Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany
Katarzyna B.:
Czepnę się przed spaniem!:)))
O tym piszę. Zlikwidowała znany jej problem, który miał wpływ na klęskę w poprzednim związku. nic ponadto.
Problemem, ale prawdziwym problemem nie są "znane" problemy, tylko właśnie te, których człowiek jest nieświadomy.
Samorozwój może nie oznaczać nic poza wypracowaniem sobie systemu samoobrony, który powoduje zamknięcie na ludzi, postawienie granic żeby ograniczyć ryzyko, określenie własnych teorii na temat „lepszości”. To może być wręcz pielęgnowanie kompleksów.
Moim zdaniem "samorozwój" nie powinen być zabarwiany negatywnie, bo wtedy to by było "samocofanie się".
Efektem samorozwoju nie może być coś tak chorego, jak zamykanie się na ludzi, albo samoobrona, bo to jest przeciwieństwo rozwoju.
No, nareszcie! To może lepiej powalczyć z problemem w trakcie niż czekać z samorozwojem do jego rozpadu. Cały czas zakładam, że mówimy o osobach które związki traktują poważnie, chcą w nich być, a coś im przeszkadza. Nie o lekko traktowanych relacjach, które zrywamy przy byle okazji bo się nie sprawdzamy, bo partner jest zły”, bo się nie potrafimy przy nim otworzyć, bo wycisnęliśmy co bylo można i nam sie odwidziało...
Myślę, że w relacjach traktowanych luźno raczej nie wystąpią problemy tak poważnej natury, że człowiekowi będzie uwieralo własne życie.
Ale jeśli założyć mój skrót myślowy, że człowiek z masą lęków, których źródła sam sobie nie uświadamia, przekłamań, fałszywych wyobrażeń, projektowania na innych i te de, autentycznie chce dobrego związku, to nie można jednocześnie założyć, że on "się nie stara". On się stara, ale na miarę swoich umiejętności i wobrażeń. Cierpliwy i świadomy partner mógłby przetrwać w sumie trudne życie terapeutyzując taką osobę. Pytanie, czy w ogóle taki świadomy osobnik zechce sie wiązać z kimś wymagającym terapii, czy będzie to raczej równie nieświadomy i na swój sposób zakompleksiony osobnik?
I jak niby taka dwójka mogłaby sobie pomóc w walce o związek? Przecież to prędzej bedzie walka kompleksów prowadząca prostą drogą do pogłębienia problemów, lub rozstania.
Czyli, choć to brzmi koszmarnie, są takie konstelacje osobowości, które nie mają najmniejszych szans na budowanie dobrych relacji.
Co jest źródłem? Czy jest jedno źródło wszystkich kompleksów? Czy po pozbyciu się znanych kompleksów nie możemy się nabawić innych?
I to jest pytanie najważniejsze moim zdaniem!:)
Bo jak znamy źródła i jednocześnie mamy motywację do zmiany postawy życiowej, to jest na tyle dobrych, skutecznych sposobów żeby dokonać tej zmiany, że każdemu może się ona udać.