Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany
Beata B.:
Moim zdaniem to jest poważny problem, że w naszej kulturze tak bardzo przywykliśmy do wszelkich nerwic, że uznajemy je za normę. Bo to oznacza, że choć jest problem, to nic z nim nie trzeba robić.:(
A czasami po prostu, zły dzień nazywamy depresją a rozdrażnienie nerwicą.
Że można problem zasypać i udawać, że go nie ma jeśli tylko trafi się na kogoś bardziej wytrzymałego psychicznie, bardziej ustępliwego, albo wycofanego?
Dlaczego zasypać ? Myślałem, że do Ciebie nie muszę przemawiać prostymi przykładami ale ok. Jeżeli kobieta/mężczyzna myślą o sobie : jestem gruba/by - a dla partnera będziemy atrakcyjni i w pełni zaakceptowani, to problem nie będzie zasypany a zlikwidowany.
Miałam kiedyś przekonanie, że ludzie robią pewne rzeczy celowo...
Często robią.
Dziś już wiem, że celowo to mogą oni robić coś, jeśli są świadomi swoich potrzeb, swoich mechanizmów działania i robią dla siebie dobrze, nawet jeśli wiedzą, że niekoniecznie jest to dobre dla innych. I jeśli tylko trafiają na ludzi, którzy mogą pójść na tego rodzaju układ, bo np. sami zyskują coś innego, dla nich satysfakcjonującego, to problemu nie ma.
Dobrze, że użyłaś słowa "układ". Bo to jest układ a nie związek.
I wtedy przeważa to słynne "kalkulowanie się" :(
To dlatego tak dużo peroruję o świadomości, bo ona wcale, ale to wcale nie jest tak rozpowszechniona. I dlatego ludzie mówią, że zrobili/powiedzieli coś, ale nie o to im chodziło i żałują.
Bo istnieje jeszcze coś takiego jak emocje. Oczywiście, że poprzez szkolenia przez przeróżnych coachów, można się nauczyć panowania nad nimi.
Ale to nie będzie życie na pełnym wdechu i wydechu. To będzie kontrolowane oddychanie.
Moim zdaniem jeśli ktoś w związku ma "kłopoty" i druga osoba przez to nie czuje się szczęśliwa (pierwsza pewnie też nie...), to mówimy właśnie o niedopasowaniu. I przedłużające się gadanie, chodzenie na kompromisy, ale nie osiąganie porozumienia nie prowadzi do niczego dobrego.
Masz rację. Jest jednak, jeszcze coś takiego, jak znalezienie powodów nieszczęścia. Co z pewnością ulży obu stronom. I da szansę na udany związek.
Nieuzasadnione poczucie winy też nie jest niczym zdrowym. Też jest rezultatem zaburzeń nerwicowych.
Oczywiście ! :)
I o tym właśnie jest wątek: jeśli ktoś podejdzie do siebie uczciwie i spróbuje "rozgrzebać" przyczyny swoich problemów związkowych, a więc i swoich własnych kłopotów z systemem dumy, błędnymi przekonaniami, to zechce się "wyleczyć". I nawet gdyby nie miał już następnego związku, to z pewnością będzie wiódł pełniejsze i zdrowsze życie i będzie miał lepsze relacje z ludźmi. A jeśli będzie miał ten nowy związek, to z wielkim prawdopodobieństwem będzie on udany.
Z pierwszą częścią się zgodzę.
Z drugą ? Hm.....dlaczego miałby mieć większą szansę na udany związek ?
Piszesz o własnym poznaniu siebie. Ten potencjalny partner jest białą kartą.
On może tak zaskoczyć, że nasze poznanie siebie, niczego nie da.