temat: puella aeterna

...ale każdy niech żyje jak chce.
i o to chodzi.
tylko niestety tak jak empatia w trakcie tego życia tak i godne znoszenie konsekwencji własnych wyborów później jest coraz rzadziej spotykane w przyrodzie i chyba właśnie to mnie tak uwiera.
no ale ja znowu swoje i w ten mój warkocz - takie już mamy czasy hipokryzji :)Ten post został edytowany przez Autora dnia 06.03.14 o godzinie 09:43
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: puella aeterna

Marek M.:
...ale każdy niech żyje jak chce.
i o to chodzi.
tylko niestety tak jak empatia w trakcie tego życia tak i godne znoszenie konsekwencji własnych wyborów później jest coraz rzadziej spotykane w przyrodzie i chyba właśnie to mnie tak uwiera.
no ale ja znowu swoje i w ten mój warkocz - takie już mamy czasy hipokryzji :)
Dlatego zawsze powtarzam, w zyciu masz tylko to na co sie godzisz ani mniej ani wiecej jeśli wybrałaś sama swiadomie rolę singla to nos ją godnie i nie płacz a jeśli jesteś singielką nie z wyboru to miej odwage powiedzieć,ze jest Ci z tym źle i nie dorabiaj ideologii do smutnej samotności.

konto usunięte

Temat: puella aeterna

Marek M.:
no i czasem się zastanawiam o czym dyskutujemy :)
bardzo różnie. o tym co nas zaciekawiło, zmartwiło, niepokoi, cieszy. z tymi którzy są inni, albo tacy sami, albo mają poczucie humoru... albo wręcz przeciwnie. :) o ludziach, zjawiskach, o ... niczym czasami. :)
chyba tylko poszukując w dyskusjach jeszcze kolejnych nie wymienionych wariacji
lubię te dyskusje tylko czasem niechcący zapytuje siebie czy do czegoś innego poza samym dyskutowaniem służą.
i? do czego chciałbyś żeby służyły? bo, jak wcześniej napisałeś, miałeś jakieś oczekiwania. niespełnione.
(choć "a jeśli dom.." jest dla mnie źródłem wielu inspiracji :) )
:)
mogę robić za tego co przyczynę aktualnych ludzkich problemów widzi w tym, że sorry takie mamy czasy. staram się nie oceniać czy lepiej było kiedyś czy lepiej jest teraz, słysząc jednak takie oceny wg jednego kryterium od razu pcha mi się chęć do poszerzania oceny o kolejne kryteria.
jakoś tak to działa. :) zaczynamy od punktu A i każdy wyznacza kolejne punkty. czasami, bo nie zgadzamy się z argumentem, czasami bo wobec kogoś musimy być w kontrze, czasami bo mamy inne doświadczenia albo widzimy inaczej, a czasami bo dopadnie na dzień kiedy wszelkie gadanie wydaje się bezcelowe. :)
kiedyś (i chyba podświadomie wybieram takie aby tworzyć opozycję dla ogółu) było pod pewnymi względami lepiej i pod innymi gorzej tak jak teraz pod pewnymi względami lepiej jest być singlem niż w związku, lepiej być odpowiedzialnym czy beztroskim.
i o tych pewnych względach sobie czasami rozmawiamy. :) ktoś wspomina o bezużyteczności, braku zasad "dzisiejszej młodzieży", ktoś inny widzi użyteczność i brak anomalii psychicznych w chęci niepohamowanej wolności. i sobie gadamy. :)
każdy ma swoje indywidualne priorytety i dla jednych beztroska bycia wiecznym dzieckiem czy to od piotrka czy od calinki może wydawać się jednostką chorobową a dla innych najlepszym przystosowaniem do rzeczywistości - kwestia układu odniesienia, który się wybiera przy ocenie. tak można rozkładać każdy temat, zagadnienie, problem a wszystkich znaczących kryteriów i tak nie określimy przez co obiektywizm wciąż pozostanie tylko teoretycznym pojęciem.
jeśli zejdziemy do poziomu setek osób i przypadków to mamy dyskusję na wieki. czasami wychodzi z tego chaos i awantura, czasami prowadzi nas to w fajne rejony i pozwala poznać ciekawych ludzi. przy dobrej woli dyskutujących rozmowy trwają, meandrują, są punkty sporne, czegoś się dowiadujemy, czegoś bronimy, czegoś nie umiemy obronić, coś sobie może uświadamiamy... albo zwyczajnie mamy gdzie pogadać. :)
a jeśli wrócimy na poziom zjawiska? kurczącego się albo rosnącego? mimo całych mas "zależów" jakąś diagnozę można postawić. pewnie spytasz "po co?". na to pytanie każdy z nas odpowiada sam. :)
niby nie ma o czym rozmawiać, bo co nas to wszystko, bo wszystko już było, bo ktoś już to kiedyś napisał, bo niech sobie robią co chcą... i pewnie przyjdzie taki czas kiedy przestaniemy rozmawiać, przeniesiemy się na stałe gdzie indziej albo poprzestaniemy na kolejnych skojarzeniach, obrazkach, teledyskach i porannych pozdrowieniach. :)
niby łatwiej było kiedyś radzić albo nabijać się z przykładowych problemów wrzucanych na forum. ten sam schemat tylko podpisany "Józia" i dziesiątki osób rzucały się ochoczo do dyskusji. najczęściej nie było żadnej Józi, ale fakt że na konkretnie opisanym przypadku było łatwiej złapać kurs dyskusji i radzić nieszczęśnicy. :) nawet teraz widać ciągoty do utożsamienia "problemu" z osobą. no bo jeśli ktoś coś "wiesza" albo o czymś mówi, to przecież nie bez osobistego powodu. :)
o przydatności dla społeczeństwa też chciałbym powiedzieć swoje zdanie: większą mają single i bezdzietni niż rodzice, których teraz coraz więcej, produkujący kolejne dzieci, dla których nie mają czasu a które poza sobą nie zauważają innych ludzi (no chyba że mają w związku z nimi jakieś własne potrzeby do zaspokojenia) - taka kolejna moja frustracja, bo znowu zdaję sobie sprawę, że ci rodzice mogą być postrzegani za idealnych tak dobrze przygotowując swoje dzieci do życia ;D
:) bo nie tylko wieczne dziewczynki traktują dzieci jak narzędzie do zaspokajania własnych potrzeb?
pocieszam się, ze znam "bardzo przydatnych społecznie rodziców", którzy mimo długich godzin w pracy mają czas dla dzieciaków. ale wybory pomiędzy uśmiechem szefa, a uśmiechem dziecka są diabelnie trudne.
Marek M.

Marek M. "Mieć w górze niebo,
w sobie spokój, pod
sobą krzesło a ś...

Temat: puella aeterna

Katarzyna B.:
truizmy ;D
... ale wybory pomiędzy uśmiechem szefa, a uśmiechem dziecka są diabelnie trudne.
dlatego błogosławieni szefowie, którzy nie tracą szczerego uśmiechu (i to nie takiego, który znaczy: "no to teraz zobaczysz") do pracownika wybierającego uśmiech dziecka
Joanna Małgorzata W.

Joanna Małgorzata W. Wiceprezes
Zarządu/Dyrektor
zarządzający J4J Sp
z o.o.

Temat: puella aeterna

Mądry szef wie,ze nie ma bardziej zmotywowanego pracownika niż samotny rodzic z dziećmi i kredytami :) Bądź niesamotny ale majacy rodzine na utrzymaniu.

konto usunięte

Temat: puella aeterna

Marek M.:
Katarzyna B.:
truizmy ;D
a czego się spodziewałeś? :) studium wykonalności z wykresem Gantta?
to Ciebie dręczy stadko frustracji pchających do kolejnych pytań "po co?".
... ale wybory pomiędzy uśmiechem szefa, a uśmiechem dziecka są diabelnie trudne.
dlatego błogosławieni szefowie, którzy nie tracą szczerego uśmiechu (i to nie takiego, który znaczy: "no to teraz zobaczysz") do pracownika wybierającego uśmiech dziecka
w granicach pracowniczego zdrowego rozsądku, oczywiście. :)

konto usunięte

Temat: puella aeterna

to ciągłe zasłanianie się pracą to modna wymówka. nie każdy młody i zdolny pracuje w korporacjach. nie każdy musi spędzać w pracy naście godzin. a czas spędzany codziennie w klubach, barach sushi czy fitnessach i kosmetyczko-fryzjerkach można zamienić (chociaż częściowo) na czas dla rodziny.
uśmiechu szefa nie wywołuje zarówno niedospana mama jak i wiecznie przeimprezowana panna. bo już przeimprezowany kawaler jakoś lepiej się broni :)
Dawid C.

Dawid C. In progress... Still
:)

Temat: puella aeterna

Katarzyna B.:
ale tłumaczenie tego co się dzieje obecnie tym, że dzisiaj takie czasy... :)
Tylko to tłumaczenie jest, w dużej mierze, bardzo zasadne :)
W cytowanym przez Ciebie artykule sytuacja jest opisywana jako coś dość powszechnego - albo coraz bardziej powszechnego. I nie tyle nienormalnego, co pozostającego w sprzeczności ze "starymi" kanonami.
a jeśli nie tłumaczymy tylko nazywamy pojawiające się zjawiska? a potem szukamy przyczyny... żeby nasze dzieci i wnuki były "normalne". wg naszych norm. :)
No ok - ale jaka jest przyczyna opisywanego zjawiska?
W sumie każdy z nas może sobie to tłumaczyć różnie. Jedni będą mówić, że chodzi tu o potrzebę buntu i kontestacji tradycyjnego modelu ról męskich i kobiecych, inni będą to tłumaczyć syndromem (nazwanym tu wprost chorobą, którą powinno się leczyć) Puelle Aeterna, jeszcze inni - że jest to jak najzupełniej normalne, a dorosły człowiek ma prawo robić co mu/jej się żywnie podoba (jeśli - rzecz jasna - nie jest ograniczony np. prawem albo brakiem kasy) i nikt oraz nic nie ma prawa go/jej ograniczać (pod "nikt oraz nic" rozumiem, w tym momencie, podejście społeczne, nakazy religijne etc.).
obserwuję stadko wiecznych dziewczynek na żywo. są roześmiane, ale nie są zadowolone. są niezależne i wolne od "przyziemnych" marzeń...
Dobrze ujęte - "są roześmiane, ale nie są zadowolone". I ktoś piszący zalinkowany wyżej artykuł próbuje chyba rozwiązać kwadraturę koła. Bo zapomina, że idealnej sytuacji nie będzie - a jak ktoś jest malkontentem, to w każdej sytuacji znajdzie sobie powód do rozpaczy i uważania swego życia za parszywe. Nawet kiedy znajdzie się w sytuacji zmienionej o 180 stopni.
Bo kiedy taka niezależna laska będzie szczęśliwa? Kiedy będzie miała rodzinę, ale równolegle z nią maszynkę do zmieniania rzeczywistości, powodującą, że - na pstryknięcie - ograniczające ją osoby w postaci faceta i/lub dzieci będą się znikać i pojawiać, w zależności od zachcianki w danym momencie? A może chodzi o to, że świat nie za bardzo poważnie traktuje czterdziestolatkę z kitkami czternastolatki czy pięćdziesięciolatkę w mini?
i ta wielka niezależność i wolność nie pozwala im podjąć najprostszej decyzji. bo ich zdaniem wolność kończy się w chwili wyboru. :)
Ano właśnie :)
Ale sorry - na to lekarstwa nie ma. Człowieka uwiązują konsekwencje każdej podjętej decyzji. Każdej - bez wyjątku. Wolność w związku nie oznacza, że możesz robić co Ci się żywnie podoba, że Ty masz prawa, ale już niekoniecznie ma do nich prawo druga strona; że Ty nie masz obowiązków - ale druga strona ma je mieć jak najbardziej,skoro twierdzi że kocha i że chce być razem. A takie podejście - niestety - dość często się dostrzega. I co więcej - takie podejście się wręcz lansuje. Z jednej strony fajnie jest mieć rodzinę i kogoś bliskiego, z drugiej zaś - odpowiedzialność za drugą osobę jest czymś problematycznym, więc lepiej nie brać sobie na łeb tego obciążenia...
Opisujesz syndrom laski, która chce pozostać dziewczynką - pomimo upływających lat. Można wywnioskować, że przeszkadza jej w tym rodzina (uważająca, że "powinna już dawno się ustatkować") oraz jej własne pragnienia, które gdzieś się pojawiają.
Więc pytanie - o co c'man?
Może o to: "Z każdych dziesięciu przepytanych kobiet cztery mówiły, że boją się nieudanego małżeństwa, trzy, że wejście w rodzinne obowiązki pogorszyłoby ich sytuację materialną, przeszkodziłoby w karierze. Poza tym żal by im było swobody."
Skoro się tego boją - to w dzisiejszych czasach nikt ich nie zmusza do ich posiadania ani do związanej z tym utraty swobody. To po pierwsze.
Po drugie - jeśli reprezentują takie podejście, jednocześnie na nie narzekając, to niech się nie dziwią, że ludzie będą na to reagować w sposób raczej nie mający wiele wspólnego z pozytywnym. Reakcje będą bowiem najczęściej od: "znajdź sobie kogoś!", poprzez "weź się ogarnij i przestań miauczeć!", aż po: "litości, co za kretynka - nie wie czego chce, nawet dobrze nie wie czego nie chce, ale pretensje i żal ma o to do całego świata..."
Jeszcze jedna rzecz, w powyższym fragmencie artykułu nie wspomniana. Mianowicie - większość ludzi jednak odchodzi w kierunku życia rodzinnego. Zaczynają się problemy związane z życiem codziennym, pracą, spłatą kredytu na mieszkanie, opieką nad drugą osobą i/lub koniecznością liczenia się z jej zdaniem w kwestii np. wyjść na imprezę, wypadów na Mazury czy do Miami. I wówczas taka "wieczna dziewczynka" traci grono do wspólnego imprezowania - a wkręcenie się do ekipy o 10 - 20 lat młodszej wcale nie będzie takie łatwe...
ps. Ty od dawna nie dzielisz włosa tylko wszystkie związałeś w jeden kucyk "dzisiaj nie ma norm, zasad, a ludzie się upili niszczącą wolnością". :)
Powiedziałbym raczej, że dziś zasady są, ale niekoniecznie takie, jakie istniały jeszcze 20 czy 30, żeby nie powiedzieć 100 lat temu.
I zastanawiam się kiedy przestanie się wciskać, że sztampowe bzdury w stylu: "Mamy bardzo konserwatywne społeczeństwo. Role kobiet i mężczyzn są z góry określone i jest bardzo duży nacisk na to, by nie wyjść z roli." są dalej czymś zawsze i wszędzie i bezwzględnie obowiązującym...
Marek M.

Marek M. "Mieć w górze niebo,
w sobie spokój, pod
sobą krzesło a ś...

Temat: puella aeterna

Dawid C.:
Powiedziałbym raczej, że dziś zasady są, ale niekoniecznie takie, jakie istniały jeszcze 20 czy 30, żeby nie powiedzieć 100 lat temu.
a ja bym dodał, ze nawet jest ich zdecydowanie więcej tak jak możliwości, ryzyk i obaw. myślę też, że w podobnych proporcjach są one respektowane jak te zasady kiedyś.



Wyślij zaproszenie do