Temat: Okres bezzwiązkowy - czas stracony czy zyskany
Katarzyna B.:
związki są? no to po mojemu, samorozwój jednak nie pomógł :)
Rozumiem, że zdecydowanie optujesz za "jedynie słuszną" koncepcją: jeśli ilość związków w życiu jest większa od 1, to grzech i wieczne potępienie oraz błądzenie w ciemności. :) Amen siostro. Z ortodoksją ciężko polemizować, a prawdę mówiąc nie mam zamiaru zmieniać czyichś poglądów.
Muszę Cię jednak zmartwić - to jest bardzo błędna koncepcja. Samorozwój bardzo pomógł - między innymi w tym, o czym piszę poniżej.
ależ bardzo dużo z niego wynika. ten samorozwój jest po to żeby skakać z kwiatka na kwiatek bez wyrzutów sumienia! :))))
Masz zaleganie afektu czy jak? Syndrom porzuconej żony? :)
Samorozwój pomógł mi m.in. omijać kobiety, które czuły się poszkodowane przez los i tych niedobrych mężczyzn, i wyżywały się na wszystkich poznanych facetach za grzechy swoich "ex". :)
Proces rozwodowy był również bardzo kształcący, bo pokazał, że kobieta wredna to nie wymysł literackiej fikcji ;)
Czy masz jeszcze jakieś wątpliwości, że kolejne związki były inne, niż ten poprzedni, a wpływ na to miał okres bezzwiązkowy? ;)