konto usunięte
Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany
Kasia Szeliga:
proste równoległe. może kiedyś, gdzieś tam...
nie chce mi się tłumaczyć, że nie ma różnic tylko nie złapałaś celu stosowania "umowności".
miłego dnia :)
konto usunięte
Kasia Szeliga:
Agnieszka
Małysa - Botrous
Kompleksowy serwis
i obsługa IT / Sklep
i serwis rowerowy
konto usunięte
Agnieszka Małysa:zawsze?! :))
Kazdy czas jest dobry zeby przeżyc coś fajnego - bezzwiązkowy jest po prostu intensywniejszy:)
konto usunięte
Sylwia B.:nie mądraluj się:)
Daniel Dziedzic:
to nie jest takie proste:)
Nieee??? o to mnie zadziwiłeś ;P
konto usunięte
Katarzyna B.:
Kasia Szeliga:
proste równoległe. może kiedyś, gdzieś tam...
nie chce mi się tłumaczyć, że nie ma różnic tylko nie złapałaś celu stosowania "umowności".
miłego dnia :)
konto usunięte
Kasia Szeliga:i nie można tak było od razu :)))
bla bla bla...
konto usunięte
Kasia Szeliga:jeszcze to, że graficznie nieźle opracowane. ale za dużo emocji :)))
Tak tak - Ty też nie załapałaś bla bla bla... Co innego możesz napisać, nie?
konto usunięte
Katarzyna B.:
Kasia Szeliga:jeszcze to, że graficznie nieźle opracowane. ale za dużo emocji :)))
Tak tak - Ty też nie załapałaś bla bla bla... Co innego możesz napisać, nie?
konto usunięte
Witold S.:
Kasia Szeliga:Przepraszam, że wtrancam swoje trzy grosze, ale dlaczego w dociekaniu uściślenia u źródeł "co miał autor na myśli?" doszukujesz się krytyki?
Nie musi, po prostu byłam ciekawa czy poza krytyką masz jakieś swoje "lepsze" przykłady samorozwoju... Ale rozumiem, że jest to gdzieś w Twoich wypowiedziach, których nie przeczytałam.:P
Nie czekając na Jej odpowiedź starasz się przekonać wszystkich, że wiesz lepiej.
Nie rozumiem takiej logiki :(((
konto usunięte
Witold S.:
Zaufanie w takim związku pozwala domniemać, że jeżeli w jakimś momencie ten związek nie przetrwa, to jednak chociażby z racji szacunku do przeżytych razem lat nie dojdzie do sytuacji wystawienia z walizkami za drzwi.
Tomasz L. informatyk
Dorota J.:O! z tego co pamiętam, to byłaś zawsze entuzjastką wystawiania walizek za drzwi;)Zaufanie w takim związku pozwala domniemać, że jeżeli w jakimś momencie ten związek nie przetrwa, to jednak chociażby z racji szacunku do przeżytych razem lat nie dojdzie do sytuacji wystawienia z walizkami za drzwi.
dumna jestem z Ciebie Bracie;-D
Ireneusz
Adamczyk
Pomagamy Firmom
budować przewagę
konkurencyjną
tomasz L.:
Dorota J.:O! z tego co pamiętam, to byłaś zawsze entuzjastką wystawiania walizek za drzwi;)
dumna jestem z Ciebie Bracie;-D
konto usunięte
konto usunięte
Kasia Szeliga:Umowna tusza to powód tego kompleksu, powód problemu. Nie jest ważne czy Ty ją widzisz tak samo. Ona się tak widzi. I jeśli to był problem w jej związku (blokada), to skupianie się na rozwiązaniu tego problemu to żadne rozwiązanie kompleksowe. To zaleczanie.
Katarzyna B.:
o tym samym. bo jeśli dziewczyna nie może się odblokować w łóżku bo jest pulchna i niszczy tym związek (bo o takiej sytuacji mówimy)
Czytaj ze ZROZUMIENIEM, please!
Nie pisałam o tym, jak WYGLĄDA dziewczyna, tylko JAKIE MA O SOBIE ZDANIE - bez precyzowania, że np. "uważa się za pulchną". Nie musi być pulchna, żeby mieć kompleksy na punkcie swojego ciała... Ona w ogóle nie musi źle fizycznie wyglądać, żeby mieć kompleksy.
Po pierwsze - "odchudzanie" to było słowo użyte w Twoim "podsumowaniu" tego, co napisaliśmy w wątku. Ty tak "rozumiesz" moje wypowiedzi. Kompletnie wypaczasz sens tego, co napisałam.Tego co Ty napisałaś. Piwo nie było twoje, brak akceptacji ciała nie był Ireneusza. To jest moje podsumowanie twojego spojrzenia na problem. nie możesz nikomu zabronić własnego spojrzenia na to co piszesz. możemy się spróbować zrozumieć, możemy się okopać.
Wygląd to kolejne hasło umowne, uproszczenie, jeden z powodów. Podaj inny to się na nim oprzemy. problem łóżkowy w jednym związku to może być wygląd, w innym coś zupełnie innego. Jak pracować nad niedopasowaniem, kompleksem, problemem kiedy nie mamy pojęcia co go wywoła w przyszłym związku? pracujemy tylko na tym co ostatnio było problemem. Żadnej pewności, że to się przyda kiedy kolejny partner powie „ale Ty masz okropne palce u stóp/jesteś nieczuła/moja poprzednia była lepsza/właściwie to nie lubię seksu”...
Po drugie - znowu piszesz o czymś zupełnie innym. Ja nie próbuję "rozkminiać" JAKI WYGLĄD może odpowiadać przyszłemu partnerowi.
Nie obchodzą mnie jego preferencje odnośnie wyglądu, tylko jedna ogólna preferencja odnośnie seksu:Oczywiście, że problemy niszczą związek. Spodziewałaś się innej odpowiedzi? Tylko dlaczego koniecznie trzeba z nimi "walczyć" jak związek rozwalimy. albo inaczej - dlaczego ktoś kto nie chciał/ nie umiał sobie poradzić w związku ma sobie poradzić po jego rozpadzie? i skąd pewność, że praca nad kompleksami w oparciu o porażkę da nam korzyści w przyszłym związku? Problemy w łóżku to też tylko jeden z przykładów/uproszczenie, prawda? kolejne w tej rozmowie. Chyba, że budujesz tylko na tym omawiany tutaj przyszły związek.
********** BRAK PROBLEMÓW W ŁÓŻKU SPOWODOWANYCH KOMPLEKSAMI **********
(nota bene, sama przed chwilą się zgodziłaś, że te problemy niszczą związek)
Zaakceptować dla siebie, dla swojego samopoczucia, dla siebie. To może mieć przełożenie na pracę, znajomych, rodzinę, pana w księgarni (albo sklepie z butami, do wyboru) lub/i nowego partnera. Dlatego nie widzę „specjalnej pracy dla związku”.
Skupiam się na tym, co ta dziewczyna może SAMA zrobić w okresie "bezzwiązkowym", żeby siebie zaakceptować.
Jeśli pozna "amatora pulchnych" (swoją drogą - to czy ktoś jest pulchny widać "na pierwszy rzut oka", więc dziewczyna, która schudła zmniejsza szanse na zainteresowania sobą "amatora pulchnych")a to uproszczenie. znam ludzi zafascynowanych szczupłymi ciałami, którzy kochają nad życie swojego partnera z dodatkowymi kilogramamk. i "amatorki" blondynów, które się zakochują na całe życie w byłym brunecie... tak to jakoś jest, że dobry związek to nie tylko ciało. :) w zwiazku fajne jest też to co zaskakuje i przełamuje nasze wyobrażenie o partnerze.
i przestanie siebie akceptować, to dochodzi do "patologicznej" sytuacji, w której partner jest "panem i władcą" jej poczucia własnej wartości. Nie wiem czy wtedy można mówić o tym, że ona siebie kiedykolwiek zaakceptowała skoro nadal polega na "wyroku" partnera.O tym piszę. Zlikwidowała znany jej problem, który miał wpływ na klęskę w poprzednim związku. nic ponadto. Powalczyła o pewność siebie w łóżku, stała się sypialnianą lwicą… a on ją sprowadził do parteru kilkoma rozmowami o sztuce i literaturze (przykłady)… i znowu kicha.
Czyli znowu dochodzimy do tego, że Ty patrzysz na to tylko przez pryzmat jej wyglądu, a ja - jej POSTRZEGANIA tego wyglądu. Przecież ona nadal może być pulchna, ale siebie zaakceptować i wtedy w ogóle nie dojdzie do sytuacji, o której piszesz...zgoda
Cała moja wypowiedź sprawdzała się do:
********** KOMPLEKSY NEGATYWNIE WPŁYWAJĄ NA RELACJE Z LUDŹMI **********
I nic poza tym. Nigdzie nie precyzuję, JAKI człowiek powinien być i JAK wyglądać, żeby jego związki były udane.Nic takiego nie napisałam. Posłużyłam się jednym przykładem żeby nie pisać litanii. Ty to czytasz jak wygląd, ja jak przykład problemu, który rozwalił związek.
Piszę cały czas o tym, że to negatywne postrzeganie siebie źle wpłynie na JAKIKOLWIEK związek.Na życie, ogólnie. I po ustalenie oczywistości wracamy do początkowego pytania. Dlaczego samorozwój w okresie pozazwiązkowym ma być super skoro w związkowym nam się nie chciało, nie udało? Po co dzielić czas pracy nad sobą na okresy związkowe i bezzwiązkowe. Po co wydzielać z pracy nad swoimi problemami na pracę nad przyszłym związkiem i co to za cudo?
Możesz się z tym nie zgodzić, ale nie polemizuj z czymś, czego tu nie ma....Polemizuję z tym co widzę w twoich wypowiedziach, Ty z tym co widzisz w moich. Albo się zrozumiemy, albo nie. To tylko net, komunikacja ułomna… od braku porozumienia świat się nie zawali.
Tak, umowne, tylko że zdajesz się nie dostrzegać, żeI po raz kolejny wrócimy do pytania Autorki? Pozbycie się kompleksów może być też np. powrotem do poziomu zero, czyli stanu sprzed związku w którym się kompleksy pojawiły. Rozwój? Pewnie tak… ale nie posuwający nas do przodu.
POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW JEST ZAWSZE SAMOROZWOJEM
aleSamorozwój może nie oznaczać nic poza wypracowaniem sobie systemu samoobrony, który powoduje zamknięcie na ludzi, postawienie granic żeby ograniczyć ryzyko, określenie własnych teorii na temat „lepszości”. To może być wręcz pielęgnowanie kompleksów.
SAMOROZWÓJ NIE MUSI OZNACZAĆ POZBYCIA SIĘ KOMPLEKSÓW
Jak gdyby zbiór SAMOROZWÓJ jest większy niż zbiór KOMPLEKSY.:]Jak gdyby kompleksy łóżkowe to twój przykład samorozwoju. Potraktowałam jak przykład, a nie zbiór zamknięty. Wiesz… taki umowny przykład żeby nie walić litanią w każdym zdaniu. :)
zawsze są pomocne w budowaniu poprawnych, satysfakcjonujących kolejnych relacji? Bo, że wpływa jakoś, to kolejna oczywistość.
oraz
POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW WPŁYWA NA RELACJE Z LUDŹMI
aleto jak się ma samorozwój w okresie bezzwiązkowym do specjalnych/ukierunkowanych/nakierowanych prac na rzecz przyszłych związków? tak sobie wracam do pytania, które powoduje tyle wywodów, a na które nie ma odpowiedzi.
SAMOROZWÓJ NIE ZAWSZE WPŁYWA NA RELACJE Z LUDŹMI (a w każdym razie nie w takim stopniu)
No, to… jw.
Dla fizyka samorozwojem może być przeprowadzanie doświadczeń, ale to nie znaczy, że jego relacje z ludźmi się zmienią.
Natomiast jeśli ten fizyk ma jakieś kompleksy na punkcie wyglądu, to ich pozbycie się ma bezpośredni wpływ na jego relacje - bo np. stanie się pewniejszy siebie, zacznie się lepiej ubierać etc.I znowu. Po co wydzielać okresy i jaka pewność, że lepszy ubiór wpłynie na trwałość związku z panią Y? a może go rozbije, bo będzie zazdrosna o spojrzenia innych. Albo pewność siebie w doborze kolorów koszuli i krawata spowoduje, że pani Y będzie się czuła niepotrzebna… przykłady umowne, na podstawie twojego przykładu. Nie traktuj jak zbioru zamkniętego. Upraszczamy.
No, nareszcie! To może lepiej powalczyć z problemem w trakcie niż czekać z samorozwojem do jego rozpadu. Cały czas zakładam, że mówimy o osobach które związki traktują poważnie, chcą w nich być, a coś im przeszkadza. Nie o lekko traktowanych relacjach, które zrywamy przy byle okazji bo się nie sprawdzamy, bo partner jest zły”, bo się nie potrafimy przy nim otworzyć, bo wycisnęliśmy co bylo można i nam sie odwidziało...
Ale problemy występujące w trakcie związku mają swe źródło w osobach go tworzących.
Nie biorą się "z powietrza".Z kurzu też nie. Dlatego dobrze je rozwiązywać w związku, a nie czekać z samorozwojem na okresy pomiędzy. Chyba, że mamy system: związek-problem-rozstanie-praca nad problemem (samorozwój)-polowanie –związek- kolejny problem itp. można i tak się rozwijać, ale nie o tym pisałam.
Mogą się brać właśnie z czyiś kompleksów... Istnienie związku nie jest czymś niezbędnym, żeby te kompleksy zniwelować.Jasne, że nie. A niektórym wręcz w ogóle związki nie są potrzebne.
Lecząc kompleksy i walcząc z problemami, które rozbiły poprzedni?samorozwoje i doskonalenia są tu często przedstawiane jak rozwiązywanie starych problemów, które doprowadziły do rozpadu poprzedniej relacji. jak się mają do kolejnej, która pewnie będzie zupełnie inna i zaskoczy nas nowymi problemami?
Jak ktoś szuka partnera, który będzie "żerował" na jego kompleksach powstałych np. już w SZKOLE PODSTAWOWEJ - to jego problem... Ja skupiam się na tym, co ma doprowadzić do UDANEGO związku.
Co jest źródłem? Czy jest jedno źródło wszystkich kompleksów? Czy po pozbyciu się znanych kompleksów nie możemy się nabawić innych?
Tylko że w tym co napisałam, celem jest POZBYCIE SIĘ KOMPLEKSÓW, a więc POZBYCIE SIĘ ŹRÓDŁA,
A NIE OBJAWÓW (jak to by lekarz powiedział;]). A Ty piszesz o sytuacji, kiedy jej się tylko WYDAJE, że coś się poprawiło, bo schudła...Ja piszę o poprawie sytuacji w zakresie znanych jej problemów… o wyleczeniu się ze znanych jej kompleksów A, B i C. można się obronić przez pojawieniem się kolejnych w nowej sytuacji? czy to co piszesz to tylko uogólnienie, które ładnie wygląda w programie szkolenia "nigdy więcej kompleksów"? bo ”pozbycie się kompleksów/problemów” oznacza pozbycie się posiadanych, nie przyszłych. nie można się pozbyć czegoś czego się jeszcze nie ma.
konto usunięte
Kasia Szeliga:nieprawda, nie było aż tak trudno :))))
W tym co napisałam było pełno konkretów, do których po prostu nie chcesz się odnosić.
konto usunięte
Marzena
M.
Coraz mniej mnie
dziwi....
Katarzyna K.:
baaaardzo na plus dochodzi 22 ta droga jem kebaba zagryzam frytkami i nikt nie marudzi że utyje :P cisza , spokój , zawsze wolna łazienka i nie trzeba się ubierać w domu na pokaz i stać przy garach, same plusy ;)
Agata
Kolat
St. Specjalista ds
Transportu
konto usunięte
Marzenna M.:bo ludzie są dziwni! :))
to dlaczego ludzie tak prą do związków skoro tak dobrze im samemu....
konto usunięte
Marzenna M.:
Katarzyna K.:
baaaardzo na plus dochodzi 22 ta droga jem kebaba zagryzam frytkami i nikt nie marudzi że utyje :P cisza , spokój , zawsze wolna łazienka i nie trzeba się ubierać w domu na pokaz i stać przy garach, same plusy ;)
to dlaczego ludzie tak prą do związków skoro tak dobrze im samemu....
(to nie jest pytanie konkretnie do Ciebie tylka taka refleksja wypowiedzią tą i innymi spowodowana)
Następna dyskusja: