Temat: Przytulanie, min. 1x dziennie, zeby przezyc ... (?)
Małgorzata C.:
Czeslaw Kowalczyk:
ee nie, ja myslalem, ze zrobimy najpierw taka probe wieczorkowa. Badanie funkcjonalnosci itd.
Czyli poswiecimy sie najpierw my we dwojke. Dla dobra ogolu :)
Z lekka się chyba tego domyślałam? ;)
Powinnam chyba założyć wątek pt. "Ile razy dziennie trzeba się droczyć by móc przeżyć?"
Pozdrówka :)
Droczyc do subtelnej granicy rozwojowej irytacji a potem przytulac... NA MAXA !!
Ale to chyba szerszy kontekst jest... że zacytuję fragment z jednego z moich ulubionych filmów:
Gdy Harold ugryzł kawałek,słodkiego ciasteczka bawarskiego...
nareszcie poczuł,że wszystko będzie dobrze.
Czasami, gdy zatracamy się|w strachu i rozpaczy...
w rutynie i stałości...
w beznadziei i tragedii...
możemy podziękować Bogu za ciasteczka bawarskie.
I na szczęście,gdy zabraknie ciasteczek...
możemy nadal odnaleźć pokrzepienie w znajomej dłoni dotykającej naszej skóry...
albo w życzliwymi czułym geście...
albo w subtelnej zachęcie...
albo w miłosnym uścisku...
lub w dodawaniu otuchy.
Nie wspominając o szpitalnych noszach...
zatyczkach do nosa...
niedojedzonym cieście duńskim...
łagodnie wyznawanych sekretach...
i obijaku Stratocasterze...
i może o sporadycznym kawałku beletrystyki.
Musimy pamiętać,iż wszystkie te rzeczy...
te niuanse, te anomalie,te szczególiki...
które, według nas, wzbogacają jedynie nasze dni...
istnieją, w rzeczy samej, z bardziej widocznych i szlachetnych powodów:
Istnieją po to,aby ratować nasze życie.
Wiem, że ta myśl może wydać się dziwna.
Ale wiem, że to prawda.
I tak właśnie było:
Zegarek uratował Harolda Cricka.