Ireneusz Adamczyk

Ireneusz Adamczyk Pomagamy Firmom
budować przewagę
konkurencyjną

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
Po pierwsze: masz szczęście!:)) Jeszcze tego by brakował, żebyś był "zaklepany" i to nieformalnie!:)))))

:))

Że "rozwódka" brzmi lepiej niż "panna"??

Przypomniałaś mi jedną znajomą, która chciała mieć docelowo status rozwódki. Poważnie! Tylko miała kłopot z pierwszym etapem, który prowadzi do celu... Chyba faceci wyczuwali ten "stan docelowy" :)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:
Jacek K.:
Katharina Z.:
Jeżeli już na początku związku ustalili sobie, że każde z nich może odejść jeżeli przestanie być szczęsliwe w związku, to nie jest istotne czy jest to po roku czy po 25 latach.
Ktoś już sobie coś takiego ustalił ? :) Chociaż raz w historii związków.
Tak, przynajmniej "raz" ktoś sobie tak ustalił. Żaden z moich dwóch poważnych związków nie był "na wieczność", "na zawsze". Jeden trwał 5 lat i były to wspaniałe lata; drugi trwa już 27 lat i jak na dzień dzisiejszy nadal jesteśmy ze sobą szczęśliwi, ale co będzie za miesiąc, za rok tego żadne z nas (dwojga) nie wie.

Ale to o czym piszesz to po prostu Twoje podejście do związków a nie "ustalenie", takie jak ustalenie czy pojechać tramwajem czy autobusem... Przecież nigdy prawdopodobnie nie przeprowadziliście takiej rozmowy:
- Cześć, przyszłam ustalić czy nasz związek będzie "na wieczność" czy nie.
- OK, mi to rybka, Tobie też, więc może rzućmy monetą?
<rzuca monetą>
- Spoko, czyli ustalamy, że nie "na wieczność".
Z tym "ustaleniem" stoją pewne poglądy i uczucia...
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
Katharina Z.:
Moje pokolenie w młodości, też raczej takich możliwości nie miało (przy pełnym wkładzie spóldzielczym była perspektywa czekania na mieszkanie 10-15 lat). A pomimo tego "wchodziliśmy" w związki (czasami bardziej czasami mniej udane).
Ale wtedy było parcie na zamęście, bo wciąż pokutował mit o "starej pannie".:(
Tak samo zresztą jak o "bękartach" i te pe.
Beata, o czym Ty mówisz?
Wychodziłam za mąż ("na chwilę" - tak jak w tej piosence, chyba Ewy Bem "Wyszłam za mąż zaraz wracam") w 1984, mając 27 lata, 7-letniego (panieńskiego) syna i za sobą 5-letni związek (nie z ojcem dziecka), który zaliczam do udanych.

Ale faktem jest, że "bum" rozwodowy dotyczy niestety Twojego pokolenia.:(

Wydaje mi się, że ten "bum" dotyczy wszystkich pokoleń :)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
Ireneusz Adamczyk:
Dziś są małżonkami, mają dzieci, domy, pracę...
pewnie nie jeden na tym portalu, juz tez to wszystko mial. A moze nawet ciut wiecej. I wstepnie, tez wszystko calkiem fajnie wygladalo.
Ja widzialem zwiazki, gdzie dluzszy czas byla sielanka, az ktos sie nagle zastrzelil, powiesil, otrul, zachorowal, wyjechal, odszedl .. Nie przesadzam i nie chwale juz dnia, przed wieczorem
Nie mówię, że nie miewają problemów, ale widzę jak świetnie je rozwiązują i powiem, że wygląda to wstępnie (bo w końcu to młodzi ludzie..) na bardzo dobrą drogę życiową i kolejność zdarzeń.
Beata B.

Beata B. właściciel, Beata
Brzezicka. Biuro
Brzeziccy

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Jacek K.:
A czasami po prostu, zły dzień nazywamy depresją a rozdrażnienie nerwicą.
Już Orwell zwrócił uwagę na to, co dzieje się ze światem, kiedy słowom nadaje się niewłaściwy sens...

I ja sie z nim zgadzam.
Dlaczego zasypać ? Myślałem, że do Ciebie nie muszę przemawiać prostymi przykładami ale ok. Jeżeli kobieta/mężczyzna myślą o sobie : jestem gruba/by - a dla partnera będziemy atrakcyjni i w pełni zaakceptowani, to problem nie będzie zasypany a zlikwidowany.
Nic podobnego: jeśli człowiek sam siebie nie zaakceptuje, to nie ma takiej opcji, żeby uznał akceptację innych za rzeczywistą.

Może stłumić pewne niepokoje, ale bynajmniej sie ich przez stłumienie nie pozbędzie.
Dobrze, że użyłaś słowa "układ". Bo to jest układ a nie związek.
Nie wolno oceniać cudzego związku jeśli się nie jest o to proszonym.
Z boku inaczej widać - to prawda. Ale wciąż "z boku" nie oznacza "właściwie".

Ja użyłam słowa "układ" w zupełnie innym sensie, niż zrozumiałeś, więc doprecyzowuję: jeśli ludzie dopasowali się, uważają iż się kochają, to jest to ich związek, a nie żaden "układ".
Bo istnieje jeszcze coś takiego jak emocje. Oczywiście, że poprzez szkolenia przez przeróżnych coachów, można się nauczyć panowania nad nimi.
Ale to nie będzie życie na pełnym wdechu i wydechu. To będzie kontrolowane oddychanie.
OK, odstawmy Twoją wrogość wobec terapii, coachowania ludzi, samorozwoju i te pe rzeczy na bok...

Oprócz emocji jest jeszcze coś takiego jak umiejętność przepraszania, rozmawiania, opanowywania się.. Czyli krótko mówiąc: dobre maniery.

Skąd się bierze tak dziwaczne wyobrażenie, że człowiek dobrze wychowany, dojrzały jest OK, a człowiek, który nauczył się tego samego później niż w dzieciństwie jest nie-OK i nie żyje własnym życiem, tylko jest jakimś manekinem ulepionym przez magików?
Masz rację. Jest jednak, jeszcze coś takiego, jak znalezienie powodów nieszczęścia. Co z pewnością ulży obu stronom. I da szansę na udany związek.
W zdrowym związku, gdzie ludzie rozmawiają z sobą, nie oczekują niemożliwego - oczywiście, że tak. Ale pisaliśmy o tym, że związek był zły, nie można było latami dojść do żadnego porozumienia i dlatego się rozpadł, bo powody nieszczęscia były znane, ale nic nie zrobiono aby je zminimalizować.
Z drugą ? Hm.....dlaczego miałby mieć większą szansę na udany związek ?
Piszesz o własnym poznaniu siebie. Ten potencjalny partner jest białą kartą.
On może tak zaskoczyć, że nasze poznanie siebie, niczego nie da.
Z bardzo prostego powodu: jak człowiek wie czego chce, to wie również jacy mniej-więcej ludzie mogą mu to zapewnić, a jacy nie. I zwyczajnie nie wejdzie w związek z kimś, kogo oceni za nieodpowiedniego dla siebie.
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Ireneusz Adamczyk:
Katharina Z.:

Takie mogą być również związki z "syndromem papierka"

Czyli takie z ustaleniami, że jak się rozminą, to się rozejdą? Bo nie załapałem.

To chyba ja źle zrozumiałam :). Chciałam tylko powiedzieć, że takie założenia/astalenia możliwe są również w formalnych związkach, z podpisanym "papierkiem" w USC :)
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Jacek K.:
Katharina Z.:
Tak, przynajmniej "raz" ktoś sobie tak ustalił. Żaden z moich dwóch poważnych związków nie był "na wieczność", "na zawsze". Jeden trwał 5 lat i były to wspaniałe lata; drugi trwa już 27 lat i jak na dzień dzisiejszy nadal jesteśmy ze sobą szczęśliwi, ale co będzie za miesiąc, za rok tego żadne z nas (dwojga) nie wie.
Uff....to większość jest jednak normalna.
Bo wszyscy jednak zakładają, że będzie "na zawsze" a wszyscy, w zakamarkach świadomości, wiedzą, że to "na zawsze" kruche jest.
Tyle tylko, że moje z założenia nie były "na zawsze" :)
Napewno mały, biały dupelek :))
Broń Boże bulgot :))
To może sweter?

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
I ja sie z nim zgadzam.
Ja też :)
Nic podobnego: jeśli człowiek sam siebie nie zaakceptuje, to nie ma takiej opcji, żeby uznał akceptację innych za rzeczywistą.
Nie zgodzę się. Za akceptacją "partnera" przyjdzie pewność siebie. A za nią własna akceptacja.
Według mnie, tak to właśnie działa.
Nie wolno oceniać cudzego związku jeśli się nie jest o to proszonym.
A czyj związek ja oceniłem ? Twój ?
Przepraszam, sądziłem, że teoretyzujemy.
Z boku inaczej widać - to prawda. Ale wciąż "z boku" nie oznacza "właściwie".
Jak i ocenianie innych :) Trzymając się schemaciku :)
Ja użyłam słowa "układ" w zupełnie innym sensie, niż zrozumiałeś, więc doprecyzowuję: jeśli ludzie dopasowali się, uważają iż się kochają, to jest to ich związek, a nie żaden "układ".
Uważają ? Kurcze....trochę przerażające :((
Oprócz emocji jest jeszcze coś takiego jak umiejętność przepraszania, rozmawiania, opanowywania się.. Czyli krótko mówiąc: dobre maniery.
Masz rację [który to już raz ? :))]
Skąd się bierze tak dziwaczne wyobrażenie, że człowiek dobrze wychowany, dojrzały jest OK, a człowiek, który nauczył się tego samego później niż w dzieciństwie jest nie-OK i nie żyje własnym życiem, tylko jest jakimś manekinem ulepionym przez magików?
Bo aby przeprosić, trzeba mieć odczuwanie potrzeby przeproszenia.
A odczuwania nie da się nauczyć. Można wykuć na pamięć schematy wydarzeń, w których trzeba powiedzieć "przepraszam".
W zdrowym związku, gdzie ludzie rozmawiają z sobą, nie oczekują niemożliwego - oczywiście, że tak. Ale pisaliśmy o tym, że związek był zły, nie można było latami dojść do żadnego porozumienia i dlatego się rozpadł, bo powody nieszczęscia były znane, ale nic nie zrobiono aby je zminimalizować.
OK. Rozjechaliśmy sie trochę. Ja mówię o udanych, nieudanych i o takich, które należy ratować.
Z bardzo prostego powodu: jak człowiek wie czego chce, to wie również jacy mniej-więcej ludzie mogą mu to zapewnić, a jacy nie. I zwyczajnie nie wejdzie w związek z kimś, kogo oceni za nieodpowiedniego dla siebie.
I tu przejawia sie Twoja wielka wiara w ludzi. I wielka wiara w ludzkie umiejętności poznania kogoś ad A do Z.
A między tym, są ludzie, których przez bardzo długi czas, odkryć się nie da.
Ireneusz Adamczyk

Ireneusz Adamczyk Pomagamy Firmom
budować przewagę
konkurencyjną

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:

To chyba ja źle zrozumiałam :). Chciałam tylko powiedzieć, że takie założenia/astalenia możliwe są również w formalnych związkach, z podpisanym "papierkiem" w USC :)

Inną jest rzeczą, czy faktycznie funkcjonują. W związku formalnym zwrot "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czasami traktowany jest jak niewzruszalny dogmat. Dlatego moim zdaniem usypia czujność i chęci do pracy nad związkiem. I koniec gotowy.

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:
Tyle tylko, że moje z założenia nie były "na zawsze" :)
Ja się przyznam. Moje były. dwa razy.
Reszta była faktycznie na chwilę :)
To może sweter?
OK, bierzemy jajnika :)
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
Katharina Z.:
Jacek K.:
Katharina Z.:
Jeżeli już na początku związku ustalili sobie, że każde z nich może odejść jeżeli przestanie być szczęsliwe w związku, to nie jest istotne czy jest to po roku czy po 25 latach.
Ktoś już sobie coś takiego ustalił ? :) Chociaż raz w historii związków.
Tak, przynajmniej "raz" ktoś sobie tak ustalił. Żaden z moich dwóch poważnych związków nie był "na wieczność", "na zawsze". Jeden trwał 5 lat i były to wspaniałe lata; drugi trwa już 27 lat i jak na dzień dzisiejszy nadal jesteśmy ze sobą szczęśliwi, ale co będzie za miesiąc, za rok tego żadne z nas (dwojga) nie wie.

Ale to o czym piszesz to po prostu Twoje podejście do związków a nie "ustalenie", takie jak ustalenie czy pojechać tramwajem czy autobusem... Przecież nigdy prawdopodobnie nie przeprowadziliście takiej rozmowy:
- Cześć, przyszłam ustalić czy nasz związek będzie "na wieczność" czy nie.
- OK, mi to rybka, Tobie też, więc może rzućmy monetą?
<rzuca monetą>
- Spoko, czyli ustalamy, że nie "na wieczność".
Z tym "ustaleniem" stoją pewne poglądy i uczucia...

Zawsze na wstępie związku rozmawiałam z partnerem o tych sprawach :)

A z monetą też dużo się nie pomyliłaś.
Kiedy przyszedł spytać czy zostnę jego żoną, spytałam czy jest tego pewien, bo ja się na żonę nie nadaje, nie mogą mu nic zagwarantować, ani przysiąc. Na to on powiedział, że może zdamy się na los. Powiedziałam OK, wzięłam 5 zł., ustaliliśmy, że jak "orzeł" to ślub, jak "reszka" zostajemy bez ślubu. Rzuciłam (moneta była od mojego synka) wypadł "orzeł". Spytałam czy mogę rzucić jeszcze raz i dostałam odpowiedz twierdzącą. Drugi raz "orzeł". Powiedziałam więc, że do 3x sztuka i ostatni rzut jest wiążący. Jak możesz się domyślić, również trzeci raz był "orzeł". Od tamtego dnia minęło 27 i pół roku :)
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Ireneusz Adamczyk:
Katharina Z.:

To chyba ja źle zrozumiałam :). Chciałam tylko powiedzieć, że takie założenia/astalenia możliwe są również w formalnych związkach, z podpisanym "papierkiem" w USC :)

Inną jest rzeczą, czy faktycznie funkcjonują. W związku formalnym zwrot "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czasami traktowany jest jak niewzruszalny dogmat. Dlatego moim zdaniem usypia czujność i chęci do pracy nad związkiem. I koniec gotowy.

W formułce USC nie ma nia nic takiego jak "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Jest tylko, że "świadoma praw i obowiązków wypływających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". :)
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:
Ireneusz Adamczyk:
Katharina Z.:

To chyba ja źle zrozumiałam :). Chciałam tylko powiedzieć, że takie założenia/astalenia możliwe są również w formalnych związkach, z podpisanym "papierkiem" w USC :)

Inną jest rzeczą, czy faktycznie funkcjonują. W związku formalnym zwrot "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czasami traktowany jest jak niewzruszalny dogmat. Dlatego moim zdaniem usypia czujność i chęci do pracy nad związkiem. I koniec gotowy.

W formułce USC nie ma nia nic takiego jak "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Jest tylko, że "świadoma praw i obowiązków wypływających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". :)
Do dnia dzisiejszego funkcjonuje, co będzie "jutro", oboje nie wiemy. Wiemy jednak, że jesteśmy szczęśliwi, że przeżyliśmy ze sobą wspaniałe lata i nie boim się przy sobie zestarzeć (czy się to nam uda? może tak, a może nie; czas pokaże)

konto usunięte

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Kasia Szeliga:
Ciężko zapytać o kogoś, o kogo istnieniu się nie wie (to tak a propos upierdliwego czepiania się słówek, w czym jak widzę niektórzy gustują;]). Ale jeśli facet twierdzi, że jest w pracy, podczas gdy jest u kochanki, to przecież kłamie...
z p[amietnika praktyka.
kobieta, ktora rzeczywiscie zna swojego meza, a nie patrzy tylko w siebie, jak w obrazek, wie, czy ja maz zdradza, czy nie.
Ireneusz Adamczyk

Ireneusz Adamczyk Pomagamy Firmom
budować przewagę
konkurencyjną

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:
Ireneusz Adamczyk:

Inną jest rzeczą, czy faktycznie funkcjonują. W związku formalnym zwrot "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czasami traktowany jest jak niewzruszalny dogmat. Dlatego moim zdaniem usypia czujność i chęci do pracy nad związkiem. I koniec gotowy.

W formułce USC nie ma nia nic takiego jak "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Jest tylko, że "świadoma praw i obowiązków wypływających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". :)

Miałem na myśli tę drugą instytucję ;)
Marzena M.

Marzena M. Coraz mniej mnie
dziwi....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Katharina Z.:
>> W formułce USC nie ma nia nic takiego jak "...oraz że Cię nie
opuszczę aż do śmierci". Jest tylko, że "świadoma praw i obowiązków wypływających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". :)

I to moim skromnym zdanie jest zdecydowanie lepsza przysiega :-))
Marzena M.

Marzena M. Coraz mniej mnie
dziwi....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Dorota J.:
Kasia Szeliga:
Ciężko zapytać o kogoś, o kogo istnieniu się nie wie (to tak a propos upierdliwego czepiania się słówek, w czym jak widzę niektórzy gustują;]). Ale jeśli facet twierdzi, że jest w pracy, podczas gdy jest u kochanki, to przecież kłamie...
z p[amietnika praktyka.
kobieta, ktora rzeczywiscie zna swojego meza, a nie patrzy tylko w siebie, jak w obrazek, wie, czy ja maz zdradza, czy nie.

musi jeszcze chciec tą wiedzę do siebie dopuscić
Katarzyna Z.

Katarzyna Z. ....a wariatka
jeszcze tańczy ....

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Ireneusz Adamczyk:
Katharina Z.:
Ireneusz Adamczyk:

Inną jest rzeczą, czy faktycznie funkcjonują. W związku formalnym zwrot "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci" czasami traktowany jest jak niewzruszalny dogmat. Dlatego moim zdaniem usypia czujność i chęci do pracy nad związkiem. I koniec gotowy.

W formułce USC nie ma nia nic takiego jak "...oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci". Jest tylko, że "świadoma praw i obowiązków wypływających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe". :)

Miałem na myśli tę drugą instytucję ;)

Z tą drugą instytucją nie mam nic wspólnego (poza tym, że jako dziecko zostałąm ochrzczona i byłam u I Komunii) :)
Beata Konczarek

Beata Konczarek interesuje mnie
praca wylacznie w
branzy opakowan

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
Beata Konczarek:
Dyskutować, dyskutować. Ja lubię was czytac.
A dlaczego lubię?, bo każde z Was jest mądre (prawie) i macie ogromne doswiadczenie.
No i kolejna zagadka: mam fochować za "prawie mądrą"?? :)))))))))
Nie, nie masz fochować.
Zawsze Ci mówiłam, ze jak cos pisze to ciekawa jestem twojej opinii- dlateg madra/ madrzy.
A "prawie" wzieło się z dzisiejszej dyskusji mojej z Jackiem o waszym psie.
No, nie podoba mi sie jak rozwiazaliscie ten temat.

I pewnie kiedy indziej, nie byłoby nawiasu, a ze dzisiaj było to w bezposrednim sąsiedztwie, źle bym się czuła gdybym przykadziła Ci tak na 100%.

Oczywiście to nie jest moja sprawa, acz ratując psy nie moge akceptować "Waszych" rozwiązan.
To tak dla wyjsnienia
Tomasz L.

Tomasz L. informatyk

Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany

Beata B.:
No ja akurat pisałam o neurotycznym mijaniu się z rzeczywistością w rozumieniu potocznym, ale to nie szkodzi, że podryfowało nam w tą stronę..
wiem, ale oklepał mi się już temat neuroz;)

Cóż w tym "złego", że wciąż odkrywamy?
Przecież to oznacza, że wciąż żyjemy!:)
i to jest to odkrycie, którą trzeba sobie uświadomić, gdy ktoś kopnie nas w d.., a nie tylko narzekać, że boli:)

Następna dyskusja:

Czy nadchodzi czas kobiet?




Wyślij zaproszenie do