Temat: po zdradzie
ZDRADA- straszne słowo..., pozornie jednoznaczne, ale tylko pozornie.
Kogo zdradzamy? Męża, siebie, nasze zaufanie, naszą miłość, partnera poznanego wczoraj, przyjaciela z którym łączynas coś więcej niż związek dusz... Niezaleznie od tego zawsze czujemy się zdradzeni, oszukani, jest nam przykro i boli... Górę biorą emocje, rozkazujemy się wyprowadzić, nie odiberamy telefonów - skreślamy jednym ruchem- słowem. Nasza bezwzględność nie zna wrtedy granic. Potem myślimy nocami, płaczemy do podzuski, obwiniamy w myslach siebie, szukamy powodów, żałujemy...
Z drugiej strony nie wyborażamy sobie życia z komś, kto nas oszukał, zawiódł nasze zaufanie, oddanie...
Zastanawia mnie, jak bardzo z wszystkich podejmujących tutaj dyskusję doskonale wie, jak postąpiłby w takiej hipotetycznej sytuacji... To trudne emocjonalnie przecież...
Pijemy kawę, a kcohany nasz mąż/żona, partner/partnerka - jakkolwiek to nazwać - mówi"wiesz, miałem/miałam przygodę z kim innym, ale nic do tej osoby nie czuję, nadal kocham tylko ciebie, wybacz mi".
Nasza reakcja: ok, ale jutro ma Ciebie nie być. KONIEC.
A teraz odwrotnie:
Pojeccaliśmy na konferencję lub inny wyjazd służbowy połaczony z przyjęciem, było dużo muzyki, alkohol - ni wypadlo wznieść toastu. Ktoś coś dosypal, albo mamy słabość do alkoholu i ot - budzimy się w hotelowym łóżku z nim/nią. Mamy kaca i lukę w pamięci. A przy tym potworne wyrzuty sumienia i przerażając mysl: co teraz?
Po powrocie dod omu mówimy o tym w dobrej wierze naszemu partnerowi, bo jesteśmy lojalni i uczciwi i co?...
Nasz partner pomiędzy jednym a drugim łykiem kawy mówi: to koniec z nami.
Co czujemy? Żal..., niemoc, brak szansy...
Kochamy przecież nad życie naszego partnera/ partnerkę. Zrobilibyśmy dla niego wszystko...
Nie ma znaczsenia tutaj, czy potem okaże się, że w tym hotelpowym łóżku coś się wydarzyło, czy tez nie. Nie ma znaczenia, czy pamiętamy, czy nie. Nie ma znaczenia, czy chcieliśmy tego, czy nie.
Wiemy, że zrobiliśmy źle. Ale też to własnie pozwoliło nam zrozumieć, ile znaczy dla nas znaczy nasza miłość, która wyrzuca nas z domu...
Nie bawmy się w życiu w Boga, nie osądzajmy, pamiętajmy, ale wybaczajmy.... Czyż nie chcielibyśmy, aby nam wybaczono?...
I jeszcze kwestia wiedzy, z kim to było...
Po co ta wiedza? Wymierzanie kary i ściganie to na Dzikim Zachodzie i w kinie.
Zrada - jakkolwiek by na to nie spojrzeć, jest obciążeniem sumienia zdradzającego i wiąże się z aktem wybaczenia zdradzanego.
Pozdrawiam Was wszystkich!