konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:

proste równoległe. może kiedyś, gdzieś tam...

nie chce mi się tłumaczyć, że nie ma różnic tylko nie złapałaś celu stosowania "umowności".

miłego dnia :)
Agnieszka Małysa - Botrous

Agnieszka Małysa - Botrous Kompleksowy serwis
i obsługa IT / Sklep
i serwis rowerowy

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kazdy czas jest dobry zeby przeżyc coś fajnego - bezzwiązkowy jest po prostu intensywniejszy:)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Agnieszka Małysa:
Kazdy czas jest dobry zeby przeżyc coś fajnego - bezzwiązkowy jest po prostu intensywniejszy:)
zawsze?! :))

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Sylwia B.:
Daniel Dziedzic:
to nie jest takie proste:)

Nieee??? o to mnie zadziwiłeś ;P
nie mądraluj się:)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katarzyna B.:
Kasia Szeliga:

proste równoległe. może kiedyś, gdzieś tam...

nie chce mi się tłumaczyć, że nie ma różnic tylko nie złapałaś celu stosowania "umowności".

miłego dnia :)

Tak tak - Ty też nie załapałaś bla bla bla... Co innego możesz napisać, nie?

miłego dnia;]Kasia Szeliga edytował(a) ten post dnia 20.07.11 o godzinie 19:38

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
bla bla bla...
i nie można tak było od razu :)))

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
Tak tak - Ty też nie załapałaś bla bla bla... Co innego możesz napisać, nie?
jeszcze to, że graficznie nieźle opracowane. ale za dużo emocji :)))

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katarzyna B.:
Kasia Szeliga:
Tak tak - Ty też nie załapałaś bla bla bla... Co innego możesz napisać, nie?
jeszcze to, że graficznie nieźle opracowane. ale za dużo emocji :)))

W tym co napisałam było pełno konkretów, do których po prostu nie chcesz się odnosić.

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Witold S.:
Kasia Szeliga:
Nie musi, po prostu byłam ciekawa czy poza krytyką masz jakieś swoje "lepsze" przykłady samorozwoju... Ale rozumiem, że jest to gdzieś w Twoich wypowiedziach, których nie przeczytałam.:P
Przepraszam, że wtrancam swoje trzy grosze, ale dlaczego w dociekaniu uściślenia u źródeł "co miał autor na myśli?" doszukujesz się krytyki?

Mnie nie chodziło o krytykę autorki wątku tylko krytykę przykładów "samorozwoju". Podane przykłady jej nie przekonywały, no więc pytałam czy zna jakieś lepsze. That's all... Zgadzam się, że dobrze by było wyjaśnić, co autorka ma na myśli, ale szczerze pisząc - czy bez tego dyskusja nie jest możliwa? Jak widać jest...
Nie czekając na Jej odpowiedź starasz się przekonać wszystkich, że wiesz lepiej.
Nie rozumiem takiej logiki :(((

Nie jestem osobą, która co chwila będzie pisać "moim zdaniem" etc. Dla mnie jest oczywiste, że jak piszę, to przedstawiam swoje zdanie, a nie czyjeś. To, że autorka nie napisała o co jej chodzi nie oznacza, że nie można się odnieść do tego o co chodzi MNIE.

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Witold S.:
Zaufanie w takim związku pozwala domniemać, że jeżeli w jakimś momencie ten związek nie przetrwa, to jednak chociażby z racji szacunku do przeżytych razem lat nie dojdzie do sytuacji wystawienia z walizkami za drzwi.

dumna jestem z Ciebie Bracie;-D
Tomasz L.

Tomasz L. informatyk

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Dorota J.:
Zaufanie w takim związku pozwala domniemać, że jeżeli w jakimś momencie ten związek nie przetrwa, to jednak chociażby z racji szacunku do przeżytych razem lat nie dojdzie do sytuacji wystawienia z walizkami za drzwi.

dumna jestem z Ciebie Bracie;-D
O! z tego co pamiętam, to byłaś zawsze entuzjastką wystawiania walizek za drzwi;)
Ireneusz Adamczyk

Ireneusz Adamczyk Pomagamy Firmom
budować przewagę
konkurencyjną

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

tomasz L.:
Dorota J.:

dumna jestem z Ciebie Bracie;-D
O! z tego co pamiętam, to byłaś zawsze entuzjastką wystawiania walizek za drzwi;)

Poczytała niektórych na forum i zrozumiała, że błądzi... ;))

Edit: Tyle się naczytała o tym okropnym okresie bezzwiązkowym, że za nic do niego nie dopuści! :DIreneusz Adamczyk edytował(a) ten post dnia 20.07.11 o godzinie 21:33

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

zdecydowanie na plus, zwłaszcza, kiedy się mieszka samemu. Bardzo sobie cenię ten czas:)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
Katarzyna B.:
o tym samym. bo jeśli dziewczyna nie może się odblokować w łóżku bo jest pulchna i niszczy tym związek (bo o takiej sytuacji mówimy)

Czytaj ze ZROZUMIENIEM, please!
Nie pisałam o tym, jak WYGLĄDA dziewczyna, tylko JAKIE MA O SOBIE ZDANIE - bez precyzowania, że np. "uważa się za pulchną". Nie musi być pulchna, żeby mieć kompleksy na punkcie swojego ciała... Ona w ogóle nie musi źle fizycznie wyglądać, żeby mieć kompleksy.
Umowna tusza to powód tego kompleksu, powód problemu. Nie jest ważne czy Ty ją widzisz tak samo. Ona się tak widzi. I jeśli to był problem w jej związku (blokada), to skupianie się na rozwiązaniu tego problemu to żadne rozwiązanie kompleksowe. To zaleczanie.
Wracając do problemu – dlaczego konieczne jest dzielenie czasu pracy nad sobą na związkowy i bezzwiązkowy? skąd to przekonanie, że jak ktos się okazał niezfdolny do pracy w związku to samotnie poradzi sobie z problemem? i do tego przygotuje się na kompletnie nieznane, czyli kolejny związek?
Po pierwsze - "odchudzanie" to było słowo użyte w Twoim "podsumowaniu" tego, co napisaliśmy w wątku. Ty tak "rozumiesz" moje wypowiedzi. Kompletnie wypaczasz sens tego, co napisałam.
Tego co Ty napisałaś. Piwo nie było twoje, brak akceptacji ciała nie był Ireneusza. To jest moje podsumowanie twojego spojrzenia na problem. nie możesz nikomu zabronić własnego spojrzenia na to co piszesz. możemy się spróbować zrozumieć, możemy się okopać.
Jeden związek się kończy przez brak umiejętności jazdy na rowerze, w okresie bezzwiązkowym uczy się jazdy na rowerze nie wiedząc czy kolejny nie będzie jazdą na motocyklu. Nad związkiem możemy pracować kiedy jest. W okresach bezzwiązkowych pracujemy nad sobą. Co może, ale nie musi mieć wpływu na kolejne związki. Bo nasze wypracowane "pewności siebie", walki z kompleksami nie muszą poprawiać naszych umiejętności życia z panem X.

Po drugie - znowu piszesz o czymś zupełnie innym. Ja nie próbuję "rozkminiać" JAKI WYGLĄD może odpowiadać przyszłemu partnerowi.
Wygląd to kolejne hasło umowne, uproszczenie, jeden z powodów. Podaj inny to się na nim oprzemy. problem łóżkowy w jednym związku to może być wygląd, w innym coś zupełnie innego. Jak pracować nad niedopasowaniem, kompleksem, problemem kiedy nie mamy pojęcia co go wywoła w przyszłym związku? pracujemy tylko na tym co ostatnio było problemem. Żadnej pewności, że to się przyda kiedy kolejny partner powie „ale Ty masz okropne palce u stóp/jesteś nieczuła/moja poprzednia była lepsza/właściwie to nie lubię seksu”...
Nie obchodzą mnie jego preferencje odnośnie wyglądu, tylko jedna ogólna preferencja odnośnie seksu:

********** BRAK PROBLEMÓW W ŁÓŻKU SPOWODOWANYCH KOMPLEKSAMI **********
(nota bene, sama przed chwilą się zgodziłaś, że te problemy niszczą związek)
Oczywiście, że problemy niszczą związek. Spodziewałaś się innej odpowiedzi? Tylko dlaczego koniecznie trzeba z nimi "walczyć" jak związek rozwalimy. albo inaczej - dlaczego ktoś kto nie chciał/ nie umiał sobie poradzić w związku ma sobie poradzić po jego rozpadzie? i skąd pewność, że praca nad kompleksami w oparciu o porażkę da nam korzyści w przyszłym związku? Problemy w łóżku to też tylko jeden z przykładów/uproszczenie, prawda? kolejne w tej rozmowie. Chyba, że budujesz tylko na tym omawiany tutaj przyszły związek.

Skupiam się na tym, co ta dziewczyna może SAMA zrobić w okresie "bezzwiązkowym", żeby siebie zaakceptować.
Zaakceptować dla siebie, dla swojego samopoczucia, dla siebie. To może mieć przełożenie na pracę, znajomych, rodzinę, pana w księgarni (albo sklepie z butami, do wyboru) lub/i nowego partnera. Dlatego nie widzę „specjalnej pracy dla związku”.
To jest praca dla siebie. Może się przydać jeśli związek się trafi, ale pracujemy i walczymy z problemem dla siebie. Dlatego od początku pytam co to za mityczne prace dla przyszłego związku ma na myśli Autorka?
Padła tu odpowiedź, że każda praca nad sobą może być korzystna dla przyszłego związku… no, fakt. ale może i nią nie być. dlatego ja nie widzę specjalnej „pracy dla przyszłego związku” w procesie samorozwoju. niby podpisać pod tym możesz wszystko tylko jaką to ma wtedy wartość?
Jeśli pozna "amatora pulchnych" (swoją drogą - to czy ktoś jest pulchny widać "na pierwszy rzut oka", więc dziewczyna, która schudła zmniejsza szanse na zainteresowania sobą "amatora pulchnych")
a to uproszczenie. znam ludzi zafascynowanych szczupłymi ciałami, którzy kochają nad życie swojego partnera z dodatkowymi kilogramamk. i "amatorki" blondynów, które się zakochują na całe życie w byłym brunecie... tak to jakoś jest, że dobry związek to nie tylko ciało. :) w zwiazku fajne jest też to co zaskakuje i przełamuje nasze wyobrażenie o partnerze.
i przestanie siebie akceptować, to dochodzi do "patologicznej" sytuacji, w której partner jest "panem i władcą" jej poczucia własnej wartości. Nie wiem czy wtedy można mówić o tym, że ona siebie kiedykolwiek zaakceptowała skoro nadal polega na "wyroku" partnera.
O tym piszę. Zlikwidowała znany jej problem, który miał wpływ na klęskę w poprzednim związku. nic ponadto. Powalczyła o pewność siebie w łóżku, stała się sypialnianą lwicą… a on ją sprowadził do parteru kilkoma rozmowami o sztuce i literaturze (przykłady)… i znowu kicha.
Czyli znowu dochodzimy do tego, że Ty patrzysz na to tylko przez pryzmat jej wyglądu, a ja - jej POSTRZEGANIA tego wyglądu. Przecież ona nadal może być pulchna, ale siebie zaakceptować i wtedy w ogóle nie dojdzie do sytuacji, o której piszesz...

Cała moja wypowiedź sprawdzała się do:

********** KOMPLEKSY NEGATYWNIE WPŁYWAJĄ NA RELACJE Z LUDŹMI **********
zgoda
I nic poza tym. Nigdzie nie precyzuję, JAKI człowiek powinien być i JAK wyglądać, żeby jego związki były udane.
Nic takiego nie napisałam. Posłużyłam się jednym przykładem żeby nie pisać litanii. Ty to czytasz jak wygląd, ja jak przykład problemu, który rozwalił związek.
Piszę cały czas o tym, że to negatywne postrzeganie siebie źle wpłynie na JAKIKOLWIEK związek.
Na życie, ogólnie. I po ustalenie oczywistości wracamy do początkowego pytania. Dlaczego samorozwój w okresie pozazwiązkowym ma być super skoro w związkowym nam się nie chciało, nie udało? Po co dzielić czas pracy nad sobą na okresy związkowe i bezzwiązkowe. Po co wydzielać z pracy nad swoimi problemami na pracę nad przyszłym związkiem i co to za cudo?
Możesz się z tym nie zgodzić, ale nie polemizuj z czymś, czego tu nie ma....
Polemizuję z tym co widzę w twoich wypowiedziach, Ty z tym co widzisz w moich. Albo się zrozumiemy, albo nie. To tylko net, komunikacja ułomna… od braku porozumienia świat się nie zawali.
Tak, umowne, tylko że zdajesz się nie dostrzegać, że

POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW JEST ZAWSZE SAMOROZWOJEM
I po raz kolejny wrócimy do pytania Autorki? Pozbycie się kompleksów może być też np. powrotem do poziomu zero, czyli stanu sprzed związku w którym się kompleksy pojawiły. Rozwój? Pewnie tak… ale nie posuwający nas do przodu.
ale
SAMOROZWÓJ NIE MUSI OZNACZAĆ POZBYCIA SIĘ KOMPLEKSÓW
Samorozwój może nie oznaczać nic poza wypracowaniem sobie systemu samoobrony, który powoduje zamknięcie na ludzi, postawienie granic żeby ograniczyć ryzyko, określenie własnych teorii na temat „lepszości”. To może być wręcz pielęgnowanie kompleksów.
Jak gdyby zbiór SAMOROZWÓJ jest większy niż zbiór KOMPLEKSY.:]
Jak gdyby kompleksy łóżkowe to twój przykład samorozwoju. Potraktowałam jak przykład, a nie zbiór zamknięty. Wiesz… taki umowny przykład żeby nie walić litanią w każdym zdaniu. :)
Jak twoje zbiory mają się ma do samorozwojowej pracy nad przyszłym związkiem?

oraz
POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW WPŁYWA NA RELACJE Z LUDŹMI
zawsze są pomocne w budowaniu poprawnych, satysfakcjonujących kolejnych relacji? Bo, że wpływa jakoś, to kolejna oczywistość.
ale
SAMOROZWÓJ NIE ZAWSZE WPŁYWA NA RELACJE Z LUDŹMI (a w każdym razie nie w takim stopniu)
to jak się ma samorozwój w okresie bezzwiązkowym do specjalnych/ukierunkowanych/nakierowanych prac na rzecz przyszłych związków? tak sobie wracam do pytania, które powoduje tyle wywodów, a na które nie ma odpowiedzi.

Dla fizyka samorozwojem może być przeprowadzanie doświadczeń, ale to nie znaczy, że jego relacje z ludźmi się zmienią.
No, to… jw.
Natomiast jeśli ten fizyk ma jakieś kompleksy na punkcie wyglądu, to ich pozbycie się ma bezpośredni wpływ na jego relacje - bo np. stanie się pewniejszy siebie, zacznie się lepiej ubierać etc.
I znowu. Po co wydzielać okresy i jaka pewność, że lepszy ubiór wpłynie na trwałość związku z panią Y? a może go rozbije, bo będzie zazdrosna o spojrzenia innych. Albo pewność siebie w doborze kolorów koszuli i krawata spowoduje, że pani Y będzie się czuła niepotrzebna… przykłady umowne, na podstawie twojego przykładu. Nie traktuj jak zbioru zamkniętego. Upraszczamy.

Ale problemy występujące w trakcie związku mają swe źródło w osobach go tworzących.
No, nareszcie! To może lepiej powalczyć z problemem w trakcie niż czekać z samorozwojem do jego rozpadu. Cały czas zakładam, że mówimy o osobach które związki traktują poważnie, chcą w nich być, a coś im przeszkadza. Nie o lekko traktowanych relacjach, które zrywamy przy byle okazji bo się nie sprawdzamy, bo partner jest zły”, bo się nie potrafimy przy nim otworzyć, bo wycisnęliśmy co bylo można i nam sie odwidziało...
Nie biorą się "z powietrza".
Z kurzu też nie. Dlatego dobrze je rozwiązywać w związku, a nie czekać z samorozwojem na okresy pomiędzy. Chyba, że mamy system: związek-problem-rozstanie-praca nad problemem (samorozwój)-polowanie –związek- kolejny problem itp. można i tak się rozwijać, ale nie o tym pisałam.
Mogą się brać właśnie z czyiś kompleksów... Istnienie związku nie jest czymś niezbędnym, żeby te kompleksy zniwelować.
Jasne, że nie. A niektórym wręcz w ogóle związki nie są potrzebne.
Tylko czy taki model samorozwoju jest rozwojem czy tylko leczeniem zaszłości, lizaniem ran po związku który zniszczyliśmy, pracą na bazie znanych nam problemów. Nie leczy ze wszystkich problemów i nie ze wszystkich kompleksów. Powrót do stanu zero, a nie postęp.
i znowu - nie ma specjalnego samorozwoju na rzecz przyszłych związków.
samorozwoje i doskonalenia są tu często przedstawiane jak rozwiązywanie starych problemów, które doprowadziły do rozpadu poprzedniej relacji. jak się mają do kolejnej, która pewnie będzie zupełnie inna i zaskoczy nas nowymi problemami?

Jak ktoś szuka partnera, który będzie "żerował" na jego kompleksach powstałych np. już w SZKOLE PODSTAWOWEJ - to jego problem... Ja skupiam się na tym, co ma doprowadzić do UDANEGO związku.
Lecząc kompleksy i walcząc z problemami, które rozbiły poprzedni?
Są ludzie przez całe życie samotni, przez całe życie z jednym partnerem i tacy, którym nie wychodzi/nie wyszło. Mówimy o tych ostatnich. Im już nie wyszło. Już im nic nie dało skupianie się nad doprowadzaniem do udanego związku… naprawianie błędów, leczenie ran i pozbywanie się posiadanych kompleksów to może być za mało.

Tylko że w tym co napisałam, celem jest POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW, a więc POZBYCIE SIĘ ŹRÓDŁA,
Co jest źródłem? Czy jest jedno źródło wszystkich kompleksów? Czy po pozbyciu się znanych kompleksów nie możemy się nabawić innych?
A NIE OBJAWÓW (jak to by lekarz powiedział;]). A Ty piszesz o sytuacji, kiedy jej się tylko WYDAJE, że coś się poprawiło, bo schudła...
Ja piszę o poprawie sytuacji w zakresie znanych jej problemów… o wyleczeniu się ze znanych jej kompleksów A, B i C. można się obronić przez pojawieniem się kolejnych w nowej sytuacji? czy to co piszesz to tylko uogólnienie, które ładnie wygląda w programie szkolenia "nigdy więcej kompleksów"? bo ”pozbycie się kompleksów/problemów” oznacza pozbycie się posiadanych, nie przyszłych. nie można się pozbyć czegoś czego się jeszcze nie ma.
ja bym to inaczej nazwała jeśli ma być uniwersalnie i pomóc w przyszłości...

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
W tym co napisałam było pełno konkretów, do których po prostu nie chcesz się odnosić.
nieprawda, nie było aż tak trudno :))))
tylko zastanawia mnie ile jeszcze okrążeń zrobimy. :))) bo klejne wpisy już nic nie zmienią przy takim podejściu do tematu.

miłego wieczora :)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

baaaardzo na plus dochodzi 22 ta droga jem kebaba zagryzam frytkami i nikt nie marudzi że utyje :P cisza , spokój , zawsze wolna łazienka i nie trzeba się ubierać w domu na pokaz i stać przy garach, same plusy ;)
Marzena M.

Marzena M. Coraz mniej mnie
dziwi....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katarzyna K.:
baaaardzo na plus dochodzi 22 ta droga jem kebaba zagryzam frytkami i nikt nie marudzi że utyje :P cisza , spokój , zawsze wolna łazienka i nie trzeba się ubierać w domu na pokaz i stać przy garach, same plusy ;)

to dlaczego ludzie tak prą do związków skoro tak dobrze im samemu....

(to nie jest pytanie konkretnie do Ciebie tylka taka refleksja wypowiedzią tą i innymi spowodowana)
Agata Kolat

Agata Kolat St. Specjalista ds
Transportu

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

w moim przypadku okres "pomiędzy" jak najbardziej zyskany z różnych względów.

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Marzenna M.:
to dlaczego ludzie tak prą do związków skoro tak dobrze im samemu....
bo ludzie są dziwni! :))

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Marzenna M.:
Katarzyna K.:
baaaardzo na plus dochodzi 22 ta droga jem kebaba zagryzam frytkami i nikt nie marudzi że utyje :P cisza , spokój , zawsze wolna łazienka i nie trzeba się ubierać w domu na pokaz i stać przy garach, same plusy ;)

to dlaczego ludzie tak prą do związków skoro tak dobrze im samemu....

(to nie jest pytanie konkretnie do Ciebie tylka taka refleksja wypowiedzią tą i innymi spowodowana)


dziwny jest ten świat ;)

Następna dyskusja:

Czy nadchodzi czas kobiet?




Wyślij zaproszenie do