Temat: puella aeterna
Katarzyna B.:
ale tłumaczenie tego co się dzieje obecnie tym, że dzisiaj takie czasy... :)
Tylko to tłumaczenie jest, w dużej mierze, bardzo zasadne :)
W cytowanym przez Ciebie artykule sytuacja jest opisywana jako coś dość powszechnego - albo coraz bardziej powszechnego. I nie tyle nienormalnego, co pozostającego w sprzeczności ze "starymi" kanonami.
a jeśli nie tłumaczymy tylko nazywamy pojawiające się zjawiska? a potem szukamy przyczyny... żeby nasze dzieci i wnuki były "normalne". wg naszych norm. :)
No ok - ale jaka jest przyczyna opisywanego zjawiska?
W sumie każdy z nas może sobie to tłumaczyć różnie. Jedni będą mówić, że chodzi tu o potrzebę buntu i kontestacji tradycyjnego modelu ról męskich i kobiecych, inni będą to tłumaczyć syndromem (nazwanym tu wprost chorobą, którą powinno się leczyć) Puelle Aeterna, jeszcze inni - że jest to jak najzupełniej normalne, a dorosły człowiek ma prawo robić co mu/jej się żywnie podoba (jeśli - rzecz jasna - nie jest ograniczony np. prawem albo brakiem kasy) i nikt oraz nic nie ma prawa go/jej ograniczać (pod "nikt oraz nic" rozumiem, w tym momencie, podejście społeczne, nakazy religijne etc.).
obserwuję stadko wiecznych dziewczynek na żywo. są roześmiane, ale nie są zadowolone. są niezależne i wolne od "przyziemnych" marzeń...
Dobrze ujęte - "są roześmiane, ale nie są zadowolone". I ktoś piszący zalinkowany wyżej artykuł próbuje chyba rozwiązać kwadraturę koła. Bo zapomina, że idealnej sytuacji nie będzie - a jak ktoś jest malkontentem, to w każdej sytuacji znajdzie sobie powód do rozpaczy i uważania swego życia za parszywe. Nawet kiedy znajdzie się w sytuacji zmienionej o 180 stopni.
Bo kiedy taka niezależna laska będzie szczęśliwa? Kiedy będzie miała rodzinę, ale równolegle z nią maszynkę do zmieniania rzeczywistości, powodującą, że - na pstryknięcie - ograniczające ją osoby w postaci faceta i/lub dzieci będą się znikać i pojawiać, w zależności od zachcianki w danym momencie? A może chodzi o to, że świat nie za bardzo poważnie traktuje czterdziestolatkę z kitkami czternastolatki czy pięćdziesięciolatkę w mini?
i ta wielka niezależność i wolność nie pozwala im podjąć najprostszej decyzji. bo ich zdaniem wolność kończy się w chwili wyboru. :)
Ano właśnie :)
Ale sorry - na to lekarstwa nie ma. Człowieka uwiązują konsekwencje każdej podjętej decyzji. Każdej - bez wyjątku. Wolność w związku nie oznacza, że możesz robić co Ci się żywnie podoba, że Ty masz prawa, ale już niekoniecznie ma do nich prawo druga strona; że Ty nie masz obowiązków - ale druga strona ma je mieć jak najbardziej,skoro twierdzi że kocha i że chce być razem. A takie podejście - niestety - dość często się dostrzega. I co więcej - takie podejście się wręcz lansuje. Z jednej strony fajnie jest mieć rodzinę i kogoś bliskiego, z drugiej zaś - odpowiedzialność za drugą osobę jest czymś problematycznym, więc lepiej nie brać sobie na łeb tego obciążenia...
Opisujesz syndrom laski, która chce pozostać dziewczynką - pomimo upływających lat. Można wywnioskować, że przeszkadza jej w tym rodzina (uważająca, że "powinna już dawno się ustatkować") oraz jej własne pragnienia, które gdzieś się pojawiają.
Więc pytanie - o co c'man?
Może o to: "Z każdych dziesięciu przepytanych kobiet cztery mówiły, że boją się nieudanego małżeństwa, trzy, że wejście w rodzinne obowiązki pogorszyłoby ich sytuację materialną, przeszkodziłoby w karierze. Poza tym żal by im było swobody."
Skoro się tego boją - to w dzisiejszych czasach nikt ich nie zmusza do ich posiadania ani do związanej z tym utraty swobody. To po pierwsze.
Po drugie - jeśli reprezentują takie podejście, jednocześnie na nie narzekając, to niech się nie dziwią, że ludzie będą na to reagować w sposób raczej nie mający wiele wspólnego z pozytywnym. Reakcje będą bowiem najczęściej od: "znajdź sobie kogoś!", poprzez "weź się ogarnij i przestań miauczeć!", aż po: "litości, co za kretynka - nie wie czego chce, nawet dobrze nie wie czego nie chce, ale pretensje i żal ma o to do całego świata..."
Jeszcze jedna rzecz, w powyższym fragmencie artykułu nie wspomniana. Mianowicie - większość ludzi jednak odchodzi w kierunku życia rodzinnego. Zaczynają się problemy związane z życiem codziennym, pracą, spłatą kredytu na mieszkanie, opieką nad drugą osobą i/lub koniecznością liczenia się z jej zdaniem w kwestii np. wyjść na imprezę, wypadów na Mazury czy do Miami. I wówczas taka "wieczna dziewczynka" traci grono do wspólnego imprezowania - a wkręcenie się do ekipy o 10 - 20 lat młodszej wcale nie będzie takie łatwe...
ps. Ty od dawna nie dzielisz włosa tylko wszystkie związałeś w jeden kucyk "dzisiaj nie ma norm, zasad, a ludzie się upili niszczącą wolnością". :)
Powiedziałbym raczej, że dziś zasady są, ale niekoniecznie takie, jakie istniały jeszcze 20 czy 30, żeby nie powiedzieć 100 lat temu.
I zastanawiam się kiedy przestanie się wciskać, że sztampowe bzdury w stylu: "Mamy bardzo konserwatywne społeczeństwo. Role kobiet i mężczyzn są z góry określone i jest bardzo duży nacisk na to, by nie wyjść z roli." są dalej czymś zawsze i wszędzie i bezwzględnie obowiązującym...