Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany
Jacek K.:
A czasami po prostu, zły dzień nazywamy depresją a rozdrażnienie nerwicą.
Już Orwell zwrócił uwagę na to, co dzieje się ze światem, kiedy słowom nadaje się niewłaściwy sens...
I ja sie z nim zgadzam.
Dlaczego zasypać ? Myślałem, że do Ciebie nie muszę przemawiać prostymi przykładami ale ok. Jeżeli kobieta/mężczyzna myślą o sobie : jestem gruba/by - a dla partnera będziemy atrakcyjni i w pełni zaakceptowani, to problem nie będzie zasypany a zlikwidowany.
Nic podobnego: jeśli człowiek sam siebie nie zaakceptuje, to nie ma takiej opcji, żeby uznał akceptację innych za rzeczywistą.
Może stłumić pewne niepokoje, ale bynajmniej sie ich przez stłumienie nie pozbędzie.
Dobrze, że użyłaś słowa "układ". Bo to jest układ a nie związek.
Nie wolno oceniać cudzego związku jeśli się nie jest o to proszonym.
Z boku inaczej widać - to prawda. Ale wciąż "z boku" nie oznacza "właściwie".
Ja użyłam słowa "układ" w zupełnie innym sensie, niż zrozumiałeś, więc doprecyzowuję: jeśli ludzie dopasowali się, uważają iż się kochają, to jest to ich związek, a nie żaden "układ".
Bo istnieje jeszcze coś takiego jak emocje. Oczywiście, że poprzez szkolenia przez przeróżnych coachów, można się nauczyć panowania nad nimi.
Ale to nie będzie życie na pełnym wdechu i wydechu. To będzie kontrolowane oddychanie.
OK, odstawmy Twoją wrogość wobec terapii, coachowania ludzi, samorozwoju i te pe rzeczy na bok...
Oprócz emocji jest jeszcze coś takiego jak umiejętność przepraszania, rozmawiania, opanowywania się.. Czyli krótko mówiąc: dobre maniery.
Skąd się bierze tak dziwaczne wyobrażenie, że człowiek dobrze wychowany, dojrzały jest OK, a człowiek, który nauczył się tego samego później niż w dzieciństwie jest nie-OK i nie żyje własnym życiem, tylko jest jakimś manekinem ulepionym przez magików?
Masz rację. Jest jednak, jeszcze coś takiego, jak znalezienie powodów nieszczęścia. Co z pewnością ulży obu stronom. I da szansę na udany związek.
W zdrowym związku, gdzie ludzie rozmawiają z sobą, nie oczekują niemożliwego - oczywiście, że tak. Ale pisaliśmy o tym, że związek był zły, nie można było latami dojść do żadnego porozumienia i dlatego się rozpadł, bo powody nieszczęscia były znane, ale nic nie zrobiono aby je zminimalizować.
Z drugą ? Hm.....dlaczego miałby mieć większą szansę na udany związek ?
Piszesz o własnym poznaniu siebie. Ten potencjalny partner jest białą kartą.
On może tak zaskoczyć, że nasze poznanie siebie, niczego nie da.
Z bardzo prostego powodu: jak człowiek wie czego chce, to wie również jacy mniej-więcej ludzie mogą mu to zapewnić, a jacy nie. I zwyczajnie nie wejdzie w związek z kimś, kogo oceni za nieodpowiedniego dla siebie.