Temat: Panowie, jeśli ktoś mówi, że koniec....to...
Wojciech P.:
Czego Wy tak na prawdę chcecie???
1. Jak powiecie, że koniec i facet wstaje i wychodzi (...)
2. Jak powiecie, że koniec i facet prosi was, żebyście tego nie robiły (...)
Co się dzieje po pół roku:
"Co za palant (...)"
Cała prawda:)
Tylko jedno ale...
jeżeli mowa tutaj o tzw. pierwszych długodystansowych związkach to zazwyczaj ludzie do siebie wracają i to zdanie "Z resztą próbowałam do niego wrócić, ale on już nie chce o tym słyszeć" nie ma wtedy pokrycia.
Natomiast najlepszym rozwiązaniem, żeby uniknąć dwóch punktów które tak szeroko kolega opisał jest zastosowanie metody "kopulacji" tychże dwóch sytuacji;P. Czyli najpierw stosuje się nr 1. czyli po tym, gdy padnie słowo "koniec" facet powinien wyjść (zapytawszy wcześniej:"Jesteś pewna? Możemy o tym porozmawiać? Czy ta decyzja jest ostateczna?itp.) i dać spokój sprawie przez jakiś tydzień. Ten tydzień jest momentem przełomowym zazwyczaj. Cisza daje dużo do myślenia. Wówczas po upływie tyg. lub dwóch należałoby zastosować punkt 2, ale bez zbędnych lamentów itp. Po prostu przyjechać do niej, zadzwonić do drzwi i zapytać gdy ta pojawi się w nich "Znajdziesz dla mnie chwilę by porozmawiać?". Wtedy w zależności od tego co tak naprawdę było powodem zerwania kobieta albo odmówi, albo zaprosi do środka (znaczy do mieszkania:P). Jeśli zaprosi oznaczać to będzie, ze jest nadzieja iż coś niecoś sobie przemyślała. Jeżeli nie zaprosi to decyzja ostateczna była naprawdę ostateczna,.. no i może też przy tym w drzwiach ukazać się twarz męska co da jasny i zrozumiały obraz sytuacji i prawdziwy powód rozstania.
Uf, skończyłam:]
Oczywiście generalizuje, ale to co napisałam wynika z moich obserwacji, a obserwatorem jestem dobrym:P